Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
dla tych, którzy nie mogą dać jeszcze świadectwa...
Autor Wiadomość
Misia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-30, 11:03   

Jestem na tym forum od kilku dni i tak czytam i czytam Wasze wypowiedzi i z kazdym dniem wiecej we mnie nadziei aczkolwiek bardzo sie boje najblizszej przyszlosci poniewaz postanowilam wyprowadzic sie od meza. Jestesmy 5 lat po slubie i od ok 2 lat dzieja sie miedzy nami dziwne rzeczy. Czesto sie klocimy, zapominamy o wzajemnym szacunku i co raz trudniej nam dochodzic do kompromisu. Juz tyle dobrych i zlych mysli przemknelo przez moja glowe, ze w chwili obecnej czuje sie zupelnie pusta. Podjelem chyba najtrudniejsza decyzje w moim zyciu i reszte powierzam Bogu. Chce odejsc na chwile, potrzebuje wyciszenia i zastanowienia sie nad wartoscia naszego malzenstwa. Widze ze maz tez nie potrafi sie odnalezc w obecnej sytuacji, chce mu dac chwile na zastanowienie sie czy potrafi zyc bez zony i synka. Czy wystarcza mu tylko dobre rady jego rodzicow i opieka troskliwej mamy.
Nie zapominam jednak o modlitwie i prosze Boga o cierpliwosc i pokore, bo nadal bardzo kocham meza. Wierze, ze On bedzie zawsze przy mnie i kazda decyzje przeze mnie podjeda bede z Nim konsultowac.
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-30, 13:30   

Witaj... Jesteś pewna, że chcesz się wyprowadzić? Ja też nad tym myslałam... wiele osób mi to doradzało. Mówili żebym wynajeła sobie sama mieszkanie... a jeżlei on kocha to wróci. Ale ja się nie zdecydowałam na taki krok. Wydaje mi się że w ten sposób powiedziałabym mojemu mężowi że już koniec, że nie chce z nim być... A nie o to tu chodzi! :-(
Mimo że jeste ciężko w jednym mieszkaniu. Trwam!! Pokazuje sobą, ze mi zalezy a jednocześnie, że potrafie dać sobie radę sama :idea: :idea: :idea:

Tak ja czuje i to moja historia... Słuchaj siebie!! Bóg nam podpowiada - nazywamy to czasem intuicją... ;-)
 
     
aga70
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-30, 16:13   

Misia napisał/a:
Chce odejsc na chwile, potrzebuje wyciszenia i zastanowienia sie nad wartoscia naszego malzenstwa. Widze ze maz tez nie potrafi sie odnalezc w obecnej sytuacji, chce mu dac chwile na zastanowienie sie czy potrafi zyc bez zony i synka. Czy wystarcza mu tylko dobre rady jego rodzicow i opieka troskliwej mamy.
.

Witaj Misiu. czytając twój post odnoszę wrażenie że ty chcrsz tą wyprowadzką ukarać męża, może się mylę, ale czy nie prościej było by z nim porozmawiać, tak bez domysłów i gdybań, Uważaj żebyś tą wyprowadzką nie pogorszyła sytuacji. Mnie wydaje się, że wyprowadzka jest wskazana gdy dochodzi do przemocy.... może wam wystarczyła by wizyta w poradni... Przemyś to , wyprowadzka która ma być karą dla męża nie jest dobrym pomysłem...
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-30, 19:14   

Misiu, ja też bym próbowała innych rozwiązań niż wyprowadzka. U mnie też pierwsza z wyprowadzek miała rozwiązać problemy. Tak się nie stało - kiedy wróciłam, męża już nie było....
 
     
Misia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-01, 09:20   

Kochani, wlasnie wczoraj kolejny raz probowalam porozmawiac o nas z mezem. Oczywiscie rozmowa skonczyla sie milczeniem bo znow mi zagrozil, ze mi przylozy (oczywiscie uzyl duzo mocniejszych slow). Maz ciagle mi powtarza, ze nie chce mnie sluchac, albo chce z nim byc albo nie. Przez dwa lata ja wysluchiwalam tego co on mial na moj temat do powiedzenia, tzn. tylko wyzwiska odnosnie mojego pochodzenia, sytuacji rodzinnej (tata jest alkoholikiem), upokorzenia nawet w obecnosci innych ludzi. Juz dwa razy zdobyl sie na odwage aby mnie uderzyc (raz w domu moich rodzicow). Widze, ze on ma jakis problem i nie potrafi sobie z nim poradzic, a jako mezczyzna przeciez nie moze byc miekki. Dramat zaczal sie stosunkowo niedawno, odkad moj maz zaczal o naszych problemach opowiadac swoim rodzicom. Oni od tego momentu strasznie mi dokuczaja i tak naprawde to oni tocza walke o przetrwanie naszego malzenstwa a nie moj maz. Juz wiele przykrych slow pod moim adresem uslyszalam z ich ust i dluzej nie potrafie tego sluchac. Oni caly czas dyktuja synowi jak powinien sie zachowac w danej sytuacji i co powiedziec. On jest jak choragiewka na wietrze, gdzie rodzice dmuchna tam on leci. Dla mnie to jest bardzo trudna sytuacja, poniewaz od 5 lat mieszkamy w Paryzu i jego rodzice sa blisko nas. Do tej pory moj maz nie podjal jeszcze zadnej samodzielnej decyzji, wszystko robi pod przewodnictwem rodzicow i po uprzedniej konsultacji z nimi. Teraz doszedl jeszcze nowy problem, poniewaz ja od sierpnia pracuje w biurze firmy budowlanej, znam biegle jezyk francuski i nie pytam ich o zdanie przy podejmowaniu jakich kolwiek decyzji. Tesciowie nie moga sabie poradzic z tym, ze stalam sie niezalezna i nie moga mi narzucac wlasnej woli. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzic, bo do tej pory siedzialam w kacie i plakalam, wiec bylam szanowana przez nich i maz byl zadowolony, ze mu sluze. Teraz zaczelam czegos od siebie wymagac i postanowilam wyjsc z tego kokonu, a to niespodobalo sie ani mezowi , ani jego rodzicom.
Prosze pomozcie mi, tocze wewnetrzna walke z sama soba i nie mam juz sil. Staram sie usmiechac i nie pokazywac bolu na zewnatrz, ale to jest naprawde trudne. Mam tylko nadzieje, ze Bog mnie slyszy i doczekam dnia kiedy wskaze mi wlasciwa droge.
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-01, 10:29   

Misia.
Wiesz - tak na odległość i jeszcze na podstawie tych paru zdań trudno zgadnąć - o co tak naprawdę chodzi twojemu mężowi. Jedno jest pewne - jest agresywny i atakuje . Zero porozumienia. Na pewno dobrze robisz - usamodzielniając się swoją praca. Nie zwracaj uwagi na złość jego i rodziców z tego powodu.
Zapytaj wprost- dlaczego masz do mnie taki stosunek ? czy chcesz abym coś zmieniła w sobie ? Czy czujesz się w tym małżeństwie pokrzywdzon ? Żle traktowany przeze mnie ?
I postaraj się mówić bardzo spokojnie.
A może on się wścieka o twoja pozycję zawodową ? Poczuł sie zagrozony ?
Same pytania. Może jednak troszkę wyczuwasz - dlaczego pojawiła się ta agresja ?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-01, 11:15   

Beata napisał/a:
Zapytaj wprost- dlaczego masz do mnie taki stosunek ? czy chcesz abym coś zmieniła w sobie ? Czy czujesz się w tym małżeństwie pokrzywdzon ? Żle traktowany przeze mnie ?

Beatko, inne zdania w przypadku męża, który źle traktuje Misię
(męża który w dodatku nie oddzielił się psychicznie od rodziców):
"dlaczego?" lub "nie życzę sobie, abyś mówił do mnie w ten sposób" albo "ranisz mnie tym, że...", albo "czuję smutek z tego powodu" (jednak agresorzy często uważają, że skoro ktoś czuje smutek, to jego problem, nie ich, więc ostrożnie z wyrażaniem swoich uczuć)
oraz najważniejsze "przestań mówić w ten sposób" (jeśli obraża rodziców Misi lub Misię)
 
     
Misia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-01, 14:29   

Dziekuje Wam za wsparcie i prosze o kolejne wskazowki, bo pytania o ktorych pisze Beata padaly juz wiele razy z moich ust. Rzadko otrzymuje na nie odpowiedz, odrazu jest atak lub milczenie: nie chce z Toba o tym rozmawiac, zamknij sie, mam juz dosc tych dyskusji, itp. Wiec jak mam sie dowiedziec co ze mna jest nie tak skoro on nie odpowiada. Jak nie draze i nie zadaje pytan to jest dobrze, maz jest zadowolony z ogolnego spokoju, ale wtedy znow ma nade mna przewage, bo im wiecej we mnie spokoju i opanowania tym on wiecej wymaga. Ja z dobroci serca ulegam i tlumacze sobie, ze taka moja rola w zyciu, ale czasem zastanawiam sie jaka jest jego rola. Czy na tym polega malzenstwo, ze maz ma same prawa a zona obowiazki??? Z mojego punktu widzenia tak to wlasnie wyglada.
Panie prosze o kolejny zastrzyk cierliwosci.
 
     
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-01, 14:39   

Misiu, moim zdaniem dobrze robisz, chcąc na chwile odsunąc sie od męża.
Masz prawo do szacunku, respektowania Twoich praw i kawałka wlasnego zycia.
Uleganie, płacz w kącie i zgadzanie się na wszystko KOSZTEM SIEBIE jest tylko odsuwaniem problemu i na dłuższa mete nie działa - może prowadzić do choroby, depresji i wielu innych powaznych konsekwencji.
Chron siebie.
Twój mąż ma powazny problem - z rodzicami, ze sobą.
Dlatego krzyczy, dlatego cie źle traktuje. Może jak się od niegoodsuniesz, bedzie mial czas na przemyślenie i dojrzewanie.
Mów mu wyraźnie, co ci się nie podoba.
Trzymaj się i walcz o siebie!
Pozdrawiam
 
     
Misia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-01, 15:05   

Malgosiu bardzo Ci dziekuje za zrozumienie. Mam nadzieje, ze moj maz rowniez to zrozumie i nigdy nie pomysli, ze odeszlam bo go niekochalam. Bede walczyc o to malzenstwo, ale musze rowniez domagac sie szacunku dla mnie samej, bo wiem, ze nasz syn wychowywany w takiej atmosferze za kilka lat tez straci do mnie szacunek i jego przyszla zona bedzie miala te same problemy co ja.
Pozdrawiam.
 
     
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-01, 15:48   

Napisałam: mów mu wyraźnie, co ci sie nie podoba.
Ale nie dopisałam, żebyś mu też mówiła, że nie odchodzisz żeby mu dokopać, ale żeby znależć sposób na naprawę waszego związku.
Mów mu, że go kochasz, że zależy ci na waszym małżeństwie i będziesz o nie walczyć - ale nie tylko o istnienie, lecz o jego JAKOŚĆ - żebyście OBOJE czuli sie w nim dobrze.
Myśle, że on bardzo potrzebuje takich slów - jeśli jest zalezny od rodziny, to znaczy że jest słaby. Potrzebuje umocnienia.
Tylko że John Eldredge w swojej książce "Dzikość serca" pisze, ze mężczyzna nie może czerpać swojej siły od kobiety, SAM ją musi znaleźć - poprzez innego mężczyznę i w Bogu. I w samotności...
Pozdrawiam Cię
 
     
Misia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-04, 09:41   

Witajcie Kochani. Dzis mam juz jeden problem z glowy a drugi na glowie, otoz moj maz sie wczoraj wyprowadzil. Do konca byl twardy i nieugiety, jeszcze kilka dni temu zapytal mnie kiedy sie wreszcie wyprowadzam, bo chce miec swiety spokoj. A wczoraj potrzebabylo tak niewiele: przyjechala moja mama do opieki nad naszym synkiem (bo niania sie rozchorowala i czula sie zestresowana w tej sytuacji i wyjechala do Polski), wiec moj maz spakowal walizki i wyprowadzil sie do swoich rodzicow. I ja znow nie wiem jak sie zachowac, na niczym nie moge skupic swojej uwagi bo wciaz mysle co go tak przerazilo, ze uciekl. W chwili obecnej nie moge sobie pozwolic na nowa nianie i potrzebuje czyjegos wsparcia, wiec zdecydowalam sie na moja mame. Tym bardziej, ze ona nigdy nie wtracala sie w nasze zycie, ciagle na wszystko patrzyla z boku i jedyne jej rady to te, ze jestem dorosla i sama powinnam juz decydowac o wlasnym zyciu a jedyne co moze dla mnie zrobic to pomoc przy dziecku i nie pozwolic aby moz kolejny raz mi ublizyl czy mnie upokorzyl. Nigdy nie powiedziala mojemu mezowi nic przykrego, zawsze darzyla go szacunkiem i przyjaznia.
Pisze o swoich problemach na tym forum, bo wiem ze wielu z was przerabialo juz ten "rozdzial powiesci", wiec moze ktos z Was podzieli sie ze mna swoimi spostrzezeniami na ten temat a ja bede mogla wyciagnac wnioski dla siebie. Wciaz jestem rozdarta i szamocza mna rozne uczucia. Sama juz nie wiem co lepsze, czy trwanie w poprzednim zwiazku, tzn. placz, milczenie i tolerowanie obelg po to by byc razem, czy szukac nowych rozwiazan i cierpliwie czekac na dzialanie Sprawiedliwego, ale bez meza u boku.
Prosze pomozcie mi podjac decyzje. I modlcie sie o swiatlosc mojego umyslu bo mojej modlitwy jest jeszcze za malo.
 
     
amelka00
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-04, 10:15   

Witaj Misia przede wszystkim wszystkiego najlepszego
Uśmiech i radość niech w Twym sercu gości.
Niech każdy poranek słońcem Cię wita.
Szczęścia, pięknej miłości, a nade wszystko
zdrowia, pogody ducha
i życia bez przykrości
Czasami trzeba czasu , aby to co szleje powoli ucichło.Bardzo mi przykro że tak się potoczyło.Przerobiłam to wszystko o czym piszesz , ale musisz wiedzieć ,że nie mozna sie dać poniżać i czekać w tym stanie nie wiadomo na co.Postaraj sie ten czas rozłąki dobrze zagospodarować. Pozdrawiam cię cieplutko i będę pamiętała w modlitwie
 
     
Misia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-04, 10:58   

Dziekuje Amelka, bardzo Ci dziekuje! Lzy same plyna mi po twarzy i nic wiecej nie moge napisac. Przepraszam.
 
     
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-12-04, 13:22   

Misiu, to dobrze, ze się wyprowadził.
Teraz nie rób nic, zajmij sie sobą i dziećmi.
I powierzaj tę sytuację Bogu - zobaczysz, że powoli zacznie się wszsytko wyjaśniać.
Jesli mąż odszedł, on też SAM powinien wrócić.
A ty staraj się mysleć o sobie i swoich uczuciach - co jestes w stanie przyjąć, a co jest absolutnie nie do przyjecia.
Trzymaj się ciepło
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9