Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Dziecko, a konkubina
Autor Wiadomość
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 08:57   

Wybacz- nie mam tego problemu więc nie kieruję tam wysiłku aby
zdiagnozować i rozpoznać.
Więc nie mogę się wypowiedzieć.
Mam inną sytuację- kochanka ma dziecko- któremu stworzyła patologię w domu- teraz dziecko dochodzi do siebie- zaś moje mają patologie zafundowaną przez tatusia. I na tym sie skupiam. To niweluję- te skutki szkodliwe dla pschiki dziecięcej. Odnoszę drobne sukcesy- bo konsekwencja 24h/ na dobę daje szansę na wychowanie szczęśliwego dziecka- otwartego na świat itd.
Wszelkie porównania więc - moja i jej rodzina- których dokonuje mój mąż- są poniżej poziomu i niewłaściwe. Więc nawet nie dyskutuję.
I nie spodziewam się po mężu obecnie żadnych fajerwerków inteligencji. Bo on myśli innymi kategoriami.
Niech inni sie wypowiadają więc w temacie przyrodniego rodzeństwa.
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 09:03   

Cóz, tak.

Ja taka mam, jest brat, którego kocham. Niezbadane są wyroki Boga:)
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 09:08   

I bardzo dobrze że kochasz.
Inaczej - oznaczałoby że rodzice nie stanęli na wysokości zadania.
A ja w takiej sytuacji spokojnie pozwoliłabym mężowi na zabieranie nowego dziecka na spotkania z naszymi dziećmi.
co oznacza jedno- dzieci tak- jej wara!!!!! od moich.
Jeśli kogoś rozczarowałam- to trudno.
Ja z tym kłopotu nie mam- mam inne.
Pozdrawiam.
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 09:11   

Zuza ja tez nie stanęłam przed takim problemem. Ja tylko i aż sama mam przyrodniego brata:)

Jak zachowywałabym się w sytuacji moje dziecko i konkubina - nie wiem. Zuza masz swoje zdanie ale masz do tego w 100 % PRAWO.

Wiem tylko, ze tez na 99,9% czas robi swoje... nie ma juz takiego żalu itd, itp i na pewne sprawy parzy się inaczej, moze łagodniej...
 
     
Mila
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 09:33   

Może żal mija po jakimś czasie, ale kiedy mój mąż biegał na wywiadówki do dzieci konkubiny, a swoimi nawet się nie zainteresował, mimo, że problemy w szkole nasz syn miał, to jak myślisz, co czułam? Nigdy nie pozwalałam na kontakty moich dzieci z konkubiną i one również ich nie chciały. I tak jak pisze Zuza czuję dokładnie to samo i mam identyczne zdanie na ten temat.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 09:35   

Nie zostałam do końca zrozumiana więc wyjaśniam:
1. żal nie jest czynnikiem powodującym takie a nie inne postępowanie- bo jest pod kontrolą, nawet kosztem mojego zdrowia. Nie emanuje na zewnątrz bo nie determinuje ani mojego życia ani postępowania.
2. żal i inne negatywne odczucia są tylkomoją wewnętrzną sprawą -w sensie takim że nie powinny warunkować życia moich dzieci i nie warunkują. Tego trzeba zawsze pilnować.
3. w doborze metod dotyczących dzieci kieruje sie ich dobrem- a moja opinia jaki mąz jest teraz jest tylko moją- nie ogłaszam jej dzieciom- bo to jest wtedy czysta forma manipulacji- dlatego pisałam- miłośc do ojca nie jest przez moją osobe burzona i podkopywana- on sam to robi- a ja zgodnie ze swoimi informacjami tylko niweluje skutki szkodliwe/ zwane też ubocznymi- jego debilnych zachowań.
4. nie wolno na dzieci zwalać swoich ciężarów- bo mamy za zadanie pomagac im przejśc przez ten ciężki etap życia- bo to my jesteśmy rodzicem a oni dzieckiem- nie powinno sie więc zmieniać porządku spraw. Dlatego też muszę uważąć również na to co mąż mówi do dzieci- ewidentnie zwala swoje wyrzuty sumienia im na głowy- bo nie jest w stanie inaczej poradzić sobie z nimi. Trzymam ręke na pulsie- dość rygorystycznie.
5. śmiać to ja się z tego z pewnością nigdy nie będę- najwyżej jeszcze głębiej zakopię w głowie ale życie jakie obecnie prowadzę mimo że smutniejsze jak kiedyś nie jest napędzane żalem i poczuciem krzywdy- bo wegetacji nie trawię.
I powiem tak- warto sie starać i wychodzić do swojego strachu- jak sie to tylko zacznie- to strach umiera lub przynajmniej sie wydatnie zmniejsza.
Całe moje szczęście w nieszczęściu polega na fakcie że dokładnie i metodycznie staram sie podtrzymywać pewne zasady- które kiedyś zaszczepiliśmy z mężem dzieciom- więc stworzyliśmy porządne i mocne podwaliny do mojej obecnej działalności- na polu wychowawczo- opiekuńczym.
To że on zdanie zmienił- w kwestii zasad ( nie kobiety z którą jest) nie oznacza że ja też muszę- szczególnie gdy ewidentnie obeserwuję rosnące obecnie poczucie bezpieczeństwa dzieci- które jest zasługą własnie niezmienności zasad.
Rozwój sytuacji- że tak "zimno" nazwę jest monitorowany i sposoby reakcji- odpowiedzi na rodzące się w małych głowach pytania są dobierane stosownie do wieku i wystarczająco adekwatnie do sytuacji.
Na bieżąco.
A matka- wciąz stara się doskonalić swoją wiedzę i zdobywać nowe wiadomości.
Na chwilę obecną- robię tak właśnie.
bo wiem że dzieci będą wymagać zmiennego podejścia- a rczej coraz bardziej potrzebować wyjaśnień i wsparcia- bo sytuacja się zmienia- z dnia na dzień.
Być może "chwilowy" spokój w tym temacie zadzięczam wrażeniu jakie moja konsekwencja wywarła na pogibanym małżonku?
A co mnie to obchodzi. Jestem przygotowana- i dbam o poziom przygotowania i gotowości obrony swojej decyzji w tym temacie.



I najważniejsze: złość czasami odczuwam, a owszem, wtedy "emocjonalnie" trzeba odpocząć - bo złość nie może być motorem działania. Nie tylko dlatego że to żle i złośliwe- również dlatego że przeszkadza w trzeźwej ocenie sytuacji.
 
     
agata
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 11:10   

Spotkania z rodzeństwem przyrodnim czy spotkania z dziećmi nowej towarzyszki życia ojca w ustabilizowanej sytuacji to sytuacja inna niż ta, którą opisała Izis. To inny problem.
W takiej sytuacji gdy mąż sobie od jakiegoś czasu z kimś się spotyka i chce robić pozory normalności to jest chore. Wysokie prawdopodobieństwo, ze małżonek za parę miesięcy będzie już z inną kobietą i będzie próbował klecić następną wspólnotę. Bo zakłada, zdaje się, że będzie z aktualną panią tak długo jak będzie mu z nią dobrze. W takiej sytuacji wg mnie spotkania dziećmi z kimkolwiek z "nowej rodzinki" są jednoznacznie złe.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 14:02   

Zuza wypisałaś się tak w tym temacie,że ja już nic nie napiszę,tylko się pod tym w 100% podpiszę.
Agatka też ma rację,pozdrawiam.
Wara kochance od mojego dziecka. :evil:
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 15:47   

Maria Anna napisał/a:
Mozna. Ja jestem takim dzieckiem. Moja mama NIGDY nie nastawiała mnie przeciwko Ojcu i jego żonie. Ja swoja macoche bardzo polubiłam. Mam rodzeństwo przyrodnie. Zresta potem ta machoch więcej mi serca okazał niż mój własny Ojciec, ale to...
nie na temat tego forum.
Rozwód, rozstanie rodziców to TRAUMA dla dzieckoa, ale to nie koniec świata!
I CZAS robi swoje

Anno-Mario, ale czy Twoi rodzice rozstali się w zgodzie?
Jeśli w obopólnej zgodzie, to rzeczywiście jest możliwość potem funkcjonowania takich relacji: dzieci-konkubina (inna "nazwa" też - druga żona).
Jeśli natomiast po oszustwie jednego z małżonków, sytuacja jest inna.
Na forum raczej spotykamy ludzi uwikłanych w kłamstwa partnera.
Zdrada jest właśnie takim kłamstwem, a że forum jest katolickie należy dodać
szatan jest panem kłamstwa. Walczymy z szatanem.
Jak?
Łaską Sakramentów, których szatan się okrutnie boi.
Małżonek sam nie wygra, ale z Bogiem i jego Łaską tak.
Nie wiem, czy Mario-Anno jesteś w związku sakramentalnym, bo nie pamiętam Twojej historii, ale tak właśnie ratujemy małżeństwa z sakramentu - poprzez łaskę sakramentu małżeństwa... czerpiąc z łaski siłę i trwanie.
Poza tym poprzez naukę innej Miłości - Miłości Miłosiernej :)
Miłosiernej Miłości przebaczającej, takiej Chrystusowej, prosto z Krzyża - też jest to miłość nieprzyjaciół:
"Panie, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią"
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 17:02   

Do czynienia mamy z grzechem ciężkim złamaniem przysięgi złożonej Bogu, grzechem cudzołóstwa w przeważającej większości, zachwianiem ładem moralnym, w jakim ma rozwijać się dziecko. Właściwie nie ma tu znaczenia, czy oszustwo było w tych sprawach, czy też "wspaniałomyślnie" mąż przyznawał się do tego od samego początku.
Jeśli mąż jest uzależniony od alkoholu, to nie ma to znaczenia, czy nam się do tego przyznaje (tkwiąc w tym) czy dowiadujemy się o tym po oszustwach. Chcemy dziecko chronić przed sytuacją tata + butelki alkoholu.
Natomiast uważam, ze nie powinno się nastawiać bojowo, w stylu: a tej kobiecie, to wara od dziecka.. Zależy mi na jaknajlepszym kontakcie dziecka z ojcem, pragnę więc dobra dla jednego i drugiego. Kochany mężu, kiedy tylko chcesz, bądź jednak na ten moment trzeźwy, bez butelki z alkoholem w ręku.

P.S. Ależ to trudne :-|
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 17:43   

Kasiu,
Ja nie jestem bojowa tylko konsekwentna.
Kochance wara od dzieci.
A ty sobie tłumacz jak Ci pasuje- ja naukowo podeszłam- aby dzieci ochronic przed kochanką- a nie miłością ojca.
Pofiltruj co pisywałaś- kochać trzeba mądrze.
I porównanie do flaszek z wódką ma sie tu nijak do sprawy.
Pozdrawiam.

ps to co- gdybyś była w takiej sytuacji to może byś zawiozła jeszcze dzieci do niej, skoro mąz by tam przebywał?
Wybacz- ale nie bardzo chyba rozpoznałaś temat- również z duchowego punktu widzenia.
To nie wojna ani agresja- tylko obrona.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 18:57   

"Konsekwencje zdrady tak, dla małzonka, ale nie dla dziecka... Dziecko dalej powinno mieć świadomośc, ze DWOJE rodziców je kocha mimo, ze razem nie są.

A co w przypadku gdy Wasze dziecko bedzie mało przyrodnie rodzeństwo? Brata , siostrę? co wtedy?Też nie będzie mogło widywać brata/siostry? "

Nie zgadzam się z taką teorią : nikt nie ma prawa demoralizować dziecka kontaktami z kochanką i jej dziećmi. A jeżeli taka .... przekona faceta, że to jego dziecko, niech sami się pławią w swoim bagienku.
Cóż to za wzór dla syna/córki - dziecko jakiejś pani o wątpliwej moralności?
Cóż to za brat/siostra? Przyrodnia? Czyli obce.
A bo to wiadomo, przez kogo spłodzone?

Przykro mi, takie dziecko zrodzone przez puszczalską matkę nie jest winne. I pewnie kiedyś za to "podziękuje" hmmm..... mamusi.
Ale własne dzieci należy przed takimi kontaktami chronić.

Jeszcze jedno mnie razi: określenie "konkubina".
Utarło się w polskim prawie i ładniej brzmi niż kochanka.
Tylko, po co to mydlenie oczu?
Kochanka jest kochanką, niezależnie od tego, jakby się określała.

Tak jak już tu napisano: czas przeznaczony dla dziecka ma być w właśnie poświęcony dziecku, nie jakiejś .... i jej potomstwu.
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 19:36   

Cóz... przykro Elzd1 czytac to co napisałaś...hm... i bardzo się cieszę, ze mysle odmiennie od Ciebie:)

Mój brat to żaden jakis tam, tylko MÓJ brat. Z mojego Ojca i jego zony, hm... to ja bękart jesteem? Niegodna? Czy mój brat niegodny?

NAJWAŻNIEJSZE to jest i za to Kocham Jezusa : PRZEBACZENIE i UKOCHANIE wszystkich dzieci jego!!! WSZYSTKICH! Konkubiny tej znienawidzonej też. I MNIE mimo grzechów moich, i NAS wszystkich.

Dlatego do tej pory jestem Katoliczką . Nie dlatego, ze mnie tylko mama ochrzciła, ponieważ wiara nasza to MIŁOŚĆ a ja wierze w miłośc poprostu.

[ Dodano: 2007-04-25, 19:43 ]
Aha i Elu. nie, moi rodzice rozwodzili się z orzekaniem o winie, byłam badana w RODK - pamietam nawet. Nie pamietam, aby wplynęło to na mnie jakoś taumatycznie... miałam dalej Ojca i matkę...tylko osobno.
Mój świat zawalił się z calkiem innego powodu. DUŻO GORSZEGO.
Ostatnio zmieniony przez Maria Anna 2007-05-09, 07:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 21:08   

Łoł,łoł,łoł- spokojnie- mieszanie tematu nastąpiło.
Temat drażliwy- na mnie jak płachta na byka działa- ale nie mieszajmy tematów
bo bedzie źle i mało konstruktywnie.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-25, 22:13   

Przeca napisałam, że dziecko zrodzone z takiego związku nie jest winne.
Tylko nie widzę powodu, żeby miało spotykać się z kochanką/kochankiem i potomstwem nowej "rodziny" swojego ojca/matki.
Jak tu napisano: tej kobiecie to wara od naszych dzieci.
Zresztą, godzenie się na kontakty dzieci z kochanką i jej potomstwem - pokazujemy wtedy naszenu dziecku, że nie jest ważna rodzina, że można sobie odejść gdy 'się znudzi", że własne dziecko można zastąpić innym.
Mało traumy?

A gdzie ja napisałam "bękart"?
Dla mnie to są po prostu dzieci pozbawione prawdziwej, kochającej rodziny, opierającej się na prawdzie, miłości i wzajemnym szacunku.

Jesteś pewna, że rozwód rodziców nie wpłynął na Ciebie traumatycznie?
No, to jesteś pierwszą osobą , która mi to mówi, wszyscy, których znam byli innego zdania. Właśnie z powodu kochanki, która odebrała im ojca, właśnie z powodu "rodzeństwa",, które nagle pojawiło się w ich życiu - nowe, bardziej kochane dzieci ojca/mamy ( bo dzieci tak właśnie czują). Nagle dziecko czuje się odstawione na bok, niepotrzebne, wręcz uciążliwe dla rodzica.
Ojciec/matka - wyznaczone godziny spotkań, patrzenie na zegarek, czy aby nie za długo, w trakcie telefony od kochanki albo od tych nowych dzieci.
I to ma nie wpływać negatywnie na dziecko?

Nam, dorosłym trudno jest pogodzić się z faktem odejścia małżonka, a cóż dopiero odczuwa małe dziecko, gdy tatuś/mamusia nie chce go położyć do łóżeczka - bo idzie do domu ( straszne), bo idzie do nowych dzieci.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8