Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
ciąg dalszy mojej historii ......
Autor Wiadomość
s-a-m-o-t-n-a
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 08:56   ciąg dalszy mojej historii ......

Mam wreszcie Dobsona. Dostałam go wczoraj i juz prawie kończę czytać. Teraz dopiero widzę ile błędów narobiłam. Te błędy zaczęłam poprawiać jak już Was znalazłam, inne teraz na bieżąco. Czy coś wyjdzie z tego? Mam nadzieję, że tak, modlę się o to codziennie.

Tak jak pisałam wcześniej, jest u nas różnie. Mąż wspomina o wyprowadzce, czasem się pyta czy ja chcę aby on się wyprowadził. Ja już nie płaczę na te jego słowa, powiedziałam mu, że zna moje zdanie, że ja wolę aby został, abyśmy próbowali to naprawić, ale niech robi co chce, jest dorosły i musi sam zadecydować co ma zrobić.

Zauważyłam, że trochę zaczęły męża irytować moje nagłe wyjścia, telefony, smsy do późna w nocy (od znajomych). Pytał się juz kilka razy czy kogoś mam, gdzie byłam itd. Mówię mu, że sam zażądał swobody i mi się nie zwierza co robi, więc ja też nie muszę. Mąż jest typem strasznego zazdrośnika, jest bardzo zaborczy i widzę, że to go wkurza. Zresztą ostatnio sama podjęłam rozmowę, że gdybym zaczęła się teraz z kimś spotykać, czy byłby zazdrosny i przyznał, że tak.
Ale z drugiej strony boję się, że On może sobie faktycznie coś wyobrażać, że ja mam kogoś i na zasadzie rewanżu spotykać się ze swoją kochanicą, nawet jeśli wcześniej zastanawiał się nad zerwaniem.

W ostatnią niedzielę kochałam się ze swoim mężem. Wcześniej powiedziałam mu, że nie będę tego robić i byłam konsekwentna, ale no nie do końca mi się udało. :( Qrcze, nie żałuję bo było cudownie, ale dałam mu do zrozumienia, że to ja mam ochotę bo tak sama zadecydowałam a nie tak, że robię to bo On tak chce. No i w poniedziałek Mąż sam zaczął podejmować decyzje co dalej. Najpierw stwierdził, że powinien się jednak wyprowadzić. Podjęłam rozmowę pod względem organizacyjnym naszego codziennego życia. Wydaję mi się, że trochę się zdziwił, że tak na chłodno zaczynam analizować, jak to będzie. Powiedziałam mu, że jeśli się nie zdecyduje do świąt, to oczywiście święta i sylwestra spędzamy osobno, żeby nie myślał, że będzie wskakiwać i wyskakiwać z mojego życia kiedy mu się podoba. Kiedy zapytał, czy będzie mógł wogóle wrócić, powiedziałam, że nie wiem jak będę oceniać nasz związek za jakiś tam czas, być może spotkam kogoś na mojej drodze więc pewności na 100% mu nie mogę dać. Pod wieczór Mąż stwierdził, że chce być ze mną, że chce spróbować i pytał się mnie jak to będzie. I wiecie co? Nie rzuciłam mu się na szyję, tylko chłodno wyciągnęłam kolejny warunek, że absolutnie nie zgadzam się na jego kontakty z tą dziewczyną i obowiązkowo terapia dla nas. Mąż myśli narazie o terapii indywidualnej, zalecanej przez terapeutę gdzie byliśmy. Powiedział, że zobaczy, przemyśli i wtedy jeszcze zadecyduje. Więc znowu w stanie zawieszenia...

A dziś od rana mijaliśmy się. Mąż szedł na popołudnie do pracy i chyba myślał, że będziemy ten czas do jego pracyb razem spędzać w domu. Ale najpierw wypadła mi niespodziewanie wizyta u lekarza, później miałam wizytę u fryzjera, o której nie powiedziałam Mężowi (specjalnie się tak umówiłam). Wpadłam więc tylko na chwilę do domu po wizycie u lekarza, pokręciłam się przez 3 minuty, stanęłam przed Mężem i powiedziałm, żeby wreszcie zdecydował co dalej, jak nie chce być ze mną to może faktycznie niech się wyprowadzi, dałam Mężowi buziaka, i poleciałam. Dopytywał się jeszcze gdzie pędze, oczywiście mu nie powiedziałam. I znowu widziałam, że się wkurzył, że nie wie dokąd idę.

Dostałam od niego smsa z pracy, pytał się czy tęsknię, nazwał mnie "Kochanie". Napisałam mu, ze czy tęsknię czy nie to moja słodka tajemnica.

No a teraz ma przerwę i mogę się założyć, że te 30 minut wolnego czasu spędza ze swoją kochanicą, która regularnie go wtedy odwiedza :(


To pisałam jeszcze kilka dni temu, we wtorek. Chciałabym się z Wami podzielić co u mnie dzieje się dalej.

Po pracy Mąż wrócił obojętny wobec mnie, tak więc wiem na 100%, że spotkał się z nią. Nie pytałam o nic, nie naciskałam, nie robiłam żadnych wyrzutów. Dałam mu konkretny czas do zastanowienia i wyciągnęłam osobną pościel dla siebie. Znowu się bardzo zdziwił, ale wydaje mi się, że nie przejął się tym bardzo.
Dopiero w środę coś się wydarzyło. Dostałam bardzo wulgarnego smsa z pogróżkami, sms dotyczył właśnie zachowania Męża. Mąż uczy na prywatnych kursach językowych i ta jego kochanica jest jego uczennicą. Mieszkamy w małym mieście i myślę, że jacyś uczniowie zorientowali się co się dzieje i zrobili sobie głupi żart. Okazało się, że Mąż takie smsy dostawał już wcześniej, nic mi nie mówił, dopiero jak ja dostałam przyznał się do tego. Mam wrażenie, że trochę go to ruszyło, choć widziałam, że stara się pokazać mi, że się nie przejmuje. Wyszedł na moment do drugiego pokoju i nagle wparował, przytulił mnie, przeprosił i powiedział, że chce być ze mną, że ma juz tego dosyć, jest zmęczony tą sytuacją. Zapytałam, co dalej z tą dziewczyną, powiedział, że nie chce się już z nią spotykać. Ja mu na to, że musi to jakoś zakończyć, wiec wyjął komórkę i napisał przy mnie do niej, że ma mu dać spokój. Pokazał jak wysyła, jak wiadomość została doręczona. Obiecał, że idzie od poniedziałku na terapię indywidualną. Rozmawiałam z terapeutką u której byliśmy razem i ona tak doradziła, stwierdziła, że Mąż jest teraz strasznie rozchwiany emocjonalnie, pogubił się i powinien najpierw ze sobą zrobić porządek. Ale powiedziała też, że mam się przygotować na to, że za 2 dni może znowu zmienić zdanie.
A ja nie wiem co dalej?
Boję się, że może oni się umówili, że tak zrobią, że niby Mąż z nią kończy, sprawa przycichnie na jakiś czas a potem wybuchnie na nowo. Dwa razy z nią już zrywał i dwa razy mu uwierzyłam. Boję się, że znowu się zaangażuję a On mnie oszuka. :( Tak bardzo chcę mu wierzyć, ale wyciszyłam sie ostatnio, patrzę już na to bez wielkich emocji i wiem, że On jest zdolny do kolejnego kłamstwa.
Na razie poprosiłam go o kilka dni dla mnie, żeby przemyśleć sobie pewne sprawy, poukładać na nowo w głowie, żeby nie myślał, że rzucę mu się zaraz na szyję, będę go kochać, głaskać i pieścić. (Mąż jako powód swojej zdrady podał, że za mało okazywałam mu miłość i uczucia).
Mąż w rozmowie nie chce wracać do tego co zrobił a ja wciąż o tym myślę. Jakoś nie widzę po nim żadnej skruchy, przeszedł nad tym do porządku dziennego, tak jakby myślał, że nic się nie stało a ja mam teraz się cieszyć, że wyszło na moje, bo On jest ze mną. Tak to widzę. Poprosiłam wczoraj o szczerą rozmowę, tak abyśmy sobie wszystko wyjaśnili, zrozumieli błędy, przebaczyli i zamknęli ten rozdział. On nie chce, ale z oporami się zgodził. Powiedziałam, że jeśli jeszcze nie jest gotów na tę rozmowę to poczekam, tak jak niech On czeka aż ja sobie to poukładam i przemyślę. Ta rozmowa byłaby dla mnie takim oczyszczeniem ze wszystkich niedomówień i kłamstw z jego strony, może przestałaby działać moja wyobraźnia na ich temat. Ale czy mam naciskać? Zmuszać go do tego? Nawet nie wiem, czy On jest zdolny do takiej szczerości ze mną :(
Jak właściwie powinna zachowywać się żona w takiej sytuacji, kiedy Mąż oświadcza, że jednak wraca do niej?
Jak odbudowywać zaufanie do Męża?

[ Dodano: 2007-11-30, 09:03 ]
Oj, chyba przesadziłam z tym zmniejszeniem czcionki poprzedniego postu :(
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 11:05   

No...Samotna, przesadziłaś z tą czcionką...hahhahahah...ale nic to , skopiowałam, wkleiłam w Microsoft Word, powiększyłam i przeczytałam i ok !

Wiesz....to jest tak....jak mąz rozhwiany emocjonalnie i może Mu się za dwa dni odwidzieć i wrócic do kochanki, to i Ty tak samo rozhwiana i przychodzi lek, brak zaufania, niedowierzanie, ból od nowa, złe myśli...które przyciagają zło !
Oboje jesteście zawieszeni i oboje cierpicie.
Myslę, że nie powinnaś sie aż tak bardzo bać....spróbuj zacząć Mu troche wierzyć ...Faceci to prosta rasa ( sorry Panowie), ale też Oni nam często mówią, że tak jak mówi tak jest ! To my jesteśmy pokrecone i przeinaczamy ich slowa. Mówi, że chce byc z Tobą, to naprawdę chce!!! Tylko chcenie a działanie to dwei różene sprawy. Bardzo chce, ale czy Mu to wyjdzie....może warto sie modlic za męża, żeby i chciał i miał siłę wytrwać przy postanowieniu.
Ponadto, nie myśl sobie, że będzie Mu dobrze, gdy wróci do kochanki w sytuacji, gdy Tobie cos obiecał ! Wyrzuty sumienia będą Go męczyć....będzie Mu źle....więc może sam zacznie sie bronić przed złym samopoczuciem ! Proś Pana, żeby Was wsparł..a On wysłuchuje wszystkich naszych próśb !!

Wiesz....powrót męza do nas, to dopiero poczatek góry lodowej. Nie jest łatwo, za to ciekawie ! Słuchaj....ucz sie słuchac co mówi, zacznijcie rozmawiać , nie tylko o trudnościach , ale tez o fajnych, miłych i przyjemnych rzeczach. Uczcie sie byc ze sobą...wspólna kawka, spacer, zakupy...jakies wycieczki za miasto....mnie to wszystko bardzo pomoglo. Powodzenia ! Trzymam kciuki ! Bardzo mi se podobało twoje stosowanie Dobsona, jesteś super i mądra dziewczyna !! wierzę, że będzie dobrze ! EL.
 
     
s-a-m-o-t-n-a
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 11:22   

Dziękuję Ci El za słowa otuchy.

Mnie jednak w tym wszystkim brakuje jego skruchy, żeby tak naprawdę uwierzyć, że już prawie po wszystkim, że została nam jeszcze praca nad nami, nad naszym związkiem i będzie juz cudownie. On mówi, że się postara, ale wcześniej też tak mówił a potem szedł do niej. I właśnie tego się boję. Mąż niby się stara, przytula mnie, prosi abym się uśmiechnęła do niego, wczoraj wygłupialiśmy się wieczorem i tańczyliśmy sobie, było nawet śmiesznie, ale ja w środku się nie śmiałam, czuję się zdruzgotana i nie chcę tego udawać. Staram się, jestem miła, odwzajemniam przytulenia i pocałunki, ale wiem, że On mnie nie kocha! Powiedział mi to jakiś czas temu, wtedy kiedy był zdecydowany odejść do niej. Teraz jeszcze nic nie mówi o uczuciu, chociaż zwraca się do mnie "kochanie". Ale jak ostatnio się go zapytałam, dlaczego wrócił, przecież mnie nie kocha to powiedział, że już już troszeczkę mu brakuje do tego co kiedyś czuł do mnie, a twierdzi, że kochał mnie bardzo. Mówi, że powoli znowu się w nim coś budzi do mnie.
Tylko tej skruchy jego mi brak, choć z drugiej strony wiem, że Mąż jest osobą bardzo pewną siebie i praktycznie nigdy się do błędu nie przyznaje, a jeśli już to z wieeeeelkim trudem. Czy to jednak może być wytłumaczenie lub usprawiedliwienie takiego zachowania, czyli przejścia nad tym co się stało do porządku dziennego, jakby nic się nie stało? Powiedział wprost, że jeśli liczę, że będzie się przede mną płaszczył i kajał to się grubo mylę. Nie o to mi chodzi tylko o szczerą rozmowę. I co? Nie wracać już do tego rozdziału, nie żądać wyjaśnień? Też udawać, że nic się nie stało?
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 11:45   

Samotna............
Piszesz:"Tylko tej skruchy jego mi brak,"

Do tego trzeba dojrzeć,ale jak wg Ciebie ta skrucha miałaby wyglądać?Jak?on na kolanach wyznaje swoje winy?prosi o przebaczenie?Co jeszcze chcesz w tej
"szczerej rozmowie poruszać? że miał romans juz wiesz,on nie zaprzecza......chcesz poznac pikatne szczegóły romansu?
Robi jakieś tam mniej czy bardziej udane kroki,zbliża sie do Ciebie....daj mu czas,daj mu czas stosująć twardą miłość.Akceptujesz,kochasz go...daj mu to odczuć,ale nie akceptujesz jego podwójnego życia,skoków w bok.zdradzania fizycznego czy emocjonalnego.Przeczytałas Dobsona,zastosój to co tam dane Ci zostało.Ale nie oczekuj że mąż zacznie z poniedziałku na wtorek mówić o szczegółach(zreszta po co Ci one?).
Idzie na terapię.....to duża rzecz.Daj mu czas.

Piszesz:" Nie wracać już do tego rozdziału, nie żądać wyjaśnień? Też udawać, że nic się nie stało?"

Czy te wyjasnienia mają dotyczyć szczegółów zdrady?czy może powodów Waszego oddalenia? Wiesz,faceci myślą trochę inaczej jak kobiety. On sam juz chyba zaczyna "kumac" że zranił Ciebie,że zranił tę dziewczynę.że zranił siebie.Rany pozostawiają zawsze blizny-mniejsze czy większe ale blizny.Rany muszą sie zabliznić aby mozna było o nich rozmawiac.Czy masz udawać, że nic się nie stało?
Sądzę że nie można udawać że nic sie nie stało.....stało sie i to dużo.Moja sugestia jest taka:
PMIĘTAC O TYM CO ZASZŁO,ALE NIE ZYC TYM NA CODZIEŃ.

Wkleję po raz kolejny Modlitwę o Pogodę Ducha,dla Ciebie ku pokrzepieniu serca,do medytacji nad soba ,do medytacji nad Waszym małzęństwem.Poodmawiaj ja sobie wtedy gdy jestes rożalona,zła,przybita.Podmawiaj ją gdy jesteś w stanie euforycznym,kiedy jesteś zadowolona,cieszysz się.
Pomedytuj na tymi słowami:
BOŻE,
URZYCZ MI POGODY DUCHA
ABYM GODZIŁĄ SIE Z TYM CZEGO ZMIENIC NIE MOGĘ
ODWAGI ABYM ZMIENIAŁA TO CO ZMIENIĆ MOGE
I MĄDROŚCI
ABYM ODRÓZNIAŁA JEDNO OD DRUGIEGO/


Pogody Ducha
 
     
s-a-m-o-t-n-a
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 15:53   

"jak wg Ciebie ta skrucha miałaby wyglądać?Jak?on na kolanach wyznaje swoje winy?prosi o przebaczenie?"

W sumie nie pogardziłabym takimi przeprosinami ;-)

Ale tak serio, to chodzi mi o podejście Męża, daje mi do zrozmienia, że On nie musi mi się tłumaczyć dlaczego to zrobił, co było nie tak, jak będziemy dalej postępować aby się nie ranić. Chodzi też o to, że uważa, że powinnam skakać pod sufit, że wyszło na moje, że jest ze mną, powinnam teraz go dopieszczać pod każdym względem, a On spróbuje wtedy odnaleźć tę miłość do mnie. A gdzie moje uczucia? Ja zostałam przez niego skrzywdzona i On nic nie musi teraz się starać? Może przesadzam, bo widzę te jego małe kroczki w moja stronę i pogodziłam się z tym, że to musi potrwać. I wiecie co? Dam z siebie wszystko! Będę starała się być silna, cierpliwa i pełna miłości! Choć On cały czas mówi, że jeszcze mnie nie kocha :(




[/list]

[ Dodano: 2007-11-30, 16:27 ]
Tak przeczytałam sobie mój ostatni post i chyba trochę przesadzam bo...-
- Mąż zgodził się pójść na terapię a wcześniej nie chciał o tym słyszeć
- to On teraz wyciąga do mnie rękę, przytula, całuje - ja siedzę ciąglę gdzieś z boku i cały czas myślę o tym co się stało
- obiecał, że jak "zbierze się do kupy" porozmawia ze mną o tym co się stało i co dalej z nami
- pisze mi fajne smsy, teraz to ja tylko odpisuję
- poprosił mnie abym przyjeżdżała po niego do pracy (wcześniej nie chciał o tym słyszeć bo to była okazja, żeby spędzić trochę czasu ze swoją kochanicą)
- powiedział mi dziś, że ma dla nas niespodziankę, zabiera mnie i syna gdzieś jutro, Nie chce nic zdradzić co będziemy robić ;-)

Tylko dlaczego wciąż twierdzi, że mnie nie kocha? Czy tak można pogubić się w uczuciach?

A ja się wciąż boję mu znowu zaufać :-(

Chciałam jeszcze dodać, że jesteście wspaniali. W tym całym nieszczęściu, każdy kto tu trafia jest prawdziwym szczęściarzem. Dajecie ludziom tyle otuchy, tyle cierpliwości i ciepła! Dziękuję Wam za to!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8