Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy pozwolić mu odejść?
Autor Wiadomość
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-15, 08:40   Czy pozwolić mu odejść?

Mój mąż powiedział mi dziś, że chce się wyprowadzić, i żebym mu znalazła w internecie kawalerkę do wynającia niedaleko naszego domu. Poradźcie mi, zatrzymywać go? Pozwolić mu odejść? Po jego zdradzie między nami było źle, choc wydawało mi się, że idzie w dobrym kierunku. Okazuje się , że nie. Sama mu kazałam się wyprowadzić, jak do niej jeździł. Jak przestał, powiedziałam że nie musi. Ostatnio się pogorszyło, zupełnie nie wiem dlaczego. On wszystko co robię, lub mówię odbiera jak atak na niego, jako działanie przeciwko niemu. Wszystko buntuje się we mnie przeciwko temu, żeby go zatrzymywać. Kocham go i chcę z nim być, ale nie dam się stawiac pod ścianą. Ale oczywiście boję się, że jak odejdzie to już nie wróci.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-15, 09:49   

Agnieszka, po pierwsze NIE BÓJ SIĘ. Wiesz, dziewne to, że prosi Ciebie o znalezienie kawalerki ;) Nie rób tego. Pięknie napisałaś, kochasz go i nie ma powodu, gdy zakończył zdradę, żeby się wyprowadzał. Dlaczego w sposób naturalny nie powiesz mu tego? A reszta na zasadzie wolności. Jeśli będzie chciał i podejmie decyzję, nie będziesz miała wpływu na to co będzie robić. 3 maj się!
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-15, 09:57   

Dzięki, Kasia. Poprosił mnie, bo nie ma dostępu do internetu. Zresztą to normalna praktyka u niego - wykorzystuje mnie do wszystkiego, jak potrzebuje, nie dając nic w zamian. Powiedziałam, że nie będe mu nic szukać , niech szuka sobie sam. Ale boję się już powiedziec mu, ze go kocham. On o tym wie. Albo inaczej. Myślę, że w to już nie wierzy. I to że mu to powiem kolejny raz , nic nie zmieni.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-15, 16:15   

Agnieszko, to nie ważne, że Twój mąż nie ma dostępu do internetu. Ty mu nic nie szukaj, kobieto sama ina siebie ukręcisz bat. W razie, gdyby cos mu nie tak poszło, to Ty będziesz winna.
Jak chce się wyprowadzić, niech sam sobie poszuka. Tobie ABSOLUTNIE NIE WOLNO TEGO ROBIĆ.
Pzrecież on będzie miała wymówkę, że to Ty go zmusiłaś do wyprowadzki, nawet mieszkanie mu znalazłaś.
Czy masz mówić, że go kochasz? To zależy, ale ZAWSZE możesz powiedzieć, że widzisz możliwość odbudowania Waszego małżeństwa, jeśli tylko on zrobi w tym kierunku jakieś kroki.
Pozdrawiam
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-12, 11:07   

Dziś mija rok , od kiedy mój mąż się ode mnie odseparował. Mieszkamy w jednym domu, nic poza tym. Najgorszy rok w moim życiu - jak do tej pory. Rok odrzucenia, odkrycia zdrady, załamania nerwowego, mozolnego wychodzenia z ciemności i stałego wpadania spowrotem. Opadam z sił. Pytam , po co? On mnie nie kocha , nie zalezy mu na mnie. Nie wyprowadził się chyba tylko dlatego, że tak mu dobrze - nie musi płacić za mieszkanie i ma stały kontakt z dzieckiem. A ja stale : modlitwa, psycholog, praca, czarna dziura. ja się zmieniłam, on też - na gorsze. A w pracy stale mam kontakt z rozwodami i separacjami. I wszyscy mówią, że to najlepsze wyjście. Poważnie myslę o prawnej separacji. A czasem i o tym, że może kiedyś spotkam kogoś innego. Nie oczekuję od Was rady, jestem z Wami już pół roku, wiem co powinnam robić. Ale nie czuję się lepiej , to trwa już za długo.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-12, 11:12   

Jakieś pół roku temu w jakiejś książce o separacji /w katolickiej księgarni/ natknęłam się na takie zdanie: "jeśli jeden z małżonków chce rozwodu, a drugie separacji, sąd przychyla się do rozwodu". Smutne.
Pamiętaj o tym - łatwo w sądach świeckich przychylają się do rozwodów.
Tylko o tym pamiętaj, żeby Cię nie zaskoczono.
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-12, 11:30   

Wiem , ale jest też przepis , że sąd nie może orzec rozwodu, jeśli jest to niedopuszczalne i wtedy orzeka separację. A niedopuszczalne jest orzeczenie rozwodu, jeśli żąda go małżonek wyłącznie winny rozkładu pożycia, chyba że sąd uzna, że odmowa zgody przez małżonka niewinnego jest sprzeczna z zasadami współżycia społecznego. Ja mam ewidentne dowody zdrady możego męża. On na mnie nie ma nic. Do tego jest małoletnie dziecko. Do tego jestem prawnikiem - poradzę sobie :-) . O, jak piszę o pracy od razu humor mi się poprawia ;-)
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-12, 11:43   

w dodatku jesteś prawnikiem..
No bomba Aga, zaraz tu na forum będziesz pomagać, skoro Ci się humor poprawia!
Trzymaj się i trzymaj się Boga.
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-12, 12:03   

Ja zazwyczaj piszę, jeśli czyjś problem tutaj wymaga pomocy prawnej. Ale jeśli ktoś potrzebuje porady, a nie chce pisać na forum , zapraszam na prv. Pozdrawiam
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-12, 19:23   

Aga ja na pewno skorzystam, ale jedno w koncu rozwod jest "tylko" rozwodem cywilnym,a w oczach Boga nadal jestesmy malzenstwem.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-12, 20:34   

Aga - może właśnie masz chwile załamania. Ja też miewam - czasem myślę - niech bierze ten durny rozwód, ja sobie kogoś znajdę i tyle. Ale gdy pomyślę na spokojnie - wszystko przemawia za tym, że nie tędy droga - kocham Boga, kocham męża, kocham nasze dziecko i to jest moje życie. I trwam dalej, póki jeszcze mogę. A narazie, mimo upadków, mogę.
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-13, 07:08   

Chwile załamania to ja owszem mam. Najlepiej się czuję jak go nie ma w domu. Jak jest - stałe spięcia lub obojętność. A miłość...? Bardzo go kochałam. Jeszcze do niedawna tak samo, jak w dniu naszego ślubu. Ale jak długo może płonąć płomień, gdy nie dość, że się do niego nie dokłada drewna, to jeszcze co chwilę zalewa się go wodą?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-13, 09:11   

Agnieszko, to dobrze, że nie kochasz swojego męża taką miłością jka w dniu ślubu,
bo to oznaczałoby, że Twoja miłość do niego zatrzymała się, a tak ONA /ta miłość/ musi się zmieniać i ma szansę stać się inna, doskonalsza.

Jeśli mąż jest teraz Twoim wrogiem /nie wiem tego/ to wówczas miłość osiąga coś co Jezus określił "miłujcie nieprzyjaciół swoich" /a On-Jezus umarł za wszystkich i tych dobrych i tych złych/.

Albo..
jeśli nie jest "aż takim wrogiem" to Twoja miłość do męża zamieni się w miłość miłosierną, ale /!!!/ nie może być taką jak w dniu ślubu, bo to oznaczałoby BRAK ROZWOJU MIŁOŚCI W MAŁŻEŃSTWIE.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-13, 11:51   

Masz rację Elu. Gdy ja porównam swoją miłość w dniu ślubu i becną, zdecydowanie w tej chwili kocham bardziej - mądrzej, miłosiernie, dojrzalej. To już nie jest zwykłe zauroczenie, ale świadome uczucie.
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-06-13, 12:34   

He he :-) , dokładnie to powiedziałem kilka miesięcy temu żonie... że kocham ją bardziej niż w dniu ślubu... I nie żartowałem! Z czasem przychodzi odpowiedzialność za podjęte wybory, za drugą osobę, za rodzinę. Emocje są nadal bardzo istotne, ale to jest właśnie rzecz zmienna, na której nie można budować naprawdę trwałego związku. Jednego dnia jesteśmy pełni euforii, radośni, a innego dopada nas smutek i zniechęcenie... a prawdziwa miłość trwa stale... ta odpowiedzialna.
Ostatnio zmieniony przez Mateusz 2006-06-13, 17:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8