Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: administrator
2006-04-11, 11:24
Właśnie się dowiedziałam/łem, że...

Czy wierzysz w uzdrowienie Twojego sakramentalnego małżeństwa?
TAK
83%
 83%  [ 119 ]
NIE
16%
 16%  [ 24 ]
Głosowań: 143
Wszystkich Głosów: 143

Autor Wiadomość
Anez
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-09, 00:20   

Hm, to o czym piszecie, mnie też dotyczy...
Kazde "awizo" to tzw. strach, bo może to pozew, choć teoretycznie jesteśmy w separacji. Ale ta sepaacja to odpowoedź na moje "nie" na twz. porozumieniem stron.
Byłam tak zdołowana , tak czułam się winna rozpadu, że gotowa byłam przystać na rozwód "z mojej winy". Ale gdy nieco ochłonęłam, dokadnie przecztałam to, co jest w tym portalu na ten temat, uswiadomiłam sobie, że nie mogę działać wbew sobie, wbrew Bogu.. co za różnica czy za porozumieniem, czy przyznam się jako jedyna winna ( tak chyba nigdzie nie ma), byleby dogodzić męzowi.
Moja "kontra" wywołała w mężu taką złość i furię, jakiej nie widziałam przez naście lat!
To dowód na to, że szatan zareagował, bo nie poszło zgodnie z planem.
Mąż zapewne będzie się starał dopiąć swego, z dnia na dzień odkąd odszedł, kontakty ograniczył do "0", tak jakby dla mnie nie żył, i tego samego oczekuje.
Czy wierzę w uzdrowienie naszego małżeństwa?
Muszę wierzyć, bo po co bym tu była, ale ... to już sprawa Boga, ja nic nie mogę, żadne próby nie powiodły się..
Żałuję bardzo jednego - że tak póżno trafiłam na to forum. Szukałam pomocy za pomocą wyszukiwania różnych haseł, ale trafiałam na tzw. bardzo świeckie forum, gdzie szablon był jeden ... mąż Cię zdradził - walizki za drzwi - szukamy nowego..
..po co się męczyć.. wybaczać... trzeba sobie robi dobrze.. etc., etc..
W moim akurat przypadku, akurat odwodziłam męża od "walizek", ale szedł w "zaparte"... to była jego autonomiczna decyzja.
Ale moze gdybym tu trafiła kilka miesięcy wczesniej - nie doszłoby do tego. Kto wie?
Trudno, dla mnie było za późno... ale są tu tacy, którzy może w porę tu trafili, i nabędą wiecej sił i mądrości, żeby nie poddać się tak łatwo. Jest o co walczyć, i nie jestescie same/sami!!!!! I z Bogiem, przede wszystkim!!!!
Może
 
     
duszek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-09, 11:52   

Jak to kiedyś usłyszałam w telewizji po tym wypadku w Halembie: "nadzieja umiera ostatnia"!!
Anez nigdy nie jest za późno, choć moje relacje z mężem są znikome (widzimy się tylko w nocy jak przychodzi się przespać) i jeszcze z nami (mam 2 synów) jest, to tak jakby go nie było!
Ale moze przyjdzie taki dzień kiedyś, coś się wydarzy co pozwoli ponownie skrzyżować nasze drogi!
Trwaj przy swoim !! A choć trudno jest czasem i cięzko to wszystko znieść życzę wytrwałości!! To wspaniała cecha której uczymy się całe życie!!
 
     
agata96
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-11, 18:03   

dołączam do Was dzisiaj, mój mąż wyprowadził się z domu po 16 miesiącach od ślubu, jest ro straszne, bo to jedyny człowiek którego kochałam i chcę kochać dalej, choć wiem że sprawa jest przegrana, jeżeli podejumuje sie decyzje w wyprowadzce to sytacja staje się jasna i klarowna, jestem sama niedługo, dopiero tydzień i wiem że muszę się pozbierać, najgorsza rzecz oprócz utraty sensu życia, wszystkich planów i marzeń oraz 11 lat życia to wyrzuty sumienia, związek rozpadł się glównie z mojej winy, starałam się go ratować póki mąż mieszkał w domu, może zbyt nachalnie, tak czy inaczej to koniec, on już mi ni ufa, a tak naprawdę myślę, że to brak miłości, kryzys trwał niedługo, przyczajony miesiąc później drugi miesiąc walki i tyle, szkoda, że ta decyzja była dla niego tak prosta i oczywista, nic innego mi nie pozostaje tylko żyć dniem dzisiejszym i uspokoić się na tyle na ile to możliwe, tak aby przetrwać to co przede mną czyli rozwód i wszystkie inne potworne rzeczy, które między ludźmi, którzy się kochali i oddali sobie wzajemnie całe życie nia powinno mieć miejsca, cieszę się, że znalazłam to forum, przynajmniej nie jestem sama
 
     
duszek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-12, 14:43   

Tak Agatko to trudna decyzja i te wszystkie wspólne lata i plany, szczęśliwe chwile tkwią w pamieci. Szkoda że tylko jedna strona pamięta! A ta druga tak łatwo rezygnuje, nawet nie próbuje wlczyć o cokolwiek. To boli! Boli bo poświęcasz komuś swoje życie (a to nie byle co, to nie taki codzienny prezent typu kwiatek, czy bombonierka) a ktoś je tak po prostu w kubeł wywala!
Chcemy walczyć ale tak naprawdę o co?
Czy czasem nie jest to tak że jak coś mamy to nie doceniamy, nie pielęgnujemy, tylko uważamy że tak musi być! A jak tracimy to wtedy uważamy się skrzywdzeni? Kurcze mam mętlik w głowie!!
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-22, 12:46   

...
Ostatnio zmieniony przez 40latek 2007-04-16, 21:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Judyta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-22, 13:24   

Drogi Czterdziestolatku w połowie żywota znalazłeś się jak pośrodku gęstego lasu. Trójka dzieci, żona, stabilizacja. A tu trach, poczucie bezpieczeństwa runęło. Żonę nagle olśniło i serwuje Ci mądrości wyssane z brudnego palucha jakiegoś psychologa, który zamiast leczyć dusze, wprowadza zamieszanie, jakieś ustalenia pseudoracjonalne i pseudoetyczne wszelkiej maści doradców klęski, jakieś proroctwa szemrane, wieszczące odnalezienie szczęscia, gdy to małżeństwo-pmyłka przestanie istnieć.

Po pierwsze, spróbuj nie obwiniać się nerwowo i histerycznie szybko zmieniać. Tylko kobitę zdenerwujesz teatralnymi rolami.

Po drugie , nie demonstruj powrotu na "ścieżkę wiary". Noś go w sercu. Choć ludzka rzecz "jak trwoga to do Boga" i po to te ciosy, abyś przejrzał.

Po trzecie, tryb warunkowy nic tu nie ma do rzeczy. Zrobiłeś, co zrobiłeś , powiedziałeś, co powiedziałeś. Czasu nie cofniesz i nie sprawdzisz, co by bylo, gdyby. Ludzka rzecz się wściec po takich odkryciach. I ludzka zastanawiać, co dalej. Ona sie wahała. Teraz wygaduje głupstwa, które ranią, bo sama nie wie, co robić.

Po czwarte , na kryzys pewnie pracowaliście oboje, i oboje musicie chciec go pokonać. Poczekaj, daj jej czas. Nie wyznawaj co chwilę miłości. Okaż miłość ciszą i cierpliwością. Nie oskarżaj, tylko postaraj sie zrozumieć.

To strasznie trudne, ale tylko to może zadziałać.

Ja zrobiłam inaczej. Raczej nie polecam. Na razie. Wahanie mojego męża twało niemożebnie długo- obiektywnie, a za długo- subiektywnie.

I polecam spotkania z ludźmi. I na forum, i na mieście.

Pozdrawiam- Judyta.
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-23, 10:37   

...
Ostatnio zmieniony przez 40latek 2007-04-16, 21:21, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Judyta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-23, 13:52   

Niestety, na pytania o to, jak konkretnie postepować, jak technicznie wybrnąć, nie ma łatwej odpowiedzi. Prawdopodobnie i tak nie unikniesz pomyłek. Będziesz upadał, aby wstawać. Paradoksalnie, to, co Cie wykancza, bedzie też wzmacniać.

To gadanie Twojej żony o pomyłce itp.to zagłuszanie sumienia, próba wyjścia z twarzą, obrony swoich kroków. Podobnie jak agresja jest fomą bezsilności. Czyli niewiary w siłę wskazówek moralnych.

Nic nie poradzisz na jej gadanie, myślenie, uczynki.

Skup się na sobie.

Ptrzebujesz wyciszenia- to daje modlitwa.

Potrzebujesz wsparcia- to daje forum, czytanie o przeżyciach innych, uczenie się od nich.

Potrzebujesz, aby Cię wysłuchano. Będziesz chciał mówić, rozstrzącać, zwierzać się, opowiadać, płakać- to daje przyjaciel. Syty nie zrozumie głodnego, więc powinien to być ktoś w podobnej sytuacji, ale już mocniejszy. Znajdziesz go może tutaj. Możesz go sam wybrać, możesz zostać wybrany. Mogę to być ja.

Potrzebujesz odzyskać wiarę w siebie, radość chwili- to dają spotkania z drugim człowiekiem, książka, kino, dobry obiad.

Potrzebujesz czasu. Daj czas czasowi.

Pozdrawiam- Judyta.
 
     
Anez
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-24, 04:45   

Do Czterdziestolatka

Uważam, że macie duze szanse na naprawienie wszystkiego. Choć to kryzys - ale moga, a nawet chyba już są tego owoce. Zrozumiałeś swoje błędy i chcesz je naprawiać. Żona, być może, pogubiła się, znalazła kogoś wirtualnego, kto ją rozumiał, w dodatku był do tego przygotowany fachowo - psycholog. Teraz musi to sobie przemyśleć, poukładać... na to trzeba czasu. Zgodziła się na terapię... a to znaczy o Jej dobrej woli.
Może ten jedyny wirtualny flirt - mieć swoje dobre następstwa jednak, kto wie?
Miejmy nadzieję, że to się nie będzie musiało już powtarzać.
Ja to przerobiłam, mój mąż miewał takie znajomości, które zaczynały się niewinnie, jakaś biedna pani potrzebowała pomocy.. i tak to się zaczynało i rozwijało. Tyle tylko, że kobiety poważnie to traktują... a potem wszystko wymyka się spod kontroli i rzutuje na relacje, dla niego zabawa, dla nich - ???, dla mnie emocjonalna zdrada.
Tłumaczenie nie skutkowało, pojawiały się kolejne. Teraz wyprowadził się, wiem, że z kimś ostro "korespondował" przed odejsciem. I nie chciał słyszeć o terapii, o naprawie, o ratowaniu... Może sprawy poszły za daleko, przynęta połknięta.
W Twoim przypadku - myślę, że w porę przyszła reakcja i opamiętanie.
Będzie dobrze, kryzysy są po to, by z nich wychodzić. A Pan Bóg, którego odnalazłeś, na pewno Was nie zawiedzie. No i masz forum wsparcia.
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-27, 07:57   

...
Ostatnio zmieniony przez 40latek 2007-04-16, 21:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Grażynka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-27, 15:40   

Wiesz, nie ma takiego psychologa raczej, co uratuje małżeństwo w którym jeden z małżonków nie chce ratować... cudów nie ma... chyba, że u Boga...
 
     
Anez
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-27, 23:28   

A ja znam przypadek, spoza forum, gdzie wytrwałość i upór przyniosły dobry rezultat. Odmowa rozwodu przez jedną ze stron (powody podobne jak przytoczyłeś, tj. chęć ratowania, trawania) bardzo wręcz rozsierdziły drugą stronę, bo nie udało się najłatwiejsze rozwiązanie "za zgodą obu stron". Padło wiele przykrego. I nie uchroniło to przed rozpadem, ale po 2 latach ... nastąpiło nieoczekiwane "nawrócenie" i powrót "marnotrawnego".
Dziś są razem i miło na nich patrzeć, bo przeżywają drugą młodość i miłość.
Nie działo się to ot tak sobie. Poskutkowały wytrwałe modlitwy (wielu ludzi)
i wierność sakramentowi strony porzuconej.
U Boga nie ma rzeczy niemozliwych. A może małżonek czasem musi odejść, by się przekonać, że popełnia błąd.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-28, 11:31   

Piękne świadectwo :-)
 
     
renia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-28, 14:21   

ja chciała bym ci podpowiedzieć jeszcze coś 40-latku.... nie wsłuchuj się tak bardzo w każde słowo twojej żony, choć wiem że każda rozmowa z nią jest dla ciebie nadzieją że będzie lepiej, potraktuj ją teraz jak kogoś "nie zupełnie przy zdrowych zmysłach" lub jak kogoś chorego, na kim będziesz mógł polegać dopiero wtedy gdy wyzdrowieje...a choroba jest i ciężka i przewlekła, to znaczt , że najlepszym lekarstwem na nią jest czas... Jeśli będziesz cierpliwy i wytrwały to zanim się spostrzeżesz żona wyzdrowieje....
piszę to bazując na własnych doświadczeniach, ja też "zachorowałam" na tę przypadłość, też byłam zakochana w facecie z netu, też były gorące wyznania, płomienne uczucia.... i czułam się piękna, pożądana, kochana..... motylki i tp były chyba bardziej intensywne niż w latach młodości, słowem bajka... A mąż, dzieci...? To się nie liczyło, a nawet potrafiłam znaleźć usprawiedliwienie na moje zauroczenie, potrafiłam się usprawiedliwić, że przecież gdyby on był taki dla mnie jak ten mężczyzna z netu, to nie zainteresowała bym się nim...dlaczego nie był dla mnie taki czuły, miły, dlaczego nie był taki dowcipny....i co może dla facetów jest ważne zupełnie nie liczyło się to że nie jest taki przystojny jak mój mąż, to było nie istotne, najważniejsze było to jak na mnie patrzył, co o mnie mówił i to że mnie ROZUMIAŁ!!!.....może trochę za bardzo się rozpisuję, ale myślę, że coś w tym stylu przeżywa twoja żona....
Dla mnie lekarstwem był czas ...i wiara. gdyby nie to być może już oboje byli byśmy razem rozbijając dwa małżeńsstwa...
A czas powoli odsłaniał prawdę tej chorej sytuacji, najgorzej było w sobotę wieczorem, gdy wiedziałam że na drugi dzień pójdę z rodziną z dziećmi do kościoła....czułam się jak najgorsza szmata, właśnie tam w kościele czułam prawdziwy ciężar moich grzechów...
I powiem ci że im gorzej dzieje się w małżeństwie tym łatwiej jest się usprawiedliwić...
Z tego co opisałeś twoja żona poprostu od rzeczy wygaduje głupstwa tylko po to, żeby ci dokuczyć, dogryźć, dlatego nie prowokuj takich rozmów, raczej pokazuj postawą, uśmiechem, dobrym słowem, że jesteś dobrym ojcem , a jeśli dasz radę to i mężem....zapewniam cię, że ona to zauważy, może nic nie mówić ale na pewno to dostrzeże,nawet jeśli początkowo będzie bardziej agresywna, krzykliwa, to tylko dla tego żeby zagłuszyć swoje wyżuty sumienia,prawda sama się obroni,
i tak logicznie pomyśl jaki facet chciałby się zajmować trójką nie swoich dzieci? sam widzisz, że to absurd... On też tak jak twoja żona czuje się dowartościowany, podziwiany, lepszy bo młodsza kobieta się nim zainteresowała....dlatego związek twojej żony z nim ma praktycznie zerowe szanse....myślę o stałym związku.
I naprawdę uwierz, nie słuchaj teraz tego co ona wygaduje, to jest jak bredzenie w gorączce... to przejdzie, tylko daj czasowi czas.
I jeszcze coś to że tu trafiłeś to nie przypadek....to znak że Bóg działa
I nie chcę cię przerażać, ale to co się dzieje potem, po otrzeźwieniu jest o wiele gorsze, nawet jeżeli ty będziesz wspaniałomyślny i jej wybaczysz, ona tak łatwo nie przejdzie nad tym do porządku dziennego....wyżuty sumienia i sama myśl że było się tak głupią toważyszą zawsze i wszędzie i potrafią zabić każdą radość..... będzie potrzebowała bardzo dużo twojej miłości i cierpliwości....
Będę pamiętać w modlitwie....
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-03-05, 11:47   

...
Ostatnio zmieniony przez 40latek 2007-04-16, 21:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 12