Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2007-04-13, 09:19
do Błękitnej!
Autor Wiadomość
alibea
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-04, 10:10   do Błękitnej!

dzien dobry...
krotko opisze moje sytuacje, moj zwiazek przezywa kryzys, bywalo roznie raz lerpiej raz gorzej..kiedy wydawalo mi sie ze jest w miare ok okazalo sie ze jestem w ciazy , bardzo sie ucieszylam bo zawsze chcialam miec drugie dzieckco, niestety gdy maz sie dowiedzil to wpadl we wscieklosc, powiedzil ze chce sie rozwiesc bo nie widzi sensu bycia dalej ze mna, mam ciaze usunac , ze ta ciaza zniszczy mu zycie itd...kilka razy proponowal aborcje, nie zgodzilam sie wiec odp mi ze robie krzywde naszej corce, temu dziecku ktore sie urodzi bo bedzie niekochane i mam sobie radzic sama..
okazalo sie tez ze maz ma romans z dzoewczyna z pracy , 13 lat mlodsza od niego , maz ma 34 lata..przez okres mojej ciazy bardzo mscil sie na mnie, prowadzil romans...bylam w strasznym dolku wowczas...od momentu gdy maz dowiedzil sie o ciazy przestal sie rowniez do mnie odzywac, nie poznawal na ulicy, nie je tego co ugotuje i kupie,spi w innym pokoju, zywi sie u mamusi -mieszkamy z jego mama, traktuje mnie jak intruza , jak osobe obca....
mialam nadzieje ze sytuacja moze zmieni sie po urodzeniu malenstwa, coreczke urodzilam 28 listopada , przez caly tydzien ani maz ani tesciowa nie przyjechali do malenkiej do szpitala, nawet nie zadzwonili, gdy maz odbieral mnie ze szpitala to oczywiscie obrazony na caly swiat, nawet na oddzial nie wszedl tylko czekal przed oddzialem, malenkiej nie wziol na rece...gdy wrocilismy do domu on od razu wyjechal, nawet nie chcial coreczki zobaczyc..teraz mala ma ponad miesiac , on bardzo zadko wejdzi do pokoju gdzie jestesmy, tylko gdy idzie po starsza corke to na ułamek sekundy wchodzi do pokoju...nadal sie nie odzywa, probowalam rozmawiac, pogodzic sie ale nic z tego..."przez ze mnie jego marzenia legły w gruzach"-tak mi powiedzil...
nie wiem jak mam dalej postepowac....czy wogole jest sens ratowania malzenstwa...skoro on nie chce...
kiedys mi powiedzil ze chce rozwodu ale jak mam zamiar mieszkac w jego domu to rozwod nie jesyt mu do szczescia potrzebny...
co dalej robic??// jak postepowac???
acha..on i tesciowa uwazaja ze ja wrobilam go w dziecko....tesciowa wiedzila o jego romansie z dziewczyna i nawet mu na impreze z nia prasowala koszule...o czy ma sie dowiedzilam po fakcie( jak to bywa zona dowiaduje sie ostatnia:(

prosze o rade, nie wiem co dalej robic
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-04, 10:43   

alibea, dosłownie wiem co przeżywasz. Powiem Ci tylko tyle, że czas pokazuje prawdę i Dobro zwycięża. Przeszłaś bardzo dużo, dużo zniosłaś, mam wrażenie, że teraz powinnaś uzbroić się w cierpliwość i spokój. Nie masz niczego złego na sumieniu, to jest chyba główny problem napastnika.. Bądź dzielną matką, silną kobietą, każda z nas ma w sobie takie pokłady. Mnie to wygląda na ryczenie na Ciebie z bezsilności, próba osaczenia, zastraszenia, wmówienia wszystkiego złego.. Nie daj się, nie bierz wszystkiego do siebie.
Wasze dzieciątko ma teraz rodzeństwo. Dbać należy przede wszystkim o relacje "poziome" a więc więź między małżonkami i więź między rodzeństwem. W sposób naturalny buduj te relacje. To wielka przyjemność np. pomagać mamie przy przewijaniu malucha.
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-04, 11:32   

alibea, ale mi się smutno zrobiło jak przeczytałam twoje słowa... Niestey nie umiem nic doradzić :(
Ale trzymam mocno kciuki....
 
     
Paolo27
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-04, 13:50   

alibeo,musisz byc dobrej mysli.Wspolczuje Ci caly sercem,to co opisalas jest przykre.Mam jednak nadzieje,ze wkoncu opamieta sie Twoj maz.Jesli Twoja tesciowa pozwala nu na takie zagrania,to widze,ze na prawde masz ciezko po d tym wspolnym dachem...Pozdrawiam
 
     
Jo-anka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-04, 14:56   

Alibea a co Twoi rodzice na to?Słuchaj kobieto- Ty się powoli wykończysz, ktoś Ci pomaga przy maluszku? masz przyjaciół, kogokolwiek?Jak czytam że ty sama wciąż w tym pokoju to az mi łzy lecą. Tak nie może być!

[ Dodano: 2007-01-04, 16:02 ]
Kochana- pomodlę sie za Ciebie gorąco
 
     
izis
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-04, 20:02   

Alibea trzymaj się dzielnie, jestem całym sercem z Tobą.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-04, 20:32   

Alibeo,nie wiem,jak Ci pomóc,a tak bardzo bym chciała,potrafię wczuć się w Twoją sytuację,widać,jak jesteś odrzucona ,samotna,ale musisz być dobrej myśli,napewno,napewno nadejdzie czas w którym będziesz szczęśliwa,pozdrawiam.
 
     
ANBA
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-04, 23:43   

Albeo. Kryzysy, które przeżywamy w związkach, zawsze mają swoje podłoże. Wynikają z faktu, że związek jest chory. Powodów może być niezliczona ilość.
Jeżeli boli głowa, sięgamy po tabletkę. Gdy boli ponownie, weźmiemy drugą, potem trzecią w razie nawrotu, kolejną... Możemy ograniczyć się do likwidowania bólu, nie zastanawiając się nad jego przyczyną. Można również spróbować dotrzeć do źródła bólu i znaleźć powód jego występowania.
Podobnie jest z kryzysami w związkach. Ludzie najczęściej pobierają się z miłości (różnie pojmowanej). Jest to fascynacja urodą, intelektem, charakterem, poczuciem, że jest się dla kogoś tym naj...Ten stan utrzymuje się przez jakiś czas, potem o nim zapominamy. Miejsce fascynacji drugim człowiekiem, zachwytu nad nim, zastępujemy najczęściej niespełnionymi oczekiwaniami wobec partnera. Chcemy by nas kochał jak kiedyś, mimo, że sami dajemy sobie prawo do zmiany naszego zachowania, nie dając tego prawa małżonkowi. Zastanów się, droga albieo, nad swoim małżeństwem. Kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze nieporozumienia i o co? Jak reagowałaś, co robiłaś? Skoncentruj się głównie na sobie, na swoich emocjach, zachowaniach. I pytaj siebie przy tej okazji czy chciałabyś takich reakcji ze strony partnera gdybyście mogli zamienić się miejscami. Te odpowiedzi mogą Ci dostarczyć wielu cennych wskazówek.
Wiem, że to co przeżywasz, wyzwala w Tobie żal do męża ale to uczucie nie doprowadzi do dobrego rozwiązania. Zaczniecie się zwyczajnie obwiniać i przekonywać, kto bardziej cierpi. Konflikt zaostrzy się i pogłębi.
Jeżeli uda Ci się, w oderwaniu od swego naturalnego cierpienia, spojrzeć niejako "z boku" na problem, możesz dostrzec własny udział w tym, co się dzieje. Dostrzeżenie swojej winy pozwoli Ci podjąć wysiłek pracy nad zmianą powodów, które wyszły od Ciebie (!). Zmiana pewnych własnych zachowań, uznanych przez Ciebie za konieczne do poprawy, wcześniej czy później wpłynie na zmianę zachowania męża.
Obwinianie go czy przypominanie powinności absolutnie nie da nic. Tak uważam.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-04, 23:52   

Alibea, tak jak Joanna pytała: czy Ty masz rodzinę? mamę, siostrę, przyjaciółkę?
Nie bądź sama ze swoim problemem. Musisz mieć w kimś oparcie ! Napisz czy jest na to szansa..
Próbuj wyciszać się, np. jak karmisz maluszka. Niech małe stópki dzidzisia zauroczą Cię na tyle, abyś poczuła w nich Boże dotknięcie. Pan Bóg przyszedł do Ciebie przez to bezbronne dziecię. Całuję Was i ściskam. Jesteście cudowne !
 
     
alibea
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-05, 09:51   

ja nie twierdze zre jestem bez winy..wiem ze ja rowniez zrobilam duzo zlego ale przeprosilam, przyznalam sie do tego.....czasem bylo tak, ze predzej cos powiedzilam niz pomyslalam i byly konflikty....przeprosilam tesciowa i ku[pilam jej kwiaty....choc uwazam ze mialam prawo powiedziec jej to co mysle....ale coz...jak mi powiedzila siostra"ty tam przyszlas wiec musiasz sioe do nich dostosowac", "to ich dom"....
i pewnie jest w tym racja ale na pewne rzeczy nie moglam sie zgodzic i musialam swoje zdanie powiedziec, np. pieniazki ktore dostala moja corka byly u tesciowej w szafce, nie w pokoju naszym...dlaczego??? "zeby czasem mamusia nie wziela"..a przeciez pieniazki ktore corka dostala byly na jej potrzeby przeznaczone, np. na bluzeczke itp.
tesciowa umawiala sie z kolezanka i jej wnuczka na wyjazd gdzies i zabierala moja corke nie pytajac mnie nawet o zdanie...to nienorm,alne, ja bym przeciez pozwolila ale miala obowiazek sie zapytac....
albo maz i tesciowa zabierali corke w gory na tydzien , i kolezanke tesciowej....ja sama zostalam wowczas w domu, to byl poczatek ciazy...i przez caly tydzien nie odbierali ode mnie telefonu, nie wiedzialam jak dojechali, kiedy wroca ..nic..kompletnie nic...Dla nich to bylo normalne, dla mnie NIE.na takie cos ja sie nie zgadzam...
...
kiedys mi ktos powiedzila ze "druga polowe " powinno sie dobierac podobna pod wzgledem wyksztalcenia.....moze cos w tym prawdy jest, choc dla mnie nie mialo znaczenia nigdy kto jakie ma wyksztalcenie lecz jakim jest w srodku czlowiekiem...ja mam wyksztalcenie wyzsze, skonczylam studia podyplomowe tez, mążz ma zawodowe wyyksztalcenie..byl zly gdy podjelam podyplomówke "bo po co, szkoda pieniedzy"....
"tesciowa tez niechetnie na topatrzyla..."i tak studiow nie skonczysz"-akurat wowczas bylam w ciazy z pierwszym dzieckiem....poradzilam sobie , skonczylam z wynikiem na dyplomie "dobry"..wiec nie tak zle....jezdzilam na wyklady i cwiczenia z 2 miesiecznym dzieckiem na uczelnie, mimo z emialalm zaleglosci bo lezalam w ciazy 3 miesiace w klinice, to ukonczylam uczelnie....ale oni nigdy tego nie rozumieli, co to znaczy uczyc sie....im sie wydawalo ze wystarczy raz cos przeczytac i juz sie wie...ja niestety na nauke potrzebowalam wiecej zcasu...
kryzys zaczal sie kiedy zaczelam robic awans zawodowy....wowczas malo czasu poswiecalam domowi, duzo siedzilam w internecie i szukalam materialow do awansu....kto pracuje w szkole to zrozumie co to znaczy kompletowac teczke do awansu...zabiera to naprawde duzo zcasu...maz i tesciowa o to byli zli...
wiem ze to byl bład, ze powinnam jakos czas rozgraniczyc , ale ja gdy mialalm "natchnienie do pracy" to wowczas do upadlego siedzialam i pracowalam przy kompie...
pozniej znalazlam w szafce meza gazetki dla panow i tam byly artykuly...ze internet i gg to w 100% zdrada...zarzucil mi wowczas ze go zdradzam itd....jeszcze koledzy kierowcy co nieco powiedzili na ten temat....
tu byl moj blad..siedzenie w necie....ale ja zdaje sobie z tego sprawe...kilkakrotnie zdazylo sie ze maz uciąl mi kabel od kompa zebym nie mogla przy komp siedziec...internet, komp spowodowal moj, nasz kryzys...

[ Dodano: 2007-01-05, 10:53 ]
mam siostre blizniaczke, starsza siostre i rodzicow..wspieraja mnie ale.......
ale gdy jestem w domu to czuje sie bardzo samotna....czasem wydaje mi sie ze dostaje na glowe..bo zaczynam sama do siebie mowic...
dobrze ze moje dzieciatko jest spokojne, nie placze..

[ Dodano: 2007-01-05, 10:54 ]
moj mąz nawet pieczywo kupuje sobie osobno, nie zje chlebka ktory ja kupie....przeciez to nienormalne..

[ Dodano: 2007-01-05, 10:57 ]
na sylwestra tescowa zrobila kolacje...byl jej przyjaciel, maz i corka nasza..a ja obok w pokoju sama z Natalka...nie zaprosili mnie , nawet nie przyszli zlozyc zyczen o pólnocy..ja akurat karmilam malutka i tez nie poszlam do nich....
tesciowa gdy cos upiecze to nawet jak ja jestem w kuchni to przyniesie placek i powie"to dla cIEBIE bEATKI I DLA TATUSIA"
TO NORMALNE?????

[ Dodano: 2007-01-05, 11:00 ]
na Wigile ja sama do tesciowej przyszlam i zapytalam czy moge z nimi zjesc wigilie( ja i Natalka)...bo wiedzialam ze sama mi tego nie zaproponuje..zgodzila sie...
coreczka ma juz 5 tyg a tesciowa nie miala jej ani razu na rekach....wogole do niej nie przychodzi...a malenka jest taka slodka, kochana
pierwsza corka jest bardzo kochana przez meza i tesciowa , wiec dlaczego tak Natalke odrzucają????
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-05, 10:19   

Alibea, oczywiście, że zachowania tych ludzi nie są "normalne" (pytanie jakie zachowania są normalne, bo na przykład według nich Twoje zachowania są nienormalne, prawda?).
Normalny człowiek rozmawia, współczuje, troszczy się, przebacza, i znów rozmawia...
Skoro wiemy już, że normalnie tak się robi, to można spojrzeć na tych, którzy tak nie robią, czyli nie tulą małego dzidziusia, nie składają życzeń, nie rozmawiają, są mściwi i okrutni czasem.

Alibeo, różne są przyczyny "nienormalności" i różne są pojęcia nienormalności".
Jesteś mądrą kobietą, więc i tak "widzę" po Twoich postach, że jesteś dzielna i patrzysz na nich z miłością w sercu. Jesteś sama w swym bólu, a Twoje znoszenie tych trudnych sytuacji jest tylko dla mnie jeszcze jednym, pośród tysiąca, "dowodem" na istnienie Boga, który wspiera.
Dobrze, że masz rodzinę (swoją), która TEŻ Cię wspiera. Pewnie na razie nic nie poradzisz na sytuację jaka jest. Próbuj rozmawiać z Bogiem poprzez córeczki. Bóg przychodzi do każdego człowieka, tylko nie zawsze to jest przychodzenie przez radość, czasem to jest przyjście przez cierpienie.
Tak "po prostu" jest czy tego chcemy, czy nie..
 
     
alibea
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-05, 10:55   

ja juz przestalam sie modlic....przestalam wierzyc....to napewno blad...

[ Dodano: 2007-01-05, 11:58 ]
Elu....ja nie patrze na nich z miloscia...we mnie wzbiera sie bardzo zle uczucie -nienawisc, zwlaszcza do tesciowej...ja nie moge jej wybaczyc tego ze wiedzila o romansie synka i prasowala mu koszule na impreze z ta mloda dziewczyna....nie jstem w stanie tego zapomniec.....uwazam , ze ona powinna powiedziec mojemu mezowi" sluchaj, masz zone , idz do niej na obiad"..a ona caly czas" dareczku, chcesz ogoreczka, chcesz mięsko? "
on ma 34 lata!!!!!!!! a nie 3 latka
ja caly czas mowilam ze nie gotuje tylko dla siebie, ze zawsze moze usiasc z nami do obiADU....

[ Dodano: 2007-01-05, 12:00 ]
wracajac do tej imprezy...wszyscy wiedzieli tylko nie ja..jego znajomi....znajome tesciowej...ja dowiedzialam sie dziecki zyczliwej kolezance, i jestem jej za to wdzieczna...

[ Dodano: 2007-01-05, 12:11 ]
JA JESTEM W STANIE WYBACZYC ZDRADE..Nie zapomne ale wybacvze....ale nie jestem w stanie wybaczyc i zapomniec tego, co powiedzil gdy bylam w ciazy.na temat naszego malenstwa....
nasza malenka coreczka jest taka spokojna, nawet przy szczepieniu nie plakala...lubi sie kąpac...chyba wie, ze potrzebuje spokoju teraz...

[ Dodano: 2007-01-05, 12:12 ]
bardzo przykre bylo to , ze nawet do szpitala nie przyjechal....a mial urlop

[ Dodano: 2007-01-05, 12:22 ]
moze jak zobaczy usmiech malenkiej to mu serce zmięknie....albo sie nadal łudze...
nie wiem czy jest sens dalej tkwic w takim zwiazku...nie wiem co powinnam zrobic..bo ile mozna czekac na poprawe..ja juz jestem zmeczona tym wszystkim....
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-05, 11:26   

Alibeo, ja wyczuwam z Twoich postów CIERPLIWOŚĆ do tych ludzi. Cierpliwość jest elementem miłości.
Nienawiść, którą Ty z kolei wyczuwasz u siebie może być Twoim GNIEWEM na niesprawiedliwość.
Nienawiść do nich, która byłaby dla nich i dla Ciebie niebezpieczna byłaby wówczas, gdybyś ich wyzywała i złorzeczyła im. W postach ani razu nie wyzwałaś ani męża, ani teściowej...
Alibeo, oczywiście, że matka Twojego męża MOGŁABY inaczej Cię traktować (wreszcie jak żonę syna !), ale jeśli ona nie potrafi i nigdy nie będzie umiała tak Cię traktować, to wtedy Ty musisz nauczyć się z tym żyć. Żyć wśród ludzi obojętnych, mając tylko wsparcie swojej rodziny. Chyba, że...
Czy Twój mąż, oprócz obojętności, którą w sobie ma do Ciebie, jest agresywny, wyzywa Cię?
 
     
alibea
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-05, 11:36   

Elu..gdy bylam w ciazy to zdazylo sie ze mnie popchnąl i nazwal dziwka i szmata..to byly poczatki jego mszczenia sie za to ze nie zgodzilam sie na aborcje...
odsuwal sie z takim obrzydzeniem ode mnie jakbym byla trędowata? ( choc w takiej sytuacji tez nie powinno tak byc)...
teraz przechodzi normalnie, nie popycha juz...ale ta straszna ob ojetnosc

[ Dodano: 2007-01-05, 12:37 ]
nasza coreczka ma juz 5 kg..taki pucus sie zrobiła..a jak slicznie sie usmiecha

[ Dodano: 2007-01-05, 12:38 ]
a jak jest malutka zła ( gdy nie może znależć piersiczka) to tak fajnie mruczy ze złosci:)

[ Dodano: 2007-01-05, 12:42 ]
najwazniejsze jest to zeby sie wyciszyc......
czasem gdy czuje ze moglabym cos glupiego w emocjach palnac to wychodze do blizniaczki..mieszka blisko mnie, na tym samym osiedlu, 10 min drogi pieszo...
....albo licze do 10 ...zeby nie palnąc glupstwa..czasem to pomaga:)
ale bardzo czesto, codziennie czuje ten wewnetrzny strach....wewnetrzny niepokój....taK JAKBYM BYŁA PRZED BARDZO WAZNYM EGZAMINEM....zwlaszcza ten niepokoj zaczynam odczuwac gdy karmie piersią malutką
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-01-05, 12:19   

Alibeo, gdy czujesz ten dziwny niepokój mów bardzo powoli (tylko) jedną dziesiątkę Różańca (Ojcze Nasz i 10 Zdrowaś Mario). P o w o l i ... Maryja Różańcowa powinna zabrać Twój niepokój. Spróbuj. ALE rób to już zawsze, od dziś, już zawsze (to zaledwie 4 minuty...).

Różaniec jest najpotężniejszym narzędziem na odparcie zła,
narzędziem - jakie Pan Bóg mógł nam dać,
ALE jedna cząstka ma tak samo ogromną moc.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10