Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2007-04-13, 09:19
do Błękitnej!
Autor Wiadomość
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-08, 15:00   

Przeczytałam tu na forum tyle historri że nigdy nie odważe się powiedzieć- że wina zawsze po obu stronach leży.
Ano- czasami tylko po jednej stronie.
I jest bardzo ryzykowne walenie takim sloganem- jak można się przekonać to życie jest zaskakujące i wyświechtane opinie są stale!!!! weryfikowane.
Takie slogany o winie też.
Wiem- że trudno to zaakceptować.
Proponuję więc pamiętać na początek tylko to- ilu ludzi tyle scenariuszy.
Bez uogólnień.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-08, 15:41   

Alibeo, pewien młody Ojciec zakonnik powiedział, że jak matka karmi dziecko piersią (nie wiem, czy karmisz piersią, ale to nieważne), to robi dla dziecka to co Jezus w czasie Eucharystii - daje nam swoje ciało. Matka karmiąca daje swoje ciało dziecku - karmi - sprawuje Eucharystię... Tak powiedział młody kapłan.....
Widać, on bardzo kocha ludzi i Jezusa - TAKIE PORÓWNANIE... mnie bynajmniej wzruszyło.

Alibeo, przestać rozstrząsać każdą sytuację i winę. Dopóki nosisz w sobie jakąkolwiek winę nie poczujesz miłości Boga.
Poczucie winy wyniszcza.
Teraz, piszesz, mniej modlisz się, ale wystarczy "Chwała Bogu" jak biją dzwony w południe, wystarczy myślna modlitwa - też czyni wiele dobrego.
A wina?...
Wierzący uznają swoją winę w czasie rachunku sumienia przed każdą spowiedzią - Bóg będzie wiedział jak winę człowieka zamienić w Miłość.
Chrześcijanin uznaje swoją winę "moja wina, moja bardzo wielka wina" na każdej mszy świętej. Bóg wie co dalej.

Alibeo, dbaj o zdrowie swoje i dzieci.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-08, 15:51   

Zgadzam się z Elżbietą- z punktu widzenia wiary prawdą jest że chrześcijanin robi dobrze- uznając swoją winę.
Ja wyodrębniłam niejako kawałek dotyczący kłopotów w związkach małżeńskich- obserwowany z innej perspektywy i tylko w tym "małym" ??? kawałku twierdzę- bywa że winę ponosi jedna ze stron.
Ostatnio zmieniony przez zuza 2007-01-08, 15:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Paolo27
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-08, 15:51   

Dziekuje ANBA:)
Widzisz zuza,Ja w Moim zwiazku bylem akurat ta gorsza strona i z perspektywy czasu, zaczalem spogladac na zycie znacznie inaczej niz kiedys.Moze faktycznie troszke przesadzilem,ze wina zawsze lezy gdzies po srodku.Natomiat i tak bede sie upieral przy tym,ze obie strony przyczyniaja sie do danego konfliktu,kryzysu.
Jesli chodzi o Kosiol,do ktorego pojscia namawialem,to mialem na mysli nie tylko sama modlitwe,ale i rozmowe na bezpiecznym "gruncie". Sorki,ale nie zgodze sie z Twoim zdaniem zuza,ze miejsce nie jest wazne.Z wlasnego doswiaczenia wiem,ze jest bardzo istotne.Z mojej strony byla to jedynie sugestia dla alibey,poniewaz wspomniala,ze jej tesciowka jest wierzaca i praktykujaca osobom.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-08, 15:52   

Paolo- obie strony to przyczyniają się moim zdaniem do sposobu przebiegu kryzysu.


Odnośnie podziału na wierzących i niewierzących powiem tak- RETY!!!!!
Gdybym tak chciała opisać porady wierzącej części rodziny męża to byście się BAAAAAAAAAARDZO zadziwili. Mnie też zdziwienie chapsnęło- jak usłyszałam.
I to dość spore- a mam fantazję i wydawało się że mam podstawy- aby nie pozwolić się zaskoczyć.
A zostałam zaskoczona.
 
     
ANBA
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-08, 18:01   

Wyjaśnij mi zuzo, proszę, istnienie kilku perspektyw w życiu crześcijanina: z jednej strony chrześcijanin robi dobrze, uznając swoją winę, z drugiej strony "inna perspektywa". A kiedy z której perspektywy należy patrzeć? Czyli w kościele..."moja wina, jestem grzeszny", a po wyjściu z kościoła nie jestem już grzeszny, bo tu zaczyna się inny świat. Inna wiara...To całkiem jak w teatrze.
 
     
alibea
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-08, 19:03   

Paolo...pytasz dlaczego wspolna msza z tesciowa jest niemozliwa....
bo ona jest zakłamana....wygarnela mi ze wrobilam jej syna w dziecko, nie odiwedzila mnie ani razu w wszpitalu , nie przychodzi do malenkiej wnuczki, dziecko ma juz 6 tyg a ona ani razu nie miala dziecka na rękach..mimo ze mowilam jej ze jak ma ochote to moze przyjsc i Natalke wziasc., ona ma pokoj obok i nawet jak Natalka placze to tam nie wejdzie...a ja mam łazienkie i kuchnie na dole na parterze i czasem malutka jets sama w pokoju...moze plakac a tesciowa nie wejdzie...
byla kolęda, ksiadz pytal sie czy ciesza sie z dzieciatkia.."tesciowa szybko odpowiedzila ze ciesza sie z kazdego dziecka"...
to jest zakłamanie...
dlatego ta wspolna msza to bylo by smieszne, jeszcze wieksze zakłamanie!!!!!!!

[ Dodano: 2007-01-08, 20:05 ]
Paolo...pytasz dlaczego wspolna msza z tesciowa jest niemozliwa....
bo ona jest zakłamana....wygarnela mi ze wrobilam jej syna w dziecko, nie odiwedzila mnie ani razu w wszpitalu , nie przychodzi do malenkiej wnuczki, dziecko ma juz 6 tyg a ona ani razu nie miala dziecka na rękach..mimo ze mowilam jej ze jak ma ochote to moze przyjsc i Natalke wziasc., ona ma pokoj obok i nawet jak Natalka placze to tam nie wejdzie...a ja mam łazienkie i kuchnie na dole na parterze i czasem malutka jets sama w pokoju...moze plakac a tesciowa nie wejdzie...
byla kolęda, ksiadz pytal sie czy ciesza sie z dzieciatkia.."tesciowa szybko odpowiedzila ze ciesza sie z kazdego dziecka"...
to jest zakłamanie...
dlatego ta wspolna msza to bylo by smieszne, jeszcze wieksze zakłamanie!!!!!!!
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-08, 19:47   

ANBA napisał/a:
Wyjaśnij mi zuzo, proszę, istnienie kilku perspektyw w życiu crześcijanina:


nie w życiu chrześcijanina tylko człowieka- i powinno być wszystko jasne.
Przestań dzielić ludzi na chrześcijan i resztę.
Wszyscy cierpią w takich sytuacjach- myślisz że tylko chrześcijanie- ja myślę że nie tylko.
Bo tak rozumiem tendencyjne pytanie- jesteś w temacie pytania do psychologa a nie pytania z punktu widzenia li tylko chrześcijanina.
A ta wypowiedź nie oznacza że coś neguję- widzę sprawy w róznych punktów widzenia.
Kościól nie neguje psychologii- o ile wiem.
Czyżbym sie myliła? Lub źle pamiętała co mój proboszcz mówił?
Ano chyba nie.



z jednej strony chrześcijanin robi dobrze, uznając swoją winę, z drugiej strony "inna perspektywa". A kiedy z której perspektywy należy patrzeć? Czyli w kościele..."moja wina, jestem grzeszny", a po wyjściu z kościoła nie jestem już grzeszny, bo tu zaczyna się inny świat. Inna wiara...To całkiem jak w teatrze.- owszem- i jeśli myślisz że takie mam zdanie to się mylisz.

Moja wypowiedź dotyczyła innego aspektu- a ty widać szukasz- powodu? czegoś tam?

Nie do mnie więc należy kierowac tego typu pytania.Masz tutaj szacowne grono "bardziej obeznanych" w temacie Cię interesującym.
Niech ci inni odpowiadają- sorki- ja nie odpowiem.
Co nie oznacza że można mi łaty przypinać
.


ps oczywiście psychologowie też bywają chrześcijanami- jak wiemy wszyscy. Jedno drugiego nie wyklucza.
Ale to już zupełnie inny temat- mało związany z twoimi pytaniami i rozterkami.
Spoko- myślę że ktoś wiedzący jak ci wytłumaczyć odezwie się wkrótce.
 
     
lewek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-08, 19:58   

Z winą i obwinianiem to jest cięzka sprawa.
Jak zaczął się kryzys (jeszcze przed decyzją o rozwodzie) to myślałam że 100% winy jest po stronie męża. Hmm
W trakcie on twierdził, że jesteśmy winni pół na pół tego, że się nie udało (pewnie taki slogan gdzieś podłapał).
Teraz, jak myslę o tym już entą godzinę i z kolejnej strony, to widzę, że to ja ponoszę odpowiedzialność, obstawiłabym tak na 85% za rozpad tego małżeństwa.
Uzasadnienie jest długawe i nudnawe i raczej nie do tego tematu. :-)
 
     
izis
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-08, 23:35   

A ja myslę, że wina jest większa po stronie tego, który nie chce naprawy i ucieka od żony/męża bo tak łatwiej, prościej i po co się męczyć skoro z góry się zakłada, że i tak nie wyjdzie.
 
     
ANBA
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-09, 06:39   

Pozwól zuzo, że będę namolna i ostatni raz wdam się z Tobą w dyskusję. Zacytuję Twoje własne słowa: "Zgadzam się z Elżbietą- z punktu widzenia wiary prawdą jest że chrześcijanin robi dobrze- uznając swoją winę.
Ja wyodrębniłam niejako kawałek dotyczący kłopotów w związkach małżeńskich- obserwowany z innej perspektywy i tylko w tym "małym" ??? kawałku twierdzę- bywa że winę ponosi jedna ze stron."
Jestem może mało logiczna i szalenie upierdliwa ale wydaje mi się, że człowiek powinien rozumieć przynajmniej to, co sam mówi. Czy określenie "wyodrębniłam" cokolwiek oznacza? Czy to tylko pusty zwrot z mgłą w tle?
W późniejszym poście wprowadziłaś poprawkę..."nie w życiu chrześcijanina tylko człowieka- i powinno być wszystko jasne". Dlaczego to zrobiłaś? Przestało pasować???
Napisałaś też:..."Bo tak rozumiem tendencyjne pytanie- jesteś w temacie pytania do psychologa a nie pytania z punktu widzenia li tylko chrześcijanina..."
Rozumiem, że "PYTANIA DO PSYCHOLOGA" znajdują sie w opozycji do katolickiego charakteru tego forum. Przepraszam za wtargnięcie, zapędziłam się i obraziłam Cię, zadając zbyt wiele pytań. Akurat na te pytania znam odpowiedzi, które znalazłam właśnie na tym forum i w tym "TEMACIE" i to dzięki ludziom, którzy wierzą tak samo, bez względu na to gdzie się znajdują i w jakim towarzystwie.
"Niech ci inni odpowiadają- sorki- ja nie odpowiem."...Szkoda...
"Co nie oznacza że można mi łaty przypinać'... A mnie można. Będę nawet wdzięczna bo to też część prawdy o mnie samej z innej "perspektywy". Nie obrażam się gdy ktoś mnie krytykuje. Przyznam Ci, że krytyka jest dla mnie ważniejsza niż pochwała. Ona coś wnosi, zmusza do zastanowienia nad sobą, nad opinią innego człowieka. On może mieć rację. A może nie?



Do izko i lewek. Dziewczyny. Czytam wasze posty od dłuższego czasu, głównie lewek i z radością dostrzegam jak się zmieniacie. Nie dla siebie. Dla świata, dla ... nie wiem czy kogoś nie obrażę... dla Boga. Wasze wypowiedzi dowodzą, że dojrzewacie, tak jak każdy z nas. W rozwoju zatrzymują się ci, którzy uważają, że albo sa tak idealni, że już nic nie muszą w sobie poprawiać, albo tacy, którzy nie wierzą, że cokolwiek jeszcze mogą ze sobą zrobić, albo tacy, którzy nie wiedzą co mają zmieniać. Na razie kopią, gryzą gdy ktoś próbuje im pomóc. Oni być może nie chcą pomocy. Boją się utraty "autorytetu", że ktoś zobaczy, że tak naprawdę cierpią, boją się. Dlaczego? Mamy dzielić się i radością i cierpieniem.
Na koniec psychologiczny zwrot..."Jeżeli radość dzielimy z innymi, to jest dwa razy większa. Gdy dzielimy ciężar, to jest o połowę lżejszy..." Naukowy paradoks???

[ Dodano: 2007-01-09, 07:39 ]
:-) ;-) :-) ;-) :-) ;-) :-D :-D :-D
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-09, 08:42   

[b]Do Anby- nie bądź śmieszna- niby czemu uważasz że mnie obraziłaś.
Bo masz inne zdanie?
Nie obraziłaś i proponuję - nie stawiaj takich tez bo w zasadzie to tak wygląda że usprawiedliwiasz sobie w ten oto prosty sposób to że byłaś łaskawA OSTATNI RAZ WDAĆ SIĘ ZE MNĄ W DYSKUSJĘ.[/b] TRUDNO- "MOJA STRATA".

Czy określenie "wyodrębniłam" cokolwiek oznacza?
DLA MNIE TAK- JEŚLI DLA CIEBIE NIE - TO TWOJA STRATA.
JĘZYK POLSKI BOGATY DOŚC JEST
.
Czy to tylko pusty zwrot z mgłą w tle? - JA MAM INNE ZDANIE W TEJ KWESTII.

W późniejszym poście wprowadziłaś poprawkę..."nie w życiu chrześcijanina tylko człowieka- i powinno być wszystko jasne". Dlaczego to zrobiłaś? BO ZAUWAŻYŁAM ŻE WYMAGASZ DODATKLOWYCH WYJAŚNIEŃ- BO NIE ROZUMIESZ.

Przestało pasować??? PASUJE NADAL [/b :-| .


Rozumiem, że "PYTANIA DO PSYCHOLOGA" znajdują sie w opozycji do katolickiego charakteru tego forum.
[b]Hm- jeśli tak rozumiesz- to twoja sprawa- ja rozumiem zupełnie inaczej.


Co nie oznacza że można mi łaty przypinać'... A mnie można- a mnie nie- bo wolę merytoryczne rozmowy- umiesz tak rozmawiać? Czy tylko te łaty na piedestale stawiasz?



Anba- ten tekst to rewelacja- rozwijasz jakąś część swojej osobowości he he he :
cytuję
:

W rozwoju zatrzymują się ci, którzy uważają, że albo sa tak idealni, że już nic nie muszą w sobie poprawiać, albo tacy, którzy nie wierzą, że cokolwiek jeszcze mogą ze sobą zrobić, albo tacy, którzy nie wiedzą co mają zmieniać. Na razie kopią, gryzą gdy ktoś próbuje im pomóc. Oni być może nie chcą pomocy. Boją się utraty "autorytetu", że ktoś zobaczy, że tak naprawdę cierpią, boją się.


Szczególnie fragment o kopaniu i gryzieniu- że nie wspomnę o utracie autorytetu.
Rewelacja.






Anbo zgadzasz się z opinią że:

Każda z nas inaczej pojmuje wiarę, Boga i miłosierdzie. I ma do tego prawo. Ja je rozumiem po swojemu. Nigdzie nie znalazłam zapisu, że to co myślę, ma obowiązywać wszystkich ludzi ani też, że ma być tak by MNIE było dobrze i bym JA była szczęśliwa.

Nikogo nie nawracam, nie pouczam bo nie wiem czy to jak myślę, jak postępuję, czy właśnie tak jest dobrze. Każdy, każda z nas, dostała inne talenty i ma je mnożyć. Tak jak potrafi
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-09, 10:36   

Calkowicie zgadzam sie z Toba Zuza.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-09, 11:16   

Problem poczucia winy pojawia się na forum co jakiś czas i wywołuje dyskusję taką, jaka jest w przypadku tematu „zgoda rozwód”. Czyli dzielimy się na dwa lub więcej „obozy”. Nikomu nie udało się przekonać osób z przeciwnego obozu. Jak emocje wyciszą się, każdy zostaje przy swoim.

Oczywiście i ja rzucę swój kamyk do ogródka „wina”. No i mogą się cieszyć zwolennicy, że nie ma nikogo bez winy. Owszem. Święci nie jesteśmy, z aureolą nie chodzimy. Jednak, mimo iż jestem po rozwodzie kilka miesięcy, nadal nie znalazłam swej winy, która usprawiedliwiałaby zdradę mojego męża. Mąż nie wyjaśnił mi, na czym ta moja wina polegała (jedyne, co uzyskałam: „nie doceniałem tego, co mam” i poszedł do kochanki). Nikt ze znajomych bliższych i dalszych również nie potrafi jej określić (mówili: „nie jest Ciebie wart”).

Kiedy czytam, że jakiś mąż powiedział: „bo za dużo sprzątałaś”, a za chwilę inny: „bo w domu jak w chlewie”, to po prostu ręce opadają. Pewnie, że jak dobrze się skupię przez parę godzin, to coś się znajdzie. Ba, napiszę więcej, zawsze się znajdzie. Bo nie ma takiej opcji, żebyśmy były ideałami chodzącymi. Tylko że to, iż kiedyś tam, coś tam zrobiłam lub nie zrobiłam byłoby śmiesznie rozpatrywać wogóle w kategorii winy. Dlaczego? Ano dlatego, że zgodnie z tym, o czym wszyscy na forum piszą, słuchałam uważnie tego, co mówił mój mąż do mnie. Nie zaniedbywałam żadnych potrzeb męża – tych o których komunikował. Znalazł sobie inną, bo ja nie potrafiłam ODGADNĄĆ jego potrzeb. Mało tego, potrzeby innych zawsze stawiałam na pierwszym miejscu, a swoje odkładałam na później, które najczęściej nie nadchodziło.

Rozwijam się przez cały czas, bo z tych naszych dyskusji ciągle wokół tych samych tematów, staram się coś nowego wynieść.
Wnioski dla mnie z tej dyskusji do mojego dalszego rozwoju:
- Olusia, Twoja wina, żeś kochała innych, a siebie za mało. Oddałaś całą siebie facetowi, nie zostawiając dla siebie ni kawałka. Kochana Olu, kochaj bardziej troskliwie siebie, wtedy zaczniesz bardziej kochać innych (zwłaszcza wrogów, bo przyjaciół już dawno kochasz). Szybciej uda Ci się przebaczyć biednemu, zagubionemu eksiowi.
- Żyj i pozwól innym żyć.
Amen.

Pozdrawiam Ola2
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-09, 11:39   

Ola2 napisał/a:
Wnioski dla mnie z tej dyskusji do mojego dalszego rozwoju:
- Olusia, Twoja wina, żeś kochała innych, a siebie za mało. Oddałaś całą siebie facetowi, nie zostawiając dla siebie ni kawałka. Kochana Olu, kochaj bardziej troskliwie siebie, wtedy zaczniesz bardziej kochać innych (zwłaszcza wrogów, bo przyjaciół już dawno kochasz). Szybciej uda Ci się przebaczyć biednemu, zagubionemu eksiowi.
- Żyj i pozwól innym żyć.
Amen.

Podpisuję się pod tym całym swoim życiem. Tylko że ja kobiecie mojego życia pomogłem jeszcze super wykształcenie zdobyć. Za co usłyszałem trzeba się też było kształcić. No tak a trójka dzieci do domu dziecka pewnie.
Amen
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9