Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
czy jest sens ratować to małżeństwo ?
Autor Wiadomość
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-17, 14:33   

Zagubiona...jesteś zauroczona...bo od tego pana dostajesz cos innego niz od mężą....i pewnie nie spoczniesz, póki nie prawdzisz...ten związek sie nie może udać.
To jest forum katolickie i w większości jesteśmy tu osobami potrzywdzonymi a nie krzywdzącymi...ale dobrze , że i Ty tu jesteś i ja Cie nie potępiam !!
Być może jest jak piszesz....kiedyś, jeszcze niedawno byłabyś tu po naszej stronie barykady....tymczasem , być może rzeczywiście mąż doprowadził Cie do stanu, gdy stoisz po drugiej stronie ! Tylko wiesz.....kryzys to sprawka dwóch osób, nie jednej.
Cos sie stało, pomieszało, poplątało...taki kryzys !
Zagubiona...Ty już w tej chwili masz wyrzuty sumienia....i co chcesz z nimi zrobić i jak zyć, gdy dojdzie do opuszczenia męża i związania się z kochankiem ? Myślisz, że zniknął?
Pierwsza milość....hm...Bóg łączy nas z osobami, które kochamy....dlaczego Ci e nie połączył z pierwszą miłością ?? czy to przypadek ? Pozdrawiam !! EL.

P.S. Pamietam..pisałas o tym...ale może trzeba jeszcze raz przemyslec ?
 
     
renia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-19, 18:30   

Zagubiona, nie rób tego, nie idź za tym głosem!To ułuda...
Prawdziwa miłość nie krzywdzi, prowadzi do dobrego....Gdy kochasz naprawdę chcesz dla ukochanego wszystkiego co najlepsze...a co przyniesie ci ta decyzja, skrzywdzisz wiele osób, a przede wszystkim siebie...
Pomyśl przez chwilę...co byś zrobiła gdyby się nagle okazało że twój mąż jest śmiertelnie chory, albo, że ty cierpisz na nieuleczalny nowotwór.... pomyśl i podejmij właściwą decyzję.
my kobiety kierujemy się uczuciami i wydaje się nam, że one prowadzą nas właściwie... a to błąd, bo uczucia kłamią, kłamią bo wyolbrzymiają wszystko, pokazują świat w złudnym świetle... nie ufaj im, Jeśli jesteś wierząca to wiesz gdzie szukać prawdy, prawdy która jest autentyczna, a nie zawiniętym w świecidełka kłamstwem...
Nie sugeruj się też tym co mówią niby przyjaciele, bo gdyby byli nimi naprawdę nie mówili by tak, tylko po prostu wspierali cię...( litość to nie wsparcie)
Nie lubię do tego wracać, nie lubię o tym myśleć....ale do końca życia będę mieć wyżuty sumienia, że zdradziłam...że zawiodłam, że nie dotrzymałam ślubowania... oszczędź sobie tego...
 
     
zagubionaaa
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-19, 19:44   

Bardzo dziękuję wzsystkim za stawianie mnie do pionu. To prawda, mam wyrzuty sumienia i chciałabym aby moje myśli i uczucia zniknęły. Mój mąż nie zasługuje na to choćby nie wiem jak bardzo dotychczas było źle. Wiem o tym, że to bardzo wartościowy człowiek. Każdy ma wady, nikt nie jest idealny. On jest ostatnią osobą, która zasługuje na takie traktowanie, bo wbrew pozorom to człowiek przy którym czuję się bezpieczna. Która z nas nie chciałaby mieć męża, który nie wypije, nie zapali, nie wychodzi z kolegami na piwo, nie ogląda meczu, który po pracy biegnie na fuszkę żeby dorobić, żeby skończyć urządzać dom... Tylko ta gonitwa za pieniądzem nas zgubiła... Bo okazało się że na żonę nie ma czasu, jest za bardzo zmęczony na rozmowę. Wiele razy prosiłam, błagałam o rozmowę, o wspólne spędzanie czasu. Co wtedy słyszałam? Taka pusta jesteś, że nie potrafisz się sobą zająć? Boloło. Boli nadal. Myślę, że gdybym nadal nie kochała, nie martwiłabym się tym wszystkim, po prostu odeszłabym, nie byłoby mnie tutaj, na tym forum, szukając pomocy.
Siostra radzi mi abym zaszła w ciążę, bo dziecko zbliża. A ja nie jestem pewna czy jeśli 2 ludzi nie wie co ze sobą zrobić, nie wie jak będzie, czy dziecko faktycznie zbliży. Da mojeo przyszłego dziecka chcę wsztyskiego co najlepsze, wszystkiego tego czego ja nie miałam, nie doznałam.
Wiem, że źle robię utrzymująć ten kontakt, ale nie potrafię go zerwać. To nie jest tak, że sypiamy ze sobą, po prostu rozmawiamy trochę bliżej jak koledzy. I jeszcze jedno, nawet gdy było dobrze między mną a mężem, często myślałam o nim, wyobrażałam sobie że mój mąż to on. Okropne prawda? Nigdy siebie o coś takiego nie posądzałam, nie dopuszczałam myśli że tak można myśleć, wręcz nie rozumiałam ludzi, którzy tak postępują. A teraz sama tak robię. Za kilka dni wyjeżdżam z mężem na tyg nad morze, być może to nam pomoże ...
Pozdrawiam wszystkich gorąco

Bardzo dziękuję za odpowiedzi
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-20, 06:28   

Zagubionaaa,życzę Ci z całego serca,aby ten wyjazd ,te spędzenie wspólnego czasu ze sobą,ta bliskość dała Ci,natchnęła Cię w stronę dobra,w stronę twojego męża................trudno mi się o tym pisze,bo to samo przeżywałam ja dwa lata temu.
Mój mąż ,to Ty sprzed dwóch lat....................mój mąż odszedł,a ja cierpię............,pomyśl,jak bardo możesz skrzywdzić..........u mnie jest jeszcze kochany 13-letni syn,wtedy miał 11 lat...............proszę przemyśl,sto razy zanim coś postanowisz.......,pozrdawiam
 
     
Jo-anka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-20, 06:57   

Nie radzę absolutnie teraz zachodzic w ciąże!!!!

Tzw. kryzys/syndrom pierwszego dziecka, nocne płacze, wstawanie, kolki, zmęczenie- nie pomaga ludziom w kryzysie.Piszę z doświadczenia
Trzymam kciuki aby wyjazd cos zmienil miedzy wami - na lepsze oczywiście
 
     
alibea
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-20, 07:10   

zagubiona...ja zaszlam w ciaze kiedy trwal juz kryzys...maz mial romsns , o czym nie wiedzialam...ciaza spowodwala zaostrzenie kryzysu, nienawisc meza ,odrzucenie i mszczenie sie przez caly okres, nie chcial nawet malutkiej zobaczyc jak sie urodzila, nawet nie zadzwonil ....caly tydzien lezalam sama w szpitalu, on mial mnie i swoje dziecko gleboko w dupie.....ale to niechciane przez niego dziecko jest moja radoscia zycia, moim szczesciem...moim darem od losu, dzieki niemu mam sily by dalej zyc...mam oparcie w 7 letniej corce i w tym malenstwie, a ten usmieszek malutkiej wynagradza mi wszystko
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-20, 07:18   

Rozsadek doradza poczekac, az nie poukladacie waszych spraw, ale z drugiej strony ile mozna czekac? U mnie tez "dziecko" spowodowalo jeszcze wiekszy kryzys, bo nagle maz musial dojrzec.
Nie zaluje niczego, kocham moja coreczke, ktora jest dla mnie radoscia najwieksza w zyciu.
 
     
alibea
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-20, 07:24   

maz nigdy na mnie nie patrzyl z taka nienawiscia ..jak wtedy gdy bylam w ciazy...demonstracyjnie sie ode mnie dosuwal jakbym byla brudna", tredowata"...na rodzinnych imieninach tez demonstracyjnie mnie ignorowal, nie chcial kolo mnie usiasc i nawet tego przed nikim nie ukrywal, glosno potrafil przy wszystkich powiedziec" wole siedziec z dala od niej".....tesciowa na to patrzyla i nic nie poweidziala...a nnawet potrafila mojemu mezowi wyprasowac koszule na randke z ta dziwka....teraz tesciowa nawet nie spojrzna na swoja wnuczke, gdy placze nie zajrzy do wozka....tak to wyglada....
ja juz nie mam meza, nie moge w zadnej sytuacji liczyc na jego pomoc...jest takie powiedzenie"umiesz liczyc, licz na siebie"..i jest w tym duzo prawdy....
moj ojciec ma raka, mial jechac teraz do szpitala na operacje....obcyu dla nas czlowiek go zawiozl, zaplacilismy za paliwo....bo rodzina , moj maz , moj szwagier mieli to w dupie...wprost powiedzine bylo z enie maja czasu ...a byli w domu i ogladali tv.....takie malzenstwo nie ma najmniejszego sensu gdy nie mozna na pomoc drugiej osoby liczyc

[ Dodano: 2007-06-20, 08:30 ]
i nie ma sensu takiego malzenstwa utrzymywac
dzieci patrza i maja przyklad , zly przyklad jak wyglada ropdzina.....
ale niestety sytuacja wielu z nas jest taka, ze nie mamy gdzie odejsc....a przeciez pod most sie nie pojdzie z dziecmi lub do jakiegos nedznego zagrzybionego mieszkania
i prosze nie mowic , ze zawsze mozna znalezc gdzies mieszkanie, bo tak nie jest....
owszem , u nas jest male mieszkanie do wynajecia-pokoj i kuchnia a toaleta na zewnatrz , na podworku.....a sasiedzi to pijacy , rodzina alkoholikow gdzie bardzo czesto sa libacje....dziekuje bardzo za takie sasiedztwo....
wole siedziec tu i sie meczyc....ale spokoj m ACHOCIAZ CORKA
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-20, 07:31   

Już chyba się pytałam - Skąd tyle złości w Twoim mężu i teściowej?
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-20, 07:39   

Jezeli dziecko sprawia, ze maz nagle staje sie dzieciakiem, niedojrzalym chlopcem, zaczyna nienawidziec swoja zone to wczesniej czy pozniej tak by to sie stalo, nie ma co liczyc, ze jak dziecka nie bedzie to wtedy wszystko sie ulozy.

Alibeo ja wynioslam sie od meza z jednym dzieckiem, balam sie,ze sobie nie poradze, ze nie bede miala kasy, zreszta wyprowadzajac sie mialam dlugi,ale zaryzykowalam. Modl sie do sw. Jozefa, poszukaj jakiejs dziewczyny, kolezanki, z ktora moze chcialabys wynajmowac mieszkanie. Szukaj i nie poddawaj sie. Jestes bardzo dzielna kobieta.
 
     
alibea
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-20, 07:39   

Kochana Wanbomo, moj maz byl zawsze takim czlowiekeim, ktory sie obrazal na bardzo dlugo jezeli cos szlo nie po jego mysli....m,in dlatego niebyl na weselu u mojej siostry blizniaczki, bo sie obrazil na jej "przyszlego wowczas meza"....wiele bylo takich przypadkow...dziecinne zachowanie...
dlaczego tesciowa mnie tak traktuje? bo tylko mnie wini za to ze malzenstwo sie rozpalo, nie da sobie powiedziec ze wina jest dwoja ludzi....ale jej syn jest wg niej aniolkiem , a to ze mial romans top moja wina i na to zasluzylam..moze i moja wina, bo byl czas ze siedzialm dlugo przy komp i robilam awans zawodowy....oni nigdy nie potrafili zrozumiec ze ktos sie uczy do egzaminow, ze duzo zcasu mnad ksiazkami spedza, jej ciagle przeszkadzal moj balagan , kiedy mialalm egzaminy ,bo wowczas moje natatki w pokoju byly wszedize...
za to bardzo sie cieszyla kiedy jej synus kupil swiadectwo maturalne, stweirzdiola ze dobrze zrobil..
swieta udaje, lata prawie codziennie do koscila, a nie potrafila wspolnie do sniadania wielkanocnego usiac, na wnuczke nawet nie spojrzy a ludziom wygaduje za ja kocha....co za obluda!!!
ja juz prawdy nie ukrywam jak ktos sie pyta, mowie tak jak jest...
dlatego mnie tak nienawidza...

[ Dodano: 2007-06-20, 08:39 ]
Kochana Wanbomo, moj maz byl zawsze takim czlowiekeim, ktory sie obrazal na bardzo dlugo jezeli cos szlo nie po jego mysli....m,in dlatego niebyl na weselu u mojej siostry blizniaczki, bo sie obrazil na jej "przyszlego wowczas meza"....wiele bylo takich przypadkow...dziecinne zachowanie...
dlaczego tesciowa mnie tak traktuje? bo tylko mnie wini za to ze malzenstwo sie rozpalo, nie da sobie powiedziec ze wina jest dwoja ludzi....ale jej syn jest wg niej aniolkiem , a to ze mial romans top moja wina i na to zasluzylam..moze i moja wina, bo byl czas ze siedzialm dlugo przy komp i robilam awans zawodowy....oni nigdy nie potrafili zrozumiec ze ktos sie uczy do egzaminow, ze duzo zcasu mnad ksiazkami spedza, jej ciagle przeszkadzal moj balagan , kiedy mialalm egzaminy ,bo wowczas moje natatki w pokoju byly wszedize...
za to bardzo sie cieszyla kiedy jej synus kupil swiadectwo maturalne, stweirzdiola ze dobrze zrobil..
swieta udaje, lata prawie codziennie do koscila, a nie potrafila wspolnie do sniadania wielkanocnego usiac, na wnuczke nawet nie spojrzy a ludziom wygaduje za ja kocha....co za obluda!!!
ja juz prawdy nie ukrywam jak ktos sie pyta, mowie tak jak jest...
dlatego mnie tak nienawidza...

[ Dodano: 2007-06-20, 08:46 ]
kochani wytlumaczcie mi jedno..jak mozna udawac swieta, modlic sie przy krzyzu ...a w domu namwiac na aborcje???? prosze mi to wytlumaczyc....bo ja tego nie rozumiem!
we mnie sie wszystko gotuje jak takie cos widze....

teraz doszlam juz do rownowagi jako takiej, zaczynam sie cieszyc zyciem...mysle ze mezowi tez ta sytuacja przeszkadza, ale tego nie okazuje
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-20, 09:25   

Alibea, to nad czym się zastanawiasz.. to brak jedności wewnętrznej :-| Tak to już jest, ze niektórzy mówią o sobie jako o wierzącym, a jego czyny, słowa są daleko od dekalogu.
Wszystko co robię robię na Twoją chwałę Tato, czy piorę, gotuję, jestem w pracy, rozmawiam z kimś bliskim.. Na Twoją chwałę, wg. Twoich wskazań, zgodnie z Twoją Wolą :-D Brak jedności nie daje pokoju, jest takie rozdarcie wewnętrzne, być może jeszcze nie uświadomione do końca. Kiedyś bardzo mi się spodobało porównanie Chrześcijanina do rzeźby Michała Anioła. Najpiękniejsze, charmonijne, najtrwalsze są te, które są z jednej bryły marmuru (np. Pieta) :->
Jak patrzysz np. na swoją teściową, możesz zauważyć, że np. część "oddana" jest Bogu i żyje takim życiem, a część otwarta jest na działanie zła i powoduje deformację. Suma sumarum nie dziwię się, że czujesz Alibea niepokój jak widzisz taką deformację. Pomóc możesz bardzo modląc się za nich, coś ofiarowując na codzień i... dając szlifować Bogu swoje piękne ciało i duszę (Spójrz na posąg Venus z Milo - zachwyca nawet nie mając rąk, będąc wciąż tak charmonijny)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-20, 13:07   

Alibeo, być może Twój mąz nadaje się na cito do psychiatry albo też do akceptacji Go takim jakim jest. Wiedziałaś co brałaś....to dziwny czlowiek. Mnie się wydaje , że oboje z mamusią są zarażeni jakąś niesamowitą złością do świata....a tak naprawdę nienawidzą siebie samych....dlatego tak trudno im zaakceptować innych.
Myślę, że parwdziwa MILOŚĆ... taka spokojna, dająca i nieoczekująca niczego w zamian, dawkawana jak silne lekarstwo, po małej łyżecze , za to systematycznie - powinna Ich wyleczyć.


Zagubiona....dziecko , ciąża to nie karta przetargowa! Dziecko ma być owocem miłości a nie szantażu !!!
Wiesz....moja koleżanka ma męża i troje dzieci. Mąż pracoholik, bo ciągle Mu kasa potrzebna, ale tylko po to, żeby ją wpłacić do banku. Nie wydaje, nie trwoni, nie wiadomo na co zbiera, bo wszystko mają. Koleżanka bardzo nad tym ubolewa, że On ciągle w pracy, albo zmęczony po pracy. I wiesz co.....pokochała to. I Jego pracę i Jego zmęczenie. Gdy Go nie ma lata po koleżankach, gdy mąz w domu siedzi sama w kuchni, bo mąz zmęczony. Ale Ona ciągle jest dla Niego...mimo, że On tego nie docenia...jednak swoją miłością powoduje, że mąż łagodnieje przy Niej. Ona jest zadowolona z tego co ma, bo twierdzi, że inni maja gorzej.
Wasze wspólne wakacje, to fakt, że mąz zgodził się na bycie razem. Może On już zrozumiał swój błąd....może potrzebuje teraz czasu, żeby to wszystko zmienić. Może Bóg tak Was poprowadzi i rozwiżą się Twoje problemy ! Życzę Ci tego z całego serca !! EL.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-20, 20:21   

zagubionaaa napisał/a:

Siostra radzi mi abym zaszła w ciążę, bo dziecko zbliża.


nie wolno w ten sposób wykorzystywać dzieci ! one niczemu nie są winne !
 
     
Mikula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-20, 20:35   

Dziewczynki, u mnie też wszystko zmieniło się, jak zaszłam w ciążę...Na dodatek, była to ciążą wyczekana, wymodlona - cud Boski i cud medycyny. Dziecko niczego nie zmienia. Dziecko, to wielkie zawirowanie w małżeństwie, trzeba uczyć się nowych ról. Żeby być szczęśliwymi rodzicami we dwoje, małżeństwo musi być silne i zdrowe. Inaczej.....Inaczej cierpi własnie dziecko.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8