Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy jest jeszcze szansa, bo ja już jej nie dostrzegam.
Autor Wiadomość
30-latka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-12, 18:46   Czy jest jeszcze szansa, bo ja już jej nie dostrzegam.

Witam serdecznie wszystkich uczestników forum. Od jakiegoś czasu przyglądam się temu portalowi, jest on biski moim prblemom,a jednak nie spotkałam tu problemu małżeńskiego podobnego do mojego. Nie jestem oszukiwana, zdradzana, nie oszukuję, nie zdradzam a mimo to z mojego małżeństwa dawno uleciało szczęście. Czasem się zastanawiam czy kiedykolwiek zagościło w moim domu. Krępuje sie pisać o moim problemie bo jest związany z tą sfera życia, którą małzonkowie zachowuja dla siebie, ale jestem tak zrozpaczona i poszukuję pomocy,że odważę sie napisać cos więcej. Otóż jestem mężatką od 7 lat, od 2 lat także mamą cudownego chłopczyka, Mąż dobry, miły, uczciwy, dbający o rodzinę. Problem polega na tym ,że ja od zawsze unikam kontaktufizycznego z moim mężem. Bardzo Go kocham, podoba mi się a mimo to sama myśl o zbliżeniu paralizuje mnie i sprawia,że chce rzuciś wszystko o uciekać z domu. Mąż jest cierpliwy, wyrozumiały,ale jest mężczyzną - pragnie czułości, miłości. Ja nie umiem, nie chcę mu tego dawać, nie mam potrzeb fizycznej bliskości. Widze ze on się zaczyna po tych kilku latach niecierpliwic. Zaproponowałą "białe małżeństwo", ale on nie chce się zgodzić.Ja chce aby był szczęśliwy, coraz częściej myslę o separacji-nie chce Go unieszczęśliwiać!!!Czytała książki, zasięgałm opini specjalistów (sama jestem lekarzem), podejmowałam próby przełamania niechęci, stosowałam różnesposoby,ale nie mampotrzeby bliskości, awręcz mam dużą niechć do współżycia. Proszę opomoc, może ktoś spotkał sie zpodobnym probleme, może ktoś żyje w "białym"związku. Nasze zbliżenia w ciągu tych lat można policzyc na palcach, mąż uważa ze to nie jest normalnei coraz bardziej naciska na współżycia a ja na rozstanie. Dziekuje z góry za zrozumienie i pomoc.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-12, 19:13   

30-latko, problem, wydaje mi się, leży głębiej. Zazwyczaj, w takich przypadkach, jego początków należy szukać gdzieś w dzieciństwie. Proponowałabym Ci terapię, by móc dotrzeć do źródeł. Może podświadomie wypierasz z podświadomości coś, co stało się o wiele wcześniej.
Terapia - zdecydowanie, a jeśli masz siły, sama spróbuj prześledzić swoje dzieciństwo, mlodość, być może tam tkwi jakaś zadra.
 
     
30-latka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-12, 19:48   

Problem w tym,ze jedynym "przekleństwem" mojego dzieciństwa-tak określił to jeden z psychologów, jest to,ze pochodzę z katolickiej, porządnej rodziny,gdzie nigdy nie mówiło sie o sexie,a jeśli już to tylko to że jest on złem całego swiata(o dziwo jestem z rodziny wielodzietnej). Nikt mnie nie skrzywdził,nie molestował,ale zawsze sex kojarzył się z czymś złym, potem jako oazowiczka tez nasłuchałam sie opowiadań typu pocałunek, przytulenie z chłopcem sa zle, bo prowadzą do współżycia itd,itp.Ale wtedy myślałam jeszce,że zbliżenie w małżeństwie daje radoścć. Wiem ze moje problemy wynikaja w duzej mierze z w/w. Gdzie szukac pomocy???Byłam u psychologa ale on uważa m.in.,że źródłem problemu jest niedobranie się z partnerem-tzn to ze maz był moim pierwszym, jedynym partnerem i widocznie nie spełnia moich oczekiwań,bo nie umie mnie "rozbudzić". Takie rady kłócą się z moją moralnością i poglądami życiowymi. Gdzie szukać kompetentnej, profesjonalnej pomocy???
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-13, 00:12   

30latka. I ja widzę, że problem jest w Twoim dzieciństwie, w chorym podejściu do seksu, zbliżenia, kontaków. A pomocy szukaj nie w poradniach świeckich, nie u świeckich lekarzy. Sfera seksu jest bardzo delikatna, a świat woła " widocznie do siebie nie pasujecie". I wtedy - jak piszesz - powoli i do Ciebie trafia takie wołanie: ", mąż uważa ze to nie jest normalnei coraz bardziej naciska na współżycia a ja na rozstanie."
Myślę, że rozstanie jest właśnie ucieczką przed problemem.
Piszesz, że byłaś u psychologa. Świeckiego? Tylko raz?
Nie wiem gdzie masz szukać pomocy. Ale chyba w każdym większym mieście są jakieś poradnie, poszperaj w interenecie, są adresy, metody terapii, i przede wszystkim - czy ljest to poradnia katolicka czy świecka.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-13, 08:26   

30-latka .......
Piszesz:"Byłam u psychologa ale on uważa m.in.,że źródłem problemu jest niedobranie się z partnerem-tzn to ze maz był moim pierwszym, jedynym partnerem i widocznie nie spełnia moich oczekiwań"

Wiesz co???? to jest pop-psychologia.Wierz mi.......albo nie wierz ......ale sama jako lekarz musisz wiedzieć że każda,ale to każda kobieta na świecie pasuje do każdego meżczyzny (oczywiście pod względem anatomicznym).

Piszesz:"bo nie umie mnie "rozbudzić".

No cóz............a może mu w tym pomozesz??
Ale nie jest załatwieniem sprawy ucieczka ,separacja.
Pomyśł o seri wizyt u seksuologa,o podjęciu terapi.........
Twoja świadomość,wykształcenie lekarskie jest tu chyba znaczną przeszkodą .W jakiś sposób został stworzony problem współżycia w Waszym małżeństwie......... a Ty mając świadomość istnienia tego problemu podświadomie pewnie go pogłębiasz.Rozejrzyj sie za specjalista seksuologiem.
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-13, 12:40   

Moje zdanie jest podobne jak większości osób powyżej wypowiadających się. Twoja chęć rozstania z mężem to ucieczka od problemu. Jeśli kochasz małżonka i On Ci się podoba, to widzę wyjście w próbach podjęcia wspólnej terapii u psychologa chrześciańskiego lub seksuologa. Może warto spróbować wraz z inną osobą (np. psycholog, terapeuta, ksiądz) przyjrzeć się swoim przekonaniom, myślą, sądom, warto dać sobie pozwolenie na bliskość z innymi osobami.
Eric Berne - Dzień dobry i co dalej.....pisze w swojej książce o tym co zostało nam wpojone w dzieciństwie, jak to przenosi sie na dorosłość i pokazuje jak można to sobie uświadomić i próbować zmieniać.
Mam pytanie. Czy w twoim życiu jest radość, co Ci ją sprawia?

Pozdrawiam :-)
 
     
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-13, 14:27   

30-latka napisał/a:
Problem w tym,ze jedynym "przekleństwem" mojego dzieciństwa-
jest to,ze pochodzę z katolickiej, porządnej rodziny,gdzie nigdy nie mówiło sie o sexie,a jeśli już to tylko to że jest on złem całego swiata
potem jako oazowiczka tez nasłuchałam sie opowiadań typu pocałunek, przytulenie z chłopcem sa zle, bo prowadzą do współżycia itd,itp.


Myslę, tak jak inni, że problem tkwi w głeboko tkwiących Twoich przekonaniach, których być może nawet nie uświadamiasz sobie.
Oczywiscie nie wierz psychologom, którzy sugerują, że może inny patrner - to światopogląd psychologa,który nie powinien mić wpływu na jego pracę!

Wiesz, ja też byłam oazowiczką, dobre 10 lat wcześniej niż ty, i nigdy nikt nie przekazywał mi takiego strachu i niechęci do seksu - to tam właśnie zetknęłam sie z książkami Waltera i Ingrid Trobishów, które we wspaniałuy sposób mówią o prawdziwie chrześcijańskim pojmowaniu seksu - serdecznie Ci polecam, szczególnie książkę Ingrid Trobish "Być kobietą".

30-latko - czy Ty ufasz głeboko swojemu mężowi?!


ps. Trobish to pastor protestancki, bardzo bliski katolicyzmowi (nie wiem czy nie przeszedl na kat.). zajmował się misjami a Afryce i propagowaniem naturalnych metod planowania rodziny szczególnie w Afryce.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-14, 18:01   

Miła 30-latko....
Jest jeszcze Bóg...i Jego slowa....bądźcie jedno ciało i jedną duszą ...i wiele innych słów na temat małżeństwa, bliskości. Pisał o tym tak pieknie Jan Paweł II i nawet Benedykt XVI.

Cóż Ci poradzić ?? Hm....
Jest jeszcze Bóg....Jego proś niech rozwiąże Twoje problemy....ale pozwól Mu po swoijemu i nie wcinaj Mu się po ludzki i nie dyktuj swoich warunków....tylko unieś się na fali Jego decyzji, przemiany i rozwiązywania tej kwestii !
Proś niech prowadzi Cię za rękę....nie lękaj się !!

Zależy też czego chcesz....bo albo uparłaś się, że seks nie....albo coś z twoim organizmem, ciałem....to można leczyć. Spróbuj pogadać z seksuologiem...i nie zwlekaj !

Być może twoja decyzja juz zapadła...być może nie chcesz i już....ale pamiętaj.....wzięłaś sobie męża...ślubowałaś być mimo problemów....a problem jest i trzeba go rozwiązać.

Martwię się o Twojego męża.....boje się, żeby nie zaczął grzeszyć......Ech.....jakie to trudne ! Pozdrawiam !! EL.
 
     
Andrzej44
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-21, 17:03   

Witam
Długo czekałem, ale nikt nie podejmuje wątku.
Można tylko szczerze współczuć 30_latce i jej mężowi.
Wszyscy mamy problemy z "wdrukowanym" rozumieniem podstawowych spraw. Tu lektura Profesor Świderkówny pozwoli rozprawić się z najbardziej skrajnymi odchyleniami tłumaczenia Pisma i przekładaniem na tzw. język dla ludu.
Ale to niestety nie wystarczy.
Pozdrowienia
AK
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 8