Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
alibea
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 11:47   

Małgosia napisał/a:
Sęk w tym dziewczyny, ze mówicie o swoich odczuciach i o tym, CO WY MYSLICIE O ICH INTENCJACH.
A oni, wasi mężowie, są wielkimi nieobecnymi tego forum.
Nie mogą się bronić.
Nie mogą nic powiedzieć.
Założę sie, że gdyby ich zapytać, ich opowieść nie byłaby zgodna z waszymi wyobrażeniami...
Zgrzeszyli, zbładzili, są słabi, postapili głupio i tchórzliwie itp. itd.....
Ale nie odmawiajmy im ludzkich uczuć!!!

Małgosiu, Elzd napisała o sytuacji kiedy nie zgrzeszył, a grzeszy.
Nie postąpił, a postępuje.
Nie ma czasu przeszłego, że się ocknął, że zrozumiał.
O tym napisała Elzd.

Ojciec Jacek Salij w przypadkach takiej sytuacji : zgody na współżycie w przypadku podwójnego życia - współmałżonka "obarcza" współwiną.
Zgoda na współżycie w przypadku aktualnego grzeszenia, czyli współżycia i z żoną i z kochanką - jest współwiną! Zgodą na okrutne zło czynione rodzinie, jest zgodą na schizofrenię, jest zgodą na narażanie swojego zdrowia (choroby przenoszone drogą płciową - czyli straszne choroby!).
 
     
Ada
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 11:54   

Elzbieto

Alibea pisze , że już tej kochanki Jej mąż nie ma, Bajka też.
Ja odpisałam Alibei.
Od czegoś trzeba związek na nowo budować uważam , ze każdą dobrą chwilę trzeba przyjmować i oddawać ją w drugą stronę tak aby z tych małych chwil zbudować coś "dużego".
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 11:57   

A ja napisałam Małgosi, do której Elzd napisała, a Małgosia zapewne odpisała Alibei i Bajce, a o Elzd zapomniała ..

pozdrowienia :-)
 
     
Ada
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 12:09   

Cytat:
alibea, opowiem Ci historie:

Było małżeństwo, które się do siebie już nie odzywało-tak bardzo źle było. jednak musieli mieszkac razem. mięli dziecko, więc były sparawy, które trzeba było jakos omówić między soba. Pisali wiec do siebie karteczki. Na poczatku były to zwykłe kateczki, z czasem zaczęli dorysowywać na nich jakieś obrazeczki... Potem coraz więcej rysowali - mniej pisali... Po roku czasu zapomnięli o kryzysie, byli znów szcześliwą parą. A karteczki z rysunkami zachowali. Zrobili na nich biznes - teraz można je kupić w empik-u :mrgreen:

To nie bajka. To autentyczna historia.
Pozdrawiam
Lodzia :-P



Jakie to piękne Alibea . Lodzia Ci pokazała drogę do "pięknych chwil" spróbuj coś takiego i u siebie zrobić to nic nie kosztuje a może dużo dobrego zrobić dla Twoich Córeczek no i dla Ciebie. Wiem z życia , że mężczyźni to "duuuże dzieci" lubią się bawić hahaha ja też.


Elzbieto ja też tak myślę.
 
     
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 14:31   

Elżbieto, ja nie wypowiadałam sie o tym, czy nalezy zgadzać się na seks w syt. zdrady, czy nie.
Ja protestuję przeciwko przypisywaniu mężczyznom tylko niskich uczuc i upominam sie o prawdę o nich - że seks jest dla nich (tak jak dla kobiet) wyrazem miłości. Może nie w każdym przypadku, ale jest!
Pewnie łatwiej im oddzielic seks od miłości i robia tak czasami - ale tylko czasami...
Nie redukujmy mężczyzn!
 
     
Mikula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 14:59   

Kiedyś, gdy mój mąz mieszkał jeszcze ze mną, ale sypialiśmy osobno, tez przyszedł do mnie w nocy. Zaczał mnie całować, przytulać. Kochalismy się. Myślałam, że to oznacza, iż wrócił...
Na drugi dzień usłyszałam, że się pomylił. Ze niepotrzebnie dał mi nadzieję, że to była pomyłka..
Alibeo, dobrze postępujesz : )
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 15:19   

Może Wam dobrze zrobi jak to widzi facet?????
Jak czytam co pniektóre posty to jawi mi się obraz,mój obraz jako meżczyzny nie jako człowieka a jako jakiegoś Cyborga zaprogramowanego na seks gdzie popadnie,z kim popadnie i obojętnie w jakich okolicznościach.Tak nie jest u mnie,tak nie jest u ogromnej większości facetów.Poza oczywiscie tymi co to szukają siebie,potwierdzenia siebie w przygodnym seksie,uzależnionych od seksu i chorej miłości.Jest dość popularna poza wśród facetów poza na "macho",jest...tego nie da sie ukryć.Jest tez spora część która 'skacze w bok" nie dla tego że się zauroczyło inną osobą,ale tylko albo aż bez zastanowienia sie nad konsekwencjami.
Faceci też potrzebują stabilizacji.Może łatwiej nam dochodzić do seksu ...nawet podczas konfliktu.Ale nie jest tak, że frajde sprawia walka i dokopywanie żonom.Jest niewątpliwie prawdą, że wieczorny seks zaczyna sie od porannej kawy, ale to często jest też tak, że kobiety wykorzystują współżycie do swgo rodzaju kar i nagród,do swobodnej dyspozycji.
Ale ,prosze ,nie przypisujcie tylko facetom niskich pobudek i skoków w bok.Oni nie skaczą w bok w przestrzeń kosmiczną.Każdy z nas jest umiejscowiony w jakimś środowisku,nie każdy jest anonimowy.Zdradzacz zdradza najczęściej z inną kobietą.A i kobiety są różne.Znam takie sytuacje gdzie to kobiety szukają jak mysliwe zwierzyny.Na pytanie dlaczego zdradzają swoich mężów,odpowiadają: to wiesz.....tak dla komfotu psychicznego małżeństwa sie przydaje........to słowa konkretnej kobiety.
Na pytanie czy chciały by być zdradzane mówią że oby sie nie dowiedziały to jest im obojętnie.
Wiec nie tylko faceci są tu ta czarną stroną.Często jest tak że to kobiety zastawiają sidła na facetów ,mimo że wiedzą iż oni maja rodziny,żony ,dzieci.
Oczywiście taka sytacja nie jest usprawiedliwieniem dla faceta,dla męża,dla ojca.
Bo została mocno przesunię ta granica przyzwoitości.Bo znaczna część kobiet jest mocno wyemancypowana,bo chcą koniecznie zamienić sie rolami z facetami,bo chcą być zdobywcami.Bo tak jest często wśród młodych że to dziewczyny proponują pomieszkanie na próbę,albo bezkrytycznie sie zgadzają na propozycje samczyków.
Bo chcą zobaczyć czy są dopasowani do siebie(tak jakby którakolwiek kobieta na świecie nie pasowała pod względem anatomicznym do któregokolwiek faceta). Pomieszkają,podopasowują się,a pózniej jest ślub,.........a po ślubie często rozczarowanie.No bo on zaczyna traktować żonę jak swoja własność,no bo ona go ogranicza,no bo on nie zabiega juz o jej względy jak na początku "dopasowywania sie "
Bo chłopak/dziewczyna wychodząc za mąż nie patrzy na rodzinę wybranka/ki ,na dziadków,nie słucha jak jej/jego wybranka/ek wyraża sie o rodzicach/dziadkach.Bo zwrot typu "moi starzy,wapniaki,mohery" nie drażni w ustach wybranka/ki.a póżniej tej samej klasy zwroty tak bola gdy dotyczą samej /samego siebie.
No bo jak można tak instrumentalnie traktowac żonę/męża?A można rodziców,dziadków czy inna osobę? A te złudne przekonanie:on pije za dużo,ale jak sie ze mną ożeni to ja go zmienię............g...o prawda.
A nauki przedmałżeńskie ????...........czego ten klecha chce???? my wszystko wiemy,my dopasowujemy sie juz od 6 m-cy.A podpis?nie ma problemy:Stasiek podpisze Felkowi,w obecności ich wybranek.Nie ma problemu.a pózniej zdziwienie: jak on/ona mógł/a tak mnie oszukiwać?jak może zdradzać?nie dotrzymywac przysiegi małżeńskiej?

Sory...........troche chyba mi sie przelało.
Pogody Ducha.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 16:08   

Oj, jakbym na kazaniu była. A ja sobie zarzucam, że gdybym z mężem przed ślubem pomieszkała, to może inaczej by to się ułożyło...
 
     
Dorota2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 18:57   

Cytat:
Dodałabym jeszcze tylko jedno kluczowe moje stwierdzenie: przez "łóżko" można załatwić wiele. Nie będę się tu wymądrzać co poniektórzy załatwiają dla siebie poza małżeństwem ale wiem co można zdziałać dla uratowania małżeństwa.


też tak myślałam, próbowałam i przez łóżko... ale dwukrotnie zostałam potraktowana jak ... ... dziękuję, więcej nie.... po wszystkim odepchnął mnie, rzucił poduszką i wyszedł... na pytanie co to znaczy stwierdził, że byłam pogotowiem seksualnym.... wystarczy... myślę, że trzeba wielkiego wyczucia...
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 19:14   

Świetna dyskusja.
A ja wciąż mam mdłości, gdy sobie przypomnę nasze noce - po jego spotkaniach z kochanką.

I nie przypisuję żadnemu facetowi cech cyborgów - po prostu NIEKTÓRZY tracą poczucie przyzwoitości, nie ma różnicy: kochanka czy żona. O przepraszam, jest różnica: żona z obowiązku, żeby nie zaczęła się domyślać i zadawać pytań, kochanka dla przyjemności. I kobiety bywają różne, w końcu nasi mężowie zdradzają nas z kobietami, często to też mężatki.
Mój 'szanowny', taki moralny, uczciwy i porządny - kiedyś mi powiedział, gdy zadałam pytanie, jak mógł ze mną i z nią, nawet tego samego dnia, nawet gdy wcześniej czy później wysyłał do niej smsy, na moje pytanie odpowiedział "faceci tak mają".

A już nawet jeśli nie ma kochanki, jak można w ciągu dnia traktować kogoś jak powietrze, czasem jak wroga, mijać nie widząc, często w pijanej agresji znęcać się fizycznie, upadlać i poniżać, a nocą śmierdząc alkoholem i być może wydawać inne odory, domagać się spełnienia tego, co powinno być najpiękniejszym dopełnieniem miłości.
To właśnie wtedy wychodzą na wierzch zwierzęce instykty, drugi człowiek jest traktowany instrumentalnie, nie jak osoba, a jak przedmiot, gorzej niż płatne "dz..", bo one wiedzą i zgadzają się na bycie tylko, przepraszam za wyrażenie "workiem na ....odpady".
Pamiętam jak mój ojciec śmierdział, jak obrzydliwie wyglądał, jak zachowywał się w stosunku do swojej żony, iloma obelgami ją obrzucał, często i rękoczynów się dopuszczał. A później - nie wiem czy domagał się tego, co ponoć mu się należy, nie pytałam.
I to jest wyrażenie uczucia miłości?
Mam na ten temat inne zdanie, nie mogłabym kochać się po awanturze, rękoczynach, obelgach, czy też udawaniu przez cały dzień, że mnie szanowny nie widzi, albo odsuwa się z nienawiścią w oczach, gdyby przypadkiem doszło do spotkania w przedpokoju.

Małgosiu, ja nie piszę o wszystkich, tylko o tych, którzy właśnie postępują w podły sposób i traktują żonę jak materac, piszę o sobie, o tym, co czułabym na miejscu alibei czy maltretowanych kobiet. Chciałabym wierzyć, że są inni mężczyźni, że nasze przypadki są szczególne, że ogólnie to zarówno w codziennym życiu jak i w sypialni panuje zgoda i miłość. Widzę zuełnie coś innego, a tutaj szczególnie to się ujawnia.
Myślę o tym, jaki przykład mają nasze dzieci, jakie wzorce, jak wpływa to na ich późniejsze życie we własnym małżeństwie.
Ada, EL. Ja nie wiem czy to jest słuszne zgadzać się na uległość wiedząc, że mąż wciąż ma kochankę. Albo, że mnie nienawidzi. To jest poniżej mojej godności.

Nałogu, komu, albo czemu miał służyć ten wykład? Czy mamy odpowiadać za grzechy wszystkich ludzi?
Myślę, że każdy z nas przeanalizował swoje życie wiele razy, dojrzał swoje błędy, zna swoje winy.
Nie mnie oceniać Twoje wyczyny, nie Tobie przypisywać nam błędów innych ludzi. Nic o nas tak naprawdę nie wiesz. A już na pewno nie wiesz, co czuje żona traktowana w sposób opisany przeze mnie powyżej. I mam nadzieję, że nie wiesz, co czuje mąż którego żona wróciła właśnie po upojnym spotkaniu z kochankiem. Naparwdę, nie życzę Ci żadnego z tych doświadczeń.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 22:24   

Małgosia napisał/a:
Sęk w tym dziewczyny, ze mówicie o swoich odczuciach i o tym, CO WY MYSLICIE O ICH INTENCJACH.
A oni, wasi mężowie, są wielkimi nieobecnymi tego forum.
Nie mogą się bronić.
Nie mogą nic powiedzieć.
Założę sie, że gdyby ich zapytać, ich opowieść nie byłaby zgodna z waszymi wyobrażeniami...
Zgrzeszyli, zbładzili, są słabi, postapili głupio i tchórzliwie itp. itd.....
Ale nie odmawiajmy im ludzkich uczuć!!!


Sęk w tym Moje kochane, że akurat może tak się złożyć, ze wtedy, kiedy jemu się zechce, ja mogę nie móc. Bo tak to akurat bywa w tych sprawach, a w obecnej sytuacji nie zamierzam ryzykować:))) Nie mówię, że nie miałabym ochoty. Tyle tylko, że trochę jego znam i wiem, jak używał wcześniej seksu. Po prostu używał. Nie wiem, jak jest teraz. I nie mówie, że nie ulegnę. Tylko po prostu nie rozumiem. A nie chciałbym się oszukiwać...

[ Dodano: 2007-12-17, 22:27 ]
wanboma napisał/a:
Oj, jakbym na kazaniu była. A ja sobie zarzucam, że gdybym z mężem przed ślubem pomieszkała, to może inaczej by to się ułożyło...


trala lala Wanboma... morze to jest głębokie i szerokie. A pomyśl, jak by było, gdybyś go w ogóle nie poznała :-P
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 09:10   

Elzd1 napisała:
"Nałogu, komu, albo czemu miał służyć ten wykład? Czy mamy odpowiadać za grzechy wszystkich ludzi?
Myślę, że każdy z nas przeanalizował swoje życie wiele razy, dojrzał swoje błędy, zna swoje winy. "

Kto i co przeanalizował to ja nie wiem.Co Ty przeanalizowałaś tez nie wiem.Ale odczytuje z Twojego pisania jedno:Ty wiesz co przeanalizowali inni,co zobaczyli ,poznali do końca siebie.

Pisałem ten "wykład" jak stwierdziła elzd1 tak troche dla siebie,dla przypomnienia,dla wywołania refleksji.Trochę w odniesieniu do uogulniania przez kogoś i wrzucania do jednego wora jak leci facetów.Chciałem zwrócić uwage ze mechanizmy zdrady funkcjonuja bardzo podobnie ....bez względu na płeć,dysfunkcje tez dają znac o sobie bez względu na płeć.Alkoholizm też.
Dlatego sądzę że to co napisałaś ma głęboki sens:
"Myślę o tym, jaki przykład mają nasze dzieci, jakie wzorce, jak wpływa to na ich późniejsze życie we własnym małżeństwie"

Ma sens aby dzieciom pokazywać że prosta droga jest moze na pierwsze spojrzenie troche trudniejsza,ale generalnie popłaca iść tą prostą drogą.Że trudno jest pokazywać wzorzec będąc samemu bardzo daleko od jego stosowania.Ze nazywanie spraw i zdarzeń po imieniu,takimi jakie one są -nawet wtedy gdy nie jest to całkiem miłe dla nazywającego daje mozliwość wyboru naszym następcom.Nie wykrzywia im rzeczywistości
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 13:34   

Wiecie co....ja juz nie wiem...albo ja zyje na Księżycu.....albo mój mąz jest wspaniałym, dobrym i uczciwym człowiekiem..a mnie się to co przydarzyło, chyba wydawało !!

Nie byłam w struacji aż tak bardzo drastycznej, żeby mnie bił, kopał, opluwał, a potem chciał seksu !
Owszem zdradził...czy zdradzał...ale ja tego nie wiem, czy przychodząc do mnie był jeszcze z kochanką. Za to , zawsze myslałam, że skoro przychodzi...to chcyab mnie chce, cos czuje...bo jest delikatny, spokojny, czuły. am sie przytulał...więc chcial mojej czulosci...a ja ją Mu dawałam !
Nie mówię przeciez tu o patologicznej uległości ! Mówię o zwyczajnym byciu z męzem, który przychodzi do zony ! O takiej bliskości...kiedy to zona zdradzona , poniżona, smutna, zmartwona i o mężu...który po tym co zdrobił....po ciemku, na palcach, przychodzi do zony i chce ją przytulić, chce być przytlany....Może w ten sposób prosi o wybaczenie.
Nie wiem...piszę o tym, co ja czuję, co przeżyłam, co wiem, co myślę o mężczyznach .

Ciągle mi brzmią w uszach słowa Rota - kiedy wy -kobiet, ostatni raz przytuliłyście swoich meżów ? Oni tech chcą być przytulani...jak wy !

Mnie podejście męża do żony...nawet w sytuacji ochoty na seks, kojarzy sie z jego wyciagnięta ręką...Byc może do zgody, przebaczenia. Być może tylko tak potrafi.

Ciągle chcę myślec o ludziach , że są dobrzy i uczciwi...no..czasem bładzą, ale tez chcą naprawiać. Nie chcę mysleć jak o oprawcach.
Często tez sobie myślę...jak bardzo czlowiek musiał zostać zraniony, że tak bardzo rani innych. Jak pomóc ...co zrobić, żeby przestał ? Czy podać tę rękę.....czy odrzucić...i jakie będą konsekwencje naszych zachowań wobec nich?

Od oprawcy sie ucieka....a jak się zachowawć wobec męża, z ktorym sie mieszka...a ktory sie zbliża... ? Zawsze sobie myślę, że jeżeli przyjmę z milością, to tez miłość muszę dostać.....a jak mnie uderzy to co....mam oddać ?
I wcale nie mówie o tym, że muszę się zgodzić na seks...przeciez można zacząć od przytulania, czulości...nie wiem, czy da sie rozmawiac ...może warto sprobowac ? Ech....EL.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 15:08   

EL. napisał/a:
ale ja tego nie wiem, czy przychodząc do mnie był jeszcze z kochanką. Za to , zawsze myslałam, że skoro przychodzi...to chcyab mnie chce, cos czuje...bo jest delikatny, spokojny, czuły. am sie przytulał...więc chcial mojej czulosci...a ja ją Mu dawałam !
Nie mówię przeciez tu o patologicznej uległości ! Mówię o zwyczajnym byciu z męzem, który przychodzi do zony ! O takiej bliskości...kiedy to zona zdradzona , poniżona, smutna, zmartwona i o mężu...który po tym co zdrobił....po ciemku, na palcach, przychodzi do zony i chce ją przytulić, chce być przytlany....Może w ten sposób prosi o wybaczenie..

Byłaś odważna czy naiwna? Wybacz za dobitne ujęcie sprawy, ale czytałam świadectwo kobiety, kóra strasznie zachorowała na nieuleczalną chorobę postępując w ten sposób. Tylko dlatego to piszę.
El. podziękuj Panu Bogu, że jesteś zdrowa.
Odkąd przeczytałam chorobę pewnej kobiety, która postępowała tak jak Ty... To naprawdę cud, że ...
wiesz....
Ta kobieta została zarażona przez męża, który był z nią i z kochanką.
Zarażona potworną, nieuleczalną chorobą, nie pamiętam nazwy, bo za dużo było we mnie emocji, kiedy to czytałam.
Nie wolno tak robić z miłosci do siebie! "Nie zabijaj" dotyczy również nas.
Choroby te są straszne, mogą prowadzić do nieuleczalnej konsekwencji.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 17:58   

Nałogu.
Nie wrzucamy wszystkich facetów do jednego worka. W tych naszych sprawach są kobiety, często też matki i żony, jak my.
"Kto i co przeanalizował to ja nie wiem."
Kurcze, gdy coś się wali, zaczynamy szukać winy w sobie. Owszem, jest i złość na męża/żonę/koleżankę - jak mogli, ja się starałam, a oni w ten sposób. Ale to trwa jakiś czas, później przychodzi refleksja.
Fakt, nie wiem jak inni, ale czytam, coś wnioskuję. I nikt tutaj nie twierdzi, że jest i był kryształowy. No nie da się żyć bez przeanalizowania i siebie i tej drugiej osoby.

EL.
Ja Ciebie rozumiem, znaczy - staram się zrozumieć Twoje słowa. Ale widzisz, jakoś mi nie pasuje zachowanie pełne wrogości, być może nienawiści w ciągu dnia, nie zauważanie tej drugiej osoby, a później ... nocą, ochota choćby na przytulanki.
A rano co? Znów obojętność? Cisza?
Mnie to raczej pasuje do traktowania drugiego człowieka bardzo instrumentalnie, no, kurcze, podle.

"....ale ja tego nie wiem, czy przychodząc do mnie był jeszcze z kochanką. Za to , zawsze myslałam, że skoro przychodzi...to chcyab mnie chce, cos czuje...bo jest delikatny, spokojny, czuły. am sie przytulał...więc chcial mojej czulosci...a ja ją Mu dawałam !..."
Ja jednak bym chciała wiedzieć. Nie wyobrażam sobie bym miała mu dawać coś z siebie, bo może akurat kochanka jest w delegacji, albo poszła odwiedzić swojego męża czy innego faceta w podobnym celu.

I Elżbieta ma rację: "Byłaś odważna czy naiwna?"
Śmiałyśmy się z domestosa Zuzy, ale ona faktycznie miała rację. Zresztą, rozmawiałyśmy z koleżankami o chorobach kobiecych i naszych doleglowościach w okresie, gdy .... .
Czy to przypadek, że miałyśmy różne dziwne doleglowości? Takie, których nie było wcześniej i nie ma teraz?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8