Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Co robić? Ratować małżeństwo czy poddać się?
Autor Wiadomość
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-05, 20:05   

Przeczytajcie, jakie piękne słowa o wolności przeczytałam na stronce siostry Natanaeli:
"Powołanie nie jest nieodwracalnym losem, ale wolnym wyborem człowieka, przed którym stawia go sam Pan Bóg. Nie jesteśmy bowiem zaprogramowanymi przez Boga automatami, ale istotami obdarzonymi wolnością woli. To właśnie na niej oparte jest zaproszenie do poszukiwania, pod okiem Boga i wspólnie z Nim tego, czym winno być wypełnione nasze życie.

Współistnienie wolności człowieka z całkowicie wolnym wyborem Boga pozostanie dla nas tajemnicą. Rozeznanie, wybór i realizacja powołania domaga się od nas usilnego dążenia do życia wewnętrzną wolnością, której najwyższym wzorem jest wolność Jezusa. Powierzenie się Syna swojemu Ojcu z całkowitym zaufaniem i oddaniem pozostanie dla nas zawsze niedościgłym wzorem wewnętrznej wolności. Różnorakie formy zniewolenia wewnętrznego: lęk przed innymi, niewiara we własne siły, niezdrowe ambicje, egoistyczne szukanie siebie, to zasadnicze przeszkody w realizacji powołania, które winny być przekroczone."
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-07, 05:26   

Boże spraw, aby ta niedziela była owocna dla nas tu wszystkich. Przede mną ważny egzamin. Wczoraj miał przyjechać po dwóch tygodniach mój mąż - do córki. Nie przyjechał. Okazuje się, że chyba teraz jego atak zwrócił się w stronę dziecka. Nie daję rady. Jestem tak zła na niego, że chyba wybuchnę kiedy/jeśli dziś przyjedzie. Proszę pomódlcie się za mnie, bym nie straciła tego, co już osiągnęłam.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-07, 10:53   

Mąż właśnie wziął dziecko. Uff - było w miarę normalnie. Wcisnęłam mu też płytkę z homilią księdza Pawlukiewicza o kapitanie! Udało się! Czy ktoś z Was dawał swemu mężowi to kazanie do wysłuchania - jeśli tak, jaka była reakcja?
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 09:49   

Wanboma, bycie kapitanem.. Aby mąż nim został, trzeba, żeby POCZUŁ taką potrzebę. Poczuje ją jak żona odda mu ster. Na razie Twój mąż wysiadł ze statku, więc oczywiście jakieś drobne mimowolne sygnały powinny mu naświetlać temat pt. "Kapitan" ale generalnie w tym momencie mąż powinien poczuć chęć wejścia ponownie na pokład. Tak na prawdę Ty na niego nie wpłyniesz. Nadzieja w Bogu, że dotrze do jego serca. Chciałaś wiedzieć jak mężowie reagują, gdy coś im się podsunie. Mój przykład. Kupiłam Dzikie serce - tęsknoty męskiej duszy. W sposób delikatny, asertywny zaproponowałam, że pożyczę mu tę niezwykle cenną książkę, jak chce oczywiście. Wziął z zarysowanym zainteresowaniem w oku.. Po pół roku powiedziałam, że mam następną osobę chętną aby przeczytać tę książkę.. "Jaką książkę? Pożyczałaś mi? Zupełnie nie kojarzę gdzie może być" - Nie przeczytał, zagubił gdzieś :-> Tak więc na nic nie licz oprócz oczywiście cudu, który nie nastąpi jutro, czy pojutrze.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-13, 21:12   

Mój kapitan przesiadł się na inny statek...A mnie zakazał kiedykolwiek pojawiać się na horyzoncie...Niebrzydki teraz ten jego stateczek, ale jest tylko tak ładnie pomalowany a pod spodem rdza. Ale narazie dobrze "im" się na nim pływa. A mój statek może trochę za solidny, na zewnątrz rdza, ale pod spodem - oj jeszcze przetrzyma niejedno. Nie wygląda tak ładnie jak tamten. Mój nie ma kapitana - ale my, majtki - ja i moja córeczka całkiem nieźle sobie radzimy. Czasem coś się nam nie udaje - w końcu nie mamy doświadczenia kapitana - ale jak słoneczko ładnie przygrzewa, nabieramy siły i dalejże w rejs. Przyjdzie taki czas, że ten, z tamtego statku, który prędzej czy później zatonie, będzie prosił nas, byśmy wzięły go na swój pokład. Weźmiemy - może jeszce do tego czasu nie zapomni, co to znaczy być kapitanem, może nam się przyda. Ale jeszcze musimy troszkę zaczekać. Póki co, tamten statek jeszcze nieźle wygląda. A nasz? Podmaluje się go troszkę, naprawi i nie pokonają go żadne burze....
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9