Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Wysłany: 2007-01-31, 16:19 Powiedźcie mi co mam o tym myśleć?
Niedawno byłam w Sądzie na rozprawie separacyjnej. Sąd orzekł separację. Wieczorem małż przysłał mi na telefon następujacego smsa - cytuję :
" Chyba powinienem się z okazji dzisiejszego wydarzenia odezwać. Dziekuję za ten czas, który mieliśmy, skończyło się nie fajnie, ale ja tych lat za stracone nie uważam to przy Tobie dojrzewałem i uczyłem się życia. Dziekuję Ci za cierpliwość do mnie i za wszystkie dobre chwile, których przecież mało nie było..... i tak dalej.
Mam płakać czy smiać się bo sama już nie wiem. Dla mnie taki sms jest po prostu wstrętny, czy on chce w ten sposób zdusić swoje wyrzuty sumienia i pokazać jaki jest wspaniały? Zupełnie nic z tego nie rozumiem.
kasia [Usunięty]
Wysłany: 2007-01-31, 16:38
Izis, dla mnie to człowiek, który po prostu nie wie co czyni. Bo jakby wiedział, to by tego nie pisał, to byś w ogóle nie bywała na tym forum. Tak jak czujesz, wstrętne to jest. No bo niby jak zareagować: "chłopie, nie ma sprawy, cała przyjemność po mojej stronie, cieszę się, że tak dużo skorzystałeś przy mnie.. No bo o to chodzi, żeby czerpać ile się da, a potem, adios" On jednak, pamiętaj, na dzień dzisiejszy nie widzi jak dużo bólu powoduje jego zachowanie
izis [Usunięty]
Wysłany: 2007-01-31, 23:01
Kasiu dziękuję Ci za odpowiedź. To mnie utwierdziło w przekonaniu, że jest jednak podły.
ANBA [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-01, 06:53
Mężczyźni tak chyba reagują. Gdy 5 lat temu mąż powiedział, ze jest ktoś w jego życiu, gdy zastanawiał się szczerze nad rozwodem, ja naciskałam. Chciałam wyjasnień, wytłumaczenia, jakiejś skruchy z jego strony. Usłyszałam wówczas od niego takie słowa..."Ja nie zasługuję na Ciebie. Dużo mnie nauczyłaś. Dziękuję"...
Czy to wyznanie czegoś Ci nie przypomina?
Myślę sobie, że czułam wtedy to, o czym piszecie.
Teraz wiem, że nie mógł nic innego powiedzieć. Bo i co innego? "Nie czuję się kochany? Lekceważysz mnie. Nie liczysz sie ze mną, z moim zdaniem. Nie potrafię Ci dogodzić."
Gdyby Ci to powiedział, czy przyjmiesz jego wyznanie ze skruchą, że ma prawo tak właśnie czuć? Ja, 5 lat temu, z pewnością bym tego nie zrobiła..."Jak to? Ja Cię nie kocham? Lekceważę? Chyba żartujesz?"...
To wyznanie świadczy o tym, że w związku nie ma zrozumienia, empatii. I nie będzie, jeśli przynajmniej jedno z Was, nie zrobi pierwszego kroku. Zrozumienie jest wtedy, gdy człowiek bez obrazy przyjmuje złe opinie na swój temat, poddaje je rozwadze, zastanawia sie nad sobą i wyciąga wnioski w celu poprawy zgłoszonego problemu.
Może się mylę. Nie musisz się, droga Izis, ustosunkowywać do tego, co napisałam. Zastanów się na swój własny użytek, jak to z Wami jest.
I nie zgadzam się z Twoim ostatnim wnioskiem. Proponuję zamienić słowo "podły" na "bezradny, pogubiony". Bezradnym i pogubionym można pomóc, pomóc odnaleźć własną drogę. Nie stawiajmy ich pod ścianą przed plutonem egzekucyjnym.Pozdrawiam.
[ Dodano: 2007-02-01, 07:59 ]
Zastanawiam się, czy post "o uzdrawianiu duszy" nie mógłby Ci jakoś pomóc. Zachęcam do przeczytania.
kasia [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-01, 08:41
Izis, nie, to nie mąż jest podły, tylko jego zachowanie
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-01, 09:04
Izis, a ja bym poszukała pozytywów w tym sms-ie. Pisze do Ciebie, więc obojętna mu nie jesteś. Pisze pozytywnie, więc chyba to dobrze. Tylko nie odzywaj się do niego,niech się zastanowi chociażby nad sensem swoich słów. Może przemyśli, może dojdzie do pozytywnych wniosków...
Grażynka [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-01, 09:56
Moim zdaniem nie ma w tym niczego podłego. To były przecież rzeczy pozytywne i pewnie prawdziwe, aczkolwiek nie takie, jakie chciałabyś przeczytać. Kiedy mój mąż odchodził (czego w końcu nie zrobił) oboje dziękowaliśmy sobie za różne rzeczy. Co chciałabyś, żeby Ci napisał :"Jestem podły, wstrętny, złamałem Ci życie, przepraszam, wybacz mi"?
kasia [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-01, 10:12
"Moim zdaniem nie ma w tym niczego podłego. To były przecież rzeczy pozytywne i pewnie prawdziwe, aczkolwiek nie takie, jakie chciałabyś przeczytać. Kiedy mój mąż odchodził (czego w końcu nie zrobił) oboje dziękowaliśmy sobie za różne rzeczy. Co chciałabyś, żeby Ci napisał :"Jestem podły, wstrętny, złamałem Ci życie, przepraszam, wybacz mi"?"
Grażynka, o czym piszesz? Dziękować sobie można za różne przysługi, rozchodzić każdy w swoją stronę jak jest się koleżeństwem, jak być może chodzi się ze sobą i stwierdza, że jeszcze nie czas na deklaracje.. ale jak zobowiązało się do tworzenia rodziny i bycia na dobre i na złe..
Jest krzywda i próba "ugłaskania" to ból. Za co dziękować mężowi? W sytuacji, kiedy odchodzi, kiedy sąd formalizuje na jego prośbę to odejście??!
Wiesz, boli ta sprzeczność, jeśli było Ci tak dobrze, to dlaczego dążyłeś do tak "niefajnego" zakończenia??
Być może rzeczywiście jest to zagubienie, które przybrało bolesną dla izis formę..
Grażynka [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-01, 10:50
Kasiu, mam prawo do własnego zdania, podobnie jak Ty. Mój mąż zdradzając mnie zrobił mi wielką krzywdę, która cały czas boli, ale patrząc na to już z pewnej perspektywy, widzę, że odniosłam z tego wiele korzyści dla własnego rozwoju wewnętrznego. Mówię o tym swojemu mężowi i dziękuję mu za to. Podobnie on dziękował mi między innymi za to, że jestem matką jego córki, że byłam z nim przez tyle lat, że kochałam go. Nie widzę w tym sprzeczności. Są w małżeństwie rzeczy złe i dobre, za te dobre można dziękować i, moim zdaniem, nie ma w tym nic podłego. Jeśli mój mąż zdecyduje się odejść ode mnie (bo zastanawia się od półtora roku), to nie widzę powodu dla którego mam przekreślać wszystko co było i rozstawać się w nim we wrogości, co wcale nie oznacza, że zaakceptuję sytuację. Tak ja to widzę. I ja wolę, żeby mąż przysłał mi takiego smsa, niż na przykłąd wiadomość typu "szmato, zmarnowałaś mi życie, zemszczę się na tobie", bo myślę, że i takie bywają...
Ja rozumiem, Izis, Twój ból... Ale nie nazywajmy podłością czegoś, o czym nie wiemy, czy nią jest... Moim zdaniem mąż Izis nie napisał tego złośliwie... Nie wiem, jakie miał intencje - to wie tylko on i Bóg, ale moim zdaniem chciał powiedzieć coś pozytywnego i napisał jak potrafił... Nie ma w tym jadu, złości...
kasia [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-01, 11:19
Jakże często się zdarza, że właśnie krzywdząc, osoba, która to robi może nawet powiedzieć " to dla Twojego, naszego dobra".. dobra, dobra.. Możnaby powiedzieć wówczas, że to wyraz troski, tak? coś dobrego
Weź pod uwagę sytuację - Twój mąż jest przy Tobie - za to powinnać być wdzięczna, przede wszystkim Bogu, mężowi dziękując za okazywanie serca na codzień, izis mąż sprokurował "niefajne zakończenie".
izis [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-01, 11:31
Anba, ja próbowałam, starałam się, nie lekcewazyłam go, zawsze liczyłam sie z jego zdaniem i on wie o tym, jednak mimo wszystko założył sobie, że to się nie uda. Nie chciał, wolał sobie ułozyć życie od początku. Znalazł sobie przez internet drugą kobietę (rozwódkę, podobno mąż też ją zostawił, więc tym bardziej tego nie rozumiem) i wyprowadził się do niej.
Wanbono, nie sądzę, żeby mój małż doszedł do pozytywnych wniosków, on uważa że to już jest koniec, że z tamtą jest szczęśliwy (są ze sobą juz od listopada).
Tak Grazynko może jestem dziwna, ale wolałabym żeby mi napisał, że jest podły, wstrętny i złamał mi życie bo to prawda.
Zgadzam się z Kasią, wyrządził mnie i naszemu dziecku krzywdę, a ta próba ugłaskania wzmaga i tak ogromny już ból.
Na dzień dzisiejszy nie potrafiłabym żyć z nim w przyjaźni, akceptować jego kochanki, wiedząc, że jeszcze tak niedawno to mnie przytulał. Rana jest głęboka i ciężko się goi. Czuję się wykorzystana i porzucona.
Grażynka [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-01, 11:35
Nie, Kasiu, przeinaczasz... Jak się zaczynał nasz kryzys, nikt z nas nie przewidywał, że wyniknie z tego jakieś dobro i mój mąż nie działał z premedytacją...
Mój mąż jest przy mnie i jestem za to bardzo wdzięczna, ale walczę z kryzysem od półtora roku i nie wiem, jakie zakończenie "sprokuruje" mi mój mąż... Myślę, że i on sam tego nie wie... Ale zapewniam Cię, że bycie razem, a właściwie obok z facetem, który całymi dniami milczy i zamyka się w sobie, też specjalnie fajne nie jest...
kasia [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-01, 11:44
izis, dobrze jest widzieć rzeczy tak jak się mają, odkryć ranę, powiedzieć: Tato, boli okropnie, ulecz, przemień. Mieć nadzieję.. W piosence Arki Noego dzieciaki śpiewają: "Twoje światło prowadzi mnie, noc jaśniejsza jest niż dzień"
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-01, 11:45
Izis, to szybko Twój mąż się uwinął. Mój dopiero w tym tygodniu miał złożyć pozew, a od początku małżeństwa założył, że to pomyłka i konsekwentnie do zakończenia dążył, ale, jak widzisz, trwało to 7 lat.
Ale różni są ludzie - jedni dziękują, drudzy - nie. Pamiętam, że bardzo źle się czułam, kiedy 2 dni rodziłam w boleściach dziecko, po zagrożonej ciąży, a nawet właśnie słowa "dziękuję" od męża nie usłyszałam, ani "kocham Cię", ani nic. Zresztą, może to i zrozumiałe, bo dziecka nie chciał.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2007-02-01, 12:20
Droga Izis:)
Kiedy czytałam ten sms Twojego męża, wiele rzeczy mi się pchało do głowy.
Początkowo były te myśli pozornie smutne, a potem pomyślałam sobie jak to łaska dla Ciebie.
Dziwne... Tak poczułam i zupełnie uważam ,że powinnaś odczuć radość wielką:)
Dlaczego?
Najpierw , czytając sms Twojego męża przyglądałam się mu uważnie. Kasia ma słuszność, że to hipokryzja do potęgi entej...!!! Zło nazywajmy złem, nie ma potrzeby ubierania go w sukienki , które błyszczą. Przecież po owocach mamy poznawać , co od złego a co od dobrego pochodzi.
Jeśli było by tak „cudownie” to sądzę, że nie było by Ci przykro.
Ale nie o tym chciałam... Powiem Ci co zobaczyłam w Twoim mężu.
Oziębłość i uważam ,że to bardzo groźny stan! Jest groźny dlatego ,ze dusza pozostaje w złudzeniu, że jest zdrowa potrzebując lekarza. A ja nawet mam poczucie,że udaje ,że jest zdrowa. Taki człowieczek na nic nie będzie zważał, ani na prośby bliskich , ani na prośby przyjaciół, do tego stopnia, że będzie się za te uwagi gniewać. I będzie taka duszyczka zamykała drzwi przed prawdą o sobie. Pan rogaty wie co robi. Jest to taka pustka wewnętrzna...., żeby nie demonizować, powiem ,że człowiek oziębły twierdzi ,że potrafi się ostać w tym położeniu. A wszystko co złe nazywa dobrem.
Dlaczego zobaczyłam w tym radość?
Bo to nie jest sytuacja beznadziejna, ba nawet tą jego duszyczkę, Ty jako żona możesz „kupić” Miłością Bożą za monetę modlitwy, która dla męża Twojego jest konieczna.
A skąd brać na to wszystko siły?
Radość, jest to uczucie przyjemne, z powodu posiadania dobra. A ponieważ Bóg jest dobrem najwyższym, dlatego przypomnienie sobie, że Dobro to jest w nas, a my w Nim, powoduje radość największą. Oto mamy taki skarb w duszy naszej i we wszystkich jej władzach, w ciele naszym i we wszystkich jego zmysłach. Jest napędem do działania.:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Trzymaj się cieplutko:)
Pamiętam w modlitwie:)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum