Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Związek i trwanie w zwiąku - cz. 1
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 520
Wysłany: 2006-07-14, 12:59   Związek i trwanie w zwiąku - cz. 1

Wyslane przez: zuza


Co to jest związek . Co uważamy za trwanie w związku jak związek się rozsypuje . Czy związek może się zakończyć.Czy nadal można trwać.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

Zzwiązek to coś co mozna związać i rozwiązać, to tak żartobliwie,
a poważnie to SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWO CEMENTUJE, ŻE STAJEMY SIE JEDNYM CIAŁEM, NIEROZERWALNI... a trwanie jest naturalną konsekwencją nierozerwalności... i naszym wyborem...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Tadeusz

A ja zastanawiam się bardziej nad słowami „złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało” (Ew. św. Marka 10:1-12)
„połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. (32) Tajemnica to wielka. (List św. Pawła do Efezjan (5,21—33)
Chcę zgłębić tą tajemnicę będą dwoje jednym ciałem. Jak odkryć tą tajemnicę, jak ją zrozumieć głębiej tej wielkiej tajemnicy ? Przecież patrząc ludzkimi oczami to zawsze jest kobieta i mężczyzna. Dwa różne światy, dwa różne umysły, różne pragnienia itd.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Spójrz na jakiś związek chemiczny-zbiór atomów, które są trwale połączone wiązaniami chemicznymi. Niby jakieś dwa różne składniki, a tworzą jedno. Jeden składnik związku oddziaływuje na drugi. Zmiana jednego automatycznie powoduję zmianę drugiego. Mnie ta harmonia zdumiewa : )

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Beata-zagu
Email:

Tak się dzieje też w związku małżeńskim.
Ja poznałam ten mechanizm. Jeszcze tak niedawno wydawało mi się , że jest to niemożliwe. Moja przemiana doprowadziła do pzemiany partnera.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


A co jak jedna ze stron juz nie chce trwać.
Czy to nadal jest związek. Czy nadal można mówić o trwaniu wiedząc że chce tylko jedna ze stron. Kościół mówi o związkach " niesakramentalnych" ( to tak na marginesie.) Organizowane są rekolekcje dla takich ludzi.
Ale mnie interesuje związek nie z punktu widzenia sakramentalny czy nie.
Ja żyję ( żyłam) w sakramentalnym.
Taki związek chyba też może się skończyć.
Co to jest trwanie w takim przypadku. Ja odczuwam że nadal trwam- bo mam nadzieję.
Jeżeli takie trwanie to harmonia to mnie jej brak.
Jeżeli jeden partner działa na drugiego to co się dzieje jak działa destrukcyjnie. Niszczy chyba tę drugą osobę z którym miał tworzyć " jedno ciało". I niszczy sam siebie chociaż może o tym akurat nie wie.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

Sztuką jest zachować równowagę ; )
"W roztworach dysocjacja (rozpad) jest zawsze procesem odwracalnym. Między formą niezdysocjowaną i zdysocjowaną związku występuje w tych warunkach równowaga. W zależności od własności rozpuszczalnika i związku chemicznego, temperatury, oraz występowania jonów pochodzących z innych związków równowaga ta może być bardziej przesunięta w stronę formy niezdysocjowanej lub zdysocjowanej związku"

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Tadeusz

Kasia fajnie pisze- „Niby jakieś dwa różne składniki, a tworzą jedno. Jeden składnik związku oddziaływuje na drugi.”
Niezłe porównanie do związków chemicznych ale w dalszym wywodzie nie dla wszystkich zrozumiałe może porównacie głębie tej tajemnicy na innym przykładzie.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

Harmonia, będzie mozliwa wtedy, kiedy te... dwa różne światy...będą sie uzupełniały, ubogacały innością, a nie rywalizowały ze sobą czy działały na siebie destrukcyjnie paraliżując rozwój miłości...

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: bibi

czy ty Tadeuszu jesteś księdzem nie musisz odpowiadać

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza

no to jak trwać kiedy 50% związku nie chce. Czy tak się da .
Nie piszcie tylko o sakramencie bo taką opinie znam doskonale.
Być może mam teraz kryzys wiary i nie przemawiają do mnie takie analizy.
Chciałabym wiedzieć jak długo będąc samotnym człowiek uważa się za kawałek calości, zwanej małżeństwem i czy w wypadku rozwodu i zawarcia nowego "związku" przez współmałżonka trzeba i czy ma sens dalsze "trwanie".
Jeżeli moja wypowiedź brzmi tak jak podjęcie decyzji że już nie czekam to prostuję: nadal czekam i kocham. Tylko wiary we mnie ubywa.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Elżbieta (ela)

zuza, na co czekasz?

zuza, nie czekaj, bo życie ucieknie...:)
mężczyzna czasem musi pozostać sam ze sobą (i ze swoimi problemami)

bardzo wiele mężczyźni przenoszą z dzieciństwa - relacja z mamą --> relacja z żoną

czy czułaś dziś wiosnę?
czy nie nastraja Cię wiosna nadzieją? ale niekoniecznie na czekanie na drugiego człowieka w osobie męża, lecz ...czekanie na dotyk Bożej opieki

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Tadeusz

Bibi nie jestem księdzem. Mam żonę która wierzy w istnienie Boga i nic po za tym. Zafascynowana jest kolegami i koleżankami które po wielu latach odnaleźli się i rozbijają swoje małżeństwa i z stąd problemy u mnie.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Z tą Bożą opieką mam problem, ale tyle tu pisano że trzeba mieć odwage na wyartykuowanie (jesli dobrze napisałam) swoich potrzeb że zebrałam sie na odwage i wysłałam wiadomość. Mam gdzieś że czasami w pracy coś wypadnie, to nie była moja propozycja że mąż postara się poczuc do większej ilości ( czasowej) obowiązków żebym miała czasu troszkę więcej dla siebie ( sam to proponował) chcę zrobic cos dla siebie bo jak będę szczęśliwsza to dzieci tez- zobaczą matkę bardziej uśmiechniętą.
niektórzy powiedzą że to egoizm. Może tak. Ale się sprawdzał.
I mąż to popierał. Oczywiście nie robiłam tego dla jego poparcia. Tak czułam.
Muszę gdzieś upuścić trochę enegii, chcę iść na zajęcia z aerobiku na które wybieram się od stycznia. Zła energia mnie roznosi to trzeba upuścić trochę pary.
A on na moje pytanie czy jest gotowy spełnić własną , nieprzymuszoną obietnicę mówi mi że w pracy różnie bywa.
Mam to gdzieś. Umiem poradzić sobie sama ale zgodnie z prawdą napisałam że najpierw pytam ojca ( chodzi o opiekę nad dziećmi w czasie jak pójdę na zajęcia) i męża. To tłumaczy mi GŁUPEK że różnie bywa. Pytałam czy znowu mogę mu ufać.
mówi że tak ale przecież w pracy róznie bywa.
Moje życie nie stoi. Przyspiesza.
I żadne rozważania o sakramecie małżeństwa nie pomagają mi w opanowaniu tej straaaaasznej złości którą czuję od dwóch/ trzech dni.
Sorry, bezbożnica jestem.

Pogubił się. Mam gdzieś Dobsona- może znowu :zawęziłam " mu pole działania. a może jst to ten warunek. Ta granica.
Moje i dzieci życie płynie dalej. nie mam czsu do stracenia.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Okropne jest to że radzę innym życie bez nienawiści, a sama zaczęłam tak nieniawidzieć. Ale nadal kocham.

Czy to jest mozliwe - takie dwa różne uczucia.

Myślę że własnie ' wysiadam z autobusu wspólnota i będę czekała na pzystanku gdzie mi bliżej". Wydrukowałam sobie modlitwę za męża i rodzinę odmówiłam kilka razy. Niestety nie czuję nic. Dzieci pytały mnie dlaczego nie chodzę z nimi do kościoła- powiedziałam zgodnie z prawda że nie czuję takiej potrzeby. Wiem że to straszne- ale nie umiem aż tak udawać.
Znowu jestem w kopalni- dołek to za mało.
A jutro mamy kolejne nawiedzenie.
Tatuś przybedzie. A ja nie moge nawet na niego patrzeć.
Tak mi sie porobiło.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Przepraszam za tak dużą dawkę jadu.
Pijcie surowice.
I pocieszajcie mnie jak możecie.
Dobrej nocy.
zuza

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Elżbieta (ela)

nie znam dokładnie Twojego problemu, bo jestem od niedawna na forum
jedno jest pewne, jeśli czujesz nienawiść (bierze się z gniewu i bezsilności), to masz prawo to czuć

jeśli ktoś bliski rani, to to boli i można być nawet wściekłym na taką sytuację(reakcja na ból)

nie możesz patrzeć na męża - nie dziwne

wszystkie problemy ludzi są czasem jak przeznaczenie, a dotyk Pana Boga nie tak szybko się poczuje, ważne żeby czekać, trwać

nawet jak teraz nie umiesz się modlić, wymów tylko akt strzelisty: "Jezu..." - wystarczy
(jednak w niedzielę spróbuj pójść do kościoła zakonników, jeśli są w Twoim mieście)
Pan Jezus widzi wszystkie cierpienia
O. Zioło ("taki" trapista, mnich)
napisał rok temu "Chcę Wam powiedzieć, że Jezus mnie kocha", "teraz to mogę powiedzieć Wam"
wyobrażasz sobie 15 lat mnichem i poczuł tak naprawdę Jezusa rok temu..

http://akson.sgh.waw.pl/~.../ziolo1024.html

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


elżbieta ela
jestem wyjątkiem,moją rywalką jest praca i wolność- jak chcesz to dowolnie zrozum slowo wolność. to brak obowiązków i zobowiązan. Ale przeciez mój mąż kocha dzieci. Tylko mnie nie wie czy kocha bo nudna taka byłam- (masz rodzinę , lekcje języka, basen irp.itd), A teraz radzę sobie sam. Zawsze umiałam. Co to za związek.
To parodia. Tylko dla dzieci.
A on nie wie jak ma ustawić klocki życia- powiedział że poprzestawialo mu się. Praca przydusiła.To wykręt. Była też zależność z koleżnką z pracy. Wyczułam to wczesnie/ Ale mówił że nic nie bylo. Po dwóch dniach powiedzial że rozmawiał że trzeba skończyć ten związek bo robi mi krzywdę.
Jaką krzywdę jak nic nie było.
nie mam teraz zaufania.
A on rżnie głupa że nic się nie stało.
Taka to durna historia.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Elżbieta,
chcę się modlić ale myślę że moje słowa są bardzo dalekie od modlitwy.
Nie czuję nic jak staram się przekazać swoje "żale". A chcę pomówić-- tak inaczej jak zazwyczaj mówię do przyjaciół.
Czytam te wydrukowane modlitwy i tylko łzy mi lecą.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Elżbieta,
Jak ja kontroluję przebieg dyskusji na tym forum to jesteś pierwsza która dała prawo do gniewu i nienawiści.
DLA WSZYSTKICH" nie popieram gniewu i nienawiści. Ale tak teraz mam.

Nie lubię kłamać.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: jeszcze_zona
Email:

Zuza, w trudnych chwilach czytam sobie do znudzenia modlitwę ze strony głównej "Jezu, Ty się tym zajmij" http://www.sychar.alleluj...php?numer=16170 #ksiega
i słucham rekolekcji o.Pelanowskiego (radio Józef-audycje). Naprawdę, to pomaga, pozwala oddać swoje zmartwienia z wiarą, że już Tam moje sprawy są rozpartywane. A o.Pelanowski mówi, że niezależnie od ludzi, niezależenie od doznanych krzywd, jest Ktoś, komu na mnie zależy, kto troszczy się o mnie i nie pozwoli mi zginąć.
Ela (Elzbieta) - dzieki za tę stronkę, jest świetna.
Pozdrawiam serdecznie

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Jakie fale tego radia, bo ja ograniczona jestem.
Ale dzięki bo ja wiem że ludzie wierzą i tylko ja na tym forum mam problem z kryzysem wiary.
Nie umiem. Ale prosiłam żeby pomodlono sie za mnie żebym umiała sama modlic sie za swoje małżeństwo.
Kilka dni emu pisałamże trzeba działać.
Teraz odszczekuję. Gadanie tez pomaga.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Straszne jest to że zionę nienawiścią.
spokojnej ncy,
Napiszę po nawiedzeniu.
Jesteśmy na topie do 13,00. bo potem praca.
Anka1 daj glos. kobieto.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: jeszcze_zona
Email:

Audycje Radia Józef 96,5
http://www.sielskiefale.p...n=2&b=aud&fra=1
o.Pelanowski
http://www.sielskiefale.p...101&men=2&b=aud

Pewnie, że gadanie pomaga, bardziej niż milczenie i zamykanie się ze swoim żalem w czterch scianach.
A nawiązujesz do gniewu i nienawiści, pewnie że masz prawo, też popieram. Tylko trzeba pamiętać, by zbyt długo w tym nie pozostawać, niech negatywne myśli przerodzą się w coś dobrego, zacznij myśleć o sobie i pozwól sobie na ŻYCIE.
Dobrej nocy, już pora spać

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


TEŻ PRAWDA, ,
dobrej nocy, dla wszystkich dobrych ludzi, i dla wszystkich którzy odczuwają radość i "wspomaganie" jakiego mi brakuje,
Do rana dobrzy ludkowie,

Anka1 daj głos.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Elżbieta (ela)

nienawiść - ma prawo się czuć, to jest uczucie i nawet z tego uczucia nie trzeba się spowiadać, choć można, jeśli ktoś chce
problem zaczyna się wtedy, kiedy my robimy COŚ z tą nienawiścią (kiedy ona popycha nas do złych czynów lub nieopanowania)

po prostu trzeba kontrolować uczucie nienawiści i Ty widzę to robisz, bo
nienawiść może sprowadzić na manowce (przechodzi w chęć zemsty wyrażająca się w szkodzeniu, w złych posunięciach ->złe czyny)
dopóki czujesz nienawiść i dzielisz się tym uczuciem robisz właśnie właściwą rzecz

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: bąk

ela co ty pieprzysz?nienawiść w duchu poszanowania religi i Boga .dużo złego uczyniła moim dzieciom żona ,mnie też dotknęły jej kroki,ale nienawiść zamieniłem na niechęć i litość dla niej .a ty propagujesz tutaj co?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: bąk

Elżbieto Ty każde zdanie otaczasz Bogiem i cytujesz rOZne rzeczy ,dajesz porady a jesteś osobą w której nienawiść jest wewnątrz ,ale jak to określasz pod kontrolą.kiedyś takie baby piszczały przy płonących stosach ,bo mogły uwolnić swoją nienawiść ,gdy czarownice płonęły na stosach.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: jeszcze_zona
Email:

Bąk - a Ty kim jesteś, że ośmielasz się kogoś pouczać?
Grzeczność i kultura osobista wymaga, by się przedstawić i określić swój problem, wchodząc do jakięśc grupy.
Ludzie, kiedy nauczycie się podstaw życia w społeczeństwie?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: bibi

przepraszamza to pytanie ale twoje posty mają charakter czysto religijny,twoja znajomość pisma świętego jest imponująca stąd te moje przypuszczenia.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Bąk,
Nikomu swoją nienawiścią ( oprócz siebie) nie robie krzywdy. Mam ją pod kontrolą a rozważanie na temat tego "uczucia" które mną zawładnęło jest czysto teoretyczne.
Widac taka bezbożna jestem że odczuwam tak niskie i złe uczucie .
Wiem że to źle ale tak czuję i wcale nie jest mi z tym dobrze.
Jestem zła od kilku dni i źle mi z tym.
Teraz własnie mąż przyszedł do domu i mimo że wczoraj powiedziałam mu że; nadal go kocham ale strasznie teraz nienawidze to jestem a raczej potrafię być tak " obłudna" że potrafie "normalnie" rozmawiać. Chyba to zrozumiał. Po zachowaniu to czuję.
Przykro mi ale teraz takie własnie uczucie mną zawładnęlo.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

bąk poddał się emocjom, ale miał rację z tą nienawiścią :/.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: kasia
Email:

oj, bączku, w innym wątku bereciki wkładasz nam na głowę ; ) No coś Ty..

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

Zuza ta nienawiśc to chyba płaszcz ochronny zeby nie zwariować skoro kochać, akurat w tym momencie nie mozna, bo komuś sie odwidziało, też to przechodziłam...
I nie jest tak, ze tu wszyscy poukładani tacy jesteśmy, ale za siebie będę mówić, kryzys wiary mnie nie ominął i nadal ubolewam, ze taka chwiejna jestem i zaglądam na forum czy są silniejsi ode mnie i kiedy widzę, ze są, zaczynam od nowa, chociaż czasami wiatru w skrzydła nie złapię i wtedy ubywa nadziei...
A płacz jest chyba oczyszczajacy i potrzebny, więc moze chociaz czytaj modlitwy
pozdrawiam CA

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Czy możecie mi coś wytłumaczyć.
Dzisiaj mąż odwiedził nas i spędził z nami ( dziecmi) kilka godzin. Potem pojechał do pracy. Teraz ją skończył i jedzie do mieszkania które wynajmuje. Powiedziałam że może przyjechac do dzieci. Powiedział po chwili zastanowienia że nie bo będzie mu trudno wyjść.
To co- teraz walczy- ale z czym. Chyba z chęcią bywania w domu.A wie że dzieciarnia czeka.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Czy dalej powinnam "dawać więcej przestrzeni i nie przytłaczać".
Mój mąz odsuwa się coraz bardziej. Takie mam wrażenie. Nie myśli o dzieciach albo własnie myśli ale tak że tego nie pojmuję .Wie że bardzo tęsknią.
Robi jednak tak żeby było łatwiej- ale jemu. A wiem że dzieci kocha. I rani je. Z tego zdania - będzie mi trudniej wyjść- wynika że cierpi.
Nie wiem co powinnam zrobić. Mam w głowie mętlik.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Elżbieta (ela)

zuza, nienawiść jest uczuciem
uczucia są po to, aby informować nas o naszym wnętrzu (Ty rozpoznałaś swoje uczucie, a nie dla wszystkich jest to proste - niektórzy nie rozpoznają swoich doznań, uczuć)
uczucie nie podlega ocenie moralnej, bo ono jest w Tobie
ocenie i osądowi moralnemu podlega czyn, czyli to co z tym ZROBISZ DALEJ

tym razem polecam wspaniałego znawcę na ten temat, dla mnie autorytet - ks. Marek Dziewiecki - psycholog
wspaniały człowiek, który jest niezwykle kongruentny (zgodność w tym co mówi z tym robi), a więc niezwykle wiarygodny
pozdrawiam

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Elżbieta (ela)

Ks.Marek Dziewiecki - BAZA dla łaknących rozwiązania swoich problemów (tylko nie od razu, powoli)

http://www.opoka.org.pl/z...dziewiecki.html

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Dziękuję, znalazłam i będę czytać.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Przeczytałam o wolności i dzieciach - myślę że dam to mężowi do przeczytania. Wnioski niech sobie wyciąga sam. Może będzie zaskoczony- jeżeli oczywiście choć trochę czasu poświęci na myslenie. W przerwach od pracy i ważnych zadan słuzbowych.
Pozdrawiam,

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Myslę że jestem w drugiej epoce lodowcowej.
Po dzisiejszej wizycie odczuwam jedno- mój mąż oddala się od rodziny. Przestaje rozumieć zachowania dzieci. Zachowuje się tak jakby chciał żebym zamknęła oczy i nie pamiętała co zrobił. Tzn. np. wita się pocałunkiem w policzek. Ale jednoczesnie dzisiaj zdenerwował się na dziecko i " zagroził" że przestanę przychodzić. Wiem że go poniosło ale kiedyś " nosiło " go inaczej. Karci ich że " nie słuchają mamusi".
Potem opowiada mi i pokazuje wyniki swojej pracy. a ja teraz nie umiem się tym cieszyć bo jest to jedna z przyczyn tragedii naszej rodziny. Jestem uprzejma ale zimna. I wcale nie jest to celowe działanie. Tak odczuwam naszą sytuację.
To dawanie mu pola " do popisu " staje się dla mnie nie celowym działaniem ale konsekwencją tego co zrobił.
Dziś się zalił ( tłumaczył dlaczego nie ma czasu żeby zobaczyć osiągnięcia dziecka w klubie sportowym) że wraca do domu b. późno. Zdobyłam się tylko na uwagę że zrobi jak będzie chciał. Życie płynie, dzieciaki rosną i wymagają większej atencji. Mimo tego radzę sobie sama. Czy powinnam wymagać od niego wększej atencji i wygospodarowania czasu dla dzieci- nie wiem.
Jak będę sobie tak dobrze radziła jak teraz to może stwierdzi że nie musi. Ze tylko musi "zarobić na rodzinę".
Zdobyłam się też na odwagę i powiedziałam co myślę- nie będę błagać i prosić. Sam odszedł to decyzję o powrocie musi podjąć sam. Jak to zrobi to musi przyjść do mnie i powiedzieć mi o tym. Wtedy porozmawiamy.
I wiecie co- ulżyło mi. Może ja też jestem egoistą. Pewnie tak. Ale teraz nie potrafią mnie cieszyć jego ewidentne sukcesy zawodowe.
Pozdrawiam ,

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Zarezerwowałam miejsca w górach dla nas na świeta.aOn nie potrafi tego przetrawić. Ja nie umiem sobie wyobrazić swiat z całą "naszą" rodziną.
żeby sie sztucznie usmiechać, NIE MOGE>
Wyjedę jak trzeba

A dla mnie chyba trzeba. Czy jestem egoistką. Chyba nie. a może tak. Nie jestem
doskonała. Dobson mnie nie rajcuje. Mam dość JEGO EGO.
I męża też mam dość - jak być żeby nie być. -cierpliwą-.Jestem czy nie cirpliwa.
Czasami mu sie współczuję.Wiem o tym.
Czasami zaś nienawidzę.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Elżbieta (ela)

zuza, lubisz czytać
zobacz to
http://www.dominikanie.pl/?f=pelnia

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Poczytam, dzisiaj zrobiłam sobie wolny dzień
pozdrawiam

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Idą Święta,
Niestety nie wyobrażam ich sobie tak jak zawsze. Zadecydwałam że musimy wyjechać bo będzie mi ciężko siedzieć przy stole z caaałą ogromną rodziną i udawać.
To co się dzieje to tajemnica Poliszynela.
Wszyscy są za mną a przeciwko mężowi.
Wręcz prosiłam że by postarali się
" normalnie" zachować. Czy ja mogę tego wymagać od nich. Czy potrzebnie ułatwiam życie mężowi. Gdyby nie dzieci i to że tęsknią to wolałabym spędzić święta bez niego.
Córka pytała mnie ( ponieważ) tatuś zdecydował pojechać z nami, jak to możliwe: jak wyjedzie będzie cały czas bo mu " pozwolili" w pracy. A jak w domu to nie ma czasu.
Dokładne pytanie, konkretne- nie będę jej radzić żeby nie zadawała takich pytań.
Wogóle nie wiem jak mam go traktować na tym wyjeździe. Nie umiem chyba aż tak udawać że nic się nie stało ( żeby pokazać) jak może być fajnie.
Pisałam że nie będę prosić o powrót do domu. Sam musi się zdecydować to wtedy zaczniemy od rozmowy. I zdecyduję- jak się dowiem dlaczego chce wrócić.
Teraz muszę przygotować się na ten wyjazd- brakuje mi koncepcji jak powinnam go traktować ( nie mam na myśli że będę niegrzeczna, nieuprzejma itp) ale co robić tak konkretnie to nie wiem.

Sam zobaczy jak reaguje szersza rodzina bo czeka nas spotkanie jeszcze przed świętami. Jak przyjdzie bo mówił że nie wie czy będzie mógł ( czytaj praca).
Ucieka nadal, zamiast przerabiać tę pracę- żeby ubyło to ma następne zadania. Będą delegację itp, itd.
Jak czekać na takiego faceta.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: zuza


Czuję się dziwnie. Te pieniądze które wydaję to jakby rekompensata za samotność.
Z tego co dziś usłyszałam to to co stało się 3 miesiące temu to wygląda zupełnie inaczej. Teraz właściwie to się nie stało.
Nie było zbytniego spoufalenia się z koleżanką, a pracować trzeba. i najlepiej jak ja zakończę temat. w dowolny sposób- czytaj daj " wolność" czyli dowolność jak ktoś tu ładnie napisał.
Już brak mi sił. Przed wyprowadzką mówiłam że to nie jest danie czasu na przemyslenia tylko ucieczka.
Teraz wygląda że miałam rację.
No to muszę powiedzieć że mimo wcześniejszych odczuć czuję że dech mi zaparło.
A jednak nie byłam przygotowana.
Niestety ja nadal kocham.
Ale nie bedę namawiać na powrót mimo że kocham. I on o tym wie.
Już to robiłam 2 miesiące temu i miesiąc temu też.
Zero efektów.
Z wyjazdu chyba zrezygnuję tylko nie bardzo wiem jak zagospodarować święta.
I te współczucie caaaałej rodziny.
I to milczenie. Chyba że to ja zapytam o jakąś głupotę.
Chyba wysiadam.
Koleżanka i kolega + praca to nowa recepta na szczęście.
A raz na tydzień pranko w domu i obiadek z dziećmi.
Co robić.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

Być moze czas przestać myśleć, ze to praca jest Twoja rywalką.
Chyba wartoby sie wybrać w najmniej przez męża przewidywalnym momencie z odwiedzinami /tam gdzie aktualnie sie zaszył/, a w pracy kolo tej koleżanki koniecznie pojawić sie z dziećmi, jak gdyby nigdy nic...
Trzymaj sie, pozdrawiam CA

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Ona zna i mnie i dzieci, kiedyś z nią rozmawiałam i powiedziała że wie co to rozbijanie małżeństwa i nigdy by czegoś takiego nie zrobiła. Wręcz podobno namawia mojego męża do powrotu.Znam też jej córkę i męża.
moj mąż miał czelność rozmawiać z nią o moim życiu. A wogóle to tylko praca bo właśnie ( miesiąc temu) jak się wyprowadził to zobaczył nowe życie. Inne. Wolne ( czytaj dowolne bez żadnych obowiązków)
I jak teraz zadziałać.
Nie potrafię zrobić przedstawienia- bo ja pracuję w tej samej instytucji.I chyba nie leży to moim charakterze. On potrafi patrząc na bilet z kina powiedzieć że nie był bo pracował.
Poprosiłam żeby darował sobie póki co wizyty w domu bo nie bardzo mogę przebywać w jego towarzystwie. Muszę mieć czas dla siebie.
Czuję się teraz tak jakby znowu powróciła moja depresja.LĄcznie z odczuciami fizycznymi jakie jej poprzednio towarzyszyły.
Tylko tym razem nie mam kłopotów z sercem.
Czyli jest trochę mniejsza.
Takie zachowanie jest mi zupełnie obce-( mojego męża) bo zawsze uważałam że jest silny, mądry, wierny i odważny.
A tu- proszę zdrajca, tchórz i zwykły kłamczuch.
Jak szybko można ogarnąć się po takim odkryciu. I jak to zrobić.
Zupełnie mam pustkę w głowie.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Mąż oczekuje że ja zerwę nasze małżeństwo. To już kolejna trzecia chyba taka propozycja.
Tak byłoby jemu najprościej.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: CA

Zuza nie poddawaj sie, dasz radę, tylko zrób coś z tym babskiem, zeby nie mogła zgrywać porządnej i wspanialomyslnej, zdaje sie, że to jedna z tych, które wyzszy stopień wtajemniczenia dla kochanek opanowała. Skoro pracujecie wszyscy w jednej firmie popytaj czy ona nie ma problemów finansowych i jak im sie w małżeństwie układa.
A Ty głowa do góry, jakaś nowa fryzura i sukienka i przebojem po firmie.
Pozdrawiam CA

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


Problemy ma bo jej mąż "kiepsko" pracuje
ale na szczęście dla mnie pracujemy w dwóch róznych biurach.To nie jest problem finansów.
Nawet sam widok jej czy mojego męża przyprawia mnie od wczoraj prawie o zasłabnięcie. W mojej części nikt nic nie wie, tylko dziwią się że trochę schudłam.
Co do kasy to póki co mam na wszystko jak dawniej. Do tego mąż jeszcze nie sięgnął.
Do argumentu finansowego. Mimo zapewnień już nie mam pewności- może kiedyś sięgnie- bo przecież zadna opiekunka nie wymaga takich nakładów.
Właśnie zaniosłam mu rachunki do zapłacenia.
Siedzą sobie i pracują "biedaki" tak cichutko.
Bo przecież tyle pracy i kariera czeka.
Mój mąż wolał sam przyjść po papiery do mnie ale przechodziłam obok.
wiem, wiem doszły we mnie do głosu"niskie pobudki". Zdaję sobie z tego sprawę.
Wiem że muszę trzymać fason.
I będe.
Tylko po następnej propozycji- skończ sama- czuję się ( lekko mówiąc) mało komfortowo.
Niestety nie skorzystam z tej propozycji.
Tylko oprócz trzymania fasonu nie bardzo wiem co dalej.
Być może ten związek który był a potem nagle nie był uchwyciłam w perwszym stępnym stadium. Wiem jedno- popsułam im tym szyki.
Niestety mój mąż nigdy nie potrafił przyznać się do błędu tylko atakował. I tak mu zostało.
Lub robił inaczej- jak mu na czymś mało lub wcale nie zależało to dla świętego spokoju- dobra to moja wina.
Tylko w tej sytuacji to raczej dużo za mało.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Elżbieta (ela)

Jedna podpowiedź.
TWOJE ZDROWIE NAJWAŻNIEJSZE.
W całej tej sytuacji musisz dbać o zdrowie. Inaczej nie byłoby w Piśmie Świętym
"strona niewierząca chce odejść, niech odejdzie
WSZAK BÓG POWOŁAŁ WAS DO ŻYCIA W POKOJU"

Wydaje mi się, że "życie w pokoju", to również życie w spokoju ORAZ w wierności wiary.

Ty nie sugerujesz mężowi, żeby odszedł, on sam do tego dąży. Jeśli siedzi to w nim głęboko - Ty walczysz (dobrze), ale być może jego pragnienie odejścia i tak się dokona.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Zuza


No Ela, super. O tym to ja wiem ale mało to podtrzymujące na duchu.
Po szoku zawsze przychodzi chwila refleksji i planowania co dalej.
Refleksji mam duuuuużo. Dużo "kiepściej" z tym planowaniem.
I żeby było jasne - wiem że siłą nikt nikogo ( mojego męża w szczególnośwc) nie zmusi do niczego.
Od ponad miesiąca nie dzwoni do swojej mamy która jest w dołku głębszym niż mój.
I wie o tym a nie dzwoni dalej.
Jeśli chodzi o święta to pytał że może byśmy je spędzili sami- czytaj sami z dziećmi bez wizyt u rodziny.
Boi się "biedaczek" spojrzeć w oczy wszytkim z którymi miałby spędzać święta.
I co myśleć o takim tchórzostwie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10