Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak zdradzacz może naprawić krzywdę małżonkowi, dzieciom ?
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-09, 17:28   

elzd1 napisał/a:
Elżbieta:
""Bóg za złe karze, a za dobre wynagradza"
To we mnie jest więcej zła, niż w ludziach, o których pisałam.

To nie w Tobie jest więcej zła, to po prostu oni nie wiedzą co czynią.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-09, 19:12   

Ta miłość to RADYKALNE WYBACZANIE - sobie i innym.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-09, 22:21   

Elżbieta, wiedzą doskonale - mają rozum i możliwości uzupełnić swoją wiedzę w danym temacie.

Ola
RADYKALNE WYBACZANIE
Czy to jest to o czym ja myślę? Jeśli tak, to ta metoda na mnie nie działa.
A wrogów póki co kochać nie zamierzam, i tak osiągnęłam wiele, bo im nie życzę nic złego.
 
     
MKJ
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 07:16   

Cytat:
Ola
RADYKALNE WYBACZANIE
Czy to jest to o czym ja myślę? Jeśli tak, to ta metoda na mnie nie działa.


Elu! Chyba powinnaś napisać, że nie masz przekonania do takiej metody radykalnego wybaczania, bowiem z Twego postu wynika raczej, iż z pełnym sercem tej metody nie próbowałaś.

Wybaczyć zresztą sami z siebie nie potrafimy - to jest niemożliwe - w Jezusie i z Jego łaski to jest zbawienne dla uleczenia serca.

[ Dodano: 2007-07-10, 07:20 ]
OLU!

Wspaniale napisałaś - o radykalnym wybaczeniu SOBIE i innym. Nic dodać nic ująć.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 07:42   

elzd1 napisał/a:
Elżbieta, wiedzą doskonale - mają rozum i możliwości uzupełnić swoją wiedzę w danym temacie.

Ola
RADYKALNE WYBACZANIE
Czy to jest to o czym ja myślę? Jeśli tak, to ta metoda na mnie nie działa.
A wrogów póki co kochać nie zamierzam, i tak osiągnęłam wiele, bo im nie życzę nic złego.

Nie życzyć źle wrogom - to jest właśnie miłość do nieprzyjaciół.
Wielokrotnie pisałam o tych wskazówkach księdza jezuity:
miłość do nieprzyjaciół:
- nie życzyć im źle, nie złorzeczyć im, nie przeklinać ich, oraz modlić się za nich: "Panie przebacz im, bo nie wiedzą co czynią".

Widzisz Elzd... jak Bóg Cię prowadzi i pomaga Ci żyć w tej trudnej miłości.
"nie życzysz im źle" - to właśnie miłość do nieprzyjaciół..

MKJ napisał, sami nie potrafimy wybaczyć, ale łaska Boża nas wspiera,

czasem nawet czy tego chcemy czy nie.

O ileż to piękniejsze, że wspiera nas, kiedy nie chcemy, a Bóg daje,
więc kiedy poczujemy dary Boże i odpowiemy na nie swoją Jemu wdzięcznością
zaczyna się współpraca z łaską, z Panem Bogiem.
Życie w harmonii z Nim. W łagodności i cierpliwości, w pokoju serca i ufności, dotykając nieraz prób wiary poprzez ... cierpienie i ból, ale te próby są potrzebne, aby wzrastać, lecz wtedy właśnie w próbach Bóg tym bardziej obiecał:
"starczy Ci mojej łaski"
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 07:55   

Elu, metoda radykalnego wybaczania jest metodą do regularnych ćwiczeń. Ja tę całą otoczkę z hokus-pokus i odlotowymi wizjami i mistycyzmem wschodu odrzuciłam, a i tak kawał czegoś fajnego zostało dla mnie. A wiesz, co mnie ujęło w tej metodzie? Ano to, że zaczynając ją stosować, nie muszę nawet chcieć przebaczyć.
Wiem tylko jedno, dopóty będę odczuwała negatywne emocje związane z mężem, dopóki mu nie wybaczę.
Też długo nie mogłam się pogodzić z faktem, że on być może jest szczęśliwy, a ja z dziećmi ponoszę "konsekwencję" jego szczęścia i że to takie niesprawiedliwe. Na mediacjach zobaczyłam biednego faceta szarpiącego się, dla którego to dobra materialne są bardzo ważne w życiu. Zrobiło mi się go żal. Ja mam wokół tylu kochanych ludzi, którzy chcą mi pomagać ...
Chcę być szczęśliwa i będę, dlatego potrzebuję radykalnie mu wybaczyć. Kiedy będę szczęśliwa, nie będę odczuwała zazdrości, że on jest szczęśliwy, a ja nie. Bo człowiek szczęśliwy chce, żeby cały świat też był szczęśliwy. Radykalne wybaczanie, to nie jest praca nad uczuciami do męża. To praca nad moimi wyobrażeniami i odczuciami. Mnie przyności to ... spokój.
Na forum jest tak: spróbuje się coś 1 raz, dwa razy - nie ma efektu i zarzuca się to, np. wizyty u psychologa. Niby wiem, co powinnam zrobić, żeby było dobrze, ale szukam potwierdzenia, żeby tego nie robić. Najprościej powiedzieć: na mnie nie działa.
Ja próbowałam kilkanaście razy z tym błogosławieństwem męża - konsekwentnie i wytrwale. I co? Odrzucało za każdym razem, a przy radykalnym wybaczaniu tak nie odrzuca. Widocznie tam się jakoś to łagodniej dla mózgu mego robi, mniej nachalnie.
Dla mnie podstawą wszystkiego to cierpliwość i konsekwencja, mój nowy mózg działa coraz sprawniej, co nie oznacza, że stary zupełnie o mnie zapomniał.
I tak Elunia, wcześniej czy później dojdziesz do wniosku, że nie ma innej drogi niż droga wybaczenia doznanych krzywd. Ale żeby dojść do tego, musiałam się sama z sobą naszarpać i nakłócić. No i doszłam do kompromisu - metoda radykalnego wybaczania, bo nie chcę być ofiarą do końca życia.
Pozdrawiam
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 08:57   

zgadzam się z Olą2 w 100 % tylko droga całkowitego wybaczenia i zapomnienia o doznanej krzywdzie prowadzi do wyzbycia sie poczucia doznanej krzywdy.
Przeżyłem to na własnej skórze, kiedy 16 lat temu żona mnie zdradziła. Perfidnie. Było to coś więcej niż zdrada. I właśnie w taki sposób przebaczyłem. Zapomniałem. Do tego stopnia, że byłem tak ufny, że nie mogłem uwierzyć w powtórny skok w bok żony. I ani raz nie wspomniałem w czasie kryzysu o tamtym zdarzeniu. Tak jakby go nie było.
Niestety powtórna zdrada była jeszcze bardziej perfidna. Nietuzinkowe osoby mają to do siebie, że wszystko co robią, robią perfekcyjnie. Teraz to wybaczenie przychodzi mi o wiele trudniej. Ale jestem bogatszy w doświadczenie tego, że jest to możliwe. I wiem, że ten dzień nastąpi. Że pomimo tego iż walczę teraz z żoną w sądzie, pomimo jej wszystkich kłamstw - wybaczenie jest możliwe. I wcale do tego nie potrzebuję jej prośby o to wybaczenie. To jest już coś za coś.
Pozdrawiam Olu i Elżbieto. Zwłaszcza tobie Elzd życzę osiągnięcia wreszcie spokoju.
Jest taka pozycja Jerzy Mellibruda "Pułapka niewybaczonej krzywdy" - polecam.
Witek.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 09:12   

Ola2 napisał/a:
Ja próbowałam kilkanaście razy z tym błogosławieństwem męża - konsekwentnie i wytrwale. I co? Odrzucało za każdym razem, a przy radykalnym wybaczaniu tak nie odrzuca. Widocznie tam się jakoś to łagodniej dla mózgu mego robi, mniej nachalnie.

Olu, wiem, że piszesz do elzd. :-)

Dodam tylko, że jak napisałaś o tym błogosławieństwie (ten temat ja zaczęłam, jak wiemy ...:), ale
teraz uświadomiłam sobie, że pewnie - właśnie - błogosławić jest łatwiej PO takim radykalnym wybaczeniu.
Teraz tak pomyślałam.
Dlatego, to może jest wyznacznik. Jeśli umiesz mężowi błogosławić we wszystkim co robi, to znaczy, że przebaczyłaś/łam z głębi serca i radykalnie, całkowicie.
To często też przychodzi po uświadomieniu sobie, że JA TEŻ GRZESZĘ, tylko inaczej.
Nie ma ludzi bez grzechu, tylko różnimy się rodzajem grzechu, więc ci, którzy ranią, to jedno, a ja, która ranię innych to drugie, ale jest to też JEDNO, czyli jedna nazwa - bo to też grzech.

Grzech. Pojęcie grzechu.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 09:25   

Elżbietko, widzę już troche consensusu między naszymi tokami rozumowania - ale tak gdzieś do połowy Twej wypowiedzi, dalsza wypowiedź to jak dla mnie za daleko idący wniosek.
Bo widzisz, ja się przyznaję, że chcę wybaczyć:
- z pobudek czysto egoistycznych, samolubnych, z miłości do siebie samej (dopiero niedawno zaczęłam się cenić i kochać samą siebie).
Spokój i szczęście mogę w pełni odzyskać "wybaczając" całkowicie. Jak już pokochałam siebie, mogę się zająć kochaniem bliźniego swego.

Obczytałam się była i narozmawiałam i niestety innej drogi nie widzę. Muszę wybaczyć, bo tego wybaczenia potrzebuję jak kania dżdżu.
Pozdrawiam
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 10:04   

Wybacz Elu ale czy błogosławienie komuś w jego grzesznych poczynaniach nie jest czasem akceptacją grzechu.
To że wybaczam nie oznacza, że mam zaakceptować czyjeś grzeszne czyny.
To nie oznacza, że mam sie zgodzić że zdradzacz zostawia same dzieci i jedzie sobie nazwijmy to "zażyć rozrywki".
Mogę modlić sie za swoją żonę (robie to), mogę modlić sie o nawrócenie grzesznika, mogę modlić sie o nawrócenie swoje - ale wybacz nie akceptuję grzechu tak innych jak i swojego.
I nie rozumiem jak można błogosławić zdradzaczowi w jego grzechu. Można mu błogosławić w jego pracy, dążeniu do nawrócenia - ale w zdradzie w grzech? Można sie z tym pogodzić bo właśnie sami jesteśmy grzeszni - ale błogosławić? Jak można wybaczyć i nie żyć poczuciem krzywdy wiem.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 10:19   

Ola2 napisał/a:
dalsza wypowiedź to jak dla mnie za daleko idący wniosek.

Olu, jak miałam 13 lat, to chciałam mieć już 30, ale musiałam czekać jeszcze długo na to, bo równe 17 lat.
Może to jakoś tak z tymi - idącymi daleko przed nami - wnioskami, a tym bardziej przeżywaniami i wybaczeniami.
Cieszmy się tym co mamy.

"To co mam, to co się zdarzyło nam" :mrgreen:

Pozdrawiam!

Wito! Też pozdrawiam.
ps.gdzieś tak w czerwcu pisałam "tylko" świadectwo, poszperaj w moich postach.
To było TYLKO świadectwo nawrócenia osoby-prostytutki, której - ktoś kto ją bardzo kochał - błogosławił w tym co robiła i Bóg sprawił jej nawrócenie. To było jak cud.
Pozdrowienia
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 11:01   

No, Elu, co do tamtego przykładu (prostytutki, którą mąż błogosławił w tym, co robi)nadal mnie odrzuca, więc nie opisuj mi ciągle tego przykładu, bo... się zatnę w sobie i cofnę w procesie wybaczania. :mrgreen:
P.S. A o tych wnioskach w kontekście upływających lat nie zrozumiałam.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 11:08   

Ola2 napisał/a:
nie opisuj mi ciągle tego przykładu.

tamto zdanie było dla Wita! nie do Ciebie
nie miałaś czytać! :mrgreen:
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 11:18   

Bo ja taka "gupia" jestem, że czytam wszystko, jak leci (nawet spacje) :mrgreen:
Na niego ten przykład też działa jak płachta na byka i na Elzd1 też.
Jeszcze tylko brakuje syna marnotrawnego do kompletu, kurcze, i jak amen w pacierzu mam cofnięcie w rozwoju.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-07-10, 19:28   

Ola, MKJ:
no nie mam przekonania do Radykalnego, widocznie jestem inna. Zgłębiłam tę metodę, poznałam dokładnie, próbowałam, odbyłam kilkanaście sesji indywidualnych, kilka warsztatów, prawie rok pracowałam pod kierunkiem trenerki - to nie dla mnie. Ale przecież nie wszystko musi wszystkim pasować.
Zresztą, niezależnie od tego jaką metodę przyjmiemy i jak nazwiemy swoją drogę, efekt końcowy powinien być taki sam: uwolnienie się od nienawiści, żalu, innych negatywnych uczuć.
Mam sporo osób "do przerobienia" więc po kolei, niech się nie pchają, niech spokojnie czekają na swój czas :-D

Błogosławić, jakoś mi nie pasuje w stosunku do "szanownego" czy też jego kochanki. A poza tym, nigdzie nie mogłam się dopatrzyć błogosławienstwa dla ludzi grzesznych w naukach Jezusa . No chociażby " Błogosławieni którzy ....." . Gdzie tam jest napisane, że grzeszni będą błogosławieni? Raczej wskazane byłoby modlić za nich, niż błogosławić w grzechu.
Ale nieuczona teologicznie jestem, muszę uzupełnić braki, może na jakąś katechezę pora się wybrać?

Elżbieta, to że nie życzę "szanownemu" nic złego, nie oznacza, że jest we mnie miłość do niego i do kochanki. O nie, tak dobroduszna jeszcze nie jestem. I chyba nie muszę ich kochać - tak samo jak nie muszę kochać innych, którzy sprawili, że jestem w takim stanie w jakim jestem.
""nie życzysz im źle" - to właśnie miłość do nieprzyjaciół.. "
To jest nadinterpretacja. Dla mnie to tylko droga do osiągnięcia spokoju, ponoć nic tak człowieka nie niszczy jak wewnętrzny gniew.
"że JA TEŻ GRZESZĘ, tylko inaczej. "
Tak, ale teraz zastanawiam się, czy nie skrzywdzę kogoś innego, podejmuję decyzje rozważniej, po długim zastanowieniu, zwłaszcza, jeżeli dotyczą innych osób.
Staram się teraz żyć inaczej, mając większą świadomość i pomoc ludzi.

"To było TYLKO świadectwo nawrócenia osoby-prostytutki, której - ktoś kto ją bardzo kochał - błogosławił w tym co robiła i Bóg sprawił jej nawrócenie. To było jak cud. "
Właśnie - jak cud. A może to tylko przypadek? Kto wie, dlaczego kobieta zeszła z tej drogi? Może postarzała się na tyle, że klientów nie było? Może choroba ją dopadła? Nie znamy sumienia tej kobiety, tak samo jak nie wiemy, co rzeczywiście myślał jej mąż. A dorobić ideologię można do każdego wydarzenia.


Wito - wybaczyć to jedno, zapomnieć to coś innego. Nie mamy możliwości żeby wyciąć tę częśc mózgu, która gromadzi wspomnienia. Możemy tylko zmienić sposób patrzenia na to co się stało, sposób podejścia do ludzi, zdarzeń, nawet do nas samych. I masz rację - nie zgadzając się z tym co oni robią, możemy jednocześnie modlić się - najpierw za nas samych, o siłę, a później za nich, żeby wreszcie spojrzeli we własne sumienia.
Masz rację, jeszcze długa droga przede mną, pełna jestem niepokoju i gniewu. Widać ten typ tak ma. A może bardziej zakręcona jestem, a może bardziej zawzięta?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9