Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2007-04-13, 09:17
Nie byłam dziewicą...
Autor Wiadomość
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-26, 14:15   

„Widze, ze wsadzilem kij w morowisko.”

O przepraszam, nie czuję się mrówką.

Z wielkim zdziwieniem przeczytalem komentarz-epitet pod moja osoba:
"Niestety, Ty też masz deficyty – fragmentaryczne deficyty rozwoju… mózgu."

A czemu Ty się dziwisz? Kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Twój post z lekka mówiąc był obraźliwym.

No, kurcze, nadal uważam, że masz poważne deficyty fragmentaryczne mózgu. Raz uważasz, że masz cudowne, pełne zrozumienia małżeństwo, a innym razem czujesz się perfidnie oszukany. No cóż, Twa małżonka miała bujną przeszłość. Nadal twierdzę, że gdyby rzeczywiście Twoje twierdzenia co do uczuć żony były prawdziwe, nie miałbyś problemów. Z postu wynika, że Twa kobieta jest w małżeństwie oddaną i wierną żoną. A Ty? A Ty drążysz. No i se tak drążyłeś, aż wydrążyłeś kryzys w rodzinie. I to nie Twa kobieta jest jego przyczyną, ale Ty. Radzę Ci ten fakt przyjąć do wiadomości dopóki nie jest jeszcze za późno. Chociaż właściwie to już ten fakt zauważyłeś, podejmując z żoną terapię. A swoją drogą ciekawa jestem, kto był inicjatorem tej terapii.

Zastanów się, co dla Ciebie oznacza całą prawdę. Żona ma się wyspowiadać przed Tobą minuta po minucie z przedmałżeńskiego życia? I z tego co robiła, i z tego co myślała? Nierealne. Przyjąłeś w małżeństwie rolę cierpiętnika, cierpiętnika w milczeniu. Sączysz do swojej pozornie szczęśliwej rodziny jad, który ją w końcu zatruje. Pozornie szczęśliwej dlatego, że jeden z członków ciężko choruje (Ty) na duszy, cierpi, żyje w poczuciu krzywdy w stosunku do innego członka rodziny (żony). Czego jeszcze oczekujesz od swej bidnej kobity? Na rzęsach ma chodzić, żeby zmazać swoje dawne winy? Pełzać u Twych stóp? Matko, drogo odkupuje ta kobieta te dawne swe „lekkie” życie. Żal mi waszej rodziny.

„Mozna powiedziec, ze jestesmy bardzo szczesliwym malzenstwem. Tego rodzaju porozumienie, jakie jest miedzy nami, nie zdarza sie! Wierzcie mi, nie zdarza sie!”

Jesteście pozornie szczęśliwi i nie widzę w tym małżeństwie super porozumienia, o którym zapewniasz. Wy kochacie być z sobą? To raczej bycie obok siebie, a nie bycie razem. Sam siebie oszukujesz. A dlaczego? Czytaj to co powyżej już napisałam. Dodam jeszcze raz, że jednym z warunków miłości, jest akceptacja drugiej osoby.

„Ewidentnie zostalismy przez Boga stworzeni dla siebie dwojga i przeznaczeni sobie.”

A to jest akurat prawda! Otrzymaliście od Boga ciężką lekcję życia.

„Co do nazwania idiota mezczyzny, ktory kocha i zeni sie (z milosci i miloscia) z osoba, ktorej nieakceptuje...”

Nie nazwałam Cię idiotą, choć przyznam się, że aż mnie palce świerzbiły, żeby tak napisać. Bo właściwie idiotą nie jesteś, choćby z tego względu, że umiesz czytać i pisać. Oceniłam więc Twój czyn, Twoje zachowanie. Ożenienie się z osobą, którą uważa się za swą miłość, nie akceptując jej to głupota. Myślisz, że ja uważam, iż w życiu głupich czynów nie popełniłam? Znalazłoby się, oj znalazło.

„Coz, mam taka odpowiedz:
Czy nie wydaje sie Wam, ze Chrystus byl niedojrzaly, glupi i w ogole byl debilem? W koncu jak zrozumiec "Milujcie swoich nieprzyjacol", No przeciez naturalnie bysmy ich wszystkich..., uch! Prawda?
Powiedzcie sami, nie przyglup?
A ilu bylo debili takich, co wzieli to doslownie i potem zostali swietymi?... „

Radzę Ci, żebyś z takiej argumentacji, jak najszybciej zrezygnował. Obraża ona mnie jako osobę wierzącą.

„Jest tylko problem, ze ona zle sie przygotowala do naszego wspolnego zycia!”

Ty też się źle przygotowałeś, widać to gołym okiem. Przypomina mi się powiedzonko mojej babci: „no cóż, życie to nie je bajka…”

”Oczywiscie pamietajmy, jak nie wiele trzeba bylo kiedys, zeby tego problemu w ogole nie bylo...”

Ale u Ciebie jest inaczej. U Ciebie niewiele trzeba, żeby problem był.

”Moze z mezem Tygryska mimo wszystko jest podobnie?”

Nie daj Boże, żeby było…

„Sprobowalem sie podzielic tym, co moze czuc maz w takiej sytuacji. Coz, moze niektore panie skorzystaja z tego. Ale widze, ze zebralem tylko wiecej batow.”

Oj nie zebrałeś od innych pań, tylko od Olci, dlatego Olcia się odezwała. Miałeś poprostu pecha, ze przypadkowo przeczytałam Twój post i tyle.

„A tak na marginesie... Ilu bylych partnerow jestescie w stanie zaakceptowac w Waszych mezow/zon?”

Mój ma 1- kochankę i nie jestem w stanie tego zaakceptować. Brałam cnotliwego faceta, a teraz mi się ubrudził. Jak się wykąpie w demostesie, to kto wie… Najpierw jednak musiałabym się z tym uporać i jego ubrudzenie (błąd życia) zaakceptować, nim zdecydowałabym się z nim dalej być. Głupich czynów staram się unikać.
Pozdrawiam

PS. Różnorodność w przyrodzie jest dużo większa niż myślałam...
 
     
mazlum
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-26, 15:36   

Olcia, czemu atakujesz mnie z taka zajadloscia?

"... nadal uważam, że masz poważne deficyty fragmentaryczne mózgu..."
".. gdyby rzeczywiście Twoje twierdzenia co do uczuć żony były prawdziwe, nie miałbyś problemów..."

Kobieto, co Ty sobie wyobrazasz?! Powstrzymaj choc troche jezyk! I nie wyskakuj od razu z takimi raniacymi opiniami.

"Jesteście pozornie szczęśliwi i nie widzę w tym małżeństwie super porozumienia, o którym zapewniasz. Wy kochacie być z sobą? To raczej bycie obok siebie, a nie bycie razem...''

ROwniez sobie wypraszam...

„Ożenienie się z osobą, którą uważa się za swą miłość, nie akceptując jej to głupota."
Powiedz moim dzieciom, ze sa wynikiem glupoty...
Zanim ocenisz, spojrz na owoce tego czynu...


>„Coz, mam taka odpowiedz:
>Czy nie wydaje sie Wam, ze Chrystus byl niedojrzaly, glupi i w ogole byl debilem? W >koncu jak zrozumiec "Milujcie swoich nieprzyjacol", No przeciez naturalnie bysmy ich >wszystkich..., uch! Prawda?
>Powiedzcie sami, nie przyglup?
>A ilu bylo debili takich, co wzieli to doslownie i potem zostali swietymi?... „

>Radzę Ci, żebyś z takiej argumentacji, jak najszybciej zrezygnował. Obraża ona mnie >jako osobę wierzącą.

Ola, tylko, ze Ty w ten wlasnie sposob ocenials i mnie i innych... Ni mniej ni wiecej!
Z Twoich wypowiedzi wynika: Trzeba bylo napluc dziewczynie w twarz, poki byl czas...
Naprawde nie widzisz walki o szczesliwe, pelne malzenstwo?????


>"Ty też się źle przygotowałeś, widać to gołym okiem. Przypomina mi się powiedzonko >mojej babci: „no cóż, życie to nie je bajka…”

>”Oczywiscie pamietajmy, jak nie wiele trzeba bylo kiedys, zeby tego problemu w ogole >nie bylo...”
>Ale u Ciebie jest inaczej. U Ciebie niewiele trzeba, żeby problem był.

No coz, nie wiesz wszystkiego... Otoz zaczelo sie od pederasty, ktory przykleil sie, gdy byla jeszcze w liceum. Chlop pod 40, ona jeszcze nieletnia... Tesciowie zamiast zareagowac, nie mieli nic przeciwko temu. Potencjalny tesc bardzo im przypadl do gustu...
Acha, zaden tam margines spoleczny, tesciowa jest pedagogiem....

>Oj nie zebrałeś od innych pań, tylko od Olci, dlatego Olcia się odezwała. Miałeś poprostu >pecha, ze przypadkowo przeczytałam Twój post i tyle.
Oj ta, mialem pecha, lepiej wcisnij przy moich postach ignoruj...

> Najpierw jednak musiałabym się z tym uporać i jego ubrudzenie (błąd życia) >zaakceptować, nim zdecydowałabym się z nim dalej być.
Ale siebie nie wystawisz metki "z deficytem w mozgu", jak mnie przystawilas?

>PS. Różnorodność w przyrodzie jest dużo większa niż myślałam...[/quote]
I znow mam sie poczuc urazony??

Ola to forum chyba nie jest od tego, zeby skakac sobie do gardla! Jak chcesz, prosze na priva. Choc naprawde daleki jestem od pyskowek!
Prawda jest taka, ze walcze z zazdroscia w moim sercu. Walka bylaby duuuzo latwiejsza, gdby zona mi w tym pomogla, gdyby nie dopuscila do pewnych rzeczy juz w malzenistwie (nie, zdrad nie bylo). Piszesz, ze wszystko to moja wina. Ja odnosze wrazenie zgola odmienne!
Jak dym szczypie w oczy, to nie dym jest zly, tylko ogien skad sie wzial.
Zazdrosc rozkadajaca moje malzenstwo nie wziela sie znikad, tylko miala swoje powody.
Wiec prosze, nie pisz, ze to zazdrosc jest zla, bo zle jest to, co ja rodzi!
Jeszcze raz powtarzam, gdyby zona nie robila glupot takich jak z naszym slubem, to byloby latwiej! A Ty insynuujesz mi, ze to moja wina, ze cos mnie rani.
Rownie dobrze moglbym wyrazic zdziwienie, ze nie podoba Ci sie to, ze Cie maz zdradzil.
Oboje wiemy, zo to boli. I ze boli, to nie jest Twoja wina, tylko zdrady! Wiec nie odwracaj kota ogonem i nie atakuj mnie, ani nie obrazaj!

Napisalem pewne wnioski, jak Tygrysek moglby pomoc zaakceptowac mezowi pewne rzeczy. Moze zbyt ogolnie, ale to inna kwestia!

Pozdrawiam
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-26, 17:05   

Wydaje mi się, ze to Ty masz problem i powinnieneś SAM chodzic do psychologa... aby uporać się z przeszłościa Twojej zony... Bo wykończysz siebie i zonę, a szkoda chyba? Dzieci tez...

[ Dodano: 2007-08-26, 17:06 ]
szkoda...
 
     
tygrys
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-26, 17:17   

Przypomnę tylko, że ja nie byłam pierwszą kobietą swojego męża. Co więcej już w trakcie naszego bycia razem zdradził mnie kilka razy. Był tak uprzejmy, że rano kochał się ze mną, a wieczorem z inną. Z rozpięcia sukni ślubnej też nie skorzystał - wolał upić się z kolegami. A potem mi powiedział, że na co mu była taka noc poślubna skoro nie byłam dziewicą.
Jeśli chodzi o inne sprawy między nami - jesteśmy sobie obcy. On właściwie cały czas pracuje (a przynajmniej tak mówi). W weekendy zaś baluje z kolegami. Bo - jak mi powtarza - nic go w domu nie trzyma.
Dzieci nie mamy - nie jestem godna być matką jego dzieci.
Mazlum - mówisz, że mój mąż cierpi. A jak myślisz, co ja czuję w takich chwilach????!!!
Jesteś facetem - poradź mi coś... Co mam zrobić by nasza miłość wróciła?
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-26, 17:18   

Tygrysku? A była?
 
     
tygrys
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-26, 17:21   

Była i dlatego tak strasznie mi żal...
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-26, 17:25   

Jakos trudno mi w to uwierzyć Tygrysku, po tym co pisałaś... Przepraszam, ze w ten sposób piszę, ale Ty i moze kochasz, ale Twój mąz czy Ciebie kiedykolwiek kochał? Czy jak sie kocha, to sie w ten sposób rani drugą istotę? chyba nie... Ale Tygrysku Ty to wiesz najlepiej... ja moge tylko czytac co Ty piszesz i ewentualnie z boku wyciągac wnioski...
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-26, 18:47   

Mazlum popieram Ole i Marie Anne idz sie leczyc, zanim do konca i bezpowrotnie spieprzysz i zniszczysz swoje malzenstwo.

_zosia_
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-26, 20:44   

„Olcia, czemu atakujesz mnie z taka zajadloscia?”

To zajadłość? Ja dopiero się rozkręcam. Na razie jestem złośliwa i szczera aż do bólu.

”Kobieto, co Ty sobie wyobrazasz?! Powstrzymaj choc troche jezyk! I nie wyskakuj od razu z takimi raniacymi opiniami.”

Spróbuję powstrzymać język i wyłuszczyć sprawę. Masz kłopoty z komunikacją, ogromne kłopoty. Mam pomysł! Wydrukuj swoją pierwszą wypowiedź i daj go do przeczytania psychoterapeucie. Najlepiej powiedz, że to nie Twój, a kolegi, wtedy będzie szczera. Sam się zdziwisz.

Twoim dzieciom mam mówić? One są tylko skutkiem głupiego czynu i nie wnoszą nic konkretnego do tej dyskusji. Mogą wyrosnąć na całkiem fajnych ludzi pod warunkiem, iż ich ojciec wreszcie się weźmie za siebie i zacznie się leczyć. Ty jesteś po prostu chorobliwie zazdrosny o ich matkę.

”Ola, tylko, ze Ty w ten wlasnie sposob ocenials i mnie i innych...”

Nie, nadal masz problemy ze zrozumieniem, więc Ci to powiem trochę inaczej. Nie można posługiwać się wiarą w taki sposób jak Ty - pokrętnie, a nie rzeczowo.

”Z Twoich wypowiedzi wynika: Trzeba bylo napluc dziewczynie w twarz, poki byl czas...”

Błędnie odczytałeś. W dodatku napisałeś bardzo agresywnie. Wystarczyłoby napisać: Trzeba było odejść od dziewczyny, póki był czas. Przeanalizuj oba zdania: swoje i moje. Niby to samo, a jednak inaczej. Nie potrafisz dobierać słów adekwatnych do sytuacji, nakręcasz się szybko, negatywnie nakręcasz. To nie służy dobrej komunikacji.

”Naprawde nie widzisz walki o szczesliwe, pelne malzenstwo?????”

Chciałam zobaczyć, dlatego napisałam, że ciekawi mnie, kto był inicjatorem terapii. Jeśli Ty, to super, bo to oznacza, że już zauważyłeś, iż cos z Tobą jest nie tak, a to dobrze rokuje na przyszłość. Na razie w Twoich wypowiedziach widzę agresję, paniczny strach i … bezradność.

”No coz, nie wiesz wszystkiego... Otoz zaczelo sie od pederasty,”

Po co to piszesz? Ta historia z czasów, kiedy była nieletnią sprawia, że jeszcze bardziej jej współczuję. Żyła w pozornie normalnej rodzinie, a jednak patologicznej. To jak miała żyć, będąc już kobietą? Spotkała człowieka (Ciebie) na swej drodze, który pokazał, że można inaczej – lepiej żyć i co? Taki, kurcze, Rycerz na białym koniu... Zamiast ukojenia, spokoju... Ech, szkoda gadać.

„Oj ta, mialem pecha, lepiej wcisnij przy moich postach ignoruj...”

Miałeś pecha lub … szczęście. Mam zignorować? Nigdy w życiu! :mrgreen:

„Ale siebie nie wystawisz metki "z deficytem w mozgu", jak mnie przystawilas?”

No nie przykleiłam sobie, bo fachowiec, czyli psycholog stwierdził, że jestem w normie, a czasami nawet ponadprzeciętna.

Nie czuj się urażony moim stwierdzeniem „Różnorodność w przyrodzie jest dużo większa niż myślałam...” No po prostu udało Ci się mnie zadziwić, nic więcej.

”Ola to forum chyba nie jest od tego, zeby skakac sobie do gardla! Jak chcesz, prosze na priva. Choc naprawde daleki jestem od pyskowek!”

Następna lekcja: agresywne słowa to „skakac sobie do gardla”, pyskówka. No więc nie podejmę pyskówki, ale podejmuję dalszą dyskusję, bo to jest forum dyskusyjne.

”Prawda jest taka, ze walcze z zazdroscia w moim sercu.”

Brawo, zrobiłeś milowy krok.

„Zazdrosc rozkadajaca moje malzenstwo nie wziela sie znikad, tylko miala swoje powody.”

Cieszę się, że żona jest Tobie wierną. Widzisz w małżeństwie jest tak, że problemy należy rozwiązywać na bieżąco, a Wy je kumulujecie. Wszystkie następne przykrywają te istotne. Ty nie poradziłeś sobie „z wybaczeniem”. Żeniąc się, wydawało Ci się, że wybaczyłeś jej przeszłość, a tak naprawdę – nie. Dopóki tego nie zrobisz, nie uda Ci się ruszyć do przodu.

„Wiec prosze, nie pisz, ze to zazdrosc jest zla, bo zle jest to, co ja rodzi!”

Wprawdzie tego nie napisałam, ale teraz napiszę: zazdrość jest zła, bo niszczy nie tylko tego, co ją odczuwa.

„Rownie dobrze moglbym wyrazic zdziwienie, ze nie podoba Ci sie to, ze Cie maz zdradzil.”

Tu mała poprawka – mąż mnie nie zdradził, tylko zdradza. Różnica między Tobą a mną polega na tym, że mój współmałżonek robi to w teraźniejszości, a my teraz mówimy o przeszłości. Jeśli o zdradzie męża będę mogła mówić w czasie przeszłym, to dopiero będę w podobnej sytuacji, co Ty. Dlatego jeśli mój mąż chciałby do mnie wrócić, musiałabym ocenić swoje siły – czy dam radę z jego przeszłością żyć. I dopóki tego nie stwierdzę, mowy nawet nie ma, żebym spróbowała życia „z ubrudzonym” mężem. Zatrułabym siebie, jego i dodatkowo dzieci.

Nie odwracam kota ogonem, ale próbuję Cię zrozumieć. Jakoś ciężko mi to idzie…

Pozdrawiam serdecznie :mrgreen:
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-26, 21:44   

Mazlum, jesteś z W-wy. Spotkaj się z duszpasterzem rodzin Ojcem Mirosławem Pilśniakiem, poradzi Ci co masz zrobić ze swoim problemem, wspomnieniami, zazdrością.
Jest naprawdę mądrym i wspaniałym człowiekiem.
tel. 635 47 00 wew. 135 , ul Freta 10
Możesz również wysłać maila z tej strony, ale na odpowiedź trzeba poczekać.
Ojcowie
 
     
mazlum
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-26, 23:13   

No i wlasnie...
Czytam i dopiero sie doluje...

Moze zle czytam, ale z postow wynika, ze... problemem jestem ja.
Jedyny winny, jedyny, co zaszkodzil, jedyny ktory rani,
"stary, glupi, brzydki, zly..." ... i psychol!

Nie jest zle to, ze dziewczyna sie lekko prowadzila i zapomniala powiedziec chlopu o tym przed slubem. Zly jest maz, ktory powiedzial:
"Zaraz, zaraz, cos mi tu nie gra! Ktos mnie chyba oszukal!"

Nie jest zle, to ze kobieta robi przed slubem co chce, a potem wszystko niby OK.
Masz mnie kochac i nie waz sie skrzywic, ze cos ci sie nie podoba! Bo to bylo kiedys i wara ci od tego jak bylo, teraz bedzie cacy. Przeciez tamto mnie wcale nie ksztaltowalo!

A moze to jednak nie jest tylko moja wina.
Moze to nie ja jestem chory, tylko zona byla puszczalska i chyba moze mi sie to niepodobac... w koncu to nie sasiadka, tylko moja zona! Ze co, nie mozna miec oczekiwan i wymagan do kogos z kim wiazemy sie na cale zycie?!
W koncu zony/meza nie wybiera sie rzutem kostka do gry! Stawiamy temu drugiemu/drugiej pewne wymagania!

Ciekawe jest podejscie: ona taka biedna, niewinna, przeciez nie wiedziala co robi...
Co, nie wiedziala, ze bedzie kiedys chciala miec meza. I nie zastanowila sie, co mu powie...
Malzenstwo ja zaskoczylo jak wygrana w LOTTO? Nagle zdziwienie, ze sa jakies konsekwencje tego, co sie robi lub kiedys robilo?
Dlaczego nie litujecie sie nad tymi, ktorzy nie uczyli sie w podstawowce? Czemu z nie ma zdziwienia, ze egzaminator wstawia takiemu lufe! To wszyscy przyjmuja za oczywiste: byles nieuk, nie masz szans na studia - zwykle konsekwencje wyborow. Egzaminator wcale nie jawi sie jako potwor.

A tu, nagle nikt jakos nie widzi, ze zazdrosc u faceta jest konsekwencja wczesniejszych wyborow dziewczyny! Przeciez nie piszemy tu o zazdrosci bezprzyczynowej!

Jeszcze raz zaznacze:
Gdybym wiedzial przed slubem - nie ozenilbym sie z ta kobieta!
Czesci sie dowiedzialem - przesunalem granice akceptacji.
Ale po slubie przyszlo nastepne! A to juz przekroczylo granice...
No i kto tu winny? Co wygenerowalo problem?
Naprawde ja jestem jedynym problemem? Bo mam wrazenie, ze chyba zostalem oszukany co do przymiotow wspolmalzonka.
Zly jest ten, co klamie, czy ten, co nie bardzo sie na to zgadza?

Nie zgadzam sie ze stwierdzeniem, ze problem tkwi wylacznie we mnie.
Ten problem zostal czyms wywolany! Gdyby nie bylo przyczyny, nie byloby problemu!
(przynajmniej nie w tym wypadku, bo nie ma u nas chorobliwej podejrzliwosci...)
Poza tym problem dotyka nas oboje! Moj brak akceptacji jest skutkiem, a nie przyczyna.

Naprawde spodziewalem sie innego odzewu na tym forum. Spodziewalem sie podtrzymania na duchu, wsparcia. Za to spotkalo mnie pelne potepienie: to moja wina!, to ze mna cos nie tak!, to ja jestem chory i jakis psychol!

Proponuje przeprowadzic eksperyment: niech panie, tak dla zartu, powiedza swoim mezom, ze byl taki okres w ich zyciu, ze pracowaly w agencji towarzyskiej. Zobaczymy, co na to maz. Gwarantuje, ze takim zdaniem na 100% znajdziecie sie posa mozliwosciami akceptacji i malzonkow! I powedzcie, ze sa chorzy i problem tkwi w nich...
(na szczescie cos takiego mojej zony nie dotyczy, jest to zupelnie hipotetyczna propozycja, a nie przyklad z mojego zycia). Oczywiscie ostrzegam, eksperyment jednak niesie zagrozenie zycia...

Naprawde super! Zaczynam zalowac, ze moj prapradziad przeszedl z islamu na katolicyzm...
Zaczynam miec wrazenie, ze tam zasady sa jasniejsze... Przeprasza, ale czuje sie tak napadniety, ze jestem przerazony!
Czy naprawde uwazacie, ze za nasz kryzys jestem wylacznie ja odpowiedzialny????

I tu pewnie Was zaskocze tym, ze to, co dzieje/dzialo sie u mnie w malzenstwie mogloby byc powodem do uniewaznienia malzenstwa... Wiem, bo juz zakladalem sprawe, ale sie wycofalem, bo wciaz chce probowac ratowac malzenstwo!

Jestem naprawde zdegustowany wypowiedziami wielu osob, ktore zabraly glos.
Zapewniam, ze te kilka miesiecy temu po lekturze niektorych odpowiedzi na moje posty, juz bym sie nie namyslal - malzenstwa juz by nie bylo...
Wiec zastanowcie sie czasem, co piszecie, bo mozecie kogos niezle skrzywdzic. Mozecie pomoc w podjeciu zlej decyzji...

Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez mazlum 2007-08-27, 20:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-27, 05:20   

Nie jesteś problemem, ale masz problem - to jest zasadnicza różnica.
Zamęczysz się na śmierć człowieku, jeśli do końca nie przebaczysz żonie. Każdy uczeń ma prawo poprawić ocenę, Twoja żona ma prawo mieć szansę na przebaczenie.

A człowiekiem jesteś super - ja byłam "czysta" przed ślubem a to i tak nie uchroniło przed kryzysem, mój mąż żadnej szansy mi nie daje. Ty próbujesz stworzyć coś dobrego - to już dużo. Życzę powodzenia w tej trudnej walce z samym sobą.
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-27, 05:44   

KAŻDY popełnia błędy. NIE LICZY sie PRZESZŁOŚĆ a to jakim człowiekiem jest teraz Twoja zona.

To ja nie zostałabym z Toba a ni minuty dłużej gdybyś na mnie pisał/myslał puszczalska jak piszesz i w ogóle to wszystko co myslisz o swojej przeciez TERAZ odkąd jest z Tobą wiernej i kochanej ŻONIE...

Dlatego masz naprawdę problem ... z sobą.

I nie porównuj pracy w agencji towrzyskiej z Twoja żoną.

Zresztą i kobiecie mozna wybaczyć i taka pracę i taka kobieta moze byc wspaniałym i dobrym człowiekiem, i wiele kobiet poprostu ŻYCIE zmusiło do takiego sposobu zycia...


I zgadzam się z Olą w całości...
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-27, 06:23   

Mazlum...........naprawdę dziewczyny mają swoją rację,nie obrażaj się,nie gniewaj tylko zrozum................co było przed ślubem,to było, ona teraz jest Twoją sakramentalną żoną i teraz jest czysta,oddana tylko Tobie.........widać,że bardzo Cię to męczy,ale to Ty masz problem z tym,więc spróbuj z tym problemem udać się,może do psychologa,do księdza,są to ludzie,którzy Ci pomogą,doradzą,w jaki sposób masz poradzić sobie z tym problemem,naprawdę...........tu Cię nikt nie odtrąca,nikt się nie śmieje,że jesteś jakimś tam psycholem....trafiłeś tu,czyli potrzebujesz,szukasz pomocy,więc Ci ją udzielają,daj sobie to powiedzieć,pozdrawiam
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-27, 07:37   

Mazlum dla mnie straszne jest to co piszesz, kazde twoje zdanie. Wspolczuje twojej zonie i przestan robic z siebie cudownego meza, przestan wywlekac przeszlosc swojej zony, bo liczy sie terazniejszosc. Potrzebna Tobie jest terapia,a nie twojej zonie, no chyba,ze dalej bedziesz ja tak krzywdzil i obrzucal epitetami to pewnie bedzie musiala pojsc sie leczyc. Jak widac do islamu ci nie daleko.

_zosia_
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10