Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Dlaczego?
Autor Wiadomość
Justyna1
[Usunięty]

  Wysłany: 2007-12-16, 00:14   Dlaczego?

Dlaczego innym sie uklada w malzenstwie, a nam nie. Patrze na moich znajomych, rodzine. Na stronach "Naszej klasy" pojawia sie co raz wiecej starych znajomych, z podstawowki, z lieceum i nie tylko. I wydaje sie, ze wszystkim sie jakos uklada, wiec czemu nie mnie?
Sorry, tak mnie jakos dzisiaj dopadlo.
Spedzilismy dzisiaj super dzien. Bylismy na wspolnym sniadaniu, na kawie potem, kupilismy choinke.Duzo rozmawialismy, duzo sie smialismy. I wydawac by sie moglo, czemu nie jestesmy razem??? Dlaczego on tego nie chce??? Dlaczego spedza z NAMI (nie tylko z dziecmi) caly dzien i dobrze sie czuje. Wiec dlaczego od nas odszedl. Bo mnie nie kocha. Bo jest inna.To dlaczego, jak przychodzi jest tak fajnie? Pewnie dlatego, ze ma swoja wolnosc, ze robi co chce, ze nikt go z niczego nie rozlicza. Do nas przychodzi - nie ma wymowek, nie ma problemow, jest spokoj, smiech. A wiec rodzina nadal "funkcjonuje". Moje samopoczucie jest tez bardzo dobre, nie musze wiec przed nim niczego grac; jestem soba. Wyluzowana, usmiechnieta, przyjacielska. A moze wlasnie to powinnam zmienic? Zrezygnowac z tej przyjacielskiej stopy? On tak naprawde wcale nie poczul, ze cos stracil. Ale jak to zrobic? Ja nie jestem osoba, ktora potrafi przezywac ciche dni, ktora wychodzi, gdy on przychodzi. Nie umiem tak.

Tak bardzo chcialam go dzisiaj pocalowac, przytulic sie. Sorry, ze pisze tu o takich osobistych szczegolach, ale musze sie wygadac. Powiedzial, ze on tego nie chce. Przytulil mnie, pocalowal w policzek, ale powiedzial, ze wiecej nie. Ze on nie chce. Zabolalo. Ale tak bardzo tego chcialam, ze jesli nie zrobilabym tego dzisiaj, to pewnie innego dnia. Wiec nie zaluje, ze mu o tym powiedzialam.
Ja naprawde nie zyje nadzieja. Czekam na to, co mi dzien przyniesie, ale nie czekam na niego. Nie mysle o tym nawet, czy wroci, czy nie. Juz pisalam kiedys, ze teraz mysle o sobie. MOze wielu z Was nie zrozumie tego, ale tak wlasnie jest. Modle sie o jego powrot, ale nie przeslania mi to mojego zycia. Moje uczucia? Sama nie wiem. Chce, zeby wrocil. A nie umiem sobie wyobrazic jego starajacego sie o mnie. Musialoby sie wiele zmienic. Piszecie w swiadectwach, ze po kryzysie jest lepiej niz bylo kiedys, ze jestescie szczesliwsi, niz przed kryzysem. U mnie daleko jeszcze do jakiegokolwiek swiadectwa, ale jak to mozliwe, zeby ten zdradzacz, niekochajacy, do ktorego niepodobne byly bukiety roz, nagle staje sie tym zabiegajacym. Tego nie umiem sobie wyobrazic, gdy mysle o moim mezu i dlatego pewnie tez nie mam nadziei, tylko zyje dniem dzisiejszym. Wiem, ze moglabym sie znowu w nim zakochac, tak z motylami ;-)
Czasem boje sie, ze im dluzej nie jestesmy razem, tym on bardziej przyzwyczai sie do swojej wolnosci. A odzwyczai od nas.

Tak mi sie po jego wyjsciu dzisiaj zrobilo smutno i pisze tu, bo wiem, ze Wy mnie zrozumiecie.

Justyna
Ostatnio zmieniony przez Justyna1 2007-12-20, 17:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-16, 06:56   

Justynko, rozumiem. Na mnie chyba też "Nasza-klasa" działa negatywnie. Zdjęcia uśmiechniętych rodzin, wszyscy tacy szczęśliwi... Ty przynajmniej masz męża gdzieś obok, ba, nawet Ciebie przytulił. Ja nie widziałam swego od miesiąca...
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-16, 13:30   

Dzisiaj znowu w jakis dolek wpadlam. I dochodze do wniosku, ze nie moge tak dalej zyc. Ze nie chce tak dalej zyc. Dalej stwarzam dla mojego meza rodzine, nadal (nieswiadomie) robie dla niego wiele rzeczy. Wydawalo mi sie to dobre, bo moze zrozumie, bo poczuje cieplo, jakie daje rodzina. Nic z tego! Moglabym ognisko rozpalic, on ciepla by nie poczul. Wygodnie mu z kochanka, z zona, o ktora nie musi sie martwic, bo ona i tak da sobie rade, z zadbanymi dziecmi, o ktore nie musi sie za bardzo troszczyc, no bo zona przeciez i tak wszystko zalatwi. A on - gosc, odwiedziny, kiedy ma na to ochote (czyt. kiedy nie ma nic lepszego w planach).
Jestem wsciekla dzisiaj, chcialabym wykrzyczec mu w twarz cala moja zlosc.
Nie dam sie juz wykorzystywac. Bylo caly czas dobrze i myslalm, ze tak tez ma byc. Ja mu pokazuje, jaka rodzina jest wspaniala, przy tym dbam i mysle wiecej o sobie, moje samopoczucie jest dobre, wiec wszytsko gra. Tylko nie widzialam przez caly ten czas tego, ze znowu to ja daje, ze znowu to ja sie staram, ja o wszytsko dbam. A on tylko bierze i bierze i bierze, i to bierze tylko to, na co ma ochote. Ja jestem jego zona, za ktora jest nadal odpowiedzialny, a on wyrzucil mnie jak smiecia.
Moze wyolbrzymiam to wszytsko, bo wiem, ze jest, ze przychodzi, ze rozmawiamy, ze umiemy ze soba przebywac. To dlaczego czuje sie taka oszukana...?

Justyna
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-16, 13:46   

Pewnie wyolbrzymiasz Justyno.......może nawet mocno..........bo to piszesz to tylko Twoje odczucia,Twoje chciejstwa,Twoja kompulsja do zmian.A co do zdjęć na potralu 'Nasza klasa".................Zuza,Ola często pisały że trawnik u sąsiadki tez lepiej wygląda.....................u kogos,tam obok,u sasiada,u kuzynki .....małżeństwo tez jest lepsze.i ona szczęśliwsza.................Justyno ..napisałaś:

"Spedzilismy dzisiaj super dzien. Bylismy na wspolnym sniadaniu, na kawie potem, kupilismy choinke.Duzo rozmawialismy, duzo sie smialismy. I wydawac by sie moglo, czemu nie jestesmy razem???

Patrzący z boku na Was pewnie pomysleli:Oni to sa szczęśliwi............nie to co ja(zielona trawa u sąsiada)

Dalej piszesz:
"Dlaczego on tego nie chce??? Dlaczego spedza z NAMI (nie tylko z dziecmi) caly dzien i dobrze sie czuje. Wiec dlaczego od nas odszedl."

Justyno.........odszedł bo miałas dość dwulicowości i dałaś mu wybór,albo jest mężem i ojcem albo jeszcze ma kochankę.On teraz musi wybrac.

" Bo mnie nie kocha. Bo jest inna.To dlaczego, jak przychodzi jest tak fajnie? Pewnie dlatego, ze ma swoja wolnosc, ze robi co chce, ze nikt go z niczego nie rozlicza. Do nas przychodzi - nie ma wymowek, nie ma problemow, jest spokoj, smiech. A wiec rodzina nadal "funkcjonuje". Moje samopoczucie jest tez bardzo dobre, nie musze wiec przed nim niczego grac; jestem soba."

Czyzby???? nie musisz grać????masz bardzo dobre samopoczucie????

"Wyluzowana, usmiechnieta, przyjacielska. A moze wlasnie to powinnam zmienic? Zrezygnowac z tej przyjacielskiej stopy? On tak naprawde wcale nie poczul, ze cos stracil. Ale jak to zrobic? Ja nie jestem osoba, ktora potrafi przezywac ciche dni, ktora wychodzi, gdy on przychodzi. Nie umiem tak."

Justyno......wg mnie okazujesz mu to co ja nazywam "twardą miłością" okazujesz mu miłość jako mężowi,jako ojcu swoich dzieci ale nie akceptujesz jego podwójnej osobowości.Osobowości męża i zdradzacza.To powinno przynieść dobre rezultaty,ale wymaga to wytrwałości i derterminacji.
A to że jestes dziś wściekła..............to sa emocje i uczucia............masz prawo byc zła.
Ale badz tez sobą,ciepłą,spokojną,zadbana,usmiechniętą Justyna.
Pogody Ducha
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-16, 14:23   

Dziekuje, Nalogu! Tak, ja bym chciala juz, teraz, zaraz. Bo ja sie staram, bo ja robie itd. A tu potrzeba wytrwalosci, cierpliwosci, czasu - masz racje. I ja tez tak mysle, ale przychodzi taki dzien, jak dzisiaj i najchetniej rzucilabym go na deski i dokopala mu ;-) Wiem, nie byloby to zbyt milosierne, ale w obliczu jego win :mrgreen: na to wlasnie mam ochote.
a Jutro pewnie bedzie juz lepiej. Mam taka nadzieje!

Pozdrawiam
Justyna
 
     
Mikula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-16, 14:58   

nałóg napisał/a:
Dalej piszesz:
"Dlaczego on tego nie chce??? Dlaczego spedza z NAMI (nie tylko z dziecmi) caly dzien i dobrze sie czuje. Wiec dlaczego od nas odszedl."

Justyno.........odszedł bo miałas dość dwulicowości i dałaś mu wybór,albo jest mężem i ojcem albo jeszcze ma kochankę.On teraz musi wybrac.


Tylko, że on właśnie nie musi wybierać. Justyna ma rację, i ja pod tym się podpisuję - zresztą miałam to samo. Kochanka do zabawy, kochanka do miłosci, kochanka do seksu. My, żony - zmienione i wytresowane ich odejsciem, piekne, wesołe, przyjazne - zabawa w dom, kiedy przyjdzie mu na to ochota. Bez zobowiazań, i bez wiekszych poświęceń. Sama przyjemność.
To chore.
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-16, 19:06   

Tak, to jest to, co wkurza, ze ja jestem "na kazde zawolanie". I tak, odszedl, bo nie moglam patrzec na jego klamstwa, komorke itd. Ale dla niego to odejscie bylo jakby moim "przyzwoleniem" na dalsza dzialalnosc zdradzacza. A tu w domu zona i tak czeka, mila i usmiechnieta. Mam dosc tego!!! Chcialabym, zeby to zauwazyl, zeby zrozumial, a nie widze nic! Wiem, ze trzeba czasu, a z drugiej strony mysle, ze jemu jest co raz wygodniej i z czasem nie bedzie umial sobie wyobrazic powrotu do nas (chociaz i teraz juz sobie tego nie wyobraza).
Zla jestem i tyle!

Justyna
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 13:11   

Mikulo.............piękna i zadbana ,w możliwie dobrym nastroju masz byc dla siebie,dla własnego dobrego image.a to że maz Cie tak, a widzi.............niech patrzy co traci.To Ty masz dbać o swoja godność,nie mąż zdradzacz.Nikt Ci nie każe byc na każde skinienie "zdradzacza".Zmieniaj siebie dla samej siebie,nie dla męża.Poznaj swoje wady dla ich eliminacji ze swojego zycia,nie z zycia męża zdradzacza.Poznaj swoje mocne strony dla podbudowania swojej wartości,dla poprawy swojego samopoczucia,nie sampoczucia swojego zdradzacza.Znając swoje mocne strony,swoja wartość nie bedziesz odczuwac tak mocno że jestes jak piszesz :
"My, żony - zmienione i wytresowane ich odejsciem, piekne, wesołe, przyjazne - zabawa w dom, kiedy przyjdzie mu na to ochota. Bez zobowiazań, i bez wiekszych poświęceń. Sama przyjemność"
Może watro zamienić sie wymyślonymi przez Ciebie rolami????Może warto zostać treserką a nie tresowaną.Do tego potrzebne jest poznanie swojej wartości,podbudowanie jej,poznanie swojej siły(a te siły są napewno ogromne w Tobie i Tobie podobnym).
Pogody ducha Mikulo
 
     
Ada
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 14:00   

Nałogu jestem pod wrażeniem Twojej rady - jakże ona naturalna ile ma w sobie mądrych przesłanek - muszę sie przyznać , że ta praca nad sobą to ciężka praca ale trzeba iść do przodu. Zmiany "po zdradzie" są konieczne dla naszej psychiki aby nie załamać się i aby siebie dowartościować.
Trzeba działać nikt za nas tego nie zrobi.
 
     
Mikula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 14:39   

Drogi Nałogu - bingo ! Własnie to jest sedno sprawy - robic to wszystko DLA SIEBIE. Ja jestem na tym etapie, nie przejmuję się moim mężem. To, co napisałam skierowane było do Justyny.
Od pewnego czasu to co robię, robię dla siebie. Jesli unikam kontaktów z nim, to nie dlatego, by mu dopiec, by mu cokolwiek udowodnić - robię to, by zaoszczędzić sobie stresów i by pielegnować swój spokój.
I nie bawię się już z nim w dom - to za dużo kosztuje. Dom i rodzina, to nie zabawa.
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-17, 21:13   

Tak, zgadzam sie ze wszytkim, co piszecie. I uwierzcie mi, ja, tak jak pisalam w innych postach, naprawde dobrze sie czulam. Zadbalam o siebie, "wyprostowalam plecy". I przyznaje, na poczatku chcialam mu pokazac, chialam mu pokazac, jak dobrze mi samej. Ale szybko sie zorientowalam, ze nie musze mu niczego pokazywac, bo mnie naprawde jest samej dobrze. Ze ja sama sie lepiej czuje, jak mam codziennie pomalowane oko i nei chodze po domu w dresie. Pierdoly takie, a jednak poczulam sie lepiej. DLA SIEBIE SAMEJ. I tez dla siebie chcialam, zeby moje stosunki z moim mezem byly normalne. Zebysmy umieli ze soba rozmawiac, nie siedziec nadasanymi itp. A poza tym chcialam, zeby dzieci mialy normalnosc. I na prawde nie przychodzilo mi to ciezko. To bylo takie naturalne. Nadal swietnie sie rozumielismy.
I myslalam, ze tak ma byc. Do czasu. Bo (moze troche pozno, ale jak pewnie juz mnie znacie, ja do wszytskiego musze dojrzec) zauwazylam, ze jemu sie swietnie zyje. Ja mu nie zycze jakiegos zakichanego zycia. Ale on ma wolnosc, kiedy nie ma nic innego do roboty, przychodzi do nas. A wszystkie obowiazki, ktore jeszcze 3 miesiace temu dzieilismy na dwoch, sa teraz na mojej glowie. I wlasnie, ja nie chce takiej zabawy w dom. Bawimy sie, kiedy mamy na to ochote. Nie!Jak zona usmiechnieta, to ok. A jak zona w zlym humorze (jak np. wczoraj), to sie szybko zmyl. No bo po co siedziec z nadasana. Jak on mial problem i chcial pozyczyc pieniedzy, to umial robic smutne miny i blagajace oczy. To wtedy mu nie przeszkadzalo, czy ja jestem zla, czy nie. Ale jak mnie jest zle, to on sie zmywa. Oj nie, kochany! Dotarlo w koncu do mnie, ze ja znowu daje, a on tylko bierze.
I byl dolek. Ale dzisiaj mam "plecy znowu wyprostowane" ;-)

Dziekuje Wam za odpowiedzi. Super, ze jestescie!
Justyna
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 13:55   

Justyno....pokzałaś się Mu z najlepszej strony ! Usmiechnięta, zadowolona, zadbana, dzieci zadbane, wesołe...wspólne wyjścia, śniadania, kawa.....widział ?? podobało się ?? A teraz Mu pokaż, że to wszystko dla Niego....ale tylko wtedy, gdy będzie chciał być ojcem i mężem ! Wszystko będzie miał !!
Kiedy nie chce być z Wami....niech idzie do panny i niech panna Mu to wszystko daje !!!
Justynko...czuję, ze nie wiem jak to prosto wytłumaczyc ! Nie chodzi mi tu o awanturę, kłótnię...czy tłumaczenie mężowi, co straci jak nie wróci......ale o postawienie Mu warunków...a tak naprawdę o rozmowę z Nim poza slowami....pozawerbalną. Bo slowa sa niebezpieczne...a my przy slowach tracimy cierpliwość !
Myślę o tym.....żeby jakoś tak zagrać...że jak będziesz z nami dostaniesz to wszystko...ale jak jesteś z inna osobą, to niech to wszystko da mu ta inna..a Ty i dzieci sie wycofujecie !!

Może dobry moment - święta ! Może krótki komunikat ( nawet napisany na pieknej karteczce) - Zapraszamy na cudowne święta...całe z nami ! Gdy zdecydujesz się być z nami proszę o odpowiedź.
To może byc prowokacja do tego, żeby sie określił !
gdy sie okerśli, że musi te święta podzielić między Was i kogoś tam jeszcze...to Mu pieknie, równiez może być na pieknej kartce - podziękujesz, powiesz, żeby w takim razie się nie rozdrabniał....życz mu wesołych świąt ( i nie zgódź na dziele Was między rodzina a kochankę) Będzie musial wybrać ! oj...nie będzie szczęśliwy ! Ale tez o to chodzi, żeby widział jak może byc cudownie z wami....a co straci jak będzie gdzie indziej. Nie będzie mu wesoło, spokojnie i szczęśliwie bez Was !! Żadna kochanak nie zstapi Mu rodziny, śmiechu dzieci i kawy z usmiechnięta zoną !!

Myslę Justyno, że dobra, uczciwa milość , musi postawic warunki, nie może sie zgadzac na grzech męża !
A co z Sylwestrem....to jest dla nas najniebezpieczniejszy czas....wtedy zdradzacze lubia najbardziej sie urywać....hm...to trzeba przemysleć, co tu zrobić, żeby nie pozwolic na grzech !! EL.
 
     
Mikula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 14:06   

EL. napisał/a:
Nie będzie mu wesoło, spokojnie i szczęśliwie bez Was !! Żadna kochanak nie zstapi Mu rodziny, śmiechu dzieci i kawy z usmiechnięta zoną !!


Mój mąż przekona się więc o tym na własnej skórze. Przez trzynascie lat spedzalismy świeta wspólnie, tym razem nie potrafię spojrzeć mu w oczy w tym wyjatkowym dniu. Będzie sam - z tatą, z macochą,ale bez swojej rodziny - być moze wtedy zrozumie, co zrobił. Zrozumie, ze zniszczył coś najważniejszego....

Nie proponuję Justynie pisania zadnych karteczek. Dowie się tylko, że próbuje wykorzystać sytuację, jasno słyszała wiele razy, ze mąż nie chce z nią byc. Proponuję za to tajemniczą ciszę. Justynko, przygotuj cudne swieta - Twój mąż przychodzi do dzieci, zobaczy to. Zobaczy piekne ozdoby, które mozecie z dziećmi zrobić, moze poczestujesz go upieczonymi ciasteczkami. Nie zapraszaj go, nie sugeruj niczego - on sam musi dokonac wyboru. W obliczu decyzji stanie okoniem, przecież nie złamie wcześniejszych ustaleń. Zdradzacze tego nie robia. Nigdy nie przychodzą proszeni, wiemy o tym doskonale.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 16:08   

EL.
Ty tradycyjnie bujasz w obłokach, a ja WIEM, że to wszystkie jest mrzonką.
"EL. napisał/a:
Nie będzie mu wesoło, spokojnie i szczęśliwie bez Was !! Żadna kochanak nie zstapi Mu rodziny, śmiechu dzieci i kawy z usmiechnięta zoną !!"
Zastąpi. I będzie jeszcze szczęśliwszy. Kochanka zastępuje wszystko.
Dziewczyny, jakoś to będzie, w Święta bądą, z mężem czy bez, ale Dzieciątko i tak się narodzi. Dla nas ważne jest, byśmy to przeżywały/przeżywali sercem, nie świątecznymi ozdobami.

Ale dobrze że jesteś,EL, marzenia też są potrzebne.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-18, 16:14   

Elzd, zgadzam się z Tobą w 100%. Kochanka potrafi zastąpić nawet dziecko!
Ale trudno. Ja po dzisiejszej strasznej nocy i równie strasznym dniu stwierdzam, że nie chcę nigy widzieć męża na oczy. Nigdy!!!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9