Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Zdrada i co dalej?
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 520
Wysłany: 2006-06-01, 21:16   Zdrada i co dalej?

Wyslane przez: Relinka

Właśnie dzisiaj złąpałam mojego męża na zdradzie, na gorącym uczynku. Był tak bezczelny, że chciał to zrobić wtedy, gdy ja bawiliśmy się z naszymi znjomymi, w naszym barze, a on z pracownicą poszli sobie do piwnicy. Po tym fakcie wzięłam kluczyki od samochodu, i wróciłam do domu -do dzieci. I nie wiem co dalej. Wywalić go do tej knajpy niech tam sobie mieszka? Czy ignorować go w dodmu? I ciekawe jak będzie się tłumaczył?
On często jeździł na nocki do knajpy. Bo jak mówił na tym odludziu strach zostawić samą kobietę na noc. I ja z ciężkim sercem ale godziłam się na to. Zaufałam jemu. A miałam powody nie ufać.
Tak już wcześniej zastanawiałam się, czy on mnie kocha. Nie czułam tego. I seks był taki jakiś rzadki. I zstanawiałam się, czemu jest tak jest. Wszystko kładłam na karb tych jego pogaduszek wirtualnych na gg. I była o to awantura.Zaczął się chować przede mną. Gadał tylko jak mnie nie było w domu.
I nie wiem, czy czegoś mu brakowało w naszym związku. Czy to po prostu erotman?
I ciekawe jak się zachowa, gdy się teraz spotkamy? Poprzednio, gdy go nakryłam na erotycznych gadkach na gg, wyszło na to, że ja nie miałam prawa czytać jego prywatnej korespondencji. I to ja byłam winna, że zaintrygowana jego zachowaniem (zamykaniem gg, gdy tylko sie zbliżyłam) zajrzałam do archiwum gg)
Pewnie będzie próbował mi wmówić, że poszli razem do piwnicy, bo np. gaz się skonczył.
A ja cholernie boje się przyszłości!

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Relinka

Nie wiem co mam dalej robić. Czy mam go rzucić, co nie jest takie proste. Czy potraktować tę sytuację, jako szansę szczerej rozmowy? Tylko ja mu już nie wierzę.Proszę, odezwijcie się. Potrzebuję rozmowy.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Małgosia


Wydaje mi się, Relinko, że powinnas oczyścic tę sytuację, bo przecież nie chodzi o jeden wybryk, ale, jak sama piszesz, problemy nawarstwiają się od kilku lat. I chyba konieczne jest odseparowanie się od męża, dopóki wszystkie bolesne sprawy nie zostaną wyjaśnione. Ale nie chodzi tylko o jego obietnice poprawy, ale o szczerą do bólu rozmowę (raczej wiele rozmów)i podjęcie działań, aby to małżeństwo naprawić. Piszę tak, bo sama przez lata ulegałam namowom męża na zgodę bez wyjaśnień i zobowiązań. Trzeba, jak mówi ks. Pawlukiewicz, "pruć piony", czyli wyjaśnić i przeanalizować wszystkie bolesne sprawy. I wtedy dopiero jest nadzieja na zmianę. Na pewno będzie Ci potrzebna odwaga do przeprowadzenia poważnej rozmowy i spokój - jesteś bardzo zraniona, ale spróbuj oddac ten ból Bogu i nie ulegac emocjom. Może poczekaj kilka dni, aż ochłoniesz?
Pozdrawiam Cię i obiecuje modlitwę
Małgosia

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Relinka


Dzięki Małgosiu. Boję się, że nie dam rady. Już teraz korci mnie by to przerwać przytulić się mimo wszystko do niego. Ale rozum mówi co innego. To boli. wiesz chyba sama. Nie wiem co ze sobą zrobić. Boję się rozmów.
Napisz mi czy twoje małżeństwo przetrwało?
Myślę o "Spotkaniach Małżeńskich". Może t o by pomogło?

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Małgosia


Relinko,
bardzo dobrze Cię rozumiem - że masz ochote pogodzic się, przytulic i żeby było jak dawniej. Sama tak postępowałam przez lata, mając nadzieję, że pogodzeni bedziemy umieli spokojnie porozmawiac, wyjaśnić. Nigdy nie dochodziło do poważnych rozmów, tylko do kolejnych konfliktów. A mój mąż wiedział, że nic nie musi robić, bo i tak wcześniej czy później się z nim pogodze. Dzis nie ma juz żadnej siły, żeby przekonać go naprawy naszego małżenstwa - odrzuca wszelkie propozycje.Jesteśmy w separacji - nie formalnej, tylko faktycznej. I wiem na pewno, że gdybym ileś lat temu uparła się, zeby szukać pomocy, wierzyc własnym odczuciom, a nie dac się przekonać mężowi, że właściwie wszystko jest w porząku, to szybciej wyszlibyśmy z tego. I byłoby to mniej bolesne.
Przeczytałam ostatnio, że mężczyźni (nie chce generalizować, pewnie nie wszyscy) bardziej zwracają uwagę na czyny, a nie słowa. Wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale teraz widzę, że z tego punktu widzenia dawałam mężowi sprzeczne komunikaty - bo jeżeli uważałam, ze jest bardzo źle, a jednoczesnie godziłam się z nim i żylismy tak, jakby się nic nie stało - to on patrzył na moje czyny i uważał, ze wszystko jest OK.
Nie wiem, czy moje małżeństwo przetrwa, bardzo bym chciała i wierzę w to w głębi serca, ale trzeba b edzie przekopac się przez kilkanaście lat chorych relacji.
Bardzo polecam Ci Spotkania Małżeńskie, my też byliśmy tam z mężem dwa lata temu, niestety nic nam to nie dałao, ale nie zrażaj się - jesteśmy jedynym takim ciężkim przypadkiem - wszyscy, z którymi o tym rozmawiałam, bardzo sobie chwalą i uratowano tam wiele małżenstw.
Bądź dzielna i nie bój sie konfliktu, ale oczywiście przede wszystkim powierzaj tę sytuację Bogu
Pozdrawiam
M.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: relinka

Małgosiu, Gdy zaczęły sie te nasze problemy zacząłam szukać pomocy w kościele. Bo zostałam wychowana w rodzinie katolickiej. Mój mąż niestety nie. On jest "pokopany" przez życie. Znalazłam kontakt do księdza psychologa. On oczywiscie mnie wysłuchał, ale chciałby porozmawiać z mężem. Wcześniej nie udało mi sie go nakłonić do tej rozmowy.Bo też i ja prawdę mówiąc bałam się rozmawić z moim małżonkiem. I właśnie teraz on się zgodził! Muszę go tylko umówić. Nie wiem czy to coś da. Boję się. No ale byłaby ocena sytuacji osoby postronnej. I nie wiem Małgosiu, która forma kontaktu ( czy poprzez księdza psychologa, czy poprzez spotkania małżeńskie)jest dla nas lepsza? Bo może nie być miejsca na obie formy, on może powiedzieć potem nie. Już wystarczy.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Małgosia


Relinko, to świetnie, że mąż sie zgodzil. Skoro tak, to kuj żelazo, póki gorące i umów go na spotkanie. A gdy do niego dojdzie, módl sie gorąco, aby Pan był obecny w tej rozmowie i wszystko uzdrowił. Będę o Tobie pamiętała
Małgosia

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: mada110


Ostatni dziń roku.Skłania do refleksji. Ten rok był dla mnie trudny. Bylismy u progu rozwodu.Na razie moje małżenstwo trwa.
Przeczytałam polecaną na Forum książkę Dobsona: "Miłość wymaga stanowczości". Świetna. Dzięki niej widzę, jakie błędy popełniłam. Jednym z nich było błaganie, męża, żeby został. Żebrałam o jego uczucie. Wiele razy traciłam swoją godność. Chociaż w tej chwili nie jestem do końca przekonana, czy potrafiłabym inaczej postąpić. Ale nie o to mi w tej chwili chodzi. Boję sie powtórek tych sytuacji. Ja potrzebuje w tej chwili wiedzy jak zyc we dwoje, jak wytworzyc wiez na cale zycie. Jak nabrac pewnosci siebie, dzieki czemu malzonek nabralby do mnie szacunku.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9