Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Święta co się u Was zmienia
Autor Wiadomość
druhu
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 16:21   Święta co się u Was zmienia

Zanim napiszę na temat świąt chciałem opisać ciąg dalszy mojej historii.
Otóż żona mimo swych wcześniejszych zapowiedzi jednak nie wyjechała na stałe do Niemiec do swego „przyjaciela” (jak go określa). Spotykają się za to w weekendy w Polsce, a czasami żona jedzie do niego. Przez prawie 4 m-ce odkąd się dowiedziałem, że żona już mnie nie kocha mieszkaliśmy razem.
Teraz przed samymi świętami żona zrobiła mi „niespodziankę”. Wynajęła sobie domek, zabrała córeczkę i wyprowadziła się. Zabrała też większość mebli i rzeczy z domu.
Jeździ sobie teraz z „przyjacielem” i kupują różne rzeczy i urządzają sobie dom. A pod choinkę dostała od niego samochód. Niezły gest, co?
Największy smutek czuję teraz kiedy wracam z pracy do domu, a on jest pusty i moja córeczka nie wybiega do drzwi, żeby się ze mną przywitać.
Jednak widuję się z nią bardzo często. Ostatnio spędziliśmy sobie wspaniale całą niedzielę. I wiem, że dla takich chwil warto żyć.
Plany na święta mamy następujące: z uwagi na nasze dziecko Wigilię spędzamy z żoną jak zawsze z rodziną u teściów. A później żona zabiera dziecko i jedzie na kilka dni do swego „przyjaciela”.
Napiszcie jak u Was święta. Czy ten niezwykły czas zmienił coś w Waszych kryzysach?
Ostatnio zmieniony przez druhu 2007-12-19, 11:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 18:01   

W moim przypadku powiększy mój własny emocjonalny kryzys. Będzie po prostu smuto, jak od kilku lat jest.
Współczuję Ci, tylko tyle umiem w tej chwili powiedzieć.
 
     
ProNo
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 18:33   

Druhu nie boisz się takiej Wigili . Będziesz dzielił sie opłatkiem , czy w twoim sercu nie będzie nienawiści ? Potrafisz tak wiedząc , że to nie jest już ta Twoja żona której przysięgałeś ? Co będziesz jej życzył ? Będziesz miał siłę przy łamaniu się opłatkiem cokolwiek powiedzieć ... ja bym się rozpłakał . Boję się co będzie w święta bo jeszcze nic nie wiem co planuje moja żona . Chcę pojechać z synem do moich rodziców tam jest prawdziwa Wigilia .Wierzę że te święta coś zmienią w zachowaniu mojej żony . Może jak będzie bez nas zastanowi się nad swoim postępowaniem . Pozdrawiam Piotrek
 
     
druhu
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-19, 11:31   

ProNo

Wiesz, nie boję się tej Wigilii. Do żony nie czuję nienawiści. Czasami zdarza się, że przychodzą mi takie myśli do głowy (o nienawiści), ale dużo czytam Biblię i to mi pomaga z tym walczyć. Czytam różne fragmenty Pisma Świętego, a codziennie Hymn o miłości:
„Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. (...)nie unosi się gniewem, nie pamięta złego (...)
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.”
Ja raczej współczuję żonie, że tak się zagubiła, że tak marnuje sobie życie, że posłuchała głosu złego, zamiast żyć zgodnie z wolą Bożą. Mam nadzieję, że żona w końcu wróci na właściwą drogę. Modlę się każdego dnia, aby Pan jej w tym pomógł. Nie sądzę jednak, aby nastąpiło to już w święta. Dla żony nie jest to teraz czas duchowego przeżywania narodzin Pana Jezusa, a czas zakupów, prezentów itd.
Co do życzeń, to będę życzyć żonie, aby znalazła to czego szuka, czyli szczęście oraz to czego nie szuka, a powinna, czyli drogę Bożą.
Czy będę miał siłę to powiedzieć przy wigilijnym stole i nie płakać przy tym nie wiem, ale chcę spróbować.
Ostatnio kiedy żona oznajmiła mi, że się wyprowadza, to powiedziałem jej żeby zrobiła to jak mnie nie będzie, że nie chcę być przy tym obecny. Wiedziała kiedy wrócę do domu i wtedy właśnie pakowała swoje rzeczy. Wówczas było mi tak przykro, że płakałem, bo nie mogłem się powstrzymać. Wierzę, że to jest tylko pewien etap w naszym życiu, ale jak długi nie wiem...
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-19, 13:48   

druhu, warto się wsobie zebrać i w wigilie po prostu być... usiąść przy wspólnym stole... przeżyłam wigilię w której byłam strasznie samotna... mimo że nie byłam sama. Łzy mnie dławiły.... ale przygotowałam wszystko tak jak umiałam najlepiej i uśmiechałam się przez łzy... nie dałam sie i uważam, że mimo wszystko było warto.

O tegorocznych świętach napiszę Wam jak je przeżyje... Będzie inaczej niż było! To wiem... czuje...
 
     
Monik@
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-19, 14:08   

Natomiast ja jak nigdy dotąd boję się, że mój mąż nie złoży mi życzeń, nie podzieli się ze mną opłatkiem. Wiem, że tak może być, daje mi to na każdym kroku do zrozumienia. Nie odzywa się do mnie od 5 tygodni, przy czym od 4 tygodni siedzi za granicą. W ciągu tych 4 tygodni ani razu nie zadzwonił, nie zapytał się o dziecko, czy jest zdrowe itp. Chociaż wysłałam mu 2 sms, to z jego strony zero reakcji. Nawet nie wiem, kiedy przyjeżdza do domu, bo nie raczy mi tego oznajmić. A powodem jego nie odzywania się do mnie było to, że poraz kolejny powiedziałam mu, żeby mnie nie upokarzał i poniżał. Nie pokłóciliśmy się, ale urazilam jego godność, bo powiedziałam czym mi sprawia przykrość. Mąż unika rozmów na temat naszego małżeństwa, w wiele spraw mnie nie wtajemnicza i żle mnie czasami traktuje. Jednak pomimo tego, to ja pierwsza kilka razy wyciągnęłam rękę na zgodę, ale on nadal się nie odzywa. Modlę się o niego, bardzo chcę zgody, ale jak jeśli on tego nie chce, to jak długo to jeszcze zniosę?Boję się poraz kolejny wyciągnąć rękę na zgodę, bo boję się odtrącenia. Nie wiem już jak się zachować wobec mojego męża.Pragnęłabym, by zaczął mnie doceniać i szanować,a może w te święta cudownie odrodzi się nasze małżeństwo?
 
     
lodzia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-19, 14:50   

Monik@, zacznij sama siebie doceniać... sama siebie szanować... sama siebie kochać... zacznij o siebie dbać... będzie lepiej.
Boisz sie obojętności z jego strony... ale wszystko można przeżyc... na prawdę
 
     
micszpak
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-19, 15:03   

Co się zmienia?
1. Dochodzę do wniosku, że kto raz zaraził się zdradą, jej zarazek zawsze już nosi w sobie. Opozycja jest taka: alkoholik - trzeźwy alkoholik
zdradzacz - chwilowo wierny zdradzacz
albo
zdradzacz - zdradzacz w stadium remisji.
2. Moje małżeństwo toczyło się według powyższego schematu. Dotychczas nie chodziło o zdrady, tylko o kryzysy wywołane innymi czynnikami, jednak wyglądało to tak samo:
kryzys (mąż mnie odrzuca) - kryzys w stadium remisji (mąż przestaje mnie odrzucać, czyli zagrzebujemy problem, bo nie potrafimy go rozwiązać, a on zapuszcza korzenie, kiełkuje i wyrasta jak kukurydza z ziarenka).
3. Z nami z biegiem lat jest coraz gorzej. Albo powody kryzysu rosną, albo ja jestem coraz bardziej wrażliwa na coraz mniejsze "potknięcia" małżonka.
4. Ze mną z biegiem lat jest coraz lepiej. Uniezależniłam się, sama jestem dla dzieci rodziną i domem, nie umieram za każdym razem, gdy dotknie mnie przykrość, przestałam liczyć na męża, a więc i nie odczuwam zawodu, gdy z czymś muszę poradzić sobie sama.
5. Mocno trzymam moje życie małżeńskie w cuglach. I to ja zadecyduję o jego przyszłości: albo zgodzę się na tę huśtawkę, albo nie. Mam wybór. Mój mąż takiego wyboru nie ma, bo żyje po omacku, niejako na poziomie instynktów, bezwolnie. On niczego nie zmieni - nie wie, że można byłoby żyć inaczej.

Niedawno zmieniłam numer telefonu. Mąż się wkurzył. Dzwoni na komórkę i grozi mi, że jeśli mu nie podam nowego numeru, będzie ze mną "inaczej gadał". Roześmiałam mu się w nos. Co mi zrobisz? Zdradzisz mnie? Nie przyślesz pieniędzy na dzieci? Nie pomożesz w domu, gdy zachoruję? KochAAAny, ty już mi NIC nie możesz zrobić.
Zamilkł.

A święta? Jakie będą - zobaczymy.

[ Dodano: 2007-12-19, 16:12 ]
Pisząc, że dotychczas nie chodziło o zdrady, mam na myśli pierwszych 16 lat małżeństwa, od 2 lat chodzi również o zdradę - to tak gwoli przypomnienia :roll:
Moje małżeństwo jest jak przyjęcie: trzeba spróbować wszystkich potraw, zanim z sytością i bez żalu powie się - dość!
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-19, 18:12   

Ten czas, piękny czas - ze względu na Narodzenie Pana, to dla mnie najsmutniejszy okres w roku - sama, samotna, smutek, żal... Podczas, gdy inni nie moga doczekać się świąt, choćby nawet ze względu na tak prozaiczny powód, jak kilka dni wolnych, ja zastanawiam się, jak te dni przetrzymam, czy będę potrafiła zapomnieć o mężu, czy będę potrafiła naprawdę odczuć magię Cudu Narodzin...
 
     
sylica
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-21, 08:33   

Wanboma , naprawde to piękny czas, ja zamierzam zupełnie inaczej spedzic te Swięta , przede wszytskim chodzi o nastrój jaki juz wytwarzam w swoim sercu, decyzja mojego męża o porzuceniu mnie i córki nie mozę do konca życia pozbawiać mne wszelkich radosci. Koniec kropka dla niego i dla myśli moich o nim. Modle sie ciągle o Jego nawrócenie... i o moje i córki szczescie, powiem Ci Wanmobka ze da sie nie myslec codziennie o mężu zdradzaczu i da sie calkiem normalnie zyc, głowy murem nei przebijesz, ale mozesz poddac sei temu co sie dizeje i wyciagnac to co najlepsze w tej sytuacji dla Ciebie i dla Córci. Ja z całą szczeroscia moge napisać ze jestem szczesliwa. Mąż zostawil mnei w maju 2005 , długa i krętą i bolesną droge przeszlam ze swoimi nastrojami, emocjami i przeżyciami.
Radosci w te świeta Bozego Narodzenia dla Was i szczescia , szczescia, zeby wszystko co złe obróciło sie w dobre :). Buziaki
Sylwia
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-21, 09:30   

Witaj, Sylwio. Dziękuję. I Tobie spokojnych Świat.

A ja będę zajadać się pysznością - serniczkiem Sylicy........ Zawsze, przy każdej okazji robię to ciasto, zawsze się udaje i zawsze jest gwoździem programu. Polecam wszystkim - gdzieś tu, na forum jest przepis..............
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-23, 08:33   

U mnie zmieniło się to, że chociaż jestem zaproszony do mojej żony na wigilię tylk oze względu na dzieci. Dwa dni temu żona na wizycie u psychologa w poradnii rodzinnej oznajmiła, że to jej ostatnia wizyta, występuje do sądu o zmianę z separacji na rozwód i orzeczenie przez sąd moich kontaktów z dziećmi. Drugą sprawę mamy 18.III.2008
To już chyba koniec. Pięć miesięcy walki o ten związek nie przyniosło rezultatu.
Mam wrażenie,ż e moja żona ma satysfakcję kiedy widzi jak cierpię.
 
     
robika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-23, 21:44   

witajcie.
a ja te Swieta spędze z dzieckiem u rodziców,pierwszy raz bez męża,który jest tyle tysiecy km ode mnie i choć jesteśmy w kryzysie właściwie od 5 lat i świeta ostatnio różnie wyglądały-mam teraz wrażenie ,że po raz pierwszy mąż jest mi bliższy niż kiedykolwiek,jak był obok w ostatnich latach...
czuję miłość do niego i słyszę o miłości od niego......a było tak,ze w Wigilie nie podał ręki-bo,,nie lubi",zyczenia składał od niechcenia,rok temu prezentu żadnego,bo nie zdązył...

a teraz jest daleko fizycznie,ale blisko w mym sercu i myślę,ze z wzajemnościa...
wczoraj dotarły paczki swiateczne do Afganistanu i po 1 w nocy poleciał sprawdzić,czy do niego doszła ;-) miło było potem usłyszeć jego głos,śmiech,radość...
ta rozłąka chyba była nam potrzebna...........bo juz było tragicznie między nami....a teraz rozmawiamy więcej niż na co dzień,kiedy mąż był w domu-oczywiście na gg i to pozwala mi na wiele przemyśleń.........dziękuję Wam ,że jesteście i życzę Miłości najbliższych nie tylko na Swieta,ale na każdy dzień.
 
     
izis
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-23, 23:07   

Moje kolejne święta spędzę nadal bez małża za to z rodzicami, bratem i córeczką. Będą to jednak nieco lepsze święta niż rok temu (nie mam już tylu negatywnych emocji w sobie). To co mnie zaskoczyło ostatnio w małżu: poprosił o nasze zdjęcia ślubne, po co? nie potrafił mi tego wytłumaczyć. Za 5 dni nasza rocznica ślubu, ale to chyba nie powód, nadal mieszka z tamtą.
 
     
Agunia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-24, 11:48   

To moje drugie świeta bez męża! Nadal nie mogę wyjść z zadziwienia z powodu sytuacji jaka trwa, jaka się stała! Że tak szybko uległam jego potrzebie rozwodu!
Ale Czuję się dobrze! Stabilnie! Coraz mocniejsza! Bo co on może mi teraz zrobić! To ja zaczynam powoli rozdawać karty, jeszcze z lękiem że może znowu będzie walka kłótnia i oskarżenia ale to powolutku spływa już ze mnie! Jest mi dobrze! Jest mi spokojnie! Jeszcze pozostało rozwazenie czy sprawe alimentów oddać do komarnika czy cierpliwie spokojnie czekać bo w końcy zawsze jednak wyrównuje! Cieszę się, że nie muszę go oglądąć, że nie rozmawiamy ze sobą! Poprostu nie chcę! Jestem na swojej wyspie z dziećmi gdzie ja decyduje komu pozwolić na podpłynięcie!

Wam wszystkim życzę: BŁOGOSŁAWIONYCH śWIAT TAJEMNICY, KTÓRĄ TAK TRUDNO PRZENIKNĄĆ , GDYŻ WZROK OSŁANIAJĄ ŁUSKI LUDZKICH SŁABOŚCI, BY ONA ZECHCIAŁA UDZIELIĆ NAM ŁASKI PRZEJRZENIA W DNIU JEJ NARODZIN I NA ZAWSZE!

POZDRAWIAM I BUZIACZKI OD MOICH DZIECIACZKÓW MARYSI I TYMKA
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8