Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Autor Wiadomość
CA
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-15, 10:32   

Wanbomo ja mam wrażenie, że Ty nie potrafisz nadal pogodzic się z faktami, szczególnie z tym, że tak naprawdę jesteście już od dłuższego czasu z mężem w nieformalnej separacji, Twój mąż na dzień dzisiejszy jasno się określił, po co więc wodzisz za nim wzrokiem i myślami MUSISZ ODPUŚCIC dla własnego zdrowia, dla Twojej ukochanej córeczki, CZAS MOCNO STANĄC NA NOGI, zero kontaktów z mężem, dopóki sama nie nabierzesz sił, zero telefonów, pieniadze na dziecko niech przesyła na konto, nie proś, nie dzwoń, a co najważniejsze nie zastanawiaj się co on ma zamiar zrobic i jak , do czego się przygotowuje. Myśl o sobie, za męża się pomódl. szczególnie dzisiaj w Święto MIłosierdzia Bożego.
Póki co , z tego co puiszesz, nie złozył wniosku, pieniądze na dziecko otrzymujesz, co Ci więc dadzą jakieś kolejne kroki, tymbardziej, że nie masz ochoty ich zrobic.
Odetchnij głeboko i ciesz się tym co masz, bo masz wiele. Głowa do góry i do przodu, nie stój w miejscu.
Pozdrawiam CA
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-15, 12:14   

Wiem, CA, wiem, że za bardzo za nim "wzrokiem wodzę". Ale już jest trochę lepiej, troszkę ruszyłam z miejsca.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-15, 14:38   Re: Nie wszyscy na szczęście...

Andrzej napisał/a:

Na szczęście nie wszyscy są tego zdania, że trzeba rozwód brać pod uwagę. Wiemy, że Pan nasz Jezus Chrystus nie brał go w ogóle pod uwagę.


oj nie brał, nie brał pod uwagę... :-P

[ Dodano: 2007-04-15, 14:39 ]
PS. wybaczcie... ale nie mogłam się oprzeć ...
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-15, 19:02   

Jezu Ufam Tobie
 
     
CA
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-15, 19:35   

Wan pamiętaj jesteś najwspanialszą mamą jaką może mieć Twoja córcia, na razie Ty i Ona jesteście rodziną i to też może być piękne, więc tu i teraz i DO PRZODU.

Pamiętam w modlitwie CA
 
     
Desdemona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-16, 13:14   Re: Nie wszyscy na szczęście...

bajka napisał/a:
Andrzej napisał/a:

Na szczęście nie wszyscy są tego zdania, że trzeba rozwód brać pod uwagę. Wiemy, że Pan nasz Jezus Chrystus nie brał go w ogóle pod uwagę.


oj nie brał, nie brał pod uwagę... :-P

[ Dodano: 2007-04-15, 14:39 ]
PS. wybaczcie... ale nie mogłam się oprzeć ...



"Każdy, kto oddała swoją żonę, poza przypadkiem nierządu, naraża ją na cudzołóstwo, a kto oddaloną poślubia, cudzołoży” (Mt 5, 31-32)" dla mnie świadczy to zgoła o czym innym....
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-16, 14:59   

Franciszkańskie forum:

http://franciszkanie-ofm....02a6e9a52e2c477

i inne rzeczy:

http://ekai.pl/serwis/?MID=11964

http://www.mateusz.pl/czytania/wj/278.asp

http://mateusz.pl/mt/er/er-sex.htm

http://mateusz.pl/ksiazki/js-sd/Js-sd_37.htm

http://www.katolik.pl/for...101957&t=101957
 
     
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 341
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-04-17, 11:38   Re: Nie wszyscy na szczęście...

Desdemona napisał/a:
bajka napisał/a:
Andrzej napisał/a:

Na szczęście nie wszyscy są tego zdania, że trzeba rozwód brać pod uwagę. Wiemy, że Pan nasz Jezus Chrystus nie brał go w ogóle pod uwagę.


oj nie brał, nie brał pod uwagę... :-P

[ Dodano: 2007-04-15, 14:39 ]
PS. wybaczcie... ale nie mogłam się oprzeć ...



"Każdy, kto oddała swoją żonę, poza przypadkiem nierządu, naraża ją na cudzołóstwo, a kto oddaloną poślubia, cudzołoży” (Mt 5, 31-32)" dla mnie świadczy to zgoła o czym innym....


Na szczęście Kościół Katolicki nie doszukuje sie w klauzuli Mateuszowej "poza wypadkiem nierządu" furtki dla rozwodów. I chwała mu za to. Dlatego poniekąd mimo różnych burz i zawieruch trwa od 2000 lat, nie manipulując nauką Jezusa, która jest jednoznaczna i wieczna.

Świetnie tę klauzulę "poza wypadkiem nierządu" tłumaczy jeden z najwybitniejszych współczesnych teologów dominikanin o. prof. Jacek Salij w tekście "Czy Ewangelia dopuszcza rozwód"
O. profesor na podstawie Ewangelii i dokumentów wczesnochrzescijańskich dowodzi, że ta klauzula odnosi się do osób współżyjących ze sobą poza małżeństwem - w związkach cudzołożnych, nawet gdyby były związane prawem cywilnym. W tej sytuacji rozwód cywilny dopuszczalny jest tylko w przypadku osób nie związanych sakramentalnym węzłem, z których przynajmniej jedna jest juz związana sakramentalnym węzłem z prawowitym współmałżonkiem.

Fragment tekstu o. Salija:

(...) co znaczy owo dopowiedzenie „poza wypadkiem nierządu”. Niewątpliwie ma Pan rację, że te słowa coś przecież znaczą, a więc nie można ich ignorować.

Otóż według odwiecznej praktyki Kościoła katolickiego, klauzula ta odnosi się do dwóch konkretnych sytuacji. Po pierwsze, Pan Jezus dopuszcza, nawet zaleca rozejście się mężczyzny i kobiety, jeśli żyją oni na sposób małżeństwa, ale małżeństwem nie są. Chodziłoby tu o taki związek, o którym Chrystus wspomniał w rozmowie z Samarytanką: „Ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem” (J 4,18). Po wtóre, w słowach tych Kościół dopatruje się obowiązku bezwzględnej niezgody na cudzołóstwo współmałżonka. Nie wolno chrześcijaninowi tolerować sytuacji trójkąta małżeńskiego: jeśli niewinny małżonek nie może sytuacji zmienić, powinien raczej współmałżonka opuścić i w modlitwie i pokucie czekać na jego nawrócenie, niż godzić się na bezczeszczenie małżeństwa.

Proszę uważnie wczytać się w oba teksty św. Mateusza i sądzę, że sam Pan przyzna, iż taka właśnie interpretacja leży w duchu obu wypowiedzi Pana Jezusa. Dopatrywanie się w słowach „poza wypadkiem nierządu” furtki, umożliwiającej rozwód, jest niezgodne z zasadniczym sensem nauki Chrystusa o małżeństwie. Przecież Chrystus wyraźnie stwierdza, że przywraca pierwotną czystość prawa małżeńskiego, a przeciwstawiając stare prawo nowemu, jednoznacznie daje do zrozumienia, że chodzi Mu o istotną reformę, a nie tylko o jakiś retusz w zwyczajach starotestamentalnych. Chrystus uczy jednak czegoś więcej i głębiej niż pobożny rabbi Szammaj.

Zresztą zobaczmy, co na ten temat mówią listy apostolskie i najstarsze świadectwa chrześcijańskie. Słowa są tu jasne i dalekie od rozmiękczającej kazuistyki: „Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan: żona niech nie odchodzi od swego męża. Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Małżonek również niech nie oddala się od żony” (1 Kor 7,l0n). Można się czasem spotkać z twierdzeniem, że Żydzi współcześni Chrystusowi nie znali pojęcia separacji, tzn. takiego rozejścia się małżonków, które nie uprawnia do następnego małżeństwa, ale jest raczej oczekiwaniem na ponowne zejście się. Nie wiem, może instytucja separacji była i nie znana ówczesnym Żydom, wszakże z powyższego tekstu wynika, że niewątpliwie znał ją św. Paweł (jej istnienie stwierdza również cytowany niżej tekst z połowy II wieku).

Albo o czym mówiłyby te oto teksty, gdyby rozwód był w pewnych okolicznościach chrześcijanom dozwolony? „Żona związana jest tak długo, jak długo żyje jej małżonek. Jeśli mąż umrze, może poślubić kogo chce, byleby w Panu” (1 Kor 7,39). Zaś w Liście do Rzymian: „Kobieta zamężna na mocy Prawa związana jest ze swoim mężem, jak długo on żyje. Gdy jednak mąż umrze, traci nad nią moc prawo męża. Dlatego to uchodzić będzie za cudzołożną, jeśli za życia swego męża współżyje z innym mężczyzną. Jeśli jednak umrze jej mąż, wolna jest od prawa, tak iż nie jest cudzołożnicą współżyjąc z innym mężczyzną” (7,2n).

Proszę Pana, nacisk społeczny, żeby Kościół — przynajmniej w niektórych przypadkach — pozwalał na rozwód, jest dzisiaj tak duży, że Kościół uczyniłby to już dawno, gdyby to tylko było w jego mocy. Jeśli Kościół nie zgadza się na rozwód, to dlatego, że nie może. Po prostu nauka słowa Bożego na ten temat jest zbyt wyraźna.

Warto tu przytoczyć jeszcze bardzo stare, pochodzące mniej więcej ze 150 roku, świadectwo, mówiące, jak pierwsi chrześcijanie rozumieli opuszczenie współmałżonka „na wypadek nierządu”. Autorem tekstu jest Hermas, jego zaś dzieło — Pasterz — jest jednym z najważniejszych pism starochrześcijańskich:

„Panie — powiedziałem —

Jeśli kto ma żonę, która wierzy w Pana,

I przekonał się, że ona popełnia cudzołóstwo,

Czy grzeszy mąż, jeśli dalej z nią żyje razem?”

„Tak długo, póki nie wie — odpowiedział — nie grzeszy.

Jeśli się jednak mąż dowie o jej grzechu,

A niewiasta nie pokutuje,

Ale trwa w swym porubstwie,

I mąż dalej z nią żyje razem,

Staje się współwinny jej grzechu,

I bierze udział w jej cudzołóstwie”.

„Jakżeż tedy, o panie — pytałem — ma postąpić mąż,

Jeśli żona trwa w swej namiętności?”

„Niechże ją oddali — odrzekł

A mąż niech żyje samotnie,

Jeśli zaś oddali swą żonę i pojmie inną,

Tedy i on cudzołoży”.

„A jeśli, o panie — pytałem — niewiasta po swym

oddaleniu pokutuje,

I chce powrócić do swego męża,

Czy on jej nie powinien przyjąć z powrotem?”

„Z pewnością — odrzekł —

Jeśli mąż jej nie przyjmie,

Grzeszy i wielką na siebie ściąga winę.

Powinno się przecie przyjąć tego, który zgrzeszył,

a czyni pokutę.

A zatem dla tej pokuty mężowi żenić się nie wolno.

Oto jak się żona i mąż powinni zachowywać”1

Można by jeszcze wskazywać na — tak to chyba trzeba nazwać — absurdy, jakie pociąga za sobą twierdzenie, że cudzołóstwo rozwiązuje nierozerwalny z natury związek małżeński. Krótko i trafnie wskazał je św. Augustyn, w swoim dziele O małżeństwach cudzołożnych: „Zobacz, co to byłby za absurd. Ktoś dlatego nie byłby cudzołożnikiem, że poślubił cudzołożnicę. I co budzi jeszcze większą zgrozę: owa kobieta, dlatego że popełnia cudzołóstwo, nie byłaby już cudzołożnicą: bo dla następnego męża nie byłaby już cudzą żoną, lecz jego własną... Gdyby cudzołóstwo rozwiązywało związek małżeński, co znaczyłyby słowa Apostoła: uchodzić będzie za cudzołożną, jeśli za życia swego męża współżyje z innym mężczyzną (Rz 7,3)?” (PL 40,472)
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.mobi ::: www.modlitwa.info
 
 
     
Desdemona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-17, 21:03   Re: Nie wszyscy na szczęście...

Andrzej napisał/a:
Desdemona napisał/a:
bajka napisał/a:
Andrzej napisał/a:

Na szczęście nie wszyscy są tego zdania, że trzeba rozwód brać pod uwagę. Wiemy, że Pan nasz Jezus Chrystus nie brał go w ogóle pod uwagę.


oj nie brał, nie brał pod uwagę... :-P

[ Dodano: 2007-04-15, 14:39 ]
PS. wybaczcie... ale nie mogłam się oprzeć ...



"Każdy, kto oddała swoją żonę, poza przypadkiem nierządu, naraża ją na cudzołóstwo, a kto oddaloną poślubia, cudzołoży” (Mt 5, 31-32)" dla mnie świadczy to zgoła o czym innym....


Na szczęście Kościół Katolicki nie doszukuje sie w klauzuli Mateuszowej "poza wypadkiem nierządu" furtki dla rozwodów. I chwała mu za to. Dlatego poniekąd mimo różnych burz i zawieruch trwa od 2000 lat, nie manipulując nauką Jezusa, która jest jednoznaczna i wieczna.


dlaczego manipulując??każdy kto zna się na gramatyce języka polskiego nie będzie miał problemów z rozłozeniem tego zdania...każdy, kto oddala swoją zonę, naraża ją na cudzołóstwo, a kto oddaloną poslubia, cudzołozy. Wytątkiem od tej zasady jest przypadek nierządu.....
czarno na białym..oczywiście nie wiem jak to jest napisane w oryginale
Moznaby było powiedziec, że osoba zdradzona ma prawo do powtórnego małżeństwa...a osobie zdradzającej to nie przysługuje.
Opieram się na Biblii a nie na interpretacjach księzy, bo jak niby ten cytat nie odnosi się do związku małżenskiego skoro jest tutaj czarno na białym napisane: mąż i żona - a w tamtych czasach nie było slubów cywilnych i koscielnych...A jak jest w rzeczywistości okaże, się gdy każdy zdradzajacy i zdradzany stane przed sądem Bozym.
 
     
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 341
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-04-17, 23:02   Re: Nie wszyscy na szczęście...

Desdemona napisał/a:
(...) czarno na białym..oczywiście nie wiem jak to jest napisane w oryginale
Moznaby było powiedziec, że osoba zdradzona ma prawo do powtórnego małżeństwa...a osobie zdradzającej to nie przysługuje.
Opieram się na Biblii a nie na interpretacjach księzy, bo jak niby ten cytat nie odnosi się do związku małżenskiego skoro jest tutaj czarno na białym napisane: mąż i żona - a w tamtych czasach nie było slubów cywilnych i koscielnych...A jak jest w rzeczywistości okaże, się gdy każdy zdradzajacy i zdradzany stane przed sądem Bozym.


Nauka Kościoła katolicka jest taka jak to podaje Katechizm Kościoła Katolickiego, jest zgodna z wykładnią tego problemu podaną przez o. Salija. Małżeństwo sakramentalne ważnie zawarte jest nierozerwalne. Zdrada czy jakiekolwiek inne okoliczności nie są w stanie tego faktu zmienić. Sakramentalna przysięga małżeńska nie zawiera żadnej klauzuli zwalniającej z jej dotrzymania. Nikt z małżonków przecież nie przysięga np. "Przysięgam ci wierność, miłość i że cię nie opuszczę aż do śmierci - chyba, że mnie zdradzisz, oszukasz, zachorujesz, porzucisz pracę, etc".

Desdemono, każdy kto nie jest katolikiem ma prawo mieć inne poglądy niż Kościół katolicki i jego wyznawcy. Tak na marginesie, często osoby żyjące w związkach niesakramentalnych nazywani są jako małżonkowie, choć formalnie łączy ich tylko ślub cywilny. Z punktu widzenia nauki Kościoła katolickiego nie są małżeństwem. Nie zawsze słowa są w stanie uchwycić istotę sprawy jednoznacznie do odczytania dla wszystkich. Żyją na sposób małżeński, nazywają siebie mężem i żoną, ale przed obliczem Boga mężem i żoną są tylko ci, co przed Nim składali bezwarunkową przysiegę. Zresztą co to byłaby za miłość, która za zdradę (błąd, upadek) karałaby tak okrutnie winowajcę - porzuceniem i związaniem się z inna osobą. Nie dając szansy krzywdzicielowi na poprawę, skruchę, na powrót. Czy w takiej sytuacji przypowieść o Ojcu syna marnotrawnego i Jego postawie miałaby sens? Gdyby tak było jak to interpretujesz, to Ojciec syna marnotrawnego powinien się go wyrzec i w jego miejsce zaadoptować nowego syna.
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.mobi ::: www.modlitwa.info
 
 
     
Julka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-18, 10:55   

Moim zdaniem Ojciec Jacek Salij wyjaśnia wszystko w taki sposób, że nie pozostawia żadnych watpliwości. Ja ich przynajmniej już nie mam.
I wydaje mi się, że jeżeli ktoś jeszcze polemizuje to wg mnie sorry ale sie zwyczajnie czepia...
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-18, 18:48   

Też tak twierdzę,że się czepia.......tylko co zrobić z tym,że nasze połówki,zamiast nas zrozumieć,to nas nienawidzą,gdy się dowiadują,jak bardzo walczymy o to małżeństwo przed sądem.Czyli je unieszczęśliwiamy,już nic z tego nie wiem dzisiaj,głowa ciężka od przemyśleń..........
 
     
pestka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-18, 19:18   

Andrzeju
nareszcie napisałeś coś, czego myślałam, że nie dostrzegasz... Nareszcie. Dziękuje Ci za to. Chyba wiesz o co mi chodzi.
 
     
agata
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-23, 23:56   

Rogor, to nie chodzi o to, czy zgnoją w sądzie, czy nie.
Przyznanie się do wiary ma ogromną wartość. Wiadomo, ze to nieopłacalne i nikomu łez nie wyciśnie z oczu, więc brzmi autentycznie i sędzia, ławnicy głupieją...:"To w dzisiejszych czasach można jeszcze składać takie świadectwa?" Może to kiedyś i w nich zaowocuje. Może te słowa ich będą nawracać... A może nawrócą Małżonka?
Znam przypadek: mąż złożył wniosek o rozwód, powołał świadków. Żona nie powołała żadnych świadków ( żeby nie wywlekać brudów przeciwko mężowi, nie skłócać rodziny). Jej głównym argumentem podanym w sądzie była właśnie wiara w Boga (trochę zgnoili za to - i co z tego?). Małżonkowie parę lat już mieszkali osobno, nie dzielili łoża, ani finansów - czyli pełen rozpad wg kryteriów sądu. A jednak do rozwodu nie doszło. Przede wszystkim trzeba działać zgodnie z sumieniem. A nie tylko pragmatycznie - byle skutecznie. Wiara czyni cuda. A te cuda to konkretne fakty - nie było rozwodu... a bardzo wiele wskazywało na to, ze będzie.
Zresztą , wydaje mi się, przecież to nie chodzi przede wszystkim o to, by do rozwodu nie doszło, tylko o to właśnie by powiedzieć "nie - nie zgadzam się, bo my jesteśmy małżeństwem, bo ja kocham i wierzę w naprawę naszej relacji".
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-04-24, 05:39   

och,Agatko,Agatko,podtrzymuj mnie tak na duchu,podtrzymuj
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8