Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Moje świadectwo !!
Autor Wiadomość
ryba
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-13, 09:15   

Chcę podzielić się z wami moją radością. To jeszcze nie szczęście, nawet chyba radość to zbyt wielkie słowo, ale COŚ SIĘ ZMIENIŁO NA LEPSZE.
Tu na forum jestem bardzo krótko. Bardzo żałuję, że nie mogłam do as znaleźć drugi chociażby rok wcześniej. Ale chyba tak musiało być.
Muszę powiedzieć, że moje małżeństwo od początku było b. trudne. Mimo wielkiego uczucia, byliśmy osobami o zupełnie odmiennych potrzebach emocjonalnych.
Mój idiotyczny związek przedmałżeński( mąż o wszystkim wiedział) bardzo mocno zaważył na naszych relacjach. Ja wygrzebywałam się z lat w grzechu i już sam fakt podjęcia się z tego uznawałam za wystarczający aby dalej nie zrobić z tym nic. Mój mąż to widział i ego pretensje i niezaspokojona potrzeba szczególnego okazywania uczuć z mej strony powodowały, że coraz bardziej się od siebie oddalaliśmy.
Tu muszę powiedzieć o negatywnej stronie wspólnego mieszkania z moimi rodzicami. Według mnie JEŚLI ZWIĄZEK JEST TRUDNY I MAŁŻONKOWIE ZDAJĄ SOBIE Z TEGO SPRAWĘ, MUSZĄ MIESZKAĆ ODDZIELNIE. Wiem, że mielibyśmy większe szanse na zrozumienie siebie.
Podobnie jak w przypadku El. muszę za kryzysowe ocenić niemal całe dotychczasowe małżeństwo.
To ja przyczyniłam się do zdrady męża. Ja wycofała się całkowicie, nie mogąc sprostać Jego oczekiwaniom. Oczywiście nie było to łatwe, pewne próby podejmowałam, ale sami wiecie... szatan zawsze znajdzie drogę do ludzkiego umysłu...a aj właściwie się nie modliłam. A mój mąż tak. Nawet w okresie zdrady czytał Pismo św. i chodził do kościoła! ...
Teraz wiem, że zawsze, nawet jeśli idzie się złą drogą nie wolną rezygnować z modlitwy.
To wszysto bardzo boli, jest bardzo świeźe, a wyobraźnia wypala w umyśle wielką dziurę, ale jest i nadzieja, bo...
Kiedy przypadkowo usłyszałam słowa wypowiedziane DO TEJ KOBIETY przez mojego , że zdecydował się skończyć ten pozamałżeński związek, to był oczywiście szok. O niczym wcześniej nie wiedziałam, niepokoiły mnie "zawodowe" telefony, ale On robił to w dośc ostentacyjny sposób. Myślałam: chce mi pokazać,jak inne kobiety się nim interesują, a ja nie ugnę się to on musi pierwszy podejść do mnie.
Wiem - na zdradę składa się wiele czynników, i to on ostateczne podjął taką decyzję. Ale świadomość przyczynienia się do tego jest bardzo ciężka do udźwignięcia. Z drugiej strony ni mogę wyobrazić sobie jak mogłabym inaczej zacząć myśleć o przebaczeniu.
Potem była realna groźba separacji, stąd moje prośby o wsparcie i modlitwę(jeszcze raz dziękuję). To chyba minęło. Ale piszę chyba bo straciłam pewność do wszystkiego.
Wiedząc,że czas działa na moją niekorzyść wzięłam sprawy w swoje ręce, a sił miałam niewiele. Właściwie ten ostatni tydzień (nie wiem kieduy i jak minął), był dla mnie czasem głębokiej rozpaczy ale i gorliwej modlitwy. Dzięki temu forum zrozumiałam,że to ja mudszę zrobić pierwszy krok... a było to bardzo trudne
Przeprowadziliśmy rozmowę , choć właściwie był to mój monolog (ale Mąż bardzo mnie słuchał)
No i spędziliśmy 2 noce ze sobą ( mojej inicjatywy), a spaliśmy oddzielnie od pół roku. Oczywiście ja cały czqs ryczałam, bo takie zbliżenia chyba jeszcze długo będą bardzo bolesne.
A więc idzie ku lepszemu... ale
Mam świadomość,że teraz dopiero zaczyna się cieżka praca uzdrawiania naszebgo małżeństwa. Modlę się o wolę naprawy z Jgo strony. Czekam teraz na Jego monolog. I pracuję nad odbudowywaniem zaufania. Boję się teraz dosłownie o wszystko, ale muszę powiedzieć to co wielokrotnie mu powtarzałam (w sms-ach, a później w rozmowie), że BARDZO GO KOCHAM...
Pozdrawiam Was wszystkich i łaczę się w modlitwie za tych wszystkich, którzy walczą o swoje małżeństwo.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-14, 21:35   

Rybo !! Piękne świadectwo !!Chwała Panu !!
Dołączyłam własnie dodatkowe coś do pierwszego mojego tu postu o moim swiadectwie...jat tu na 1 srt.
Mówię tam, że sam powrót małżonka, to dopiero początek góry lodowej !!
Uważam teraz, że w takim wypadku magiczne zdanie KOCHAM CIĘ I POTRZEBUJĘ ..JA I DZIECI !! ...nabiera dodatkowej mocy !
Teraz trzeba uczciwie mężowi powiedzieć..chcę naprawić, chcę wszystko zmienić....ale nie wiem jak !! Pomóz !! To , że sie psuło....byłam pewna, że robię wszystko dobrze...tak mi się wydawało....a jednak nie do końca tak było. Teraz chce zmienić nasze zycie tak, żebyśmy oboje już byli zadowoleni. Pomóz mi !!
Teraz szczeroć, otwartość, uczciwość! Teraz buduje sie inne, nowe Wasze zycie ! Pozdrawiam !! EL.
 
     
ryba
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-14, 21:57   

Dziękuję El. Bardzo imponują mi wszyscy Ci, którzy mimo zażegnania kryzysu dalej spotykają się na forum pomagając innym. Także Ci wszyscy, którzy mimo trwania w jakiejś formie zawieszenia okazują nadzieję i mówią o swym wielkim uczuciu do współmałżonka. Dla mnie osobiście było TO WIELKIM ODKRYCIEM.
Co do mnie to wczorajszy dzień był już zwiastunem tej ciężkiej drogi, która nas lub póki co mnie czeka. Kiedyś GRażynka napisała, że wszystko może powrócić do "normy", jak gdyby nic się nie stało. Myślę,że mój mąż tak właśnie się zachowuje i to mnie b. martwi. Stawiam jednak na własną przemianę (poprzez modlitwę, jeśli to możliwe codziennie jestem na mszy), bo widzę,że na Niego nie przyszła jeszcze pora. Nie chce o tym mówić i robi wszystko abym o to nie zagadnęła.
No i problem wielkiego zaufania. Czuję jakie to dla mnie wyzwanie. Póki co jest zdecydowanie lepiej, jakieś plany na wspólne wyjazdy i wogóle coś na kształt rozmów.
Wiem, że będzie ciężko, bo właściwie całe nasze małżenstwo było w jakiś sposób chore. Mam wielką nadzieję i to właśnie w Bogu.
Łączę się z wszystkimi, którzy cierpią, aby nie ustawali. Jeśli to dla was wydaje się niemożliwe to pomyślcie też o tych, którzy może u kresu nadzieji tu zaglądają. Pozdrawiam.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-15, 17:26   

Rybko ! Wasze małżeństwo już nigdy nie będzie takie samo...bo to co było, to już było...a to co będzie...to dopiero przed Wami ! Nie domagaj sie tego co było...z radością czekaj na to nowe co będzie !
Plany na przyszłość.....planujcie każdy dzień..ile mnie to dało radości.każdy dzień miło i dobrze przeżyty !Wtedy wieczór w domu taki miły !!
Głowa do góry ...oddaj Bogu swoje małżeństwo, niech On Was prowadzi !! EL.

P.S. Mój mąz daal nie chodzi do kościoła ...ale nic to...i tak juz sie zmienia !Nie komentuje moich modlitw, zaczyna podchodzić do Boga coraz poważniej, kupije mi czasopisma o Paieżu...sam tego pilnuje, żeby nie brakowało żadnego numeru...No powoli....taka Jego droga !!
 
     
ryba
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-15, 21:41   

Dziękuje Ci EL. dzisiaj jest znacznie lepiej. Widzę,że i On pilnuje aby nie unosić się zbytnio z byle powodu i chętniej okazuje uczucia naszym córkom. A u mnie wzloty i upadki. Chwile, kiedy cieszę się ogromnie z tego co teraz, ale i momenty kompletnego zagubienia. Wtedy rozpamiętuje jak mogło być między nimi. Ale to chyba też jest potrzebne, bo dopada mnie też coś w rodzaju zupełnego zobojętnienia na zdradę mojego męża. Łączę się z wszystkimi w modlitwie.
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-16, 09:56   

El.
Proszę - wyjaśnij mi coś jeśli możesz. Jak mogło u was dojść do całkowitego uzdrowienia małżeństwa i odbudowy zaufania przez Boga- skoro twój mąż nie chodzi do kościoła i nie przyjmuje komunii św.

Bo my z mężem oboje chodzimy do kościoła i przyjmujemy komunię św, niedawno razem byliśmy pobłogosławieni - a mimo to, to i tak uważam , że NIE nastąpiło jeszcze całkowite uzdrowienie.
Bo tego to już wogóle nie rozumiem.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-16, 16:43   

Beato...myślę, że jako małżeństwo jesteśmy na drodze ku całkowitemu uzdrowieniu
( to moje myśli).....ja jako katoliczka, jestem bardzo blisko Boga i stale czuje Go obok siebie i codziennie proszę, żeby nigdy mnie juz nie zostawił !
Mój mąz pochodzi z rodziny w której nie było Boga. Dziadkowie wymusili na rodzicach ochrzczenie dzieci...i to wszystko ! Ja wymusiłam na mężu ślub kościelny...więc i wymusiłam przyjęcie sakramenty komunii św oraz bierzmowania. Zrobił to dla mnie ...myślę, że dla Niego samego, nic to nie znaczyło !
Jednocześnie myślę, że mój mąz był dobrym człowiekiem....dosyć uczciwy ( nie myśle już o zdradzie ), wrażliwy, dobry. Nie zna dekalogu, ale wychowany na uczciwego człowieka zyje wg jakiś zasad. Zdarzyło się, że zbładził.......
Myślę sobie, że to ja zajęłam sie kryzysem...jemu na naprawie nie zależało...ale dostałam siłę od Boga i się udało.
Nie mogę jeszcze od męża wymagać pobożności, czy fikcyjnego chodzenie do kościoła dla mnie ! To sprawa między nim ( mężem) a Bogiem !! Oni sami muszą się dogadać !! A juz widzę zmiany !! Mąż kupuje mi prasę katolicką, którą czytam, wyszukuje ciekawe strony w internecie, wchodzi ze mna do kościoła, gdy razem coś zwiedzamy, ba...sam wyszukuje kościołów, czyta o nich itp. W rocznicę śmierci mojego ojca był ze mną na mszy, miesiąc temu był ze mna na mszy pogrzebowaj kuzynki.....powoli cos się dzieje !!
Wiesz...ja jestem bardzo ufna w Panu.....ja czuję....wiem, że to nie mój interes......Czuję, że Pan mocno sie moim mężem zajął....czuję też, że mój mąż Pana polubił, zaprzyjaźnił się....ale chyba pobożnym człowiekiem nie będzie. Za to razem sobie porozmawiają...tego jestem pewna !!
Tak to widzę na dzisiaj. Ja jestem w domu od modlenia się , mój mąż od tolerowania tego bez słów. Każdy swoje interesy z Bogiem załatwia sam !! Pozdrawiam !! EL.



[ Dodano: 2006-11-16, 17:47 ]
Rybo, to nie jest zobojętnienie na zdradę męża.....to Bóg Cię uleczył, żebyś juz nie odczuwała tego cierpienia ! EL.
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-17, 11:33   

El
Dzięki - teraz to więcej rozumiem. Czyli- nasze obydwa małżeństwa tak naprawdę nie są jeszcze tak do końca uzdrowione.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-17, 20:48   

Baeto, mój mąz nie został wychowany w domu religijnym.....nigdy nie będzie już taki jak ja ...jesteśmy inni...ale jesteśmy już dobry małżeństwem . Gdybym wyszła za człowieka innej wiary, byłoby podobnie. Niegdy nie będzę męża przymuszała, aby wierzył w mojego Boga....ale mam nadzieję, że tak sie stanie . EL.

[ Dodano: 2007-08-27, 09:34 ]
Jeszcze cos ważnego o mnie .
W swoje 30 urodziny oddałam mężowi obrączke ślubną i pierścionek zaręczynowy...nie było juz sensu jej nosić, udawać.
Dwa tygodnie temu mążowi na powiece urósł jęczmień...prosił o pomoc, jak zaradzić. Pamiętam stary sposób babci, mamy....potrzeć jęczmień złotą obrączką...bo tam sole złota coś wydzielają, że pomaga. Więc wyciągam swoja obrączkę...pocieramy, za jakiś czas znowu....jęczmień zaczyna sie goić. Za to mąż wkłada mi obrączke na palec ! Dobra...pasuje !! Nosze ja znowu.....Hurrrra....jak to się "dziwnie" ulozyło- załawtiło...co ?? Wczoraj do obrączki dołożyłam pierścionek zaręczynowy....Znowu noszę je razem....po 13 latach !! EL.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8