Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2007-04-13, 09:17
Mogłabym żyć bez seksu
Autor Wiadomość
misiek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-15, 11:56   

Klaudia napisał/a:
Brak więzi fizycznej powoduje rozdrażnienie, poczucie odrzucenia i wszystko idzie nie tak.


Sorrki, ale się nie zgodzę. Brak więzi uczuciowej powoduje niechęć do seksu w małżeństwie.
Pozdrawiam.
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-15, 12:21   

panowie, ja myslę, że jesli chodzi o to, ze wasze kobity nie chca sie kochac to najwidoczniej maja mały temperament. nie wynika to z partnera i jego umiejętności (czy braku) tylko z tego, że tak juz mają. Tak je natura wyposażyła... to jest machina samonakręcająca sie. Nie czuja potrzeby kochania się, więc wszelkie formy bliskości fizycznej kojarzą im sie od razu z łózkiem. nawet zwykły czuły gest odbieraja jako wstep do igraszek. i tłumacza sie boląca głową, przepracowaniem, itd. Moim zdaniem temperamentu się nie da zmienić. Jedni seks uwielbiaja a inni mogą 2-3 razy w roku i wystarczy. Inne potrzeby, inne priorytety. Dlatego ja uważam, że ludzie powinni przed slubem i ze soba mieszkac i poznac sie od strony intymnej. Grzech grzechem, ale dospasowanie w tej sferze jest bardzo wazne. Dlaczego dochodzi do zdrad?? M. in. przez to że seks jest niesatysfakcjonujący. Ludzie sa tylko ludźmi, zaspokajają swoje potrzeby (głód, bliskośc cielesną) i jesli życie intymne jest marne to szukają pocieszenia w innych ramionach.
 
     
Mychha
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-15, 13:04   

Do Miśka, który napisał:

"Sorrki, ale się nie zgodzę. Brak więzi uczuciowej powoduje niechęć do seksu w małżeństwie."

W takim razie co sądzić o przysiędze małażeńskiej i zapewnieniach o miłości. To po co wchodzić w związek jeżeli sie twierdzi że jest brak więzi uczuciowej ...
 
     
Łucja
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-15, 23:03   

A jeśli była więź uczuciowa, albo przynajmniej tak się wydawało, a potem ta więź uczuciowa wygasła?
I nie zgadzam się że chodzi tu o temperament, bo gdy ludzie się kochają, to ich miłość także wyraża się w kontaktach fizycznych. Gdy kochałam męża to nawet jak mnie odpychał to ja nadal potrzebowałam kontaktu fizycznego z nim, i naciskałam, nagabywałam, po prostu się napraszałam ( :oops: przykro wspominać). Ale gdy miłość wygasła (z mojej strony), uuu, to z mojej strony powiało lodem. I choć chciałam się zmusić, gotowa byłam udawać "ochotę" ;-) to marne były skutki tych moich wysiłków. Bez uczucia to była tragedia.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-16, 06:41   

No na pewno,to była tragedia,ale dlaczego Twoje serce z gorącego przemieniło się w zimne.Nie była to chyba prawdziwa miłość z Twojej strony,Tyle osób tu cierpi ,tyle krzywd,i upokorzeń znosi,ale żadna nie mówi,że się odkochała,wszyscy kochają i trwają,bo miłość jest bezwarunkowa.Jak urażą Cię moje słowa,to Twoja sprawa,ja wyrażam tylko swoje zdanie.
 
     
Łucja
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-16, 09:57   

to że inne osoby znoszą to co znoszą to ich sprawa, ja również wiele zniosłam i do innych się nie porównuję.
Dlaczego moje uczucie wygasło? Nie potrafię odpowiedzieć i nie będę się tłumaczyć, bo jak to wytłumaczyć.
Ale czy to jest grzech?
"Jak urażą Cię moje słowa,to Twoja sprawa,ja wyrażam tylko swoje zdanie.", czyli Weroniko nie liczysz się z uczuciami innych? Przecież ja się z Tobą nie kłócę więc po co ten atak :-(
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-16, 15:26   

Jaki atak,kto się kłóci.Moje zdanie to takie,że nie kochałaś męża na dobre i na złe.Z uczuciami innych liczę się i to bardzo,wiem,że mój mąż mnie nie kocha i przyjmuję to,liczę się z jego uczuciami,a to,że są dla mnie przykre,to nie mogę nic z tym zrobić,jak tylko oddać to najwyższemu,pozdrawiam.I nie miej takiej krzywej miny,bo nie do twarzy Ci z tym. ;-)
 
     
gunia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-17, 16:52   

Witam :-)

Ale się porobiło ;-)

A tak już na poważnie, to bardzo dziękuję wszystkim za rady, a przede wszystkim MODLITWĘ, ta potrafi zdziałać cuda. My wychodzimy na prostą, powoli, ale do przodu :-) Dziękuję za głosy panów, spojrzenie na problem z drugiej strony.

Co pomogło w naszym przypadku? Szczere rozmowy, z otwarciem się na tego drugiego, jego uczucia i problemy. Ja sama uświadomiłam sobie, że problem polega generalnie na "zaniedbaniu" związku i to nie tylko w sferze fizycznej. Gdy już przestaje nam na sobie zależeć, nie doceniamy siebie nawzajem, nie wspieramy się, nie staramy, to rośnie mur. Zgadzam się, że źródło problemów tkwi w rozluźnieniu więzi uczuciowej. Temperamentu bym tu nie wyciągała jako argumentu (się rymnęło ;-) ), czy tzw. niedopasowania, bo ja np. straciłam ochotę na seks generalnie, inni mężczyźni mnie również nie interesowali. Zresztą, gdybyśmy wszystkie nasze poczynania chcieli usprawiedliwiać temperamentem, pożądaniem, instynktem, to byśmy stali się ... zwierzątkami tylko? ;-)
Tyle ode mnie, jeszcze raz dziękuję za wszystkie rady, obiecuję modlitwę w Waszych intencjach i ciepło pozdrawiam,

g.
 
     
perlan
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-18, 20:03   

gunia napisał/a:

Co pomogło w naszym przypadku? Szczere rozmowy, z otwarciem się na tego drugiego, jego uczucia i problemy. Ja sama uświadomiłam sobie, że problem polega generalnie na "zaniedbaniu" związku i to nie tylko w sferze fizycznej.

Nie moge sie zgodzic calkowice z tym powyzszym. Jak to zwykle bywa w zyciu kij ma dwa konce.
Jeden koniec to jednak roznica temperamentu. Czyli jakas roznica potencjalu co prowadzi to tego, ze pojawia sie problem z czestotliwoscia ale nie koniecznie z jakoscia zblizen.
Drugi koniec to nieopdpowiednia relacja na codzien. To tak ogolenie, bo nie bede sie tu tozpisywal o co chodzi...mysle, ze kazdy mnie zrozumial. I z tego sie bieze problem w relacji erotycznej, bo to sie przeklada na emocji w sypialni.
Ale tez emocje z sypialni tez sie odbijaja na zyciu - relacji codzienej. I kolo sie zamyka :)
Łatwiej jest to nawet opisac niz uswiadomic sobie to w swoim zwiazku.
Ciezko to jest wszystko polapac i sie ustzec...
eee koncze, bo bredze cos juz

[ Dodano: 2007-02-18, 20:03 ]
gunia napisał/a:

Co pomogło w naszym przypadku? Szczere rozmowy, z otwarciem się na tego drugiego, jego uczucia i problemy. Ja sama uświadomiłam sobie, że problem polega generalnie na "zaniedbaniu" związku i to nie tylko w sferze fizycznej.

Nie moge sie zgodzic calkowice z tym powyzszym. Jak to zwykle bywa w zyciu kij ma dwa konce.
Jeden koniec to jednak roznica temperamentu. Czyli jakas roznica potencjalu co prowadzi to tego, ze pojawia sie problem z czestotliwoscia ale nie koniecznie z jakoscia zblizen.
Drugi koniec to nieopdpowiednia relacja na codzien. To tak ogolenie, bo nie bede sie tu tozpisywal o co chodzi...mysle, ze kazdy mnie zrozumial. I z tego sie bieze problem w relacji erotycznej, bo to sie przeklada na emocji w sypialni.
Ale tez emocje z sypialni tez sie odbijaja na zyciu - relacji codzienej. I kolo sie zamyka :)
Łatwiej jest to nawet opisac niz uswiadomic sobie to w swoim zwiazku.
Ciezko to jest wszystko polapac i sie ustzec...
eee koncze, bo bredze cos juz
 
     
misiek
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-19, 12:57   

perlan napisał/a:
eee koncze, bo bredze

Przez grzeczność nie będę zaprzeczał.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-21, 18:43   

wiki0701 napisał/a:
panowie, ja myslę, że jesli chodzi o to, ze wasze kobity nie chca sie kochac to najwidoczniej maja mały temperament. nie wynika to z partnera i jego umiejętności (czy braku) tylko z tego, że tak juz mają. Tak je natura wyposażyła... to jest machina samonakręcająca sie. Nie czuja potrzeby kochania się, więc wszelkie formy bliskości fizycznej kojarzą im sie od razu z łózkiem. nawet zwykły czuły gest odbieraja jako wstep do igraszek. i tłumacza sie boląca głową, przepracowaniem, itd. Moim zdaniem temperamentu się nie da zmienić. Jedni seks uwielbiaja a inni mogą 2-3 razy w roku i wystarczy. Inne potrzeby, inne priorytety. Dlatego ja uważam, że ludzie powinni przed slubem i ze soba mieszkac i poznac sie od strony intymnej. Grzech grzechem, ale dospasowanie w tej sferze jest bardzo wazne. Dlaczego dochodzi do zdrad?? M. in. przez to że seks jest niesatysfakcjonujący. Ludzie sa tylko ludźmi, zaspokajają swoje potrzeby (głód, bliskośc cielesną) i jesli życie intymne jest marne to szukają pocieszenia w innych ramionach.


a według mnie nie jest to takie proste. Ona może mieć ogromny temperament, a moze nie chcieć się kochać, bo czuje się niekochana, nieakceptowana...
A jeśli nawet ma taki temperament, sorry - bez chdozenia do łóżka też to mozna zobaczyć - choćby widząc jej reakcję na czułe gesty... albo widzisz, ze się krew gotuje, albo nici... i nie trzeba do tego łóżka...
Widać wcześniej, widać... tylko czasami łóżko wszystko przesłania, niestety...

Dobrze Wiki - dobiorą się seksualnie, super, cudo. A sama wiesz jak przewrotne bywa życie - nagle choroba - wszystko się zmienia. I co ten biedny współmałżonek ma robić ? No przecież temperamentami się dobrali, a tu klops... Przecież ochota zmienia się choćby w ciąży, po ciąży itd. itp.
A jak pożycie intymne jest marne to trzeba się postarać, aby było lepsze, a nie iść w inne ramiona.

Prosta kobieta jezdem :lol: i proste mam myślenie.
Starać się trzeba, dbać o siebie i myśleć o drugiej osobie, a nie zaspokojania własnych zachcianek. To ogromna praca a nie zwykłe "upuszczenie emocji" ufff....
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-22, 09:37   

dobranie sie temperamentami a sytuacja wyjątkowa (ciąża, połóg, choroba) to supełnie 2 inne sprawy. Miłość fizyczna dla kobiet jest moim zdaniem mniej wazna niz dla mężczyzn. Dla nas licza sie gesty, czułość, dobre słowo, kwiaty i mnóstwo innych spraw. Mężczyźni są inaczej skonstruowani (poza tym wszystkim czego brakuje kobietom mysla duzo częściej o seksie i bardziej brakuje im tego). ja nie mówie, ze wszyscy.

ja uważam, ze tam gdzie zycie intymne jest kalekie albo go nie ma - jest większe prawdopodobienstwo kryzysu. I nie chodzi o to, ze partner nie ma jak się wyładować (brutalnie to rzecz ujmując), tylko o to, że brak tej ogromnej bliskości, uczucia, intymnej sfery. jakby nie było, seks scala małżeństwo.

nie chodzi o to aby z siebie robic króliki (choc jak ktos ma takie potrzeby to tez dobrze ;-) ), ale aby sobie uświadomic, że to bardzo wazna rzecz w małżeństwie. Ja w białe małżeństwa nie wierzę.

Piszesz Bajko o tym, aby starać się bardziej zamiast szukac innych ramion. Prawda! Tylko, że nie zawsze partner chce sie nagiąc do tego, rozmowy nie pomagają, mąż/żona seksu nie potrzebuje...itd. A może to z nami tego seksu nie potrzebuje? Takie głupie mysli tez przechodza przez myśl. :-(

Kiedys weszłam na forum gazety Wyborczej seks/brak seksu w małżeństwie. Poczytałam i sie przeraziłam jak wiele par cierpi z tego powodu...
 
     
Julka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-22, 12:55   

"Piszesz Bajko o tym, aby starać się bardziej zamiast szukac innych ramion. Prawda! Tylko, że nie zawsze partner chce sie nagiąc do tego, rozmowy nie pomagają, mąż/żona seksu nie potrzebuje...itd. A może to z nami tego seksu nie potrzebuje? Takie głupie mysli tez przechodza przez myśl."

Wiecie co, ja też kiedyś lubiłam kochać się z moim mężem, robiliśmy to bardzo często. Niestety pierwszy poród miałam bardzo ciężki i może dlatego potem już nigdy nie było tak jak wcześniej..
Teraz po 15 latach małżeństwa jestem zdradzoną żoną i nie umiem sobie poradzić...
Mąż wielokrotnie mówił mi, że tego potrzebuje ,że to jest dla niego bardzo ważne. Niestety nie zdawałam sobie sprawy z tego, że aż tak ważne. Nigdy z nikim nie rozmawialiśmy na te tematy. Może gdybym wcześniej trafiłą na to forum i przeczytała wypowiedzi innych facetów... Mąż jest typem introwertyka, ja odwrotnie. Jego komunikaty były takie ciche, nie wzięłam pod uwagę tego, że nie każdy umie tak jak ja głośno i wyraźnie precyzować swoje żale i oczekiwania...
Teraz, chociaż wciąż jeszcze jest z nami, wszystko się zmieniło, to ja chcę się kochać a on nie. Czasem nie dotyka mnie w żaden sposób nawet 2 tygodnie, śpimy wprawdzie w jednym łóżku ale na dwóch jego końcach. Nie sądzę, żeby robił to teraz z kimkolwiek innym. Powiedział mi, że sam tego nie rozumie, ale zwyczajnie nie ma ochoty.
Czy to się jeszcze zmieni?
Zawsze bardzo dbał omnie, był oddany i kochający, to stało się tak nagle...
Czy można nagle przestać kogoś kochać?! Czy można po tylu wspólnych latach z powodu seksu odwróciś się od rodziny i myśleć o odejściu?!
Nigdy nie przestałam go kochać, poprostu tego nie potrzebowałam... Przecież mógł rozmawiać ze mną, powiedzieć, że nie wytrzyma jak z tym czegoś nie zrobię... Mam głowę pełną pytań i żadnej sensownej odpowiedzi...
Tak bardzo chciałabym mu to jakoś wynagrodzić, ale on juz nie chce. Czy mam jakąś szansę?! Jestem gotowa zrobić wszystko, żeby to naprawić...
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-22, 20:59   

[quote="wiki0701"]
aby sobie uświadomic, że to bardzo wazna rzecz w małżeństwie. Ja w białe małżeństwa nie wierzę.

Piszesz Bajko o tym, aby starać się bardziej zamiast szukac innych ramion. Prawda! Tylko, że nie zawsze partner chce sie nagiąc do tego, rozmowy nie pomagają, mąż/żona seksu nie potrzebuje...itd. A może to z nami tego seksu nie potrzebuje? Takie głupie mysli tez przechodza przez myśl. :-(
/quote]

Wiki, nigdzie nie twierdziłam, że to nie jest wazna rzecz w małżeństwie. Jest bardzo ważna. Bardzo, bardzo... Tylko nie jest to takie proste i nie ejst to wyłącznie wypadkowa temperamentów... według mnie...
Jak to "nie z nami potrzebuje" ? Co to znaczy "potrzebować seksu" ?
W głębszym rozumieni usprawy nie ma "potrzbeować seksu", bo chodzi o bliskość i zjednoczenie (choć to moze głupio brzmi) z drugą osobą. A nie zaspokojenie zwykłej (a nawet i niezwykłej) potrzeby...
I nie chdozi o "naginanie się" tylko wzajemne zrozumienie.
Seks w małżeństwie to bardzo ważna sprawa, szkoda, że temat taki po macoszemu traktowany. W ogóle temat seksu. A jak juz to w kontekście wpadek,niechcianych ciaży, uswiadamiania młodych, prezerwatyw, robienia dobrze i zaspokajania potrzeb.
A nie dawania siebie, bliskości z drugą osobą, rezygnowania czasem z własnych zachcianek w imię szacunku dla tego, że "on/ona dziś nie może"...
 
     
wiki0701
[Usunięty]

Wysłany: 2007-02-23, 08:22   

potrzebować seksu = potrzebowac czułości, bliskości, miłosci.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9