Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Moje świadectwo !
Autor Wiadomość
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-13, 21:23   Moje świadectwo !

To wszystko wydarzyło sie rok temu. Mąż odszedł w lutym 2005 i po dwóch miesiącach wrócił.Aje Jego romans trwał prawie półtora roku.

W czasie wakacji 2005r mąz juz z nami znowu mieszkał ( wrócił w kwietniu, po dwóch miesiącach mieszkania z inna kobietą)....ale ten powrót był dziwny....ciągle gdzies tam była ta kobieta.Kontaktowali sie ze sobą ,spotykali i wyjeżdżali razem.
A ja czytałam książki zalecone mi przez prowadzącego mnie Księdza...próbowałam zrozumieć, ....a jeszcze bardziej modliłam się, żeby to wszystko wcielać w życie !
Modliłam się o przemianę swojego serca, o spokój i szczęście dla męża , modlilam się za dzieci i naszą rodzinę.
15 grudnia 2005 roku, po raz kolejny dowiedziałam się o kontaktach męża z tą kobietą. Nie szukałam....to samo przychodziło ! I to był kres mojej wytrzymałości....a byc może ...wreszcie przyszło zrozumienie !!
Zrozumiałam jak bardzo mąz kocha tę kobietę, jak bardzo mu na Niej zależy...jednocześnie jak bardzo Ona Go zraniła, zawiodła ( obok mojego męża miała inne znajomości i związki). Zrozumiałam miłośc i cierpienie mojego męża i powiedziałam mu ...że to rozumiem. Powiedziałam też, jak bardzo Go kocham..i chcę, żeby był szczęśliwy. Nie będę mu juz stała na drodze, omówię to z dziećmi....a On ..niech idzie i będzie szczęśliwy. Wszystko to powiedziałam z wielkim spokojem w sercu(powaga....tak było !!). Jednocześnie zdecydowanie i kategorycznie powiedziałam, że nie będziemy już razem mieszkali.
Mąz się zanipokoił, bo pracuje w domu..a przenoszenie komputerów, wgrywanie od nowa ważnych dla Niego programów, to rzeczywiście wielki problem. Umówiliśmy się, że do
końca roku sie wyprowadzi, ale do tego czasu zgodziłam się, żeby mieszkał w mieszkaniu mojej mamy- piętro niżej i pozwoliłam mu, żeby nadal ( dokońca roku) pracował w domu.

Na święta Bożego Narodzenia ( 2005) byliśmy zaproszeni do Warszawy, do mojej siostry
( u której była juz nasza mama). Mąż zapytał, co będzie ze świętami. Odpowiedziałam mu, że równiez został do Warszawy zaproszony (nie opowiedziałam siostrze ani mamie, jaka u nas sytuacja- nie chciałam ich martwić...myslałam, że sie naprawi!). Mąz wyraził ochotę na wyjazd z nami (ze mną i dziećmi) na święta. Ustaliłam z Nim, że nadal nie informuję
mojej rodziny jaka u nas jest sytuacja ale po świętach , tak jak było
ustalone ,mąż nadal mieszka na dole , jednocześnie szuka mieszkania do którego będzie sie musiał wyprowadzić od 1.stycznia.

Swięta były super !!Pierwszy raz w dorosłym zyciu nie byłam gospodynią i bez fartuszka ale elegancko ubrana. Mąz wodził za mną wzrokiem( pierwszy raz w życiu to czułam!!). Byłam dla Niego miła i uprzejma, jednak mocno zdystansowana - chciałam mu udowodnić,że na serio Go rozumiem i daję wolność ( otworzyłam klatkę).

Po świętach wróciliśmy do domu, mąz piętro niżej i nadal pracował w
domu.

Mąż informował mnie , że w mieszkaniu mojej mamy ( ojciec zmarł półtora roku wcześniej), dzieją sie "dziwne" rzeczy - np. jednej nocy, zupełnie niespodziewanie spadła lampa w dużym pokoju i roztrzaskała sie na drobne (lampa ta wisiała chyba z 30 lat...no byc może miała prawo spaść).
Nastęnej nocy spadła z okna doniczka ! Hm...............

W nocy z 27 na 28 grudnia....dokładnie 24.30 dostałam smsa od męża,
który
pytał, czy śpię.....hm...dziwne pytanie - odpowiedziałam, że śpię. Za
chwile dostałam drugiego....z prośbą, żebym do Niego zeszła. Dziwna sprawa,.....założyłam szlafrok i po cichu skradam sie po klatce schodowej do "sąsiada" !!

Mąz w ubraniu !! Mówi mi, że boi sie być sam w tym mieszkaniu i tych"dziwnych "rzeczy. Nie śpi od kilku dni, drzemie w ubraniu na fotelu przy włączonym Tv i czeka do rana, żeby przyjść do domu....do pracy.
Nagle zaczął mnie przytulać...i dostał jakiegos słowotoku.....zaczął przepraszać za krzywdę ( sam tak to nazwał) jaką mi wyrządził...spytał, czy kiedykolwiek mu to wybaczę...czy będę potrafiła wybaczyć !?!
Powiedział, że bardzo mnie kocha...i chce mi wszystko opowiedzieć...co sie działo w Jego życiu przez ostanie miesiące.
Nie chciałam tego słuchać...ale mnie poprosił, mówiąc, że chce to z siebie wyrzucić...a nie ma komu tego opowiedzieć. Więc słuchałam........... Umiałam juz słuchać...i ....nie bolało mnie to już tak bardzo ( juz widocznie byłam inna osobą )!!!
Następnego dnia mąż był w domu( z nami) przez cały dzień. To był dzień-rocznica smierci mojej Babci, która zawsze powtarzała, że w życiu najważniejsz jest rodzina !! Wieczorem przyszła koleżanka....i spytała,czy byłam w kościele. Zdziwiłam się, bo to piątek...Odpowiedziałam, że nie.A Ona na to, że dzisiaj przeciez święto Świętej Rodziny !!Więc Ona była w kościele i modliła sie za moją rodzinę !!! Proszę....jakie "zbiegi
okoliczności" !!!
Od tego dnia obserwowałam jak mąz z zawrotną szybkościa zmienia się ( nie
wiem...czy u mnie tez tak szybko to sie stało ??). Kochany, cudowny,
dbający !!
Od tego dnia jesteśmy "zakochaną parą". Powoli , z niechęcią i ociąganiem się "schodzimy na ziemię". Powoli uczymy sie ze soba rozmawiać, być sami ze sobą ( to najtrudniesze), organizujemy sobie razem wspólny czas ( kina,teatry, koncerty,wycieczki, znajomi - nie zamykamy sie juz w domu). Nawet potrafimy sie kłócić, nie raniąc się i nie bojąc,że kłotnia to koniec naszej miłości !! Piszemy do siebie "zakochane semeski" !! Ja ciągle się
modlę , zwykle nad ranem, gdy wszyscy śpią , mąz tego już nie komentuje.
Toleruje to moje "zainteresowanie"( dla Niego religią, a dla mnie Bogiem), często podrzuca ciekawe artykuły,czasami pyta o coś .
Raz wszedł ze mną do kościoła !! Nie zmuszam Go jednak....pytam czasmi, czy ma ochotę pójść ...odmawia...... już bez złośći.
Dzieci( syn i córka)....tak bardzo sie zmieniły...tak mocno uspokoiły...Chętnie spędzają z nami czas...ale tez spokojniej wychodza do swoich rówieśników ,czy też zapraszają do domu. Dzieci sa w okresie dojrzewania...więc bunt...także przeciwko kościołowi. Nie zmuszam ich...tylko ze spokojem pokazuje i świadczę....chyba beznadziejnie niestety, bo nie chcą chodzic do kościoła.....ale ja wiem, że przyjdzie taki dzień, kiedy wejdziemy do
Niego wszyscy razem !! Wiem...ba..jestem pewna....i czekam !! Nauczyłam
sie już cierpliwości i pokory !!

Byc może jutro wydarzy sie u mnie kolejny CUD !! Oznajmiłam dzisiaj w domu, że jutro chciałabym pojechac na Jasna Górę...(jutro wchodzi pielgrzymka warszawska...chciałabym raz przywitać Pielgrzymów) i wtedy mąz oznajmia, że jak szybko upora się z pracą, to ze mna pojedzie !! Nawet sie Go o to nie zapytałam..On tak sam o siebie ....!!! Sama taka myśl, Jego propozycja ...to juz CUD !!!

Proszę Was wszystkich ...nigdy nie traćcie wiary, nadziei i miłości...za wytrwanie i stanie przy Bogu , zawsze jest nagroda !! A Bóg sam najlepiej wie , co dla nas najlepsze...i taka będzie ta nagroda !!

Nigdy też nie zwątpcie w sakrament !! Przysięga małżeńska , na ołtarzu i przed Bogiem , zawsze jest słuszna ( bo to decyzja Boga, kogo obok nas postawi !!) i to Co Bóg złączył człowiek nie może rozłączyć !!!

Pozdrawiam Wszystkich i życzę już camych cudownych, spokojnych i radosnych dni !!
Z Bogiem !!!! EL.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9