Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Czy mówienie: "mój były mąż", "moja była żona" sprzyja szerzeniu się mentalności rozwodowej i stanowi przeszkodę na drodze do uzdrowienia małżeństwa?
tak
69%
[ 30 ]
nie
30%
[ 13 ]
Głosowań: 43
Wszystkich Głosów: 43
Autor
Wiadomość
Ann3 [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-23, 14:39
Na pocieszenie dodam, że w Niebie nie będzie już mąż , żona , nie ma tam małżeństw, jak to w Ewangelii napisane.
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-24, 23:49
Już uważam się za pocieszoną.
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-25, 04:57
A dla mnie to chyba żadne pocieszenie...
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-25, 14:55
Kurcze, przekonałaś mnie Wanboma.
Pozdro
bajka [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-25, 17:53
ania z belgii napisał/a:
ja tylko szybko napiszę - o moim mężu zawsze mówię po imieniu
a tak w ogóle to uważam, że są ważniejsze sprawy i wątki na forum
bo teoretyzowanie do niczego nie prowadzi
okopywanie się na swoich pozycjach też nie
a moim kochanym współzielonym przypominam - oto człowiek
Święte słowa Aneczko...
po imieniu... hmmm... dobry pomysł...
Trzymaj się Anulka, wiesz, ze bedzie dobrze...
basia_priv [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-25, 21:02
Witam Wszystkich serdecznie po długiej przerwie - choroba, szpital.
Przeczytałam Wasze wypowiedzi i jakoś smutno mi się zrobiło...
Cieszę się swoim małżeństwem, dorosłymi już dziecmi, moją rodziną a mimo to smutno mi jest gdy słyszę słowa:
"mój były mąż", "moja była żona", mój obecny mąż", "moja obecna żona", albo w innych sytuacjach też używa się określeń, które rozmywają istotę stanu rzeczy.
Aby nie nazwać rzeczy po imieniu mówi się "zacienionymi" sformułowaniami.
I tak zamiast powiedzić:
"on ukkradł", mówi się "on sobie przywłaszczył",
zamiast,"ona zamordowała dzicko" - "ona przerwała ciążę"
zamiast "on zdradza żonę" - "oni mają romans".
I co sie dzieje? Prawie wcale nie widzać problemu-:( Nie jest tak źle-:(
Czy używając takich sformułowań nie "łagodzimy" problemów? Czy nie dajemy ulgi i niejako przyzwolenia aby jakieś tam zło dojrzewało sobie w ciepełku?
To nie chodzi o to, że dla mnie, czy dla wielu z Was takie słowa "były mąż - żona" nie mają wpływu na waszą postawę i nie utożsamiacie się z nimi. I to dobrze, że tak jest.
Ale niestety samo używanie takich sformułowań ma wielki wpływ na innych ludzi, ma wpływ na kształtowanie ich postaw.
Dlatego powinniśmy mieć tego świadomość, że jesteśmy odpowiedzialni za słowa jakie wypowiadamy a jako ludzie wiary tymbardziej winniśmy słowem pomagać innym w dążeniu do dobra, w kształtowaniu pozytywnych postaw.
Tak - w Niebie nie będę już żoną, chociaż ten stan chciałabym przenieść i tam. Ktoś by pomyślał, że nie cieszę się na obietnicę Nieba dla siebie.
NIE! Tak nie jest, bo wierzę, że skoro już teraz na Ziemi mogę cieszyć się szczęściem miłości tej ludzkiej, tej łaski jaką przyjęłam i mogę kochać i być kochaną, to co dopiero w Niebie gdy otrzymam to szczęście, które obiecał Bóg.
A Bóg obiecał to szczęście nam wszystkim - Tobie i mnie, którzy uwierzyliśmy i trwamy w Jego Miłości.
Czyż o tej Miłości nie jesteśmy zobowiązami świadczyć całym swoim życiem i każdym słowem?
Bardzo gorąco i z całego serca pozdrawiam WAS WSZYSTKICH KOCHANI-:)
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-25, 21:28
Chyba jednak zacznę używać sformułowania "były mąż", żeby właśnie nie rozmywać istoty rzeczy i nie "łagodzić" problemów, "zacieniając je" innymi określeniami.
Pozdrawiam
Grażynka [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-25, 21:36
Ola2 napisał/a:
Chyba jednak zacznę używać sformułowania "były mąż", żeby właśnie nie rozmywać istoty rzeczy i nie "łagodzić" problemów, "zacieniając je" innymi określeniami.
Właśnie, masz rację chyba...
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-25, 21:38
Najlepiej w ogóle nie mówić o tym "kochanym" mężu. A ja, tak jak Ania belgia, mówię po imieniu i wiadomo o kogo chodzi. A określenie "mąż" w moim przypadku brzmi trochę ironicznie.
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-25, 21:46
No co Ty... Pewnie, że i ja posługuję się imieniem "kochanego" męża, u rodziny, znajomych, a więc u tych, którzy wiedzą, o kogo chodzi. Ale nie będę robiła z siebie głupa wśród obcych - w urzędzie. A wśród nowopoznanych osób tematu "a mój mąż to czy siamto" wogóle nie poruszam, więc nie mam problemu z nazewnictwem.
Pozdrawiam
basia_priv [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-26, 10:57
"I ślubuję Ci miłość ..."
To też kiedyś były wypowiedziane słowa i to słowa przysięgi...
Może lepiej byłoby w ogóle ich nie wypowiadać?
Nie trzeba by było teraz "w ogóle mówić o tym "kochanym" mężu", "A określenie "mąż" nie brzmiałoby ani trochę ironicznie.
Nie wiem jak wyrażałabym się swoim mężu, to i tak nie zmienia to faktu kim jest on dla mnie.
Czyż zatem używanie "pochodnych określeń" i takie podejście do sprawy nie jest oszukiwaniem samej siebie?
A gdby mój mąż złamał przysięgę małżeńską to czy tym samym ja jestem zwolnioma z mojej przysięgi?
ania z belgii [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-26, 15:14
Basiu,
Język opisuje zastaną rzeczywistość. Nie rzeczywistość idealną, ale taką, jaka jest.
Niektórzy z nas w tej rzeczywistości mają za sobą rozwód cywilny. W świetle prawa cywilnego ich małżeństwa nie istnieją, niezależnie od tego czy im się to podoba, czy nie.
Ich małżonkowie nie są dłużej małżonkami - stają się byłymi małżonkami. Przykre to, ale tak już jest. Rzeczywistość urzędowa wymaga wypełniania dokumentów, często zwykłego odhaczenia w rubryczce - np. stan cywilny.
Urzędnika nie obchodzi nasza przysięga, duchowość, rozterki. Jesteśmy dla niego numerem, ewentualnie ciągiem znaków przyporządkowanych jakiejś kategorii. To przyporządkowanie wymaga od nas określonego języka - percyzyjnego. Jeśli jesteśmy w kategorii 'rozwodnik/rozwódka' mówiąc o naszym sakramentalnym małżonku w urzędach jesteśmy niejako zobligowani do dodania przymiotnika 'były'. Oczywiście możemy mówić
'pan Iksiński' ale wtedy też przeważnie wymaga się od nas uściślenia w jakiej relacji do niego pozostajemy.
Basiu - w obywatelskiej urzędniczej rzeczywistości nazwywamy sprawy po imieniu mówiąc 'były mąż/była żona'. Sądzę, że nikt przy zdrowych zmysłach nie odbierze tego jako chwalenia się i szerzenia idei rozwodów. Bo każde wypowiedzenie tych słów (w moim przypadku jeśli już muszę to mówię magiczne we're separated) to cios w samo serce i przyznanie się do porażki
pozdr
a.
Basiu i jeszcze jedno - są wśród nas tacy, którzy woleliby nie wypowiadać słów przysięgi małżeńskiej, bo byłoby dużo łatwiej... bo mają świadomość, że skarament prawdopodobnie nie zaistniał, bo małżonek zrobił sobie szopkę, a oni muszą przechodzić przez piekło rozwodu i sądu biskupiego by móc żyć godnie. Niektórzy się miotają, bo nie wiedzą co z tym fantem zrobić, boją się etykietek, sądów, oszczerstw...
Ostatnio zmieniony przez ania z belgii 2007-02-26, 15:25, w całości zmieniany 1 raz
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-26, 15:20
Basia- to jak do urzędu idziesz to mówisz- pozostająca w sakramentalnym związku małżeńskim ?.
No daj spokój- bo to akademicka dyskusja- Anka ma rację.
A najfajniejsze jest to że jesteś szczęśliwa- i nie zyczę żebyś miała okazję przekonać się jak zareagowałabyś- i co mówiła w inakszej sytuacji.
Pozdrawiam.
kasia [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-26, 15:36
Fajnie, że są takie ankiety, gdzie można "po Bożemu" powiedzieć TAK lub NIE .
Kochane, generalnie różne sytuacje mogą wystąpić i może się również okazać, że jestem szczęśliwą małżonką będącą na dzień dzisiejszy w separacji, czy na innym etapie, do którego nasz Ojciec dopuścił
basia_priv [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-26, 16:22
Jestem daleka od idealizowania czegokolwiek a realia w urzędach i przepisach prawa też nie są mi obce.
Proszę jednak zauważyć, że nie o tym mowa i nie chodzi tu o to jak określają nas "panie urzędniczki". W zapisach prawa nie znalazłam sformułowania "były mąż". Stan cywilny określany jest natomiat słowami "rozwiedziony", "rozwiedziona".
Wpisałam sobie nawet do wyszukiwarki w programie LEX (w którym zebrane są wszystkie akty prawne) hasło "były mąż" "były współmałżonek" i otrzymałam informację "nie znaleziono aktów zawierających szukane słowo".
Nie wydaje mi się więc, że aby "pani w urzędzie" zrozumiała w jakim jestem stanie cywilnym, zmuszona byłabym używać określenia "mój były mąż".
I nie chodzi tu o to kto ma rację lecz o to czy potrafię określić rzeczywistość w jakiej się znajduję i nazwać fakty po imieniu.
Skoro więc raz przysięgałam, że "nie opuszczę cię aż do śmierci", no to jak mogę mówić "mój były mąż"? Przecież jest faktem i tego nie zmienimy, że nigdy nie będzie "były".
Zawsze będzie moim mężem gdziekolwiek i z kimkolwiek będzie, bo z tej przysięgi ani ja ani nikt zwolnić mnie nie może.
Zawsze będzie moim mężem, mężem który mnie zdradził, mężem który mnie zostawił, mężem który rozwiódł się ze mną.
Takie są fakty bez wględu na to czy mam rację czy jej nie mam - faktów nie zmienimy.
A o faktach mówi się prosto i czytelnie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum