Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak zdradzacz może naprawić krzywdę małżonkowi, dzieciom ?
Autor Wiadomość
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 19:38   

Nie warto byc zawziętym.
A zakręcona nie jestes Elzd1 tylko mocno zraniona i ja troche rozumiem Twoje emocje i uczucia, ale mam nadzieję,ze przyjdzie czas, ze i Ty będziesz szczęsliwa. Zobaczysz. Tylko musisz sama sie o to postarać. SAMA.Ściskam mocno.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 19:41   

Dorzucę swoje 3 grosze............Ola2,w moim wypadku wybaczenie komuś wiąże się z moim stanem ducha.Aby wybaczyć muszę dorosnać,przeboleć tę rane którą dostałem,oswoić się z nią.Wybaczyc to nie znaczy zapomnieć.Pamiętac ale nie życ tym,nie pielęgnować tej zadry,nie rozdrapywać rany,nie jatrzyć jej.Bardzo łatwo mozna wejść w użalanie się nad sobą,w obwinianie wszystkich obok za wszystko.
Wybaczenie to walka ze swoim własnym indywidualizmem,z egocentryzmem (jak to? mnie?ktos śmiał zranić?).
Napewno bardzo trudno wybaczyć "zdradzaczowi"-bo zostawił z dziećmi,bo zdradził,bo walczy jak lew o majątek,bo zajmuje się nie swoimi dziećmi a swoje odwiedza od wielkiego święta.Tego nie da się wymazać z pamięci,nie da się wyciąć z życiorysu tego okresu poprzedzającego rozwód.
Tym bardziej godni szacunku są Ci co nie zieja jadem do "zdradzacza"a potafią pamiętać wybaczając i ciężko pracuja nad swoim życiem,nad poprawianiem swojego stanu ducha.Walczą z dysunkcją w jakiej się znależli -czesto z nie swojej winy.
Pozdrawiam i życzę Pogody Ducha
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 20:16   

Elżbieta napisał/a:
Wito! Też pozdrawiam.
ps.gdzieś tak w czerwcu pisałam "tylko" świadectwo, poszperaj w moich postach.
To było TYLKO świadectwo nawrócenia osoby-prostytutki, której - ktoś kto ją bardzo kochał - błogosławił w tym co robiła i Bóg sprawił jej nawrócenie. To było jak cud.

Elu nie mam CI za złe - ale trafiłaś w dziesiątkę. Na szczęście jestem już na takim etapie, że nie toczę piany jak uzmysłowię sobie co żona robiła i robi. Wystarczą jeden dwa dni i wszystko wraca do normy. Nawet jeżeli ktoś nieświadomie powie mi "a wiesz...." (Kłania sie temat "co, gdzie, komu i jak)
Uważam, że tutaj wiele osiągnąłem w pracy nad sobą.
CO do modlitwy za żonę staram sie zawsze o niej pamiętać. Kocham ją dalej.
Ale wybacz nie będę jej błogosławił w tym jaki przykład daje naszym córkom. Nie będę jej błogosławił w tym jak uczy je traktować mężczyzn. Nie jesteśmy przedmiotami które do czegoś służą.
Zdaje sobie sprawę, że dzieli nas teraz morze i że tylko cud może nas znów połączyć. jeżeli tak by sie stało a Ona znów wróciłaby do dawnego procederu to też mam jej w tym błogosławić??
Co do pozostałej części wypowiedzi, zgadzam się że należy modlić sie za naszych małżonków bez względu na to co nam zrobili. Modlić sie zwłaszcza o ich nawrócenie i w tym im błogosławić.
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 21:51   

Zgadzam się z większością z Was. Także uważam, że wybaczenie to proces i to długotrwały. Ale sądzę, że wybaczamy nie dla Kogoś, to jest potrzebne nam samym. I tu zgadzam się też Olu z Tobą, wybaczenie pozwala na lepszą jakość swojego zycia, nie wybaczamy po to by "ułatwić" zycie Komuś, ale dzięki temu my sami uwolniamy się od przeszłości, od uzaleznienia, od poczucia krzywdy, od zła...i wielu innych rzeczy.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 22:02   

Maria Anna
A co to jest szczęście? W moim słowniku zrobiła się dziura właśnie w miejscu gdzie był opis tego słówka :-D
Elik - ja też wiem, że wybaczamy dla siebie, nie dla kogoś. I co z tego? Skoro krzywda bardzo boli ?
 
     
Elik
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 22:35   

Elu, wiem że krzywda boli, doświadczyłam jej wiele a i doświadczam pewnie nadal czasem. Ale teraz jestem juz dorosła i mogę sama decydować o sobie, przynajmniej w takim stopniu jak potrafię i sobie uświadamiam. I mogę podjąć decyzję, nie chcę zyć przeszłością, a aby nią nie zyć, muszę wybaczyć, nie mogę pozwolić by krzywda, krzywdziciel miał wciąż nademną władzę i dlatego warto podjąć ten wysiłek. Nie ma znaczenia jaka to krzywda.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 22:52   

No przeca codziennie podejmuję, choćby zwlekając się z łóżka rano. A później to już automatycznie, nawet bez wielkiegi trudu jakoś leci. Aż do wieczora - jak zajrzę tutaj, to jak bumerang wszystko wraca.
Może by tak na odwyk? Od tego forum?
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-11, 04:36   

Może by tak na odwyk? Od tego forum?


Idź Elu,idź,dziewczyny radziły już jednej osobie,że ma sobie zrobić urlop"od forum",więc,jeżeli tego potrzebujesz,to odpocznij,pozdrawiam.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-11, 18:29   

Odwyk by się przydał. Ale co ja bez Was pocznę?
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-11, 18:43   

Elu - pewnie odkryjesz nowe horyzonty :mrgreen:
Moze porozmawiasz częściej przy kawce z Panem Bogiem , przeczytasz niezłą ksiażkę moze pójdziesz do sąsiadki na pogaduszki o duperelach , pójdziesz na spacer ..... znajdziesz czas na zrobienie wielu innych rezczy ... A potem wrócisz do nas z uśmiechem na ustach i powesz : Życie czasem jest piękne :-D
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-11, 18:55   

Anula, przecież wiesz że nie o to mi chodziło. Bez Was życie stałoby się nie do pomyślania. Bo zajęć to ja mam dużo, bywa że czasu brakuje na wszystko.
Znaczy - wracam do normy, doba stała się znów za krótka :-D
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-12, 22:47   

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-17, 23:41   

Wracając do pierwszego postu w tym temacie, dostałam odpowiedź, która nie jest dla mnie wystarczająca. I bardzo rani nas - trwających małżonków, wierzących w uzdrowienie małżenstwa. Zwłaszcza jeden fragment tej wypowiedzi:

"Czy jest potrzebne, by /wiarołomny/ krzywdził kolejnych ludzi? Czy trzeba go upokarzać koniecznością powrotu do żony, która chce nad nim zatryumfować? "

Widać tu, jak nawet w kręgach katolickich przyjęty jest schemat, że pozostawiony małżonek chce tylko zemsty i upokorzenia dla zdradzacza. Jakże oni się mylą, jak nic nie wiedzą, pomimo ogromnej wiedzy.
http://zapytaj.wiara.pl/i...&art=1183148650


A tutaj jest wyjaśnienie na temat możliwości przyjmowania Komunii przez rozwiedzionych
http://www.kuria.gliwice....numer=3&art=354

Czyż nie jest naszym zadaniem uświadamianie zarówno społeczeństwa jak również duchownych, że nie każdy pała chęcią zemsty i nie każdy leci zakładać nowy związek ?
Że nasze trwanie w wierności wynika ze zrozumienia, czym tak naprawdę jest dla nas sakrament małżenstwa?
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-18, 06:50   

Wiesz, Elu, czytając to wszystko, znalazłam odpowiedź na jedno z moich pytań.

Błędne przekonanie o możliwości przystępowania do Komunii św. przez rozwiedzionego żyjącego w nowym związku rodzi się zazwyczaj z przyznania swojemu sumieniu ostatecznej władzy podjęcia decyzji na podstawie własnego przekonania15 o istnieniu bądź nieistnieniu poprzedniego małżeństwa i o ważności nowego związku.

Wiele razy moja teściowa mówiła, że przecież nasze małżeństwo jest nieważne i z tego założenia chyba wychodzi mój mąż. Nie robi nic złego, bo tak naprawdę ten związek nie był ważnie zawarty. Potrafiłnawet właśnie księdza przekonać do swoich twierdzeń, skoro, pomimo tego, że opuścił rodzinę, mieszka z kochanką, został ojcem chrzestnym swojego bratanka.


Zauważyłam też, że w sumie chyba lepiej byłoby założyć nową rodzinę i żyć w związku niesakramentalnym - może wtedy uzyskalibyśmy większe wsparcie ze strony Kościoła. Bo jak narazie jesteśmy uważani za żony i mężów zazdrośników, pragnących zemsty dla swoich współmałżonków.
 
     
_zosia_
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-18, 07:29   

To wszystko strasznie trudne. Moze trzeba spojrzec na to tez z tej strony, ze osoba, ktora odeszla do rodziny nawraca sie, zaluje, krzywdy nie naprawi, ale minelo wiele lat i nie potrafi juz wrocic do zony czy meza? Ludzie sa ludzmi,a nie herosami. Tak to tlumacze, ale tez zgadzam sie z Toba elzd i Toba Wanbomo. Natomiast teksat o zazdrosnej zonie to ponizej wszelkiej krytyki, po prostu dno.
Tez mam wrazenie, ze jestesmy ewenementami na tym forum, ludziom jak sie nie uklada to jakos rozwiazuja szybciej "ten problem", najczesciej przy aprobacie ksiezy. Ja sama troche czuje sie jak dziwolag latajac do kosciola i ciagle nie bedac jeszcze ani rozwiedziona, ani w separacji, ani nie uniewazniajac malzenstwa. Po prostu chce podjac dobra decyzje,a jak widac u mnie to wymaga czasu.

Caluje
_zosia_

[ Dodano: 2007-07-18, 08:31 ]
I jeszcze jedno. Tak sobie mysle, ze wlasnie zyjac sobie po "naszemu" czesciej jestesmy uznane za wredne, zgorzkniale zony, ze zasluzylysmy na to, bo caly czas jestesmy same, niz gdybysmy ponownie wyszly za maz.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8