Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2007-04-13, 09:20
On nie chce być ojcem !
Autor Wiadomość
bylinka
[Usunięty]

  Wysłany: 2006-11-08, 02:07   On nie chce być ojcem !

...On jest bardzo dobrym człowiekiem. Uczciwy, odpowiedzialny, opiekuńczy, wierny... Jesteśmy małżeństwem od czterech lat, a przyjaciółmi chyba od "zawsze". Mamy jedno dziecko, szczęśliwego, wesołego dwulatka. Jest nam bardzo dobrze ze sobą. Potrafimy rozmawiać, śmiać się, modlić, mieć wspólne cele i pasje... Tylko to jedno ! Mój mąż nie chce mieć więcej dzieci... :-( Przed ślubem mówił, że będzie co ma być, ale on nie musi mieć potomstwa. Moje plany odnośnie rodzicielstwa przyjmował bez entuzjazmu. Kiedy okazało się, że jestem w ciąży, wpadł w totalne przerażenie i trwał w nim jeszcze przez pierwszy rok życia naszego synka. Choć u swojego boku zawsze miałam kochającego męża, to wtedy czułam się bardzo "samotną matką". Mną się opiekował troskliwie a dziecko traktował jak intruza, którym się trzeba zajmować dla przyzwoitości. Teraz mój mąż jest wspaniałym ojcem i świata nie widzi za naszym synkiem, ale... Powiedział, że nie zniesie po raz kolejny tej niepewności, tych obaw o zdrowie moje i dziecka (nie wiem czemu tak, bo ciążę przeszłam bardzo dobrze a dziecko urodziło się zdrowe i bez problemów). Twierdzi, że bycie ojcem jest dla niego stanem uciążliwego niepokoju. Kocha nas bardzo i nie chce już więcej ryzykownych zmian w naszym rodzinnym życiu... :-? Okropnie się z tym czuję ! Patrzę na naszego ślicznego, radosnego jedynaka i nie potrafię zrozumieć, czemu mój mąż nie chce więcej takich skarbów... Kochamy się, jesteśmy zdrowi, ustabilizowani materialnie i zawodowo, żyjemy w dostatku - tego dobra wystarczyłoby na kilkoro dzieci. Uświadamiam też sobie, że jako kobieta muszę się liczyć z czasem. A on nie chce !
Może macie dla mnie jakąś radę, jakiś pomysł na to moje "szczęście małżeńskie".
Piszę do Was w środku nocy, proszę o modlitwę... Nie mogę spać ! Chodzę po wielkim i pustym domu, pomiędzy naszą sypialnią a pokoikiem synka... Tyle tu jeszcze miejsca... Tyle jest jeszcze miejsca w moim życiu... A może powinnam porozmawiać z mężem jeszcze raz i jeszcze raz ? Może trzeba nam przyjąć jakieś dziecko, które już jest na tym świecie ? Może pomyśleć o adopcji ? A może uszanować jego wolę i zaakceptować plany na naszą wspólną przyszość we troje ?
 
     
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-09, 15:17   

Bardzo Ci współczuję Bylinko, ja sama mam czworo dzieci, i choć po ludzku nigdy nie było nas na nie stać, to uważam za wielki dar Pana Boga, że zostałam nimi obdarzona. I wiem, że dzieci są wielkim bogactwem i błogosławieństwem.
Ja uważam, ze dzieci są bezposrednim efektem miłości dwojga ludzi - że jeśli ludzie się naprawde kochają, to chcą dawać nowe zycie, chcą dzielić sie miłością.
Jesli tak nie jest - jak w Twoim przypadku - to trzeba szukac przyczyn.
Może Twoj mąż jest niedojrzały, boi sie odpowiedzialności, boi się, że nie podoła obowiązkom?
Może ma negatywny stosunek do dzieci w ogóle, który wynika ze złych doswiadczen, żłych skojarzeń?
Może boi się, żę dzieci odbiorą mu Ciebie, Twoją uwagę i uczucie?
Wciąż pojawia się słowo "boi się"... Dlaczego?
Dlaczego piszesz, ze wręcz paraliżuje go niepokój o rodzinę?
Myślę, że mało wierzy w swoje siły, może ma niskie poczucie własnej wartości.
I moim zdaniem jego stosunek do dzieci wskazuje na jakieś poważniejsze jego problemy, o których trzeba rozmawiać, które trzeba wyjaśniać.
A na razie - po prostu z nim rozmawiaj, pytaj, czego sie boi, skąd pochodzi ten lęk?
Mów mu, że w niego wierzysz, że na pewno sobie poradzicie, że Ty mu też pomożesz, jeśli będzie trudno.
I mów, że Ty sama bardzo chciałabyś mieć jeszcze dzieci, że chcesz się dzielić Waszą milością.
Mów, jakie ważne jest dla dziecka wzrastanie wśrod rodzeństwa,
że rodzeństwo stanowi bazę na całe życie dla człowieka. Dlaczego on chce pozbawic tego wasze dziecko?
On chyba jest małym, słabym zagubionym chłopcem. Może sie mylę, ale coś w tym jest.
Może musi dojrzeć, wzmocnic się.
Pozdrawiam i trzymaj się - acha - i módl się za wstawiennictwem Papieża Jana Pawła II - on kochał rodziny i słyszalam już o wielu małżeństwach, które doczekały się dzieci dzięki takim modlitwom. Módl się o przemianę myśli Twojego męża.
Mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze.
 
     
bylinka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-09, 23:39   

Dziękuję Ci Małgosiu za serdeczne i mądre słowa...
Jak słusznie zauważyłaś, on się boi... Boi się wszystkiego nad czym sam nie potrafi zapanować. W innych sprawach życiowych jest zaradny, odważny i kreatywny. Jest bardzo odpowiedzialny i obowiązkowy, aż do przesady. Wymyśla "co by było gdyby" - gdyby przykładowo dziecko urodziło się chore a my nie będziemy mogli temu zaradzić, a gdyby mnie się coś złego stało przy kolejnym dziecku, to co wtedy z naszym synkiem... To nie są racjonalne lęki ! Ja myślę, że brak mu wiary. :-( Gdyby potrafił zaufać Panu Bogu... :cry: Trzeba mi modlić się o to... I Was proszę o wsparcie w modlitwie !
:-/
A może to, że on sam jest jedynakiem ma jakieś znaczenie ? Jak myślicie ???

Chciałam też poddać pod rozwagę mój problem tym wszystkim, którzy dopiero planują wspólne życie w małżeństwie... Rozmawiajcie o tym, mówcie jasno i szczerze jaka jest wasza wizja przyszłej rodziny ! To co się powie przed ślubem ukochanej osobie jest bardzo ważne - choć nie zmieni waszych gorących uczuć to przynajmniej uchroni Was przed przyszłym rozczarowaniem ! Trzeba umieć słuchać i wyciągać wnioski, choć tak trudno wtedy o obiektywną ocenę sytuacji... W końcu ślubujemy sobie miłość, wierność i tak dalej... a przy tym mówimy, że chcemy przyjąć i wychować potomstwo...
 
     
Tosia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-09, 23:54   

Bylinka radzilabym Ci nie naciskac na meza i nie wywierac na niego presji, moze to sie zle skonczyc, a tego nie chcesz?
Czuje, ze odzywa sie w Tobie silny instykt maciezynski, ale pomysl za jaka cene, chcesz zeby Twoj maz cos robil na sile, zaczal sie dusic? Moze zdezerterowac, nie strasze wcale, mam to z zycia. Strzez swego skarbu jakim jest Twoj maz, to, ze jestescie razem, reszta przyjdzie z czasem, skup sie na tym co masz i ciesz sie tym, zajmij sie mezem, wasza miloscia, dziecko zrodzi sie z milosci, jak zajdziesz w ciaze bedzie to faktem, a ciaglym nagabywaniem zniechecisz meza skutecznie.
 
     
bylinka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-10, 00:18   

No tak, też tak myślę... Zwłaszcza, że pierwsze dziecko też było jakby wbrew jego woli... On też ma już pewnie dość ! Wprawdzie, z nas dwojga to raczej ja jestem skłonna do ucieczki i rzucania wszystkiego co mi nie pasuje... On jest bardzo stały w uczuciach. Przez wiele lat walczył o nas, o to żebyśmy byli razem. A teraz widzę jak się męczy - chce mojego szczęścia a jednocześnie myśli, jak zachować obecny stan rzeczy, czyli jego zdaniem "idealne 2+1".
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 10