Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie wiem czy jeszcze kocham...
Autor Wiadomość
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 22:37   

Macieju, to mamy taki sam staż.
Podobno jest prawidłowość, że kryzysy przychodzą, co 7 lat...
Miejmy nadzieję, że odchodzą!
Popracuj nad tym, by nie nienawidzić żony! Drogą do tego jest wybaczenie.
A drobiazgi? Trzeba się czasami do nich przyzwyczaić, bo nie warto sobie nimi głowy zaprzątć. Każdy ma jakieś tam swoje przyzwyczajenia!
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-10, 03:39   

Tak, Aniu, mówiłam o tej figurce mężowi, ale on ma chyba serce z kamienia...Nie wiem - czasem wydaje mi się, że on zupełnie nie ma sumienia. Nie mam pojęcia, jak on sobie radzi z wyrzutami sumienia - to był taki dobry człowiek, nie wierzę, że go to zupełnie nie wzrusza.
 
     
Ania_71
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-10, 08:48   

Wanboma najgorsze jest to, ze my nie mozemy zrozumiec tych zmian w zyciu meza, nie potrafimy ich zaakceptowac, a w rezultacie mamy problemy z wlasna psychika i ja np. choc maz jest nie radze sobie z powrotem do normalnosci, mam leki, obawy, nie jestem spokojna, on sobie z tym radzi, nie musi chodzic do psychologa, ja musze, bo sami nie naprawimy relacji, wiec na szczescie idzie ze mna, bo ja tak chce. Ale to ja jestem klebkiem nerwow. Boze T ywszystko mozesz, i modle sie, mam modlitwe za takie malzenstwa jak my wszyscy......modle sie za Nas....
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-10, 21:16   

Aniu - to wspaniałe, że Twój mąż chodzi z Tobą do psychologa. W pojęciu mego męża problemy natury psychicznej to coś, czego trzeba unikać - tak zawsze uważał. Kiedy miałam depresję - w czasie wspólnego jeszcze mieszkania - najzwyczajniej na świecie odwrócił się - pomogły mi inne osoby. On teraz zaś chce to wykorzystać - zagroził, że przez to, że brałam leki psychotropowe, nie będę pracować a także odbierze mi dziecko - on się miał o to postarać.
 
     
Ania_71
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-10, 21:52   

Ania moj maz twierdzi ze mam "chora" glowe, gdy mowie mu o obecnych zagrozeniach naszego malzenstwa, on nie widzi ich, jedyny moj ratunek w psychologu, bo maz ma mocne przekonanie do mojego wyolbrzymiania problemow, i albo je neguje, albo rzeczywiscie ich nie zauwaza. A jest ich po kryzysie cala masa. Mam to szczescie, ze owszem pojdzie ze mna do psychologa i jemu da wiare (nie mnie) i o to mi chodzi, zeby zrozumial, przejrzal na oczy, ze nie da sie siedziec z zalozonymi rekami, przyszlosc sama sie nie ulozy, zwlaszcza, ze kazde z nas ma "zyczliwych" doradcow w rodzinie niestety. Strasznie to przykre i to, ze on tego nie widzi, dla niego nie ma problemow, on wrocil i wystarczy, juz szczesliwy. Ja uwazam, ze musimy zaczac budowac zwiazek sami, bez rodzicow, ktorych jest za duzo w naszym zyciu, dzis pojawil sie tez na ten temat post (nie pamietam jak sie nazywa forumowiczka). A w mojej glowie tyle lekliwych mysli i niepewnosci.
A Wy dlugo jestescie w separacji?
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-11, 03:54   

Trzeci miesiąc, ale ostatni rok - to był koszmar, bo przedtem mój mąż też odszedł, potem wrócił, ale przez rok zdradzał mnie - o czym nie wiedziałam i pewnie bym się nie dowiedziała, gdyby nie ludzie. O tych rodzicach to też ja - to moi rodzice bardzo się przyczynili to tego, że moje małżeństwo legło w gruzach. Moja mama od dnia ślubu codziennie dzwoniła do mnie, wypytując się o wszystko, nawet szantażując ("nie przyjeżdżasz i już pewnie jak przyjedziesz, to nie będę żyła, tak mi serce boli..."). Tata na drugi dzień po ślubie powiedział wprost do mego męża, że mnie oszukał, bo miał kupić działkę budowlaną a nie kupił (i w taty domu siedzi). Już im chyba przebaczyłam, ale kontakty ograniczyłam do minimum - oni nadal zupełnie nie widzą, co złego zrobili.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-11, 04:43   

Wiesz, dla mnie chyba najlepszym psychologiem jest to forum. Kiedyś odbyłam psychoterapię, ale pani psycholog nie była chyba zbyt kompetentną osobą - mało mi dały wizyty u niej. Tutaj co rusz uświadamiam sobie niektóre sprawy i zaczynam nad nimi pracować.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-11, 06:52   

Tak , masz rację Wanboma . Dla mnie obecność tutaj jak psychoterapia , która przez jakiś czas pogłębiałam w domu . Pracując nad soba .
 
     
Ania_71
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-11, 09:08   

Wanboma choc to rodzice, to nie powinnismy dawac soba manipulowac, moja mama mi ostatnio powiedziala, ze zchamialam jak moj maz, a miala na mysli, ze skoro z nim zostalam pomimo tego, co zrobil to jestem taka sama, jest zazdrosna o czas spedzany z mezem, kwestionuje moje wychowanie dzieci, swoja zlosc na mojego meza przeniosla na mnie, tymczasem siostra meza zaprzyjaznila sie z NIA, i do nas sie nie odzywa. Manipulacja trwa, dwie kobiety z rodziny meza- siostra i matka kwestionuja jego motywy postepowania, te dobre, bo wrocil tu gdzie jest jego miejsce, ale dla nich byloby lepiej gdyby pozostal bez swojej rodziny. Ale on jest slepy i niczego nie widzi. Uwazam, ze to NIENORMALNE, aby rodzina wytykala palcem "bledy", szantazowala,
Wanboma w ksiazce "Szantaz emocjonalny" autorka Susan Forward bardzo dobrze to opisala i radzi jak sobie radzic z takim szantazem zarowno ze strony partnera jak i rodzicow, tej samej autorki sa tez "Toksyczni rodzice". Trzeba dbac o siebie, milosc do rodzicow nie oznacza bezwzgledengo posluszenstwa i brania odpowiedzialnosci na siebie za ich samopoczucie! To samo dotyczy meza. Mama meza to taka udawana wiecznie chora, ale tylko do meza, aby sie nad nia litowal i spelnial kazda jej zachcianke, jak go nie ma to tryska zdrowiem i humorem. Szok :shock: .
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-11, 22:24   

Maciej we mnie jest coraz wiecej tych negatywnych uczuc. Dopoki jest normalna sytuacja to jakby dojrzalosc polega na laczeniu w sobie pozytywnych i negatywnych uczuc, chwil, ale w obecnej sytuacji sama juz nie wiem co powinnam zrobic. Maz zyje w zupelnie innym swiecie, odjechal zupelnie. Praca, praca, praca, niczego nie robi na czas, jest nieslowny do bolu, dziecku nie da jesc etc. Doslownie wszystko jest na mojej glowie,a na dodatek o kazdy grosz musze sie z nim wyklocac.
Nie wiem juz co robic.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-12, 03:43   

Właśnie - we mnie wczoraj też coś pękło. Też kłótnia o pieniądze - na dziecko. Nie wytrzymałam - wszystkie pieniądze przeznacza na utrzymanie kochanki, która jeszcze uczy się, a swoje dziecko zaniedbał. Nie dość, że nie odwiedza córki, nie łoży na jej utrzymanie. Nie potrafię być spokojna w takiej sytuacji. Opanowałam się na tyle, aby nie zadzwonić do "niej" i nie nawymyślać jej. Nie będę się ośmieszać.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-12, 05:19   

Wiesz Wanboma,ja mam taki sam problem,jak Ty.Mó mąż daje mi pieniądze,nazwę to"z ręki",co miesiąc daje mniej.Kiedyś już dawno,może ze trzy miesiące temu,byłam u adwokatki,ona mi powiedziała,ze jak mogę się godzić na takie ochłapy,które daje mi mąż,ona wtedy kazała mi odrazu oddać sprawę o alimenty,ale ja tego nie chciałam,bo bałam się,bo nie chciałam po złości.Prosiłam ją o to,aby najpierw posłała mojemu mężowi list,w którym prosiła go o dobrowolne płacenie takiej,a takiej sumy,ale mój mąż nawet tego nie odebrał.Ja stanęłam w miejscu,bo nie potrafię nic dalej zrobić,bo brak mi odwagi i bardz się boję.Wczoraj np.przelał na moje konto tyle,że starczy mi na połowę opłat,a reszta,gdzie?On o tym wie,syn już dawno musiał zrezygnować z basenu,angielskiego,ale mój mąż kiedyś powiedział,że mnie zmusi do tego,abym poszła założyć sprawę o alimenty.
Powiem szczerze z dnia na dzień jest mi lepiej bez niego,jak przyjeżdżam po weekendzie od rodziców jestem taka wyciszona,spokojna,ledwie się tylko z nim spotkam to zaraz mi się żyć nie chce.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-12, 06:46   

Drogie Dziewczyny , sytuacja bardzo trudna - o sprawach finansowych sama coś wiem . Borykam się z takimi problemami jak Wy choć mój maż daje pieniądze na dzieci . Mało , za mało , ale wiem że poczuwa się do tego obowiazku . A daje tyle bo sam nie ma . Ale chciałam Wam o czymś innym napisać . Wcześniej pisałyście , że mężowie się zmienili , że przedtem tacy nie byli . Kochane , jeśli tak jest to może trzeba się modlić do Pana Boga nie tylko o powrót, nawrócenie ale również o uwolnienie ich od złego ducha ? Post i modlitwa w tej intencji naprawdę działają ! Zobaczycie efekty bardzo szybko . Moze od tego trzeba zacząć ? Ja jestem zszokowana tym co widze , co dzieje sie z moim męzem i jak zmienił swoje myślenie . Nie poddawajcie się . Pan Bog Was nie opuści w tych ciężkich chwilach . Nie opuści . Zaufajcie Mu .
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-12, 08:42   

Anula,chciałabym myśleć tak optymistycznie jak ty,ale nie potrafię.Ja modlę się szczerze i z pełną wiarą wszystkie te modlitwy z pierwszej strony,naprawdę,wiara mnie nie opuszcza.Mój mąż ma pieniądze i nie potrafię się z tym pogodzić,ze wydaje je napewno na kochankę,a powinien na swoje dziecko i wogóle rodzinę.Bogu nie przestanę ufać nigdy,ale opuszczają mnie siły,nie potrafię pokonać tej niesprawiedliwości.
 
     
MajkaB
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-12, 08:53   

Weroniko zajrzyj na temat"Już nie mam siły...."napisałam Ci tam co myślę o Twojej sytuacji.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8