Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Tak z ciekawości chciałbym poznać Waszą opinię na temat "kontrolowania" po powrocie.
Czy według was, mamy prawo sprawdzać telefony, maile, bilingi itp.? Czy powinniśmy po prostu zaufać i patrzeć, co się dzieje?
Czy ta druga osoba powinna zaakceptować fakt, że chcemy kontrolować, czy nie?
Ja mam swoją opinie na ten temat, ale może powinienem ją zweryfikować.
roki [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-13, 13:35
Temat dość ciekawy i intrygujący! Może należało by zapytać dlaczego sprawdzaliśmy, czy kontrolowaliśmy? Skoro podjęliśmy trud odbudowy zaufania do współmałżonka to osobiście myślę ze nie powinniśmy tego robić, gdyż działa to bardzo destruktywnie na odbuduje tych relacji. Ale z drugiej strony niekontrolowanie partnera jest bardzo trudne jeżeli to sie robiło do tej pory i jeżeli zostaliśmy przez niego skrzywdzeni. każde klikniecie myszką, uderzenie w klawiaturę, sygnał nadchodzącej wiadomości czy połączenia, pisanie smsów sprawia ból bo dzieje sie coś nad czym nie mamy kontroli. Sam to przerabiam i wiem ile trzeba wyrzeczeń zdeby tego nie robić. Powiem jeżeli będziemy i wiedzieć, ze nasza zona czy mąż piszą z tym drugim czy druga to co lepiej sie poczujemy? A co jeżeli nie będziemy wiedzieć z kim piszą czy do kogo dzwonią to wtedy zaczyna działać wyobraźnia i można od tego zwariować. Myślę, że jeżeli obydwoje podjęli trud naprawy małżeństwa i relacji miedzy sobą nie powinni sie kontrolować bo to nie prowadzi do niczego dobrego a współmałżonek zacznie kamuflować i udawać ze jest OK. Roki
Maria Anna [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-13, 13:42
Kontrolowałam. Ale tak, aby sie o tym nie dowiedział i przez krótki czas. Był mi to bardzo potrzebne, aby móc zaufać... I ani nie mam żadnych wyrzutów, ani nie uważam, abym robiła cos złego. Nie ufałam, chciałam bardzo zaufać, i opócz jego słów potzrebowałam potwierdzenia. a ja nie CIERPIĘ byc okłamywana. wole najgorsza prawdę, ale prawde.
Ostatnio zmieniony przez Maria Anna 2007-04-26, 14:13, w całości zmieniany 1 raz
Julka [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-13, 14:06
U mnie było tak jak u Marii Anny. Kontrolowałam, kiedy coś mi się wydawało podejrzane i tak ,żeby nie wiedział, później Mu dopiero powiedziałam, że to robiłam. Zrozumiał. Tak jak Annie było mi to potrzebne.
Ale (pisałam już przyinnym temacie o tym, ale skopiuję to tutaj) sprawdziłam w którymś momencie Jego telefon, a w nim był taki jeden numer którego nie znałam, a bardzo często o różnych porach się powtarzał. I powiedziałam Mu o tym, byliśmy wtedy na kawie w kafejce. A On na to: "pokaż który to numer" - pokazałam, a On w tej kafejce wziął telefon i wybrał ten numer... Zbaraniałam, a On mówi: "dzieńdobry, a do kogo ja się dodzwoniłem, aaa, mama Majki (Majka to koleżanka córki), to świetnie, bo własnie miałem do Pani dzwonić, czy mogłaby Pani przywieźć Madzię ze zbiórki w piątek?"
Nawet nie wiesz jak mi było łyso!!
Przypomnieliśmy sobie oboje, że Madzia (córcia) dzwoniła na ten telefon do koleżanki, bo mąż ma "darmowe weekendy" i dlatego tak się powtarzał... Przeprosiłam Go za to...
Długo potem śmialiśmy się z tego...
Wciąż się z tego śmiejemy, bo czasem córka dzwoni z Męża telefonu na ten numer...
Myślę, że osoba, która zdradzi powinna to zrozumieć, że zaufania nia da się odbudować ot tak sobie i podejrzliwość jest normalna, przynajmniej przez jakiś czas.
Wydaje mi się, że później nawet lepiej nie kontrolować, bo można wpaść w jakiś obłęd, a przecież obie strony podejmuja decyzję o ratowaniu związku, więc (upraszczając oczywiście) jedna musi przestać zdradzać, a druga przebaczyć i zaufać.
MichalG [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-13, 14:23
Ktoś, niestety z tego co wiem jeden z dyktatorów i tyranów, kiedyś powiedział „Ufaj i kontroluj”.
Czyżby miał rację?
Ja podczas kryzysu na początku nie kontrolowałem – ufałem, że żona z nim zerwała i że się z nim nie kontaktuje. Wmawiała mi to przez kilka miesięcy. Któregoś dnia, przypadkowo okazało się, że bilingów nie trzeba zamawiać – można je zobaczyć na WWW. I całkiem przypadkowo, bo zmieniając taryfę, odkryłem prawdę…
Potem przez jakiś czas jeszcze sprawdzałem. Ale w pewnym momencie, jak już przestała się z tym ukrywać, to stwierdziłem, że nie ma sensu.
Poza tym, źle się z tym czułem.
W Święta po raz pierwszy „zajrzałem” do jej telefonu. Czułem się z tym fatalnie. Oczywiście była tam historia ich rozmów (SMSy kasuje …
Ostatnio już nie sprawdzam bilingu, czy telefonu – nie chcę. Brzydzę się tego. Zawsze uważałem, że w szczęśliwym związku musi być zaufanie. Bez tego się nie da. Ja jej teraz nie ufam, ale i tak nie chcę jej kontrolować.
Ale przyznam się, że sprawdzam, gdzie leży telefon jak idzie do innego pokoju, lub gdy zamyka się w łazience. Ale chcę się z tego jakoś wyleczyć. To według mnie nie jest zdrowe.
Przecież, jak będzie chciała, to i tak się z nim skontaktuje w taki sposób, że nie sprawdzę (np. z pracy).
Jak mamy być razem, to musi mi pokazać, że mogę jej zaufać i że nie muszę jej kontrolować.
Julka [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-13, 14:29
MichalG napisał/a:
Ale przyznam się, że sprawdzam, gdzie leży telefon jak idzie do innego pokoju, lub gdy zamyka się w łazience.
Michał ja do tej pory dostaję gęsiej skórki kiedy mąż zbyt długo siedzi w łazience i zaczynam rozglądać się w poszukiwaniu telefonu. Na szczęście zawsze leży gdzieś w pobliżu...
MichalG napisał/a:
Przecież, jak będzie chciała, to i tak się z nim skontaktuje w taki sposób, że nie sprawdzę (np. z pracy).
Też wychodziłam i wychodzę z takiego założenia, ale prawda i tak, prędzej czy później wyjdzie na jaw (u mnie raczej prędzej), nawet tak jak z tymi bilingami, całkiem przypadkiem... (u nie było tak samo i to było straaaaszne) i też mi się zawsze ręce trzęsły kiedy to robiłam...
Grażynka [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-13, 16:19
Nie kontroluję i nie zamierzam tego robić.
Mąż Zosi [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-13, 23:52
Pośrednio wywołałem ten temat jednym z postów do ciebie Michał. Ja kontrolowałem ale robiłem to oficjalnie nie kryjąc się. Lubię jasne sytuacje. Zosia to rozumiała i nigdy nie protestował. Nawet teraz czasami zajrzę do jej komórki. Ale nie kryję się z tym. Nic ukradkiem. Powiem więcej. Kiedy w ostatnich miesiącach Zosia gdzieś wychodziła po południu, wieczorem, sama, zawsze z własnej woli wybierała mój numer trzymając telefon np: w otwartej torebce bym mógł usłyszeć że są tam też jej koleżanki. Więcej nawet. Wystarczyło że posłałem jej sms "zadzwoń" to zaraz mogłem posłuchać gdzie i z kim jest. Byłem i jestem jej za to ogromnie wdzięczny. Wdzięczny za to że zrezygnowała ze swojej prywatności byle odzyskać moje zaufanie lub choć jego część. Bo tak na prawdę nie chodzi o kontrolowanie ale o to czy ta druga strona bezwarunkowo się na to zgadza.
pozdro.
Jarek
agdy [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-17, 13:00
odkąd zaczęłam intuicyjnie czuć, że mąż oddala się...i to tak - totalnie - zaczełam sprawdzać. telefon. komuter. znalazłam. mówił "to tylko frajda z pisania z kimś, lubię z tą kobietą rozmawiać". faktycznie - nie było tam nic wprost. ale było ciepło. był kontakt. była...budowana relacja. potem mąż ją poznał, znajomosć przestała być internetowa, wyprowadził się z domu. teraz często słyszę "wiedziałaś, bo chciałaś wiedzieć....". to boli. czy gdybym nie wiedziała, nie znalazła - nie byłoby tego?
nie ma go już prawie cztrey miesiące. cały czas mówi "nie umiem podjać decyzji".
czy umiałabym nie sprawdzać, gdyby wrócił?
to trudne pytanie. ale jak przeczytałam, co napisał Jarek....myślę, ze to wszytsko zalezy od tego, jak bardzo druga strona, "wracająca" umie starać się, walczyć i udowadniac - ze jest, ze wróciła, ze nic się już nie dzieje. to ważne. i chyba...niezbędne.
a mój maż mówi: "jeśli wróce nic nie moge ci obiecać" "nie wiem, czy cie kocham"....
gdyby wrócił, gdybym zgodziła się na to, zeby wrócił teraz - z inną kobietą w głowie, ze swiadomoscią, ze już kilka razy mówił "jeszcze tylko jedno spotkanie" - i było kolejne i kolejne....gdybym pozwoliła mu teraz wrócić takim, jaki jest - nie umiałabym nie-sprawdzać. starciłam zaufanie. wierzyłam mu zawsze i we wszytsko. w ciemno. 14 lat. teraz, te 4 miesiące....to przerazające, jak mało trzeba, zeby ....
GregS [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-16, 17:09
To mój pierwszy wpis na tym forum, dlatego witam wszystkich.
Większośc z nas sie chyba zgodzi, że "kontrolowanie" to coś co nie powinno mieć miejsca, szczwególnie w związku w którym małżonkowie nie mają NIC do ukrycia. Troche inaczej na to się jednak patrzy, gdy tak jak ja przez czysty przypadek dowiedziałem się, że moja żona ma o 12 lat od niej młodszego znajomego, którego już po miesięczej znajomości nazywa "przyjacielem i powiernikiem jej trosk i kłopotów". Było to jak uderzenie pioruna. Pochwaliła sie nawet nim swojej mamie. Osoba ta stała się tematem tabu, na żadne pytanie na jego temat nigdy (tj. od 7 miesięcy) nieuzyskazłem odpowiedzi. Od kiedy się o tym dowiedziałem, mimo woli zaczałem zwracać uwage na dziwne telefony, sms o róznych porach, ukrywanie telefonu, spanie z telefonem pod poduszką, wyłączanie dzwięku itp. Gdybym nie wiedział nic o tej znajomości to ani na telefony, ani na sms-y bym nie zwrócił uwagi. Do tego dnia, darzyłem moją żonę CAŁKOWITYM, bezgranicznym, niczym nie zachwianym zaufaniem. Tak, do tego dnia... potem wszelakie próby rozmów kończyły się kótnią, uniesione głosy, wypowiedziane w nerwach słowa, których żałuję. Dowiedziałem się tylko jdnego, że to tylko przyjaciel i nic ją z nim nie łączy i trzymała sie nawet tej wersji gdy któregoś dnia spojrzałem na jej telefon. Nieodebrana wiadomość. I to był pierwszy raz jak popatrzyłem na jej komórkę. "Kochanie już nie mogę się doczekać spotkania z tobą" Od tego momentu zacząłem być bardzo podejrzliwy i jak miałem tylko możliwośs kontrolowałem jej telefon - sms, numery telefonów, kiedy i gdzie dzwoniła. Nie ma co tego pochwalać, ale gdyby nie to żył bym w całkowitej nieświadomości, okłamywany i oszukiwany. Dzięki temu wiem, kto to jest i co z niego za człowiek itd. Od dłuższego czasu już tego nie robię, może kiedys zrozumie, że jej zachowanie jest cokolwiek dziwne i nie wporządku. Jak długo można życ w takim napięciu myśląc cały czas "czy skasowałam rozmowy, czy wyłączyłem głos, czy nie ma śladu po sms... " To sms od niego, telefoniczne rozmowy z nim i wspólne spotkania były bezpośrednia przyczyną nieudanych prób ratowania naszego małżeństwa. Bo jak mam sie czuć gdy żona przychodzi z 3 godzinnego spotkania z nim, przytula się do mnie i pyta czy zawsze będę ja kochał? Ja, myśląc że to było ich ostatnie spotkanie, z radością w sercu wyciągam do niej rękę, mówię że zawsze ją będę kochał ... następnego dnia rano kolejny sms zaczynający się od słów "Kochana Princesso...."
kasia [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-18, 08:52
Gregs, stanowczo powinno sie potępić taką sytuację. Czy czytałeś "Miłość wymaga stanowczości" autor: Dobson? Warto, na stronie głównej Sychar znajdziesz jej fragmenty. Jeśli żona powoli odchodzi, to kontrolowaniem, potem rozpaczliwą chęcią zatrzymania jej nic nie zmienisz. Jak żona pyta: czy ją kochasz, możesz śmiało odpowiedzieć: Ciebie tak, ale nie Twoje ZACHOWANIE.
Wyraźnie oddziel osobę żony od jej postępowania. Kochaj roztropnie
Asia P. [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-24, 18:52
Witam wszystkich
Od 3 tyg wiem ze maz mnie zdradzal, ze mial romans, jestesmy jednak nasdal, ja mu dalam szanse a on chce odbudowac nasze malzenstwo. Ale mimo wszystko ja nie moge kontrolowac jego telefonu gdyzma blokade haslem i powiedzial ze tego nie zmieni, naruszalabym jego prywatnosc, ma swoja skrzynke mailowa i numer gg wszedzie oczywiscie kody, jak mam mu zaufac, czy on jednak ma jakies tajemnice, i nie chce zebym cos wykryla? Co mam robic jak go przekonac ze w ten sposob nie odbuduje zaufania?
Asia
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-24, 20:23
Asiu....wyluzuj !! Wcale nie musisz Go kontrolować ! To , że chcesz...to Twój problem...zrób z tym coś !
Wierz Mu....mówi, że chce być z Tobą.....to słuchaj co mówi....i nie szukaj czegoś złego...nie myśl źle...ale odwrotnie !! Nie zadręczaj sie telefonem. Najwyżej zrób to samo....zama się zahasłuj i już. Pozdrawiam !! EL.
P.S. Popatrz jaki On tajemniczy i ciekawy teraz dla Ciebie.....bo ma hasło....hm....I Ty bądź dla Niego tajemnicza !
Asia P. [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-25, 16:18
EL.
Masz racje musze mu zaczac ufac, wczoraj przyznal sie ze dzwonila do niego tamta i prosila o spotkanie a on kategorycznie powiedzial ze koniec z nimi, pozniej pokazal mi sms-y od niej, ze ona z nim tez juz konczy, zaluje ze go poznala. Tak wiec mam nadzieje ze rzeczywiscie z nia skonczyl, zalezy mu na naszej rodzinie.
Na zaufanie przyjdzie pewnie czas, musze byc cierpliwa.
Dziekuje za wsparcie.
GregS [Usunięty]
Wysłany: 2007-05-26, 20:13
kasia napisał/a:
Gregs, stanowczo powinno sie potępić taką sytuację. Czy czytałeś "Miłość wymaga stanowczości" autor: Dobson? Warto, na stronie głównej Sychar znajdziesz jej fragmenty. Jeśli żona powoli odchodzi, to kontrolowaniem, potem rozpaczliwą chęcią zatrzymania jej nic nie zmienisz. Jak żona pyta: czy ją kochasz, możesz śmiało odpowiedzieć: Ciebie tak, ale nie Twoje ZACHOWANIE.
Wyraźnie oddziel osobę żony od jej postępowania. Kochaj roztropnie
Kasiu, teraz i ja potępiam. A pytanie "Czy mnie będziesz zawsze kochał" z ust mojej żony padło raz, na początku kryzysu. Teraz pewnie bym zrobił taj jak piszesz, teraz jestem bogadszy w doświadczenie wielu ludzi, którzy swoimi problemami małeńskimi i tym jak je zwalczyli, podzielili się z innymi na tym forum. Moja żna niestety, znajduje wytłumaczenie tego co robi w książkach, których autorzy pokrótce pisz tak: jak Ci nie pasuje mąż to go zostaw, jak możesz jeszcze coś z faceta wydusić to z nim zostań, nasz dzieci? nic nie szkodzi jak ty będziesz szczęśliwa bez męża, dzieci też będą szczęśliwe - najważniejsze aby dzieci miały szczęśliwa mamę, a co z nieszczęśliwym ojcem - niech się gryzie z tym sam, najpewniej zasłużył na to.
Pozdrawiam
[ Dodano: 2007-05-27, 18:04 ]
to wszystko jest jasne gdy to się straci...potem jest się tylko sam ze swoją miłością do osoby która już jej nie chce...
i nie wytrwałem w swoim postanowieniu, coś mnie podkusiło i wziąłem do ręki komórkę mojej żony, i... teraz, bardzo, a to bardzo tego żałuję...
może lepiej żyć w nieświadomości...
może łudzić się nadzieją, że to co mnie tak boli, jest już historią...
może żyć jedynie nadzieją, że żona zaczyna inaczej patrzeć na to co się dzieje...
Teraz jej intencje są dla mnie nad wyraz oczywiste...
Nie wytrzymałem i powiedziałem jej o tym co zrobiłem. Znowu podniesione głosy, żale o wszystko i o nic, robienie z najmniejszych błahostek olbrzymich problemów nie do rozwiązania... i to co zawsze: żadnej odpowiedzi na moje choćby najmniejsze pytanie, wszystko to tajemnica.
Ale czego miałem się spodziewać, przecież tak jak ona to mówi, „...jestem wolna osobą i nie widzę nic dziwnego w tym, że rozmawiam ze swoimi znajomymi przez telefon. To, że nie tak dawno ten znajomy mówił do niej „Kochanie”, „Najdroższa”, „Moja kochana Princesso” to nic nie znaczy. Teraz ona mówi, że tak już się do niej nie zwraca. Czy mam jej uwierzyć? Przez ostatnie miesiące słyszałem różne zapewnienia, chyba wszystkie po 1 – 3 dniach okazywały się kłamstwem. To, że nie udaje mam się nawiązując na nowo kontaktu to wina mojego męskiej dumy.
Nie wiem, z czego ona wyciąga takie wnioski – przecież to normalna sprawa, że każda żona ma prawo mieć 12 lat młodszego przyjaciela. Moja żona zrozumiała to kilka miesięcy temu. Koleżanki z pracy zawsze jej mówiły, jak ona jest głupia, że po pracy zawsze od razu wraca do dzieci i męża. Przecież to jest nienormalna sytuacja. Mężatek u mojej żony w pracy zdaje mi się jest nie wiele, za to rozwódki chwalące sobie wolność, swobodę stanowią chyba przewagę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum