Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
NAWRÓCIĆ SIĘ to odzyskać nadzieję
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-23, 10:10   NAWRÓCIĆ SIĘ to odzyskać nadzieję

Tak wiele mówi się o świadectwach nawróceń.
Mówi się/czyta w książkach oraz katolickich poradnikach, że zaczynamy od siebie, jeśli chcemy, aby "ten drugi" się nawrócił. Czym tak naprawdę jest nawrócenie?
Czy to ma znaczenie, że musimy - konkretnie i jakoś tak specjalnie - siebie zmieniać?
Nie na tym polega nawrócenie. Nie na tym, że zaczniemy się zmieniać - nasze zachowanie. To też, ale... ta zmiana zachowania przyjdzie potem sama, kiedy uwierzymy w miłość. Nie miłość drugiego człowieka, tylko bezinteresowną miłość Boga do nas. Wtedy przyjdzie nasze nawrócenie - NAWRÓCIĆ SIĘ to odzyskać nadzieję na to, że Bóg nas kocha.
Nawrócić się dotyczy relacji ja-Bóg. Wszystkie inne poruszenia będą wypływać z tej "pierwotnej" nadziei. Nadziei, że to ja jestem człowiekiem kochającym Boga, a on mnie.
Tak naprawdę zawsze tak było. Miłość Boża jest w nas i tylko odkrycie tej prawdy na nowo, a raczej wydobycie na zewnątrz tej miłości-wzajemnej relacji z Bogiem-Ojcem sprawi odczucie spokoju wewnętrznego.
Każdy, kto w danej chwili poczuł nadzieję, jakakolwiek by ona nie była, mała lub duża, ale poczuł ją niech będzie pewny, że dotyka ona /ta nadzieja/ spraw wiary i że dzięki niej poczuł Boga Obecnego w swoim życiu.

Świadectwa nadziei to są świadectwa nawrócenia.
Jeśli w tej chwili czujesz nadzieję w całej Twej trudnej sytuacji, wiedz, że właśnie czujesz Boga.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-23, 14:33   Re: NAWRÓCIĆ SIĘ to odzyskać nadzieję

[quote="Elżbieta"]NAWRÓCIĆ SIĘ to odzyskać nadzieję na to, że Bóg nas kocha.quote]

Elu, ale ja od zawsze wiem, że Bóg nas kocha. No i co ?
A potrzebne mi nawrócenie, aby ta relacja była silna i prawdziwa. A Ty sama tego doświadczyłaś ? W jaki sposób ? Jak długo to trwało ?
A musze zmienić swoje zachowanie, bo chyba za bardzo patrzyłam na siebie. Co nie zmienia faktu, że wiedziałam o miłości Boga do mnie. I co począć ? To dla mnie za trudne, bo nie jestem ani mistyczką, ani specjalnie uduchowioną osobą
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-23, 20:23   Re: NAWRÓCIĆ SIĘ to odzyskać nadzieję

Bajko, gdybyś nie była uduchowiona, nie byłoby Cię na forum katolickim. Jeśli mamy wiedzę o naszym Bogu=Kościele, że istnieje, to każde nasze myśli które skierujemy w stronę takich pytań: Kim On jest dla mnie, kim ja jestem dla Niego, czego oczekuję od Niego, czego On oczekuje ode mnie, jak nauczyć się Go kochać, jak możesz Boże mi pomóc..., każde takie pytanie, myślenie jest naszym uduchowieniem. Uduchowieniem szarego człowieka w szarym dniu w którym nic szczególnego się nie wydarza.

Świadectwem poczucia Boga jest każda nadzieja, która w nas się wzbudzi. Czy taka nadzieja sama się wzbudza? Czasem tak, "sama" (czyli, że otrzymałam łaskę, bo "sama" znaczy prosto od Boga), czasem ktoś, "dobra dusza" pomoże nam wzbudzić taką nadzieję (nawet tą najzwyklejszą - nadzieję na to, że jutro też będę miała na chleb lub że pójdę na spacer z dziećmi i wrócę szczęśliwie do domu).
Co się dzieje w przypadkach trudnego małżeństwa (gdzie jeden z małżonków jest szczególnie trudnym "kalibrem")?
Jeden małżonek odebrał drugiemu małżonkowi NADZIEJĘ na życie w pełnej rodzinie. Zwłaszcza życie dla dzieci w pełnej rodzinie. Świadectwem nawrócenia będzie więc odzyskanie tej "pierwotnej" nadziei, nadziei, że cokolwiek się nie wydarzy jest Bóg. Osoba. Ojciec. Stworzyciel. Ukochany Opiekun.
ON WIDZI, ŻE TERAZ dzieci są pozbawione czegoś/kogoś. On to widzi. Swiadectwem nawrócenia będzie zaufanie Jemu: skoro widzi, TO WIE co się dzieje.
Czy nie wlewa większej radości w serca Waszych dzieci? Wielokrotnie czytałam już, że tak. Nasze nawrócenie wówczas będzie takie - dostrzec tę Jego opiekę nad dziećmi (bądź co bądź Jego dziećmi).

Do Niego idziemy przez odejście z tego świata. Tą prawdą żyjąc, że idziemy do Boga, prędzej czy później, odzyskujemy nadzieję inną niż taka czy na chleb będziemy mieć w dniu dzisiejszym, to jest, nadzieję na życie przyszłe, wieczne.

Moja koleżanka właśnie dziś miała próbę nadziei - jej córeczka wpadła pod samochód. Nie wiem jak jest teraz, bo jak ostatnio się widziałyśmy usłyszałam tylko "prawie umiera".

Nadzieja musi istnieć nawet jak nam coś się dzieje.
Św. Tereska od Dzieciątka Jezus mówiła "Śmierć do nas nie przychodzi, to przychodzi do nas Bóg".
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-23, 21:49   

Elżbieta napisał/a:
Nadzieja musi istnieć nawet jak nam coś się dzieje.
Św. Tereska od Dzieciątka Jezus mówiła "Śmierć do nas nie przychodzi, to przychodzi do nas Bóg".

Trzeba mieć chyba mocną wiarę, by umieć/móc tak to przyjmować.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-23, 22:02   

Tak Elik, trzeba mieć mocną wiarę, którą zbudujemy na świadomości. Świadomość, czyli inaczej uświadomienie sobie Tej prawdy, jaką jest istnienie Boga już tu i teraz.
To nie przychodzi od razu, to jest jak budowanie domów, silna, czy też głęboka wiara (DOM) powstaje po zbudowaniu (CEGŁA ZA CEGŁĄ) "wiary codziennej".
Nadzieja jest podstawą wiary, a prowadzi do Miłości-Boga.
Jest łącznikiem wiary z miłością. Dlatego ona-nadzieja, tylko ona może pomagać we wszystkim. Jest "terapeutką" na każdy stan duszy i ducha, szumnie pisząc.
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-23, 22:29   

Mądrze napisane, chociaż nie do końca dociera to do mnie.
Elżbieta napisał/a:
tylko bezinteresowną miłość Boga do nas. Wtedy przyjdzie nasze nawrócenie - NAWRÓCIĆ SIĘ to odzyskać nadzieję na to, że Bóg nas kocha.

Myślę, że doświadczyłam w swoim życiu nawrócenia, obecności działania Boga w moim życiu. Chociaż nie myślałam o tym w ten sposób. Przez bardzo wiele lat, właściwie od dzieciństwa sądziłam, że Bóg, wiara to coś co nie może mnie dotyczyć, co nie jest dla mnie. Od jakiegoś czasu (około dwóch lat) dotarło do mnie, że to nie Bóg mnie odrzucał, że to ja nie umiałam przyjąc Jego miłości, że On zawsze był ze mną i w jakiś sposób mimo wszystko wspierał mnie i prowadził do Siebie.
Elżbieta napisał/a:
Miłość Boża jest w nas i tylko odkrycie tej prawdy na nowo, a raczej wydobycie na zewnątrz tej miłości-wzajemnej relacji z Bogiem-Ojcem sprawi odczucie spokoju wewnętrznego.
Wiele mi jeszcze brak: zaufania, czasem trwania w nadziei, wiary, ale chcę wierzyć że jest Ktoś kto mnie kocha, taką jaką jestem.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-23, 22:44   

Elik napisał/a:
Mądrze napisane, chociaż nie do końca dociera to do mnie.

:)

-----------
Po utracie nadziei, którą "pokładaliśmy" w drugim człowieku, trzeba odzyskać Nadzieję z posłyszenia Ewangelii, jak pisze św.Paweł.
Podoba mi się to piękne określenie.
Zresztą Św.Paweł, ten to umiał przelać na papier!...
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-24, 00:13   

Może to trochę nie na temat, ale
Jeden fragment z Listu Św. Pawła do Koryntian towarzyszy mi od zawsze i spodobał mi się jak tylko mi kiedyś siostra starsza przesłała na obóz (nie wiedziałam wówczas, że to fragment Ewangelii)
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść.
Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę"
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-24, 06:51   

Własnie mnie chyba brakuje tej NADZIEI. Bo się kłopoczę, bo się martwie, bo nie wyobrażam sobie samotnosci do konca zycia, bo tęsknię za moim mężem. Gdzie więc tu nadzieja i uduchowienie ?
Długo nie rozumiałam zdania: "kto straci swoje zycie w imię Moje, zyska je" (czy jakoś tak). A teraz: czyli co - trace moje ziemskie życie, możliwość zwiazania się z innym mężczyzną, posiadania dzieci, ziemskiego, fizycznego i cielesnego szczęścia w imię Wyższych Praw ??? Czy to tak ? Ale skąd na to bra siłę ? Ja jestem zwykłą szarę dziewczynką !!!! I daleko mi do Św. Teresek, Św. Rit czy Sw. Moniki, kóra o nawrócenie swego syna modliła się 28 lat !!!! Inna sprawa, że skutecznie, bo znamy go teraz jako św. Augustyna. A św. Monika to moja patronka od bierzmowania ....
Ale ja tego nie pojmuje... może jeszzce... może po to trafiłam na to forum, do Was...
 
     
rot
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-24, 07:31   

Elżbieta napisał/a:
Jeśli w tej chwili czujesz nadzieję w całej Twej trudnej sytuacji, wiedz, że właśnie czujesz Boga


Elżbieto, wytłumacz mi to ... proszę. Dlaczego ? Zawsze uważałem i pisałem, że jestem zwykłym smiertelnikiem sredniej wiary, nie przeceniałem swoich możliwości. Jednakże nadzieję na pozytywne rozwiązanie czułem przez cały czas mojego kryzysu. Teraz, po wczorajszej rozmowie jest ona jeszcze większa... cz to znaczy, że jestem bliżej Boga ?? A jak to się ma do tego :

Elżbieta napisał/a:
Po utracie nadziei, którą "pokładaliśmy" w drugim człowieku, trzeba odzyskać Nadzieję z posłyszenia Ewangelii, jak pisze św.Paweł


Jeśli straciłbym nadzieję na uratowanie mojego małżeństwa... to odsunąłbym się od Boga...
Nie rozumiem... jeśli potrafisz, to wytłumacz mi to proszę.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-24, 08:59   

No włąsnie... tak jal pisze Rot... mimo tego złego co się dzieje w moim małżeństwie o ile ono jeszcze jest ... ja cały czas mam nadzieję. I to nie jest takie irracjonalne oszukiwanie sie, tylko bardzo głęboko gdzies ukryta iskierka, że to przecież ma jakis sens. Że to się jeszcze uda, tylko potrzebujemy uzdrowić nas, i nasze relacje.
A z drugiej strony - boję sie, czy nie oszukuję sama siebie. Ale chyba nie - od jakiegoś czasu jestem wobec siebie do bólu szczera.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-24, 09:10   

Bajko, w każdym swoim poście stawiasz pytania, a za chwilę sobie odpowiadasz. W dodatku, dobrze sobie odpowiadasz, Twoja intuicja Cię prowadzi. Mając nadzieję, mamy Boga koło siebie, resztę uczyni nasza modlitwa, czyli Twoja indywidualna, osobista, pytająca lub milcząca. Odpowiedzi na pytania co do naszego życia otrzymuje się po ofiarowaniu Bogu swojego czasu, tak jak ofiarujemy go koleżance, czy przyjacielowi, czy mamie. Bóg musi mieć również swój czas w naszym życiu.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-24, 09:27   

Elu,
ale ja nie słysze, żeby Bóg do mnie mówił. Co automatycznie nie oznacza, że mnie nie słyszy :)
Tutaj na forum wzyscy poelcali adorację Najś. Sakramentu. I poszłam któregos razu, klęczałam nie wiedząc co do czego skleić. I nagle przyszła myśl: CZAS. Wyszłam z kościoła i olśniło mnie: mam byc cierpliwa, czekać, czas pokazę o co chodzi.
Tylko to takie niesamowite, że pojawia sie ta druga rzeczywistość. I nakłada sie na tę widzialną - taki matrix, z tym sobie nie radzę. Co jest czym...

Bo ja Elu, nie wierzę w rpzypadki, nie wierzę, że na tym świecie coś dzieje sie przypadkowo. Wierzę, że wszystko ma swój sens.
ale przy tym bardzo boje się, czy ja się nie oszukuję czując te nadzieję gdzies głęboko i wierząc, że to dzieje się PO COŚ. Zwłaszzca gdy słyszę jego obojetny głos...
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-24, 09:32   

Każda nadzieja, mając w sercu wiarę w Boga=Kościół Katolicki ustawia nas w kierunku Boga, przybliża.
Potem jest krok dalej. Nie wolno pozwolić , aby pozbawić się tej nadziei.
Potem jest krok dalej. Pilnując, strzegąc nadziei=jesteśmy blisko Boga - masz rację Rot,
a krok dalej, staramy oddawać Mu to, co się wydarza.
W ten sposób docieramy do relacji z Bogiem. I teraz w tym miejscu - w zależności od osoby ludzkiej (osobowości, charakteru, temperamentu, wychowania) każdy ma swój czas RELACJI Z BOGIEM - to jest intymność osobista, różna u każdego.
Kiedy rozpozna się ten stan, to wówczas ma się nadzieję na uratowanie małżeństwa, ale z nutką "Boże, bądź wola Twoja". I spokój wewnętrzny płynący z tego oddania Bogu decyzji według Jego woli, staje się dobrym owocem.
Owoc wiary i nadziei staje się owocem-naszą miłością (naszym wyznaniem miłości) do Boga.

---------------

Kiedy prosimy o coś Boga i usilnie na to czekamy, niekoniecznie jest tak, jak byśmy chcieli...
Kiedy prosimy o coś Boga i nie czekamy, bo razem z prośbą oddaliśmy w Jego ręce
decyzję "stania się czegoś, bądź nie stania się" - Bóg szybciej (pojęcie względne!) skłania się do wysłuchania.

----------------

Do Bajki, no tak, Bajko, nawet Jan Paweł II mówił, że nie ma przypadków...
Adoracja... nie opuszczaj Jej!... To jest właśnie Bóg namacalnie obecny. Dzieją się cuda, ale o tym kiedy indziej,
a te opisane szukać należy na stronce, którą podaje Andrzej w tym portalu i na forum.

"jego obojętny głos" - piszesz o mężu?

Nie odnoś Bajko jego obojętnego głosu do siebie, bo wtedy stracisz siły. Pan Bóg też słyszy jego obojętny głos, ale ja teraz też nie wiem dlaczego on ma taki głos. Może wynikać z tysiąca powodów i musiałabyć zacząć studiować kilka kierunków, aby dotrzeć do powodu obojętności męża, a Bóg w tym momencie zna odpowiedź.
Posłuchaj - poszukaj jej - na Adoracji Jego Syna. Syn Boży jest Cudowną cząstką Widzialną Boga Niewidzialnego.
Książka "Kiedy Niebo jest na ziemi" - znasz?
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-24, 10:46   

Bajko!

Co do wiary: "Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli nie zostało mu to dane od Ojca" J 6:65
Powinnaś się czuć wybrana.

"Potem mówił do nich wszystkich: Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa."(Lk 9: 23-24)

Warto by się zastanowić ,jakie życie mamy zostawić.?Jakie jest moje powołanie? Jak spełniam się w tym powołaniu?
Jesteś żoną , Twoje życie to krzyż który niesiesz, teraz naważniejsze żeby uświadomić sobie, czy to powołanie jest pełne miłości i oddania tak jak u JEZUSA i czy mieszka w Twoim sercu Jezus. Czy krzyż który czasem przygniata niesiesz cierpliwie , myśląc nie o sobie ale o bliźnim, o drugim człowieku. To jest to umieranie, by narodzić się na nowo, być inną osobą w Duchu i Prawdzie.
Przychodzi moment kiedy Chrystus czeka na określenie się po której stoisz stronie- to jest ten wybór. " Nie można służyć Bogu i Mamonie" Mt (6:24)
Tylko człowiek który uznaje,że jego życie jest dotknięte chorobą grzechu, może odnaleźć prawdę i autentyczność swojego istnienia przez spotkanie z Jezusem Zbawicielem.

Przypomniała mi się rozmowa Jezusa z Nikodemem:
"Zaprawdę powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego".
"Zaprawdę ,zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejsć do kólestwa Bożego"
Tak więc chodzi o chrzest i przemianę wew.

Pisałaś ,że tęsknisz za mężem, za tym co kojarzy sie z ciepłem domniemam, za normalnym życiem. Tęsknota jest objawem miłości.
Jeśli bliżej jesteśmy Boga , to troszczymy się bardziej o zycie duchowe niż doczesne.To wymaga czasu i cierpliwości.
Ja też tęsknię za wszystkimi objawami miłości, bo przez miłość czuję ,że jestem bliżej Boga.:)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8