Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
separacja - czy nic nie można już zrobić?
Autor Wiadomość
administrator 
Administrator

Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 520
Wysłany: 2006-05-26, 23:36   separacja - czy nic nie można już zrobić?

Wyslane przez: paweł
Email:

Żona poroniła kolejny już raz, we wrześniu i przeżyła to najboleśniej, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Niestety, bardzo ją wtedy zawiodłem, bo oczekiwała troski czy zapytania o zdrowie, a ja tego nie okazałem, zajęty różnymi zewnętrznymi sprawami, czasem po prostu swoimi sprawami... To stało się praktycznie końcem naszego związku, mówiąc po ludzku.
Od tamtego czasu żona ze mną nie rozmawia, pomijając sprawy zakupów czy załatwień. Gdy proszę ją o przebaczenie, czy pojednanie i rozpoczęcie na nowo, odpowiada, że teraz chcę rozmowy, a gdzie byłem, gdy ona potrzebowała rozmowy i troski? Straciła zupełnie zaufanie do mnie, nie chce żadnej rozmowy także z kimś trzecim. Jeśli mi się to nie podoba - mówi - mogę się wyprowadzić. Mój widok powoduje w niej przypomnienie wszystkiego, także przykrości z całego małżeństwa, powoduje po prostu ból. Niestety, te miesiące i we mnie powodują jakieś spustoszenie - ciągłe przygnębienie, a także łatwe wybuchy gniewu na dzieci.
To spowodowało ostatnio groźbę żony, że jeśli uderzę dziecko, to pozbawi mnie praw rodzicielskich i będę zmuszony się wyprowadzić. Nawiasem mówiąc, dzieci widzą wszystko, nic się przed nimi nie ukryje. Od syna (Mateusz, 5 lat) usłyszałem życzenia - żebyś nie odszedł z naszej rodziny, choć wyraźnie takie sformułowanie nie padało przy nim. Oczywiście to wszystko oznacza także koniec z jakimkolwiek okazywaniem czułości (mieszkam w osobnym pokoju). Była także (jeszcze gdy rozmawialiśmy) deklaracja żony, że ze współżyciem koniec, tym bardziej, że nie chce ona już przechodzić katuszy przy prowokowanym porodzie martwego dziecka.
Czuję, że ja nie mogę pomóc żonie, bo sama moja obecność powoduje ból.
Nie wiem, co w tej sytuacji można jeszcze zrobić. Wiem, że bardzo zraniłem żonę, zraniłem także Pana Boga swoim postępowaniem. Powinienem zgodzić się na tę pokutę - uczuciowej pustki i osądzenia jako krzywdziciela rodziny. Czy pozostało już tylko pogodzenie się z sytuacją? Tak to teraz widzę, chociaż jest bardzo ciężko...
Kilka dni temu żona potwierdziła ostatecznie chęć separacji, oświadczając, że nigdy już nie zgodzi się na małżeńskie współżycie.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: JANEK
Email:

Paweł może ktoś bliskiz jej rodziny niech porozmawia . Wiesz co moja historia jest podobna i dlatego wiem co czujesz będe pamietał o was w modlitwie

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: Pascal
Email:

Witam Cie serdecznie. Przezywam bardzo podobna sytuacje od 4 lat. Zyje w separcji z zona, ktora probuje odzyskac rozwod w sadzie cywilnym oraz stwierdzenie niewaznosci naszego malzenstwa w Sadzie Metropolitalnym. Sytuacja jest bardzo krytyczna ale zupelnie przestalem sie martwic poniewaz czuje, ze Pan Jezus za pomoca Maryji przyjal CALY ciezar na siebie. Wierze w to, ze sprawa jest naprawde w dobrych rekach. W takim kontekscie Pan Bog wyjasnil mi pewne watpliwosci i odpowiedzial mi na rozne moje pytania. Te watpliwosci i pytania sa bardzo podobne do Twoich. Dlatego proponuje Ci do mnie zadzwonic, jesli masz ochote porozmawiac.
Pozdrawiam
PASCAL

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: paweł
Email:

Dziękuję Wam za wsparcie. Nawet kilka słów jak do człowieka jest jak lekarstwo. Ostatnio poświęcam więcej czsu na modlitwę i czuję, że Pan rzeczywiście daje pokój. To nie znaczy, że nie postępuję już źle, bo codziennie robię błedy, które żona zaraz ostro krytykuje i dodaje do wszystkich moich grzechów tych kilkunastu lat małżeństwa, co utwierdza ją w przekonaniu i postanowieniu o rozstaniu NA ZAWSZE.
Czuję, że muszę zaufać bardziej Bogu, a mniej swoim możliwościom zmiany siebie. Na tych ostatnich tyle razy się zawiodłem...
Jeszcze raz dziękuję, polecam sie modlitwie i Was też polecam Bogu, Paweł.

--------------------------------------------------------------------------------
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8