Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
czy jest sens ratować to małżeństwo ?
Autor Wiadomość
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-23, 22:33   

Moje doświadczenie mówi, że gdy pojawi się trzecia osoba, nagle małżonek ma same wady. Dotychczasowe w miarę poukładane życie zmienia się rzekomo w koszmar, przypominananie i wypominanie wszystkich faktycznych i urojonych krzywd.
Nagle okazuje się, że mąż/żona to wredna osoba, zapatrzona w siebie, ciągle wymagająca, nie okazująca uczuć, zainteresowania, wykorzystująca rzekomą ofiarę.

Jest tu tyle wypowiedzi, wniosek jeden: te same tłumaczenia te same usprawiedliwienia DLA SIEBIE i swojego postępowania.
Wiele lat było dobrze, a pan od kawy pozwala na uspokojenie sumienia i szukanie innych rozwiązań niż wierność ślubnemu/ślubnej.
Jakież to proste. I takie nowoczesne.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-23, 22:34   

Hm- to sobie samodiagnozowanie sytuacji zafundowałaś właśnie.
Ja tam polecam odpocząć i emocje uspokoić.
Niestety widzi mi sie że będziesz się musiała z tym żalem najpierw uporać który w tobie tkwi- zanim cos zaczniesz- obojętnie teraz w lewo czy prawo.
W ten sposób zniwelujesz ew. rozczarowanie i żale wynikające z podjętych przez ciebie decyzji i bardziej się w ich słuszności utwierdzisz. I uwaga- napisałam o niwelowaniu wurzytów dotyczących ciebie samej które byc może u siebie wywołasz decyzjami przyszłymi.
Pozdrawiam
Zuza

[ Dodano: 2007-06-23, 22:37 ]
Dobra- pozdrawiam wszystkich- ja spadam- trzeba pamiętać że zbyt dużo forum szkodzi na trzeźwą ocenę sytuacji, na gospodarkę czasową .A mnie wogóle na wygląd bo muszę spać dużo.
Dobranoc i dziobiącym i dziobanej i niezaangażowanym.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-23, 22:57   

Zuza, no jak sama musiała kupić sobie pierścionek zaręczynowy i ślub wyprawić, to... po co wychodziła za mąż za faceta? Szok. Leczyć pierwszą miłość chciała? Tia, bardzo dojrzałe. Jestem takiego samego zdania, co Ty. Musi kobieta mieć czas na przemyślenia i wyciszenie emocji. Ale jak zauważyłam na forum, rzadko ktoś się stosuje do tych zaleceń, więc nie rokuję dobrze.
Ma kapitalną szansę "naprostowania" sakramentalnego, ale chyba nie będzie potrafiła tego wykorzystać. Słaba jest. Właściwie to już chyba w amoku, więc beznadziejny przypadek.
Też już pójdę spać. Też ostatnio za dużo na forum piszę.
Pozdrawiam
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-23, 22:59   

Zagubiona - on teraz chyba juz wie, że idealny nie jest .
Mechanizm "pana od kawy " zadziałał więc ja taką okazję wykorzystałabym dla dobra małzeństwa . Dałabym mu szansę .

Zagubiona - to co teraz "nakręca " cie w myślach o tej pierwszej miłosci - to z czasem powszednieje i okazuje się ze po dłuzszym czasie nie świeci już takim blaskiem jak na początku ....

Przemyśl dobrze , nie polegaj tylko na sobie ale pros o madrość Ducha Św .
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-24, 05:30   

A może Zagubiona musi doświadczyć sama tego - tego, co ja przezyłam - zauroczenia, utraty męża. Może wtedy dopiero doceni, zacznie walczyć?

Zagubiona, rady, które Ci tu dają, są bardzo mądre. Teraz jest ten czas, żebyś coś zrobiła z małżeństwem, coś pozytywnego. Ratuj go, póki czas, bo potem może być za późno. A jak nie czujesz się na siłach,by ratować, to, jak Ci tu radzą, odpocznij sobie - nie rób nic - ani w jedną, ani w drugą stronę.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-24, 11:42   

Zagubiona, a co się stało, że nie wyszłaś za mąz za tę pierwszą swoję wielką milośc...dlaczego On nie jest twoim mężam....co sie zadzialo ??
Dlaczego wtedy, przed ślubem nie widziałaś w swoim męży tych wad, które teraz takie widoczne ?? Dlaczego wtedy godziłaś się na załatwiane wszystkie sama ?Na poniąznie i odrzucenie, brak pomocy ? Założe się, że Twoja rodzina dobrze to widziała i pewnie nie raz zwróciła Ci na to Jego niewłaściwe zachowanie uwagę . Ale tez założe się, że to Ty mimo ich uwag , tupałaś nogami i chciałaś własnie tego faceta, tego męża !! No to masz, co chciałaś !! Być może teraz nalezy te konsekwencje mlodości, niesłuchania rodziny ponieść?? To zwykły kryzys....to zastanowienie sie co dalej....co dalej z Twoja decyzją kiedyś i z przysięga przed Bogie, której Ty chciałaś....na dobre i na złe !Nie zawsze kolorowo w życiu...wtedy jest łatwo....ale gdy xle.....trzeba walczyć !!
Zagubiona...myślę, że nikt Cie tutaj nie potępia, nie gardzi....ja nie potępiam Ciebie , nie gardzę....Doświadczamy razem z Toba niepokoju i ból. To stety lub niestety forum katolickie....nasze zdanie jest takie, jakie tu dostałaś. My sie nie zgadzamy na zło - na zdradę , odejścia i na rozwód !! Za to uważany jednym chórem że mamy prawo do szczęścia....ale o to szczęście trzeba zawalczyć...a nie wyjść obrażonym, z piaskowinicy!! Bo kto nie buduje...ten w drugiej piaskownicy znajdzie to samo bagienko!
Myślę też, że nie przez przypadek jesteś własnie na tym forum !! To ma jakis sens !! I wiesz co uważam....należy pogodzic się z rodziną, przyznać , że mieli rację i prosić ich o pomoc i modlitwę w próbie odbudowanie tego małżeństwa. Myślę, że trochę Ci zalezy, skoro zdecydowałas się na wspólne wakacje z mężem. Pozdrawiam Cie serdecznie....bo wiem, że szukasz drogi, szukasz mądrych rozwiązań... Ty , kobieta zaniedbana, porzucona, lekcewarzona....teraz nadszedł Twój czas....zawalczyć o siebie i swoje szczęśxie i pozycje w związku....Masz szansę wszystko odbudować i żyć od nowa w tym samym małżeństwie !! Życzę powodzenia !!! EL.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-24, 20:32   

zagubionaaa napisał/a:
Łatwo mówić. Tylko jak przestać myśleć o 1 miłości.


Jak ? Po prostu przestać myśleć. To kwestia wysiłku woli i DECYZJI. Wyszłaś za mąż, ślubowałaś. I to Cię zobowiązuje do końca życia. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. A slubowanie rpzed Bogiem zobowiązuje Cię do przestawania myślenia o KAŻDYM (poza mężem) facecie, który stanie na Twojej drodze w ciągu najbliższych -dziesięciu lat czyli dopóki śmierć was nie rozdzieli.
Teraz jest pierwsza próba. Potem mogą być kolejne. A Ty masz obowiązek dotrzymać przysięgi. To trudne, ale TRZEBA OD SIEBIE WYMAGAĆ. Ty teraz wymagaj od siebie.
Buduj małżeństwo, albo do końca życia będziesz miała wyrzuty sumienia, że zniszczyłas komuś zycie.

Przepraszam, że tak ostro, ale mam wrażenie, że szukasz usprawiedliwienia. "Jak rpzestac myśleć?" Tak, może być to trudne. Ale nie jest niemożliwe. Ja Cie nie usprawiedliwię.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-24, 20:44   

Jak przestać myśleć? Im bardziej czegoś się chce nie robić, tym bardziej się chce robić lub się robi. Pragniesz tej pierwszej miłości? A przyjrzyj mu się dokładnie, a tak bez różowych okularów, jakbyś była zwykłą znajomą... Co osiągnął? Jakie ma relacje z ludźmi, z rodziną? Jak się odnosi do innych, nawet do zwykłych ludzi? Ma tendencję do zrzędzenia na los? A szef go rozumie? Czy stawia innym wymagania? Narzeka? itd, itd.
Pragniesz? No to przyjrzyj się dokładnie, bardzo dokładnie, wręcz wnikliwie... temu obiektowi pożądania.

A może spróbuj przynajmniej przez tydzień tak: za każdym razem, jak sobie o tej pierwszej miłości pomyślisz, zrób coś miłego dla męża. Śmiem twierdzić, że efekt może być zadziwiający.
Pozdrawiam
 
     
zagubionaaa
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-24, 19:48   

Pewnie czas nic nie pisałam, ale to nie oznacza że mnie tutaj nie było. Byłam ale zbierałam siły i próbowałm się odnaleźć.
Jestem juz po wakacjach wspólnie spędzonych z mężem. Są to niestety najgorsze nasze wakacje. Dochodziło do takich awantur i sytuacji, do jakich jeszcze nigdy wcześniej nie dochodziło. Postanowiliśmy nawet wcześniej wrócić, były też rozmowy o rozwodzie, a raczej nie rozmowy lecz słowa wykrzyczane, że to już koniec między nami. I jakoś tak dziwnie nagła zmiana decyzji - zostajemy, musimy sobie to wszystko poukładać, z moich ust słowo przepraszam, tak na prawdę chyba pierwszy raz wypowiedziane. Później było już raczej normalnie ... tylko mi myśli uciekały, uciekały.
Po powrocie również wzloty i upadki. Doszło do tego, że już byłam świadoma, że to na pewno koniec i wtedy był wielki lament z mojej strony, płacz, nie mogłam pozbierać się, łzy same leciały, czułam ogromne poczucie winy, że to ja jestem wszystkiemu winna, że tak bardzo go ranię, że nie mam prawa go ranić, że muszę błagać go o wybaczenie, muszę być lepszą żoną, bardziej starać się. I to jest znak, że jednak on nie jest mi obojętny, że gdzieś tam głęboko w sercu jest jeszcze uczucie, a to uczucie przykryła teraz duma.
Ja już chyba sama nie wiem czego chcę. Mam prawie 27 lat i chyba nie rozumiem jak to jest być szczęśliwym, jak to jest być kochanym. Co to w ogóle znaczy być szczęśliwym i kochanym, może po prostu jeszcze emocjonalnie nie dorosłam do małżeństwa. Już sama nie wiem. Jedno jest pewne. Nie chcę żyć w kłamstwie i nie chcę oszukiwać.
 
     
Ann3
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-24, 20:15   

Jesteś na dobrej drodze, że pytasz jak to jest być kochaną itd.......pytasz o prawdę. Widać, że Pan Bóg zmienia Twoje serce. Czekaj cierpliwie na odpowiedź i obserwuj swojego męża , siebie.Pan Bóg odpowiada.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-25, 04:36   

Zgadzam się z ANN3....zagubiona jesteś na dobrej drodze,w porę zrozumiałaś,dociera do Ciebie,że źle coś robisz,źle postępujesz,chcesz się zmienić,aby być lepszą,rozumiesz swoje złe postępowanie,a to na prawdę dużo...bądź dobrej myśli,wycisz,uspokój się,złości zostaw to nic nie pomoże,a nawet pogorszy.............staraj się być dobra,miła i uśmiechnięta,rozwiązuj problemy na spokojnie,nie daj się ponosić emocjom,pozdrawiam.
 
     
zagubionaaa
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-22, 21:15   

Witam wszystkich serdecznie. Potrzebowałam chwili na odnalezienie się, chyba nie udało się.
W małżeństwie bywało juz tak bardzo źle, że byłam pewna że to koniec. I wtedy czułam żal i wstyd, nie odwiniałam męża, wiedziałam że to wszystko moja wina. Wtedy starałam się być jeszcze lepszą żoną i w myslach błagałam go o wybaczenie, bo wiedziałam że nie zawsze zachowywałam sie tak jak powinno. Dziś pytałam męża, czy widzi poprawę, czy wg niego jest lepiej. Odpowiedział, że tak. Czyli moje próby i siły nie idą na marne. Jest tylko problem tego typu, że pomimo że stara się, nie jest to uczciwe i robię to wbrew sobie. Potrafię być jego super kumpela i współlokatorką, gorzej jeśli chodzi o rolę żony, bo mam blokadę, z którą walczę.
Od pewnego czasu oddalam się od mojej 1 miłości, wcześniej spotykałam się czasami, teraz juz wcale. Czasami jakaś rozmowa tel, sms. On nie wyobraża sobie życia beze mnie. I powiedział mi ostatnio że albo spędzi je ze mną, albo je sobie odbierze. I cały czas to powtarza. Nie zniosę tego, jeśli on się skrzywdzi przeze mnie. Nie dam rady. On wie, że ja nie odejdę od męża, że w myślach błagam męża o wybaczenie i staram się wszystko naprawić. W momencie, gdy moje małżeństwo zaczyna wisieć na włosku, wycofuję się i staram się wszystko naparwić. Myślę, że wszystko z biegiem czasu z mężem ułoży się, nie będzie to nie wiem jak bardzo wielka płomienna miłość, ale na pewno będę się czuła bezpiecznie i będę miała spokojne życie.
Już wariuję i odchodzę od zmysłów, bo już nie wiem co robić, co myśleć.
Czy ktoś z was był w takiej sutyacji? Proszę pomóżcie.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-22, 21:42   

Zagubiona, wybrałaś dobrą drogę - cieszę się. Tą miłością nr1 nie powinnaś się przejmować - szantażuje Cię emocjonalnie. To chyba dobrze, że od czasu do czasu do niego się odezwiesz - chyba łatwiej będzie mu zapomnieć, choć dla twego małżeństwa najlepiej byłoby zerwać wszelkie kontakty.

Z czasem zobaczysz, że nie zauroczenie jest sensem życia, ale wierność przysiędze małżeńskiej. Trzymam kciuki.
Ostatnio zmieniony przez wabona 2007-08-22, 22:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-22, 21:54   

Wiesz "Zagubiona", przyszło mi do głowy porównanie:
Gdyby ktoś przyłożył facetowi pistolet do głowy i zabrał samochód, a następnie ten samochód rozbił - facet by alarmował, wymyślał złodziejowi, składał doniesienie na policję. Wrzeszczał by , jacy to teraz są zlodzieje i bandyci, gdzie policja, co za moralność i w ogóle miałby słuszną rację - kraść nie można.
Ten sam facet szantażem kradnie komuś żonę, rozbija małżenstwo - to wtedy jest w porządku - on nie czuje, żeby robił coś złego?

A zastanawiam się - po co utrzymujesz z nim kontakt? Albo wybrałaś męża, albo kochanka. Nie można zjeść ciastka i mieć ciastko. Nie można być trochę w ciąży, trochę cnotliwą.
Zerwij te kontakty zupełnie, przecież utrzymując ten stan - wciąż w tym siedzisz po uszy, i na nic się nie zda zakłamywanie " ja już o nim prawie nie myślę".
Właśnie, chodzi o to "Prawie".
Pozdrawiam.
 
     
micszpak
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-23, 02:05   

Zagubionaa, z Twoich słów wynika, że Twój mąż nie spełnia Twoich oczekiwań co do małżeństwa: jest mało romantyczny, nie okazuje Ci należnego szacunku, zdarza się, że unika odpowiedzialności za funkcjonowanie Waszego związku. Czujesz się jak pani Bovary - taka niespełniona. I to są przyczyny kryzysu. A ten 1 to tylko środek do celu, jakim jest dla Ciebie INNE ŻYCIE, jak dla więźnia środkiem pozwalającym na ucieczkę z celi jest jedyne okno - choćby na czwartym piętrze... a nuż się uda?! Pani Bovary też tak miała... Niestety.
Mimo wszystkich minusów małżeństwa nie zaufałabym mężczyźnie, który
1) objawia się po 10 latach jako szczególnie mnie kochający amant (do tej pory nie zabił się z tej miłości?),
2) nie szanuje mojego małżeństwa (czy przysięga ma dla niego jakąś wartość?),
3) szantażuje mnie w najlepsze (wyobrażasz sobie życie z takim szantażystą?).
Gdybym była na Twoim miejscu, bałabym się, że kontakty z takim człowiekiem mogą się stać niebezpieczne. Czasami dając komuś zbyt wiele nadziei krzywdzimy siebie, jego i innych.
A co będzie, jeśli facet nie zechce się odczepić?
A jeśli Twojemu mężowi znudzi się czekanie na Twoje uczucia i odejdzie?
A jeśli 1 nie będzie zdolny do stworzenia z Tobą domu? Albo Ty nie będziesz umiała żyć z poczuciem winy wobec męża (do śmierci przecież, już zawsze mężem będzie nadal ten obecny mąż, choćbyś po nim miała wielu partnerów)?
Wreszcie: co z Tobą będzie, gdy porzucisz męża, a 1 nie będzie gotów się z Tobą związać, jak nie był gotów za dawnych lat, gdy oboje byliście młodzi i wolni?
Różnie może być.
Taki 1 może być jak piękny film - można westchnąć z rozmarzeniem, ale nie wolno ulec iluzji, że to rzeczywistość..
Przemyśl wszystko, proszę, żebyś z deszczu nie wpadła pod rynnę.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8