Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Proszę o pomoc i poradę.
Coś się dzieje nie tak w moim kryzysowym małżeństwie.
Chyba wszystko,poszło i idzie nie w tym kierunku,którym powinno.
Mój moż prawdopodobnie uświadomił sobie,że ja zaakceptowałam ten "stan",jaki teraz jest,tzn on widzi,że ja jestem inna,i on to odebrał,tak,że ja na to wszystko się godzę,że tak musi być,że tak mi jest dobrze i wszysko mi odpowiada.Jest dla mnie obojętny,jak przychodzi(był ostatnio w mikołaja),traktuje mnie jak powietrze.Mąż przyszedł ,a za godzinkę przyszła moja teściowa,i on się zachowywał tak jak gdyby się nic nie stało.Ani on,ani teściowa nic do siebie nie mówili(a to syn i matka),teściowa zła za jego postępowanie,a on jak gdyby nigdy nic,obojętny zimny,usiadł i coś tam do syna mówił.Po 10 minutach ubrał się i wyszedł.Ale chodzi mi o to,że on jest dumny,pewny,że to co zrobił,to zrobił słusznie.Ostatnio nawet,gdy teściowa wysłała do niego życzenia barbórkowe,to w jego odpowiedzi usłyszała"nie przychodzę do Ciebie,bo nie chcę słuchać nic na mój temet,i tego co zrobiłem,gdyby było inaczej,to bym wpadał",czy to nie jest z jego strony szantaż.
Coś nie tak,on chyba czuje,odebrał to tak,że ja ,że mi odpowiada taka sytuacja,że ja się zgodziłam na to,jak jest teraz.
Jak on przychodzi,to ja jestem miła z uśmiechem na twarzy,zawsze gotowa do pomocy,jak się ostatnio zapytał,ile pieniędzy ma mi zwrócić(sądownie,nadpłata alimentów),to ja zaraz otwarłam moje konto,(nic do ukrycia przed nim nie mam),ja jestem otwarta,szczera,cieszę się,że taka jestem,lubię sama siebie,ale wydaje mi się,że on to odbiera inaczej.On to odbiera tak,że niby ja akceptuję tą sytuację,jaka teraz jest.
Proszę wypowiedzcie się w tej sprawie.
lewek [Usunięty]
Wysłany: 2006-12-09, 21:03
Myślę, że twój mąż uważa, że pogodziłaś się z sytuacją.
Ja oznajmiłam dziś u siebie, że nie akceptuję tego jak jest, ale on widzi tylko jedno rozwiązanie - rozwód.
Nie wiem co Ci doradzić, spróbuj może powiedzieć mu wprost "Układ jaki jest między nami mi nie odpowiada", ale jeśli jemu to pasuje, to chyba nie powinnaś isę spodziewać żadnej miłej odpowiedzi w rodzaju to zmieńmy coś.
Niestety, zauważyłam, że jak się jest miłą a facet chce się pozbyć problemu to i tak wszystko obróci na nie. Przykre, bo człowiek się stara, nawet bardziej niź kiedyś a efekt przeciwny od zamierzonego.
Życzę dużo ciepła i wytrwałości i mam nadzieję, że się mylę co do reakcji Twojego męża.
Jo-anka [Usunięty]
Wysłany: 2006-12-10, 06:01
lewek napisał/a:
spróbuj może powiedzieć mu wprost "Układ jaki jest między nami mi nie odpowiada", ale jeśli jemu to pasuje, to chyba nie powinnaś isę spodziewać żadnej miłej odpowiedzi w rodzaju to zmieńmy coś.
Niestety, zauważyłam, że jak się jest miłą a facet chce się pozbyć problemu to i tak wszystko obróci na nie. Przykre, bo człowiek się stara, nawet bardziej niź kiedyś a efekt przeciwny od zamierzonego.
.
dokładnie tak..
Ostatnio zmieniony przez Jo-anka 2007-01-21, 19:36, w całości zmieniany 1 raz
weronika [Usunięty]
Wysłany: 2006-12-10, 07:52
Tak dziewczyny,dziękuję Wam,ale w moim przypadku,takie coś,jak powiedzenie mu,że nie będę gotowała,sprzątała,to już przeszłość,mój mąż już od ponad roku mieszka ze swoją kochanką i jej dzieckiem.Mój jak się wyprowdził,to nie na górę,tylko do rodziców kochanki.
Lewek,mąż wie,że mi taki układ nie odpowiada,ale nie wiem co zrobiłam żle,że on uwarza,że ja to akceptuję.Ciężko mi naprawdę i to bardzo,bo nie wiem co dalej robić i jak się zachowywać.
Jo-anka [Usunięty]
Wysłany: 2006-12-10, 08:31
Strasznie Ci współczuję Weroniko- mieszka z rodzicami kochanik i jej dzieckiem, a swojego sie wyrzekł. Mój wujek zrobił tak samo- nie wiem skąd się tacy ludzie biorą
Czym ona go tak omamiła- seksem , urodą? bo chyba nie pieniędzmi i komfortem zycia jak to się często zdarza
Może mu się jeszcze znudzi to mieszkanie kątem u rodziców kochanki- wszak wiadomo że nic tak nie zabija zauroczenia , jak wtrącanie się "obcych"
życzę Ci dużo siły
weronika [Usunięty]
Wysłany: 2006-12-10, 09:16
No właśnie dobre pytanie,czym go omamiła?,hm.
Często się zdarza,że pieniędzmi i komfortem,właśnie chyba tym,bo z urodą u niej......,seks,hm w seksie układało nam się zawsze(potrafiliśmy o tym rozmawiać,kurczę,chyba,że aż tak byłam zaślepiona i głupia),ale za to komfort,to jest to,co mojego męża fascynuje,brak odpowiedzialności za rodzinę,przykre,bardzo.........
Anula [Usunięty]
Wysłany: 2006-12-10, 14:50
Weroniko ,
Taka sytuacja jest u mnie . Mój też juz ponad rok nie mieszka z nami , i też uważa że zaakceptowałam taką sytuacje .
No coz - na tym polega chyba "oddanie " wszystkiego w rece Boga . TAka "akceptacja " pozwala nam funkcjonowac bez nienawisci w sercu , lepiej życ , spokojniej .... A co oni mysla to już chyba bez znaczenia . To nie my kierujemy naszym losem tylko Bog ! On nas prowadzi wiec nie ma sensy=u zastanawiac sie nad tym . Trzeba swiecic swoim blaskiem , sprawiac ze im tego blasku moze kiedys zabraknie ?
weronika [Usunięty]
Wysłany: 2006-12-10, 15:41
Masz rację Anula,wszystko w rękach boga,nie czuję nienawiści,żyję spokojnie,ale w smutku,no trudno,taka wola pana.
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2006-12-10, 17:55
Kochane Dziewczyny! My osoby w kryzysach międzyludzkim mamy zaburzoną zdolnośc komunikowania sią z innymi ! często nam się wydaje, że mówimy jasno, że każdy powinien nas zroumieć...często wydaje nam się, że inni mysla tak samo jak my.....i zdziwione jesteśmy, że ktoś nasze słowa, zachowanie, ton glosu odebrał zupełnie inaczej niż my same myslimy ! Nasz komunikat był inny, a ktoś odebrał to inaczej ! Przypominam swój końcowy proces odrodzenia mojego małżeństwa, kiedy juz niby wszystko było ok.....tylko mój mąz inaczej niz moje słowa odbierał mój ton glosu ! Teraz wiem, że tak może być....że my tu , w tym wzgledzie, komunikacji międzyludzkiej , jesteśmy jakby uposledzeni . Dlatego teraz bardzo pilnuje tego, żeby jednak rozmawiać i jasno nazywać to czego pragne, oczekuję i czego chcę. I juz wiem, że może tak być, że póki męzowi nie powiem jasno, żeby wyrzucił smieci, to On sie nigdy nie domysli....i mówi mi wtedy...skoro nie mówiłaś, to myslałem, że sama chcesz wyrzucić! No paranoja...ale tak własnie jest !!
Więc o Waszych sprawach , odczuciach mówcie jasno, zwykłymi prostymi slowami...ale niech to będzie komunikacja werbalna, bo czasem ludzie nie odczytuja maszej mimiki, gestów i zachowania ! Zwykłe , proste slowa....pomogą wiele załatwic i wytłumaczyć...wtedy będziemy zrozumiałe !
I Wreoniko.....zwyczajnie powiedz męzowi, że taka sytuacja nie jest dla Ciebie komfortowa i to, że starasz sie byc mila i spokojna nie oznacza, że sie na nia godzisz ! Ciągle kochasz męża i czekasz az do Was wróci ! Pozdrawiam ! EL.
weronika [Usunięty]
Wysłany: 2006-12-14, 14:35
Tak powiedziałam ,oznajmiłam mężowi,że nie akceptuję takiej sytuacji.....
Wczoraj bylismy na basenie,tzn,mąz przyjechaj i my z synem,ja tylko patrzyłam jak oni razem sobie pływają,no ale,nie o tym chciałam.Po basenie,wsiadając do samochodów,mąż powiedział do syna,aby pojechał z nim,no i wszystko byłoby ok,gdyby to nie był samochód kochanki,no ale moje wspaniałe dziecko potrafi odróżnić zło od dobra,bo tak je wychowuje,i powiedziało do męża ,ze nigdy nie wśiądzie do tego samochodu.
Potem pojechalismy na pizzę,bo syn poprosil męża,cieszyłam,ze oni są razem ze sobą,cieszyłam ,ze moje dziecko jest szczęsliwe........
Ale dzisiaj zadzwniłam do męża i uświadomiłam go o tym,że nigdy nie pozwolę na to,aby wciągał go w swoje zło,powiedziałam,że wyczuwam jego intencje,bo czuję,że on zaczyna go szantażować(jak mnie kochasz,to zaakceptuj to jak jest).Powiedziałam,że nigdy nie wyrażę zgody na to ,aby wprowadził go do tamtego domu,tam nie ma co oglądać,i co uświadomił sobie......
Wyobrażcie sobie,że nawet zaczął mi się żalić,że chciałby odwiedzić swoją mamę...........,no nareszcie jakieś uczucie z jego strony,wytłumaczyłam,powiedziałam i zachęciłam do tego,aby to zrobił,bo mama kocha go bardzo,ale nie toleruje tego co zrobil.
Widzę jakieś dobry plusy w tym wszystkim,cieszę się ,że chce do swojej mamy,ze tęskni jednak do niej,to pierwsze dobre kroki
Tylko,ze we mnie dużo zmiany nastąpiło,spokój opanowanie,potrafię na spokojnie wszystko mu powiedzieć,bez krzyku ,złości,a on mnie słucha,jak nigdy.....
Jo-anka [Usunięty]
Wysłany: 2006-12-15, 22:42
Weroniko- jak już jest w Tobie spokój i opanowanie to super! A on(mąż) niechże w końcu Cię słucha- pomodlę się za to, i o to byTwoj synek miał tatę w domu juz na zawsze.
Sciskam Cię kochana!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum