Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie wiem czy jeszcze kocham...
Autor Wiadomość
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 22:25   Nie wiem czy jeszcze kocham...

Jak w temacie - nie wiem czy jeszcze kocham. Wiem jedno, ze mam dosc!!! Chce normalnie zyc, chce byc z kims kto mnie kocha, a jezeli to nie jest mozliwe to chce byc sama. Brakuje mi wszystkiego - czulosci, ciepla, sexu. Jednoczesnie jest mi coraz lepiej samej, gdy widze mojego meza jest we mnie takie napiecie, ze tylko sie denerwuje, moj poziom agresji rosnie, budza sie stare"rany" i "zale" i nie moge ciagle uwierzyc w to co sie stalo z nasza miloscia.
Podziwiam was,ze tak walczycie o swojego malzonka lub malzonke. Ja tak nie umiem. Tak jak pisalam jeden krok do przodu,a dwa do tylu, a teraz to sa same do tylu. Kocham i nie kocham. Kocham to co bylo kiedys, takiego jakim byl kiedys. Mysle ze On tez nie wie, ze go mimo wszystko ciagle jeszcze kocham, ale ta milosc gasnie, coraz bardziej.
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 22:35   

"Miłość nigdy nie ustaje"
Podejrzewam, że akurat dzisiaj, w tym szczególnym dniu, jesteś bardziej wrażliwa... :-)
Przede wszystkim musisz dążyć do wyciszenia się. Musisz mu także przebaczyć i przestać chować w sercu urazę. Wtedy powinno Ci się zrobić lżej na sercu. Oczywiście, nie zaakceptujesz wyrządzanego zła, ale zapewnisz sobie spokój wewnętrzny.
Pozdrawiam! Trzymaj się!
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 07:38   

Dzisiaj tu jest moje miejsce. A dodatkowo jest to miejsce miejsce które powinien zająć również mój mąż. A może nie- on już wie. Nie musi się zastanawiać.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 09:23   

Zuza, Za klona swojego to Ty nie myśl . On podejmie decyzję za siebie - Ty za niego tego nie rób . I nie stawiaj się od razu na przegranej . Ty masz lepszą pozycję - zapamiętaj !
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 09:26   

Wcale nie myślę za niego. Kieruję sie tylko tym co wczoraj usłyszałam. To on tu ma swoje miejsce. Wirtualnie przynależy do tego tematu. Tylko właściwie on już wie.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 09:40   

Sam Ci powiedział czy naciskałaś ? Czytałaś post Ani 71 która pisała że w piatek mąż chciał rozwodu a 3 dni później błagal o powrót ? Chyba mu teraz nie dajesz wiary , co ?
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 09:58   

Sam mówił bo się rozgadał ( jak na niego). A że jest w amoku to widzę. Amok się nasilił.
Coś w tym jest jak juz nie wątpi tylko wie że tak czuje.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 10:02   

A ja odebrałabym to jako nasilenie objawów . I nie mówiła że "coś " w tym jest skoro tak mówi tylko raczej uznała że to ostatnie ruchy szatana . Ostatkiem sił próbuje wydrzeć ci go z serca .
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 10:07   

Nie poddaj się bo być może dopiero teraz nadchodzi ostateczna walka Dobra ze Złem . Jesli Ty zwątpisz nie będzie mocy w Twoim sercu ! Wtedy przegrasz . A ja myślę ,że my musimy wygrać ! Codziennie sobie powtarzam : Wygram dla siebie te miłosć , mój skarb . Bog jest po mojej stronie i Diabeł tutaj nie ma szans . Z dnia na dzień przegrywa i robi się coraz słabszy . Mimo iż nadrabia słowami - ma coraz mniejszy wpływ na nasze życie . Módl się Zuza . Nie zapominaj o modlitwie . Mów do Boga jakbyś mówiła do kogoś kto siedzi obok i chce cię wysłuchać . Zrzuć z siebie ten ciężar , wstań i idź walczyć .
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 16:29   

Właśnie dziewczyny - nie poddawajcie się. Weszłam na stronę PSYCHOTEKST, którą ktoś tu polecał. Napisałam o swojej sprawie i...załamałam się. Wszyscy rzucili się na mnie - przede wszystkim napisali, że nic z tego nie będzie. Ale ja się nie poddam!!! Moją bronią jest Bóg i modlitwa do Niego. Nie dam za wygraną. Wy też!!!
 
     
Ania_71
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 20:13   

Wlasnie Wandoma- nie dawaj za wygrana, wierz w cud modlitwy, to dziala, tylko jak w wierszu ks. Twardowskiego: "wszystko ma swoj czas...", po odejsciu meza poszlam po pomoc po ksiedza, kazal mi sie modlic, ale co podkreslil razem z dziecmi o powrot taty (jak w wierszu A. Mickiewicza tytul ;-) ), bo modlitwa dziecka ma u Boga wzgledy szczegolne, ksiadz mi to zaznaczyl i ja wzielam sobie to do serca- bardzo gleboko; modlilam sie z dziecmi pod obrazem Jezusa Milosiernego, napisalam prosbe o powrot meza, wierze, bo jestem osoba wierzaca, ze maz wrocil dzieki Chrystusowi, a tak bardzo byl pewny siebie, ze chce sobie z nia ukladac zycie na nowo, mial konkretne plany, mial swoja rodzine ktora ich przyjela, naprawde mogl nas zostawic, mogl zaczac nowe zycie, ale nie zrobil tego, nie sluchajcie tak doslownie mezow co mowia, czesto to tylko slowa, Chrystus ma to ostatnie, a skoro zwiazek jest sakramentalny, swiety- to Bog w nim dziala, jest ZYWY. To nasza moc i nasza nadzieja.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 20:36   

Aniu, ja też mam na imię Ania. Mój mąż powiedział mi, że to definitywny koniec, że na 100% nie wróci. Ale ja wierzę, że tak nie będzie. Mam chwile zwątpienia, ale ufam Panu. A z tą modlitwą dziecka, to dobry pomysł. Kiedy mój mąż odszedł pierwszy raz, moja 4-letnia córeczka modliła się o jego powrót w przedszkolu. Powiedziała pani o tym, że tata odszedł, pani dawała jej figurkę Maryi (jest to przedszkole prowadzone przez siostry) i ona prosiła o powrót taty. Tata wrócił! Niestety, zmarnowaliśmy tę szansę. Ja zbyt kurczowo się go chwyciłam, ona zaraz znalazł kogoś, kto zaczął go pocieszać i po roku odszedł znów. Pierwsza reakcja mojej córki to słowa:"Mamusiu, nie martw się, ja wezmę firurkę Maryi i tata wróci". Niestety, zaniedbałam to jakoś i modlę się sama. Ale od jutra postanawiam zaangażować ją w modlitwę. Ja jestem przy Bogu, ale właśnie zauważyłam, dzięki Tobie, że nie prowadzę do Boga mego dziecka. Ona mnie często prosi, abyśmy zaszły do kościoła, pomodlić się - modlimy się, ale jakoś do modlitwy w domu nie angażuję jej. od jutra zmieniam to. Dzięki za cenną wskazówkę.
 
     
Madzia3007
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 20:51   

Ja od samego początku kryzysu modlę się z synkiem ma też 4 latka. Ciągle się pyta czy jak bedzię sie dużo modlił to czy tatuś wróci? Co ja mam mu odpowiedzieć? Kiedyś powiedział synek takie fajne zdanie że tatuś zgubil droge do domu i nie umie jej odnaleść. Nasze dzieci są naprawde mądre i mam nadzieje że Bóg go wyslucha.
 
     
Ania_71
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 21:48   

Dziewczyny dzieci moga zadac bardzo trudne pytania, na ktore nie wiadomo jak odpowiedziec. Moja corka(10lat) zapytala: "mamusiu dlaczego Pan Bog nie wysluchal tych modlitw, przeciez sie modlilam, a tata nie wrocil" - nie wiedzialam co jej powiedziec i nie pamietam co powiedzialam, tak bardzo czulam sie bezsilna, ze myslalam, ze mi serce peknie. Potem jak juz maz wrocil przypomnialam jej o tym pytaniu i powiedzialam, widzisz, Twoja modlitwa zostala wysluchana.... balam sie wtedy, zeby nie stracila nadziei, a przede wszsystkim wiary w Boga, zeby nie zwatpila. Ciezko dzieciom tlumaczyc, one tak mocno wierza, sa takie szczere i bezbronne, wrazliwe. I nie zapominaja, przynajmniej te starsze, niestety, to jakas skaza na cale zycie, ja sama ja mam i z nia walcze.

Aniu opowiadalas mezowi o tej historii z przedszkola, o tej figurce? Moze to mu ruszy sumienie?
 
     
maciej
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 22:25   

_zosia_*Rozumiem cie doskonale, tez sie tak miotam i brakuje mi dokladnie tego samego. Raz kocham,raz nienawidze. Zona tez sie na mnie albo wqurza o "drobiazgi" albo tak po ludzku poprawi kołnierzyk przy koszuli. Gdy jestesmy razem uczucia zmieniaja sie jak w kalejdoskopie. Brakuje mi prostego slowa "kocham" , ale caly czas mam nadzieje ze skoro to tak faluje to chyba to musi byc "milosc" bo przeciez ktos nam obojetny by nas nie wqurzal.
Wiem ze to zabrzmi głupio ale popatrz na to _zosia_ tak ze przynajmniej masz "ciekawie" i może to jest jakieś doświadczenie wg. Boskiego planu które ma nas czegoś nowego nauczyć.
Mam identyczny staz malzenski jak ty, mądre ksiązki piszą że to ten niebezpieczny okres który trzeba przetrzymać i cos z tego musi wyniknac mam nadzieje ze dobrego.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8