Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Kochani, aż boję się napisać, że u mnie jest lepiej. Znowu, po raz koleny, ale wierze, że to już na dobre.
Ostatnio pisałam Wam, jak po "ostatecznej" decyzji mojego Męża znowu zaczęliśmy być razem. Trwało to zaledwie 6 dni, gdyż spotkałam mojego Męża jak spacerował sobie ze swoją kochanicą w czasie swojej przerwy w pracy. Ja akurat do niego podjechalam ze świeżutkimi kanapkami i zastałam ich spacerujących niedaleko jego pracy. Ona uciekła a On tłumaczył się, że nie wiedział że ona przyjdzie, że dziewczyna ma jakieś problemy i on miał jej w czymś pomóc itd. Widziałam, że mu głupio jest. Niestety umowa była inna, miał się z nią nie spotykać, nie kontaktować poza zajęciami (ona nadal chodziła do niego na kurs językowy). W czasie jego wyjaśnień wyszło też na jaw, że pisali do siebie smsy, chociaż obiecał, że tego nie będzie.
W domu zapanował z mojej strony chłód ale taki uprzejmy - służbowy, znowu osobna kołdra i tym razem prośba z mojej strony aby jak najszybciej się wyprowadził. Stanowczo stwierdził, że tego nie zrobi, bo chce być ze mną. Zdziwiłam się, bo jeszcze niedawno powtarzał jak mantrę, że musi się wyprowadzić :)
Powiedziałam mu, że skoro się nie wyprowadzi musi być uczciwy wobec mnie a teraz już niestety mu nie wierzę. Tyle razy mnie zawiódł obietnicami, że to już niby koniec więc chyba nic dziwnego, że tak na słowo mu nie uwierzę. Zażądałam:
- wypisania jej z kursu
- możliwości sprawdzania jego bilingów
- wspólne gg, wspólne komórki
- kontynuowania przez niego terapii
- więcej spędzania czasu z rodziną
- większego zaangażowania w życie rodzinne.
Wyśmiał mnie! Stwierdził, że nigdy jej nie wypisze, bo nawet jeśli już się nie spotykają to On chce sobie na nią chociaż popatrzeć :( Bilingi i komórki? Powiedział, że jestem bezczelna i o tym mogę sobie pomarzyć. Resztę powiedział, że przemyśli i ewentualnie weźmie pod uwagę. Chciał zastanawiać się przez 5 dni, ale tu ja go wyśmiałam, dałam mu 2 dni i potem stwierdziłam przeprowadzam się do mojego rodzinnego miasta i zaczynam układać sobie na nowo życie (nowa praca).
No i myślał.... Ja nie marnowałam czasu, elegancka wychodziłam do miasta, kupiłam sobie bukiet kwiatów, wcześniej umówiłam się z koleżanką i ona wysyłała mi mnóstwo smsów przy których sobie chichotałam. Wkurzałam się, że muszę taki teatr odgrywać choć w środku cała drżałam co będzie dalej. Mąż widać było, że wkurza się na mnie za te wyjścia, dopytywał się tak od niechcenia dokąd to niby wychodzę i kiedy zamiast odpowiedzi dostawał ode mnie promienny uśmiec w odpowiedzi odgrażał się, że "dobra, on też sobie będzie się spotykać z kim chce". Powiedziałam mu, że i tak się spotyka z tą dziewczyną, że mnie okłamuje a przecież nie musi. Skoro ją tak "kocha" to przecież ja go nie zatrzymuję, w imię mojej miłości dam mu tę wolność, aby tylko był szczęśliwy. Widziałam po nim, że już ta "upragniona wolność" nie jest dla niego taka pociągająca jeśli i ja z niej korzystam. Mąż jest strasznie zazdrosny i teraz się to u niego odezwało, choć jak twierdził nie kocha mnie przecież już :)
Mąż zdradził mnie emocjonalnie, nie było zdrady fizycznej (wierzę w to), a wiem, że ma duże potrzeby więc wykorzystałam to. Kusiłam, kusiłam... oczywiście "nieświadomie", ale jak widziałam podchody Męża dawałam mu do zrozumienia, że dopóki nie będzie teraz uczciwy nic z tego. Za bardzo mu wierzyłam poprzednim razem i On to wykorzystał. Termin decyzji mijał przed jego wyjściem do pracy i Mąż postanowił przełożyć to na powrót z pracy. Twardo tupnęłam nogą, że nie zgadzam się na to. Oboje jesteśmy uparci i chyba każde chciało postawić do końca na swoim. Mąż zaczął wypytywać się jak sobie poradzę kiedy się rozstaniemy, co będę porabiać. Serce mi zamarło ale dalej zgrywałam twardą kobitę. Kiedy wyszedł do pracy poczekałam parę godzin i napisałam mu takiego pożegnalnego smsa, że go kocham ale widocznie nie było dane być nam razem, aby był szczęśliwy w życiu, że będzie wolny tak jak chciał... i za jakieś pół godziny Mąż był w domu. Odwołał zajęcia (robi to w wyjątkowych sytuacjach), przybiegł do domu, tulił mnie, przepraszał, mówił że kocha mnie, że chce być ze mną i .... że spełni WSZYSTKIE moje warunki.
Tak więc wypisłał oficjalnie tę dziewczyne z kursu, była jeszcze potem z ojcem u mojego Męża i rozmawiali, że może jednak by jej nie wypisywał bo matura itd., ale Mąż zdania nie zmienił :) Każdy sms, a jest ich teraz może 10% tego co było jest tłumaczony od kogo itd., każde wyjście jest wyjaśnione abym się nie denerwowała. Biling będę mogła sprawdzać od momentu jego "decyzji na tak", to nasza wspólna decyzja, nie chcę się dołować ile tych smsow wcześniej do nie wysyłał.
Mąż sprawił mi niespodziankę i zapisał nas na jazdę konną. To było zawsze moje marzenie, ale On nigdy nie chciał. Teraz wspólnie chodzimy na koniki :)
Nie chcę pisać jeszcze, że jest super, ale widzę dużą poprawę. Są czułości, piękne smsy, słowo Kocham. Mój lęk czasami się jeszcze odzywa, ale już tak nie wariuję jak do niedawna. Wtedy intuicja podpowiadała mi, że coś jeszcze jest nie tak i nie myliłam się, teraz już tego nie czuję. Mamy swoje spięcia, ostatnio mieliśmy straszną awanturę o jakieś głupstwo, mam wrażenie jakbyśmy na nowo się docierali, ale już nie mam takich myśli, że jeśli nie będę taka jak oczekuje mój Mąż to mnie zostawi a jeszcze nie tak dawno tak właśnie myślałam.
Dziękuję Wam jeszcze raz za wszystkie rady i wsparcie.
Kiedy będę już pewna, że najgorsze jest za mną napiszę świadectwo. Postanowiłam sobie, że napiszę je wspólnie z moim Mężem, ale On jeszcze o tym nie wie. Mam nadzieję, że wytrwa w swoim postanowieniu i nie zmieni zdania co do naszego małżeństwa.
Proszę trzymajcie za nas kciuki i pomódlcie się za nas!
lodzia [Usunięty]
Wysłany: 2007-12-19, 13:40
s-a-m-o-t-n-a, ucieszyłam się bardzo jak to przeczytałam.... trzymam kciuki...
Pieknie takie zmiany obserwować... widzieć i czuc jak na nowo sie wszystko rodzi...
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2007-12-19, 21:00
Ja również życzę siły i wytrwałości.
kasia1 [Usunięty]
Wysłany: 2007-12-20, 08:09
No, no, S-a-m-o-t-n-a... zagrałaś va bank
Podziwiam i gratuluję!!!!!!!!
Pamiętaj tylko, żeby podziękować Bogu za to co Wam dał i za każdą kolejną chwilę wspólnej radości... i pamiętaj, że dziękować macie Oboje, nie tylko Ty sama...
Życzę Wam Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia
Pozdrawiam
Kasia
s-a-m-o-t-n-a [Usunięty]
Wysłany: 2007-12-20, 10:10
Dziękuję Wam, że cały czas jesteście za mną, wspieracie dobrym słowem, modlitwą. Tyle tu smutnych historii, które ciągną się miesiącami, latami... aż mi trochę nieswojo, że u mnie jest juz lepiej a tyle osób będzie jeszcze cierpieć, teraz w dodatku w tym pięknym okresie świątecznym. Chciałabym wszystkich mocno przytulić, pocieszyć. Wiem, że mogę się pomodlić za Was wszystkich i robię to, pamiętam o Was w modlitwie. Mam nadzieję, że moje posty, że jest u mnie lepiej dadzą Wam trochę nadziei, pozwolą uwierzyć niektórym, że nawet jak się usłyszy od małżonka wiele przykrych rzeczy, nawet kiedy jest się pewnym że to koniec to trzeba mieć nadzieję, że jeszcze będzie lepiej, że jest to możliwe.
Mój kryzys trwał od września, wtedy Mąż zaczął się spotykać z tą dziewczyną. Powoli się podnoszę, kosztowało mnie to dużo sił, strasznie schudłam, stałam się nerwowa ... Nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie jaki ogrom sił posiadają niektórzy z Was! I możecie mi wierzyć, że dajecie tę siłę innym!
U mnie nie jest jeszcze idealnie, wczoraj znowu się pokłóciliśmy o jakieś głupstwa, znowu usłyszałam, że "wytrzymajmy jeszcze trochę aby nie psuć świąt bo jak dalej będziemy się tak kłócić to może to nasze ostatnie wspólne święta". Potem Mąż powiedział, że tak nie myśli, ale nie ma ostatnio na nic siły, nie chce mu się tak bardzo starać jak kiedyś, kocha mnie ale mu się nie chce aż tak bardzo okazywać, skakać wokół mnie jak kiedyś. On teraz czeka na mnie, jak ja będę mu tę miłość okazywać i może on wtedy też się "rozkręci". Martwi mnie to :((( To on zawsze był tą bardziej aktywną stroną, zachowywał się jak "zakochany wariat", dosłownie! A teraz ta obojętność, może nie aż tak wielka, ale w porównaniu do tego co było przed kryzysem, to czuć ją.
Czy tak ma być? Czasem czuję, że jestem taka nachalna wobec niego :(((( On mnie nie odtrąca, ale nie czuję tej miłości od niego co kiedyś. Czy taki zdradzacz musi na nowo się budzić z uczuciami do małżonka? Może to ja jestem taka niecierpliwa? Chcę widzieć znowu w jego oczach, że jestem ta jedyna, najważniejsza, czuć to! A ja wciąż mam pretensje, kiedy on nic nie robi okazuję, że mi się tak nie podoba. Może to ja powinnam być bardziej cierpliwa, otoczyć go miłością, czułością nie czekając co on mi zaoferuje????
Tak mało jest informacji a ten temat :(((
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2007-12-20, 10:35
samotna............delektuj sie tym co masz,pracuj nad więcej ale nie chciej uzdrowic wszystkiego z soboty na niedzielę.
Popracuj nad komunikacja.....bo jak sama piszesz kłócicie sie codziennie.To nie jest droga.Zastanów sie jak mówisz do niego,jak patrzysz,zastanów sie nad tym co robisz.Zaczełąś zbierac profity zmian w sobie,swoich zmian........... kontynuj zmiany w sobie.Pod wpływem Twoich zmian zmieni sie i Twój maz.Daj mu trochę wiecej czasu.To facet.Ty,jako kobieta myslisz dwoma półkulami jednocześnie i jeszcze serce Ci sie włącza.....maż jako facet mysli jednocześnie tylko jedną półkulą (hhhhhiiiiii) Daj mu trochę czasu. Komunikacja w małżęństwie polega na takim mówieniu aby obie strony:mówiąca i słuchająca wiedziały o czym jest mowa.A jak Ty chcesz aby on(ułomny facet z jedną półkula) zrozumiał co Ty dwoma chcesz powiedzeć to chyba wymaga to od Ciebie mówienia bardziej opisowo.
Może znasz -a jak nie znasz to warto abys poznała książki z seri"Jak mówić aby dzieci słuchały""Jak mówić aby dzieci sie uczyły" wydawnictwa Media Rodzina.Warto przeczytać........... są prowadzone warsztaty na podstawie tych ksiązek.Mówią one jak mówić aby słuchający zrozumiał i przyjał do siebie to co sie do niego mówi.Jednocześnie sporo jest tez o tym jak słuchac aby zrpozumiec co chce powiedziec partner.
Więc może warto nacisnąc hamulec na swoje emocje????? Może warto wytęrzyc słuch.Człowiek ma jedne usta a dwoje uszu.......a najczęściej korzysta z ust(mimo że pojedyncze) a rzadziej z uszu........wyjmij watę z uszu,włóz do ust i usłuszysz to czego nie mozesz usłuszeć kłocąc sie z mężem o byle co i byle jak.
Możesz poszukac w necie wykładów Jacka Pulikowskiego -terapeuta małżeński-znakomity facet.
Pogody Ducha
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum