Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: administrator
2007-12-20, 16:31
Osobno – bezdzietni - co dalej?
Autor Wiadomość
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-29, 07:47   

wanboma napisał/a:
MKJ napisał/a:
Doszedlem do wniosku ze wiecej zaszkodze i Jej i Ksiedzu niz uczynie dobra zglaszajac to do Kosciola


No to cierp dalej! Czemu Ty ich tak bronisz? Gdzieś tam napisałeś, że coś się w sercu i rozumie żony dzieje, czy to znaczy, że zauważyłeś jakąś nadzieję? Przez 12 lat jej nie widziałeś (nadziei)?

Sytuacja jest dziwna, bardzo dziwna.


Wanboma!

Czy chcesz powiedziec, ze gdybym zglosil sprawe do Kosciola to bym nie cierpial? Czy twierdzisz, ze po takim dzialaniu zona chcialaby wspolnego zycia ze mna i jakas jednosc odzyskalibysmy? Na jakiej podstawie tak sadzisz.

Przeciez wszyscy jestesmy w rekach Bozych i jednakowymi dziecmi. Wiec dla swojej wygody nie mam mowic prawdy.

Przeciez oboje jestesmy skrajnie poranieni. Niektore rany laska Jezusa sie lecza, z wiekszej perspektywy wiecej widac.

Nadzieja praktyczna Jej powrotu jest minimalna, kiedys byla nieco wieksza pozniej mniejsza. To sie zmienia. Trzeba cudu. Takie cuda sie zdarzaja.

Dzisiaj wiem, ze gdyby nie sakrament to i ja i Ona bylibysmy gorszymi butnymi ludzmi. To chyba jest wazne. Jest za co Bogu dziekowac.

Pozdrawiam
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-29, 11:27   

Wiesz, tajemniczy jesteś...Czy oni nie sieją zgorszenia. Chyba tak - to czemu temu nie przeciwdziałasz? Ksiądz, który z czyjąś żoną ludzi nawraca? A co inni na to? Przecież to rzutuje na cały stan duchowieństwa!!!
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-29, 21:04   

wanboma napisał/a:
Wiesz, tajemniczy jesteś...Czy oni nie sieją zgorszenia. Chyba tak - to czemu temu nie przeciwdziałasz? Ksiądz, który z czyjąś żoną ludzi nawraca? A co inni na to? Przecież to rzutuje na cały stan duchowieństwa!!!


Wanboma!

1) Jednego nie rozumiem mojej tajemniczosci. Czy w tym, ze nie moge rozgryzc tej sytuacji mojego krzyza? Na pewno tak - nie ptrafie. jednak Tobie chyba o cos innego chodzi i w tym sie gubie.

2) W sprawie zgorszenia:

- gdyby wszyscy znali cala sytuacje relacji jakie sa miedzy nami (Ona - Ksiadz i ja) to zgorszenie byloby olbrzymie. Nawet gdybym tylko czesciowo mial racje. Ta rzeczywistosc jest przed ludem Bozym w duzzej mierze zakryta - to po pierwsze

- Znaja te sytaucje tylko Ci ktorzy znaja i mnie i zone dostatecznie dobrze. Chociaz sam sobie stawialem pytanie o konfratrow kaplanow? W koncu Oni wiedza ze moja zona jest zona; a nie wolna osoba (ale to inna bajka) Nie chodzi o nasza rogata i serdeczna forumistke Bajke)

- juz to delikatnie napisalem. jaka mam gwarancje iz dochodzac swego nie poszerze zgorszenia? nul jaka bylaby szansa na odzyskanie zony ktora otrzymalaby taki bodziec? - mniejsza niz jest dzis. Czy najsladowalbym takim postepowaniem mislosc Chrystusa do Kosciola ? Moim zdaniem nie.

A przeciez mamy milowac zony jak Chrystus miluje Kosciol. Wzor - na krzyzu. Baranek - sie nie oparl......

Wytlumacz prosze moja tajemniczosc - bo tego nie chwytam. Jestem szczery do bolu.

:-| :-(
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-30, 06:41   

Twoja tajemniczość? Piszesz o bardzo dziwnej sytuacji, ale jakoś niejasno. Nie wiem, może słowami nie da się wszystkiego ująć, stąd to moje określenie, bo ja do końca nie mogę zrozumiec Twojej sytuacji, dziwnej sytuacji. Ktoś kogoś nawraca, Twoja zona, która opuściła męża. Jakim prawem taka osoba może nawracać - osoba, która zerwała Sakramentalna przysięgę?
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-30, 12:27   

Juz nawet nie chodzi o to, ze sytuacja jest zakrecona, dziwna,a przede wszystkim niejasna. Dziwi mnie Twoja postawa. Cierpietnictwo na sile. Powiniens dazyc do tego, aby sytuacja byla JASNA, aby byla PRAWDA, a nie, ze bedzie zgorszenie, ze masz cierpiec i nie wiadomo co jeszcze.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-30, 17:39   

MKJ, więc o co chodzi ?? Nie możesz problemu swojego związku rozglosić, bo narobisz szkody....KOMU ???
Może powiedz raczej, że i Tobie tak wygodnie jak jest ?
Może boisz sie opinii innych...bo co za mąż, że nie mąż ??
Po wtóre.....dlaczego biskup nie może sie dowiedziec o sytuacji?? przeciez możesz prosic o dyskrecje, prosić o rozmowę , przedstawić swój problem i poprosić o wytłumaczenie .

Nie ma takiej opcji, zeby Bóg będąc świadkiem Waszego sakramentu małżeństwa, zgodził się teraz na to, żebyście małżęństwem ( bez prawnego rozwiązania) nim nie byli !!
Czego Ty sie boisz ??
Lubisz cierpieć....chcesz nieśc krzyż.....to nieś....ale tak naprawdę czego oczuekujesz od nas ??
Daję Ci radę - albo sie nie godzisz i sprzeciwisz swojej sytuacji , sytuacji Waszego małżeństwa, albo sie zgadzasz na taka sytuację i tolerujesz to co jest.
Najlepiej proś Boga, żeby Ciebie poprowadził do prawdy!! EL.
 
     
Agunia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-30, 19:44   

A może szuka jedynie tego co należy do niego w Prawdzie???
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-30, 20:24   

EL. napisał/a:
MKJ, więc o co chodzi ?? Nie możesz problemu swojego związku rozglosić, bo narobisz szkody....KOMU ???
Może powiedz raczej, że i Tobie tak wygodnie jak jest ?
Może boisz sie opinii innych...bo co za mąż, że nie mąż ??
Po wtóre.....dlaczego biskup nie może sie dowiedziec o sytuacji?? przeciez możesz prosic o dyskrecje, prosić o rozmowę , przedstawić swój problem i poprosić o wytłumaczenie .


Rozglosze i co osmiesze swoja zone i tym ja do siebie przekonam?? ... patrz konca

Z wygodnictwem chybiasz.

Bac sie sytuacji bo maz nie maz. Tego sie nie obawiam. bo mam to na codzien. Nie sa to jedyne postawy ludzi, wiele jest jednak pozytywnych rowniez. To temat sam w sobie.

Czy mozna dyskretnie pojsc do biskupa? Ciekawe pytanie. Probowalem symulacji takiej rozmowy ze spowiednikiem. Nad tym jescze pomysle!! A w jakiej sytuacji znalazl sie ks Isakiewicz - Zalewski??
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-30, 20:53   

MKJ czy Ty tez byles w tej wspolnocie? Chyba atmosferą dziwacznosci, zakrecenia sie "zaraziles"

Niby dlaczego masz osmieszyc zone? Ona wlasnie teraz sie osmiesza,a Ty mozesz jej pomoc (o ile zechce)zaprzestac tego.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-30, 20:55   

Czyli nic innego nie pozostaje MKJ, jak trwać ?? To właściwie niezła opcja...Mam wrażenie, że Ty podjąłeś juz decyzje. Więc trwaj ! Kiedys też trwałam i wytrwałam...to tez droga. Pozdrawiam !! EL.
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-30, 21:23   

_zosia_ napisał/a:
MKJ czy Ty tez byles w tej wspolnocie? Chyba atmosferą dziwacznosci, zakrecenia sie "zaraziles" 1

Niby dlaczego masz osmieszyc zone? Ona wlasnie teraz sie osmiesza,a Ty mozesz jej pomoc (o ile zechce)zaprzestac tego. 2


1 - dobre pytanie? Znalem - ale jak to teraz wyglada dokladnie nie wiem. Czy sie zarazilem? - to juz ocencie sami.

2 - alez to polega na tym, ze wlasnie ona nie chce i uwaza to za wazniejsze od malzenstwa ktorym jest rozczarowana. Ona wyzywa sie w opiece nad kaplanem co samo w sobie nie jest zle; pomaga w organizowaniu jego nauczania. A wszystkko inne? na bok.

Jej sytuacja jest taka tam ma sukces i we wszystkim innym poza malzenstwem. Ale malzenstwem ciezko sie zajmowac. Te slowa plywaja - ale tak tylko potrafie to opisac.
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-30, 21:33   

Jaka to jest wspolnota? Jakiego typu?
Moim zdaniem przebywajac w chorej atmosferze (tutaj wspolnocie) nieswiadomie sie zarazasz, przejmujesz ich styl myslenia, czy chcesz tego czy nie. Zwroc na to uwage na ile jestes wolny od ich opinii i sadow, na ile kierujesz sie tym czym chcialabys kierowac , a na ile kierujesz sie podswiadomie prawami wspolnoty.

Od momentu, kiedy zawarla z Toba slub, nie ma nic swietszego i wazniejszego niz malzenstwo.
Co to za nauczanie, ktore niszczy rodzine?! To sekciarstwo!

"Ona wyzywa sie w opiece nad kaplanem " Nie rozumiem co masz na mysli?
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-30, 21:39   

EL. napisał/a:
Czyli nic innego nie pozostaje MKJ, jak trwać ?? To właściwie niezła opcja...Mam wrażenie, że Ty podjąłeś juz decyzje. Więc trwaj ! Kiedys też trwałam i wytrwałam...to tez droga. Pozdrawiam !! EL.


Elu!
Po poprzednim poscie ten calkowicie mnie zaskoczyl. Nie mozna nie przyjmowac postawy przez 12 lat, nieprawdaz? Na pewno probowalem wiele rzeczy. Najgorsza jest bariera braku kontaktu ktora uzgodnili.

Decyzja jakas jest - jednak patrze; czy czegos nie przeoczylem. W rozmowach wtorkowytch w Radio Maryja odeslali do tej www. wiec probuje.
Sluchalem tez Sielskich Fal Radia Jozef - czasami sa tam pomocne uwagi.

Niekiedy po takich prograch nie moglem spac prawie cala noc - a bylem Bogu wdzieczny ze wysluchalem.

Nas na Drodze N. bardzo ucza milosci z krzyza Chrystusa - oczywiscie tu nie chodzi o szukanie cierpietnictwa.

Bardzo Ci dziekuje

[ Dodano: 2007-04-30, 21:58 ]
_zosia_ napisał/a:


Jaka to jest wspolnota? Jakiego typu?
Moim zdaniem przebywajac w chorej atmosferze (tutaj wspolnocie) nieswiadomie sie zarazasz, przejmujesz ich styl myslenia, czy chcesz tego czy nie. Zwroc na to uwage na ile jestes wolny od ich opinii i sadow, na ile kierujesz sie tym czym chcialabys kierowac , a na ile kierujesz sie podswiadomie prawami wspolnoty.

Od momentu, kiedy zawarla z Toba slub, nie ma nic swietszego i wazniejszego niz malzenstwo.
Co to za nauczanie, ktore niszczy rodzine?! To sekciarstwo!

"Ona wyzywa sie w opiece nad kaplanem " Nie rozumiem co masz na mysli?


1) biblijny typ

2) Nie podejrzewam negatywnych wplywow tych osadow i opinii na moje myslenie; ale zgadzam sie, ze to moge i powinienem przemyslec i przemodlic.

3) Tak powinno byc jak mowisz. Wlasciwie to osadzam w sercu zone, ze Ona nie poswieca wagi nalezytej sprawie malzenstwa. Tu jestem sedzia a nie powinienem.

4) Stawim sobie to pytanie inaczej - ale odpowiada Twojemu - coz to za nauczanie, ktore nie leczy i nie uzdrawia zranien malzenskich. Bo przeciez nie jestesmy niepoczytalni umyslowo ani zona ani ja.

5) Jestesmy bezdzietni - zona jest lekarzem i pomocnikiem wiec dba o Niego i na pewno czyni to dobrze. Nie jestem szczegolnie mlody jak na forumowicza a kaplan jest starszy ode mnie sporo. Na pewno jest to jakies spelnienie kobiecego serca.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-30, 22:06   

Na mój rozum to sytuacja jest bardzo dziwna.
Żaden ksiądz nie powinien odciągać jednego małżonka od drugiego. Chyba, że sam nie wierzy w sakrament małżenstwa.
Teraz księża zaczynają głośno domagać się zniesienia celibatu, chcą zakładać rodziny. A jeżeli i ten ma podobne poglądy ?
Dla mnie ta sytuacja jest bardzo dziwna - i myślę, że należałoby poinformować odpowiednie władze - nie mylić z donosicielstwem, w tym przypadku to katolicki obowiązek.
Kto wie, ile takich żon ten ksiądz może oderwać od mężów? Kto wie, ile rodzin może rozbić?
Bo dla mnie jego poczynania nie są godne katolickiego księdza.

Jeszcze coś: nie można korzystać z darów Ducha Św, dla własnych korzyści. I nie można opowiadać osobom postronnym o tym, co zostało przekazane.
Tylko, czy to na pewno Duch Św. działa przez czlonków tej podejrzanej wspólnoty?
Szatan potrafi przybrać każdą postać, wcielić się nawet w Anioła, jeżeli to będzie konieczne dla jego planów.

Może jakaś rozmowa z ks. egzorcystą? Prawdziwym, godnym zaufania?


"3) Tak powinno byc jak mowisz. Wlasciwie to osadzam w sercu zone, ze Ona nie poswieca wagi nalezytej sprawie malzenstwa. Tu jestem sedzia a nie powinienem. "

Nie osądzasz - stwierdzasz fakty.
 
     
Agunia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-30, 22:37   

Kapłani potrafią być bardzo dziwni i na pewno trzeba wziąć pod uwagę że szatan korzysta ze wszystkie co dostępne.
Przyjaźnie się z takim starszym księdzem znanym alpinistą i himaliaistą profesorem teologii dogmatycznej i on kiedyś oburzony opowiada: że jeden ksiądz nakazał wszystkim uczestnikom jego grupy( nazwy grupy nie będę wymieniała) opuścić domy i zamieszkać w kościele. I przyjechała do niego Matka zupełnie niewidoma, i bardzo chora dla której obecność córki to poprostu możliwość w miarę funkcjonowania i pyta go czy Bóg tego chce... i mamy sprzeczność mój znajomy odpowiada że mamy być misjonarzami najpjerw w najbliższych nam wspolnotach tj rodzinie a tamten odpowaida że Bóg nakazał opuścić i matkę i ojca....
który miał rację?? Który dobrze odczytał wolę Boga??
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9