Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Wysłany: 2007-05-08, 13:08 Dla Ciebie...o modlitwie
O modlitwie było wiele, ale to dla Kogoś kto leży mi na sercu...
DLA CIEBIE .... O MODLITWIE :)
Podzielę się z Tobą moimi doświadczeniami tymi które może...Ciebie dotykają.
Okazuje się ,że doświadczenia mogą być bardzo różne, ale też bardzo podobne.
Kryzys...tak jakoś jest ,że dość co dotyka naszego codziennego życia, również może dotykać naszej modlitwy. Dość co dotyka , to w pierwszym starciu chce odebrać nam nadzieję. To bardzo sprytne..., bo to działa jak domino, jak zabiera nadzieję to osłabia, jak osłabia to zabiera wiarę i miłość. A MODLITWA jest MIŁOWANIEM ! Świadomą relacją między Bogiem i człowiekiem.
Miałam taki okres w swoim życiu, być może pojawi się jeszcze ze wzmożoną siłą ( tego też trzeba mieć świadomość) , że nie potrafiłam miłować w modlitwie, jednocześnie nie mogłam znaleźć się w świecie Bożym. Bardzo to przeżywałam, potem nawet prostej modlitwy niezdolna byłam wypowiedzieć pomimo woli i aktu bycia z Bogiem. Okazuje się ,że to było we mnie. Tak naprawdę to z serca ma wszystko początek, według psalmu mamy to miejsce chronić, bo ono jest źródłem dobra jak i zła. Człowiek jest może nieświadomy swojego egoizmu w modlitwie. Człowiek oczekuje głębszego kontaktu , przeżywania relacji z Bogiem. Brak takiego odczucia może powodować oschłość, zniechęcenie. Przyczyna jest prosta, to miłość własna. To my sami potrafimy zniechęcić się do modlitwy , bo spokoju nie mogę znaleźć, bo ciszy nie mam, bo to nie te warunki na modlitwę i setki innych powodów oddalających nas od Boga, od miłowania. A oto przecież chodzi złemu, żeby ten kontakt i ta relacja zanikła.
Pamiętam koszmar wtedy to był dla mnie..., bo wcześniej tak pięknie i tak cudownie mogłam modlić się i odczuwać Bożą obecność wszystkimi zmysłami , całą sobą. Nie zdawałam sobie sprawy,że nie o to chodzi, że ja blokuje drogę Panu do mnie. Że w modlitwie mam być całą Panem. Nie zrozumiałabym nigdy ,gdyby też nie Jego „szlify”, jeszcze sporo do poznania. Wiele pokory trzeba , by przyjąć to co daje Bóg, modlitwę taką jaka jest, taką na ile można w danej chwili... nawet jeden akt woli bycia z Nim. Odkryłam tez coś pięknego i hm...trudno mi to nawet nazwać...szukałam warunków do modlitwy , ciszy , spokoju , samotności, bo przecież to bardzo intymna relacja. Okazuje się,że tych warunków należy szukać w sobie, a nie w otoczeniu I choćby decybele wzrastały dookoła, sytuacja była niesprzyjająca , nie ma to żadnego znaczenia.
Kiedy docenia się to co otrzymujemy ( nawet brak , niemoc,bezsilność w modlitwie) zdolni jesteśmy zobaczyć , zrozumieć i poznać Boga , by móc z Nim nierozerwalnie przebywać i czerpać siłę jaką nam daje na modlitwie.
Modlitwa jest nie tylko rozmową , jest też słuchaniem , poznawaniem siebie w obliczu prawdy. Poznając Boga poznaje człowiek swoją maleńkość, zależność , poznaje również jakim wspaniałym stworzeniem jest, zdolnym do kochania i obdarowywania drugiego człowieka darem który otrzymał od Boga.
Często zdarza się tak ,ze człowiek ucieka od modlitwy, różnie tłumacząc ,by nie zwolnić tempa, by nie zobaczyć siebie, takim jakim się jest. Prawda o niedoskonałościach może być bolesna, może też być wzarstająca.
Najpiękniejsza modlitwa to ta zwykła , prosta taka ,która ma obraz autentyczności człowieka w danej chwili, nawet ta nieporadna, nawet jeden akt, bo nie o gadulstwo chodzi , tylko o miłowanie! Pełna ufności...wytrwała.
Tak łatwo czasem odbieramy sobie łaskę modlitwy...SAMI.
Człowiek , który chce znaleźć Boga znajdzie Go.
Pozdrawiam
Przepraszam ,że takie to niepoukładane.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum