Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: administrator
2006-04-11, 11:24
Właśnie się dowiedziałam/łem, że...

Czy wierzysz w uzdrowienie Twojego sakramentalnego małżeństwa?
TAK
83%
 83%  [ 119 ]
NIE
16%
 16%  [ 24 ]
Głosowań: 143
Wszystkich Głosów: 143

Autor Wiadomość
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-18, 09:33   

Witam,

Bałem się tego co się stanie po komunii 13 maja. Był to termin do którego nie mieliśmy podejmować żadnych decyzji. Tak jakoś na początki roku, gdy pierwszy czy drugi raz raz padło z ust mojej żony słowo rozwód, poprosiłem o taką datę (żałuję, że nie koniec roku szkolnego - ale byłem totalnie rozbity).
Przygotowania do komunii zbliżały nas do siebie - czułem to delikatne przybliżanie związane ze spędzaniem wspólnie dużej ilości czasu, wspólnie wykonywanych pracach...
Wniosku o rozwód nie ma ale we wtorek coś się stało.
Zimno, chłód nieobecność... Wirtualni kochankowie się pokłócili. On zażądał spełnienia obietnicy, wywiązania się z terminu opuszczenia mnie po komunii. Wiem to. Nie szpieguję jej - wyczułem, że coś się zmieniło z jej zachowania, resztę wyczytałem między wierszami w jej i jego niby "mini-blogach" internetowy (publicznie dostępne). Niektóre jego sformułowania w internecie są dość ostre, jak "tracę czas" czy "borykam się z trzecim rodzajem prawdy" (potem jest wyjaśnienie, że trzeci rodzaj prawdy to "gówno prawda").
On naciska - Ona nie podejmuje decyzji gdyż .... nie wiem... ale najprawdopodobniej chodzi o dzieci, moje relację z nimi, nasze rodziny i środowisko w którym żyjemy. O mnie też - ale to "tylko" z litości i żalu, że teraz jestem takim dobrym mężem i ojcem i szkoda bym cierpiał. On ma na nią bardzo duży wpływ i na pewno nią manipuluje, w końcu jest quasi-psychologiem, a ona jest podatna na wpływy "autorytetów" - asertywność na poziomie 0. Na pewno jej "tłumaczy", że między nami wszystko umarło i nic nigdy nie będzie a na litości nie zbuduje się uczucia ...
Nieciekawie to wszystko wygląda, ucieka ode mnie który wg. niej ją zawładnąłem tak, że była moją własnością. A nie widzi jego olbrzymiej presji i brutalnego wywierania wpływu. Jest zakochana, ślepa, ogłupiona i ... "rozumie" w jakiej on jest trudnej sytuacji. Ale jest to dziwne zakochanie - przecież powinna się z nim przespać, spotykać się, wyprowadzić się do niego, poprosić mnie abym się wyprowadził, rozdzielić nasze życie (na razie tylko "łoże" jest rozdzielone), spotkać się z adwokatem aby zapoznać się z możliwościami rozstania - a nic takiego się nie dzieje.
Dziwne jest to wszystko. Wygląda to jak zakochanie 15-latki, wszystko nierealne. Trochę się obawiam o jej kondycję psychiczną - ale tu nic na razie nie mogę zrobić
Takie momenty ja te powodują, że się trochę gubię i zaczynam za dużo myśleć o przyszłości, ale obecnie dość szybko dochodzę do siebie. Jestem pewien, że mam dużo, dużo więcej cierpliwości od niego, mam o co walczyć. Nie mam żadnego wyznaczonego terminu i staram się być spokojny. Modlę się o wsparcie z "góry" i te rozmowy bardzo mi pomagają.

Pozdrawiam wszystkich
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-18, 09:56   

40 latku, proszę Cię ;-) doszlifuj u siebie unikanie przeświadczenia: już nigdy, napewno, z litości..itd, itp. wiesz oc o chodzi ;-)
Sytuacja jaka ma miejsce na dzień dzisiejszy widzisz, że bardzo się różni od tego co było. Następuje teraz przełom. Zobacz.. tamta osoba zaczyna naciskać i to w bardzo nieprzyjemny sposób. Postaraj się proszę.. nie naciskaj na nią w ogóle, niech obraz Ciebie chcącego nią zawładnąć zniknie jej sprzed oczu. OK?
Daj jej wolny wybór, kochaj ją, Twoja dojrzała miłość teraz pozwoli jej dokonać wyboru, prawdopodobnie mocno cierpi, ale Ty drogi 40 latku POZWÓL jej na to. Jesteś obok.
Absolutnie nie myśl, że ona z litości do Was wróci. Nie pozwól sobie na to, żeby przy tym być przygnębionym, bo właśnie takie myśli chodzą Ci po głowie. Masz dużo do zaoferowania swojej żonie, ona sama się o tym przekona. Dobrowolnie.
Dbaj o siebie. i SIĘ MÓDL :->
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-18, 09:58   

40latek napisał/a:
Dziwne jest to wszystko. Wygląda to jak zakochanie 15-latki, wszystko nierealne. Trochę się obawiam o jej kondycję psychiczną - ale tu nic na razie nie mogę zrobić
Takie momenty ja te powodują, że się trochę gubię i zaczynam za dużo myśleć o przyszłości, ale obecnie dość szybko dochodzę do siebie. Jestem pewien, że mam dużo, dużo więcej cierpliwości od niego, mam o co walczyć. Nie mam żadnego wyznaczonego terminu i staram się być spokojny. Modlę się o wsparcie z "góry" i te rozmowy bardzo mi pomagają.

Pozdrawiam wszystkich

40latku, więcej nic nie zdziałasz. Tak trzymaj , jak do tej pory (jak te wytłuszczenia), a zobaczysz słońce. Pozdrawiam.
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-19, 01:10   

Ona pisze na blogu: "już nie kop mnie... :)" (cały wpis) i jak tu być spokojnym...

Najzwyczajniej w świecie się boję... czy jest tak ślepo zakochana, czy już żebrze o jego względy, czy upadła już tak nisko...

A może jest jeszcze inaczej...
 
     
mark1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-19, 20:47   

40latek napisał/a:
i jak tu być spokojnym...

Najzwyczajniej w świecie się boję... czy jest tak ślepo zakochana, czy już żebrze o jego względy, czy upadła już tak nisko...

A może jest jeszcze inaczej...


Bądź spokojny pokładaj nadzieje w Bogu, On daje ukojenie i spokój.
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-20, 10:16   

Wczoraj do popołudnia była w szkole. Wróciła i widziałem, że była "zryczana" - czerwone oczy, opuchnięte czerwone policzki. W południe on zlikwidował swój wpis a wieczorem, po przyjściu do domu (byliśmy na uroczystości rodzinnej) zlikwidowała swój wpis w blogu. Niestety nie wytrzymałem, coś mnie podkusiło i zapytałem się później czy już ją przestał kopać i czy na tym polega prawdziwa miłość? Spojrzała tak dziwnie, odpowiedziała z napięciem, że niczego nie rozumiem. Nie kontynuowaliśmy tego tematu ... za 5 minut było znów spokojnie, może z pewnym napięciem. Dzisiaj jest "normalnie" jeżeli można to nazwać normalnością.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-21, 09:33   

40latku. Zupełnie nie koncentruj się na tamtym panu.. Co powiedziłeś to już powiedziałeś, oddaj to Bogu. Dużym błędem na dzień dzisiejszy wydaje mi się próba udowodnienia żonie, że to co robi tamten, to nie miłość.
40 latku, Ty jej pokażesz czym jest Miłość. Miłość nie szukająca swego, ale też miłość stanowcza. Kochasz żonę, robisz wszystko, co do męża należy, ale.. wiesz. Daj jej odczuć, z pełną miłością (nie, że jest Ci obojętna, że starasz się nie myśleć o niej) tak dojrzale, daj jej wolność, powiedz, albo napisz list (Dobson), że ją kochasz, ale nie akceptujesz tego co robi, wiesz, że na to co ona robi Ty nie masz wpływu. Chcesz współtworzyć z nią Rodzinę i jeśli tylko ona okaże taką chęć jesteś otwarty i jeśli trzeba poczekasz.

Nie bój się!
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-21, 10:06   

40latek napisał/a:
Nie kontynuowaliśmy tego tematu ... za 5 minut było znów spokojnie, może z pewnym napięciem. Dzisiaj jest "normalnie" jeżeli można to nazwać normalnością.

Będzie dobrze.
Kochaj żonę, bo miłość męża do żony wraca do niego.
Pozdrawiam!
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-21, 10:13   

Jak jej dać wolność i nie wyrazić sprzeciwu na rozwód?
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-21, 10:22   

40latku.. Już odpowiadam. Pamiętaj, ze wolność nie oznacza dowolności. Wolność żony, ma również pewne granice - te granice są wyraźnie zaznaczone. Jeśli ewentualnie żona będzie chciała dokonać formalizacji - z Twojej strony, przez wzgląd również na dobro żony, przede wszystkim jednak na chęć wypełnienia przysięgi Miłości (do czego masz prawo!) - możesz się zgodzić na separację.

Wczoraj kupiłam sobie nowe wydanie (2007 rok) książki ks. Dziewięckiego na temat uzdrowieńczej siły miłości. Jest tam odrębny rozdział pt: "W skrajnych przypadkach, dlaczego separacja nie rozwód"
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-22, 08:12   

Witam,

wczoraj byliśmy znów u psychologa.
Rozmowa ... jak poprzednio o rozstaniu, generalnie nic nowego. Ona nie chciała początkowo mówić, gdyż stwierdziła, że po ostatniej wizycie miała b. duże poczucie winy. Ale mimo wszystko...

1. Powiedziała otwarcie że go kocha i on czeka na nią. Stwierdziła, że nigdy się tego nie wypierała, aż się pani psycholog lekko zdziwiła, bo do tej pory mówiła, że chce być sama i potem sobie ułożyć szczęśliwe życie, gdy kogoś spotka.
Moje przeczucia mnie nie myliły, że jest plan. Pan czeka utajniony aby mnie nie denerwować. On po rozmowie ze mną (luty) był pewny, że jestem człowiekiem z "klasą", dam odejść żonie w pełnej kulturze, bez orzekania o winie, dam jej wszystko co będzie chciała, wyprowadzę się z domu, będę jej pomagał a my zostaniemy przyjaciółmi :))). Że odbędzie się to szybko i sprawnie.

2. Wg. Niej ja jestem odpowiedzialny za to wszystko. To, że ona się zakochała w innym mężczyźnie to nie jest przyczyna jej chęci rozwodu. Nie kocha mnie i nie chce być ze mną. Już dwa lata(!!!) temu powiedziała mi raz, że powinniśmy się rozstać. Faktycznie podczas jakiejś kłótni raz tak powiedziała - ale było to raz, dwa lata temu, przeprosiłem i wszystko wróciło do "normy".

3. Wg. Niej rozstanie da mi szczęście - znajdę sobie kogoś kto mnie naprawdę pokocha bo Ona nie potrafi. Dzieci też będą szczęśliwe - bo nie mogą być szczęśliwe mając nieszczęśliwą matkę a tak Ona obecnie się czuje. Bóg na pewno chce jej szczęścia. - Może bym uwierzył ale dokładnie te trzy uzasadnienia przeczytałem w jakiejś książce.

4. Powiedziałem, że mimo wszystko ją kocham i dopóki ją kocham to nie dam jej rozwodu i będę walczył o nasze małżeństwo. Że oczywiście dostanie rozwód bez mojej zgody ale może to potrwać i 10, 15, 20 lat. Płacz.

5. Powiedziała, że nie będzie mi ograniczać kontaktów z dziećmi, że nie wprowadzi nowego mężczyzny do ich życia od razu, że nastąpi to bardzo powoli. Powiedziałem, że nie czuję się gorszym rodzicem od niej i mam takie samo prawo do opieki nad dziećmi i będę walczył o bezpośrednią opiekę nad nimi. I, że nie wyobrażam sobie aby inny mężczyzna, a zwłaszcza "on" miał się opiekować moimi dziećmi. Płacz. Powiedziała, ze ma nagrane na komórkę moje krzyki na syna podczas wychodzenia z domu - gdy byliśmy gdzieś spóźnieni. Roześmiałem się.

6. Zapytałem, jak sobie wyobraża moje kontakty z dziećmi - co zrobi w tym czasie z tym panem którego obecnie szczerze nienawidzę i jak go spotkam to napluję mu w twarz? Będzie wychodził na papierosa, do kawiarni? Zapytałem, czy nie obawia się, że dzieci przejmą ode mnie nienawiść do ich nowego opiekuna, jako tego kto im zniszczył ich życie, odebrał ojca? Płacz

8. Powiedziałem, że jak chce wolności to może to zrobić choćby dzisiaj - może się spakować i wyprowadzić do niego. Nie będę jej zatrzymywał, jest dorosła. Zapytała jak sobie wyobrażam to, że ona weźmie dzieci i tak od razu się wprowadzi do innego mężczyzny? Ja jej odpowiedziałem, że dzieci mają dom i nigdzie nie powinny się wyprowadzać. Płacz.

9. W pewnym momencie na pytanie pani psycholog co ona na to - odpowiedziała: "czy mam powiedzieć, że mam umówione spotkanie w kancelarii aby zorientować się w kwestii rozwodu." Po czym dodała, że nie jest umówiona tylko taką mogłaby dać odpowiedź. Niestety nie jestem tego pewien. Ale może to i dobrze, niech się zorientuje jakie ma szanse na swój wariant.


Generalnie popłynęliśmy sobie trochę. Może i powiedziałem trochę za dużo, może straszyłem ale wywaliłem to z siebie, na spokojnie i ulżyło mi.
Pani psycholog stwierdziła, że te spotkania już nie mają sensu, bo oboje tkwimy na swoich przeciwległych stanowiskach i żadne nie chce ustąpić. Jak by się coś zmieniło w jedną lub drugą stronę to zaprasza...

Podczas drogi powrotnej płakała, nie odezwała się do mnie. Czułem, że jest na mnie zła. Późnym wieczorem po moim powrocie z zakupów było już lepiej - odzywaliśmy się do siebie.
Teraz jak nie będzie spotkań u pani psycholog to i nie będzie poruszany ten temat, aż coś się wydarzy.
Co ma być to będzie.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-22, 10:27   

Drogi 40 latku. Jesteś silny i żona Twojej siły, stanowczości, potrzebuje! Jeśli chce odejść - odejdzie z własnej winy, dzieci pozostają w domu zawsze otwartym na jej powrót. To jest miłość wiesz? Lej ją, nie zamykaj przy tym swojego serca :->
 
     
40latek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-22, 11:40   

Kasiu,

A co to dokładnie znaczy "lej ją"? :)
 
     
Ada
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-22, 11:50   

Dziś zatęskniłam za "dobrem" . Rozwijam to słowo - zatęskniłam za pięknymi wspomnieniami, zatęskniłam za miłością . Pisząc o miłości mam na myśli moje zauroczenie i budzenie się pięknego uczucia, które tak długo trwało a temperatura tego uczucia była bardzo długo w stanie wrzenia.
Och nostalgio L
To nie prawda , ze miłość sama odchodzi aby odeszła gdzieś musieliśmy popełnić błąd. Jesteśmy tylko ludźmi i cały czas uczymy się żyć. To życie przynosi nam co pewien czas wyzwania albo sprostamy i potrafimy przez nie przejść albo pójdziemy na skróty i po drodze sami się skrzywdzimy albo jak jesteśmy egoistami to skrzywdzimy drugich.

Internet , wszystkie media cały czas bombardują nas , przygodami innych ludzi czytamy i widzimy jak innym udaje się zmienić swoje życie, zmienić partnera na ciekawszego. Media coraz częściej nagłaśniają przygody tych co powinni reprezentować Boga na ziemi - widzimy jak znika moralność i normy współżycia.
Widzimy też, że obok nas innym się udaję i myślimy: dlaczego ja mam być na szarym końcu muszę i ja przeć do przodu muszę też cos zmienić aby poczuć się lepiej.

Widzimy wzorce inne - nie pokrywają się z nauką Chrystusa.
Nasz rozum jest bombardowany nowoczesnością.
Pragniemy po drodze coś dla siebie uszczypnąć bo zewsząd słyszymy i widzimy , ze tyle będziemy mieć dla siebie w tym życiu na ile sobie pozwolimy.
Każdy chce być szczęśliwy nie patrząc na koszty.
Zapominamy o Bogu.
Nie liczymy się z bliskimi ani z otoczeniem
Widzimy tylko siebie i nasze potrzeby.


Zachowujemy się w życiu jak „turysta w górach”.
Turysta idąc na wycieczkę w góry bierze ze sobą ekwipunek , spina się coraz wyżej i wyżej bagaż mu coraz bardziej ciąży. Im wyżej w górę tym ciężej. Kiedy w końcu znajdzie się przy stromej skale odstawia bagaż, który mu przeszkadza.
Spina się coraz wyżej i wyżej czuje się lekko i swobodnie
Wracając na dół bierze bagaż i go z powrotem dźwiga na umęczonych plecach

Jesteśmy w życiu takimi turystami i nasza Wiara w Boga i Jego nauka na początku nam nie przeszkadzają chłoniemy to wszystko i wprowadzamy w nasze życie.
Życie się zmienia i nasze spojrzenie i nasze potrzeby.
Coraz trudniej nam dopasować się do norm, zaczyna nam przeszkadzać wiara i słowa Boże ten cały „bagaż życia” - chcemy luzu chcemy przygód. Podpatrujemy innych też tego pragniemy. Robimy dużo dobrego ale też i dużo złego . Po drodze się zatracamy gonimy za złudnym szczęściem.
Przychodzi opamiętanie . Przychodzi do każdego. Do jednych wcześniej do drugich nieraz bardzo późno ale przychodzi .
|I znowu jak ten turysta schylamy się po ten bagaż.
Obyśmy zdążyli naprawić zło.

Przeczytałam ten temat od początku do końca.
Ile tu ludzkiego cierpienia i jak wiele wspaniałych ludzi , którzy pomimo własnych przeżyć wyciągają rękę aby drugim pomóc. I to jest piękne.
Pozdrawiam cieplutko
Ada
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-22, 13:46   

40latku! Dobrze, że pytasz!!! Ktoś mógłby pomyśleć, ze do przemocy namawiam :mrgreen: "Lej ją" - Lej Miłość. Tak jak w Kanie Galilejskiej idąc za nakazem Maryi" róbcie wszystko co On Wam powie" - wlewali do pustych dzbanków wodę, lali, lali.. do pełna. Potem.. Jezus swoją mocą - przemienił ją w wino :-D
Ty wlewaj w "pustkę" jaka jest między Wami uczynki wypływające z Miłości do żony. Cierpliwie, słuchaj co masz robić i rób.. Módl się o Światło. Włącz w to Boga, bo tylko On ma moc ożywić potem to, co sam, czasem nieporadnie nalałeś ;-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 11