Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2007-04-13, 09:20
Jak ratować małżeństwo...?
Autor Wiadomość
agnesm1
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-16, 15:14   Jak ratować małżeństwo...?

Witajcie,
Jestem tu po raz pierwszy, bo potrzebuje się poradzić co robić... no i troche sie wygadac... bo czuje ze moje małżeństwo to od dłuższego czasu bycie obok siebie a nie razem...

Jestesmy małżeństwem od 3 lat, mamy półtora rocznego synka...
Nigdy nie byliśmy wzorowym małżeństwem, ale ostatnio jest kiepsko według mnie...
Odkąd pojawił się nasz synek mamy mniej czasu dla siebie, nie jesteśmy już ze sobą tak blisko, od 2 lat (odkąd zaszłam w ciąże) nie współżyliśmy ze sobą... ale to nie jedyny nasz problem...
czasem mam wrażenie nie prawie każda nasza rozmowa kończy sie kłótnią...
trudno tu opisać wszytskie nasze problemy, ale boli mnie jeszcze jedno - chcialabym ratować nasze małżeństwo - rodzice zasugerowali nam, żebyśmy pojechali na dialogi małżeńskie, żeby troche odpocząć od dziecka i mieć czas porozmawiać o tym co nas dzieli... mąż jednak nie widzi takiej potrzeby - uważa, że to nic nie da...

Ostatno nie potrafimy dogadać się w sprawie przeprowadzki do mniejszego miasta bliżej moich rodziców...
Mieszkamy we Wrocławiu - mąż tutaj pracuje, ja zajmuje się dzieckiem i zdaje sobie sprawe z tego ze nawet jak bede miala prace a dziecko pojdze do przedszkoda bez pomocy dziadków będze cieżko...
Maz jednak mnie nie rozumie i stanowczo twierdzi ze do mniejszego miasta sie nie przeprowadzi... mimo moch argumentów: ze w mniejszym miescie łatwiej bedzie zyc, bedzie spokojniej, ze bedzie w razie choroby dziecka pomoc babci, ze bedziemy mieli wieksze mieszkanie...
Moj maz widzi tylko swoja prace, moje problemy uwaza za malo wazne...

Poradzcie cos, co robic, jak sobie radzic z bezsilnosca...
Jak zmienić ten stan w którym trwamy i oddalamy się coraz bardziej...
Jestem w dołku...
Agnieszka
 
     
Goszka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-17, 09:43   

Agnieszko...
dobrze, że do nas trafiłaś. Nie załatwimy za Ciebie Waszych małżeńskich problemów, ale wesprzemy Cię modlitwą, słowem pociechy, a uzdrowić wszystko może tylko Pan Bóg - jeśli uzna, że to odpowiedni czas na uzdrowienie :-D
Czasem "choruje" nie małżeństwo lecz jego składniki czyli Ty, Twój mąż....
Trzeba się starać uzdrowić, naprawić siebie, modlić o nawrócenie, o zgodę na Wolę Bożą, bo Pan ma z pewnością jakiś Plan dla każdego z nas...
Czasem wszystko wydaje się bez sensu, a jednak sens ma...
Rozmawiaj z mężem ile tylko się da, uświadom mu, że bardzo Ci zależy na Waszym małżeństwie i zrobisz wszystko, abyście na nowo się odnaleźli i umieli porozumieć w każdej sprawie, nawet tego miejsca zamieszkania. Posłuchaj uważnie co ma do powiedzenia Twój mąż....
Mam nadzieję, że przezwyciężycie swoje problemy, czego życzę z całego serca..
Pozdrawiam. Małgorzata
 
     
Błękitna
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-17, 12:09   

Agnieszko, piszesz, że mąż widzi tylko swoją pracę, a nie dostrzega Twoich problemów. Że Ty miałabyś pomoc rodziców.

A pomyśl w ten sposób : może gdyby on zdecydował się na to, wasze małżeństwo byłoby jeszcze bardziej zagrożone? Teraz jesteście sami, jeśli podejmiesz pracę będzie trudniej, ale jest was dwoje do odprowadzania i przyprowadzania maleństwa z przedszkola. A kiedy będą Twoi rodzice on może poczuć się zwolniony z tego obowiązku, może na przykład być przekonany, że ty uważasz, że się do tego nie nadaje.

Zastanów się czemu chcesz być bliżej rodziców. Może już przyjęłaś za pewne, że on cię nie zrozumie tak jak oni? Jeśli tak, to jesteś na najlepszej drodze, żeby wam się nie udało.

Zwróć się w kierunku męża, po to, żeby też zrozumieć jego sytuację i powody, dla których chce pracować w tym właśnie mieście.

Napisz do niego list, że bardzo się pogmatwaliście w tym wszystkim, że chciałaś dobrze i nadal chcesz, ale widocznie cos robicie nie tak, skoro oddalacie się od siebie. Napisz, że ty ze swej strony chcesz przy nim trwać, bo jest dla ciebie najważniejszy, jego przecież wybrałaś. Dziecko jest aż, ale też tylko owocem waszej miłości i najbardziej na świecie potrzebuje, żeby tata i mama byli dla siebie najważniejsi. Nie babcia, nie dziadek i nie ono samo. Bo kiedy rodzice są dla siebie najważniejsi, to dziecko jest w naturalny sposób najważniejsze dla nich obojga.

Na początku będzie trudno, pewnie dużo emocji. Zawsze możecie skorzystać z wizyty u specjalisty ( ksiądz Pałyga, opiekun wspólnoty, zawsze powtarza: po to Bóg dał rozum specjalistom, żeby ludzie korzystali z ich pomocy).

Agnieszko trwajcie razem i mów mu jak bardzo potrzebujesz rozmowy z nim ( DIALOGU, gdzie obie strony zostaną wysłuchane i zrozumiane).

Pozdrawiam Cię bardzo ciepło.
 
     
agnesm
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-06, 14:19   

Długo nie zaglądałam... Wiadomo jak to jest przy dziecku...
Dziękuję Wam za wsparcie...
Na razie niewiele sie zmieniło, ale modlę się, żeby bylo lepiej...

Boli tylko to, że próby przekonania do wspólnego dialogu kończą się koleją kłótnią.
Mój mąż twierdzi, że taki wspólny wyjazd na dialogi małżeńskie nic nie rozwiąże, że to pewnie pomysł teściowej, że na takich wyjazdach jeżdzą sami "nawiedzeni" itp...
Nawet nie próbuję proponować wizyty u specjalisty, bo wiem jak to się skończy...

W sumie zaczęlam zastanawiać się czy to ja popełniam błąd, czy wina leży tylko po jednej ze stron, czy obydwoje próbujemy narzucić drugiemu swoja wolę i zazwyczaj kończy się przez to spięciem...

Może propozycja przeprowadzki mnie by tylko ułatwiła życie, może myslę tylko o sobie :( Sama już nie wiem... Wiem, że moi rodzice mają pewien wpływ na nasze małżeństwo - jesteśmy często zależni od nich finansowo, dokładają nam do różnych rzeczy lecz mój mąż nie akceptuje tego stanu rzeczy - męska duma nie pozwala mu pogodzić się z tym faktem...
Głównie to jest przyczyną kłótni w naszym małżeństwie...
Na przykład: Rodzice zasponsorowali nam wspólne wakacje - efekt - mąż nie chciał jechać na ten wyjazd, kazał mi jechać samej z dzieckiem, skończyło się na tym, że po wielu prośbach stwierdził, że pojedzie, ale robi to tylko dla dziecka...
mogłabym podać jeszcze kilka przykładów...

Może znacie jakieś metody na przekonanie męża do wspólnego wyjazdu na dialogi małżeństkie lub wiecie jak w inny sposób znaleźć kompromis...

Przyznam, że ostatnio przestałam już naciskać na cokolwiek... ale czuję się przez to całkowicie zdominowana i bezradna... Czuję, że w naszym małżeństwie nie mam nic do gadania, bo mąż przynosi pieniądze a ja siedzę w domu... jak to mawia mój mąż - on tu rządzi...

:-(
Dziękuję Wam, że przynajmniej tu mogę się wygadać i szukać wsparcia...
Pozdrawiam,
Agnieszka B.
 
     
karima
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-06, 14:40   

Witaj Agnesm, ja też szukam sposobu, żebyśmy z mężem udali się do specjalisty, na terapię, dialogi małżeńskie, cokolwiek. Niestety mój mąż uważa że jemu nic nie jest potrzebne tylko czas, żeby mógł zdystansować sie do tego co się wydarzyło, by zapomnieć..... Chyba pozostało tylko czekać, modlić się i wierzyć Bogu że skoro mi go wrócił (po zdradzie i wyprowadzce) to miał w tym jakiś zamiar, a że cieżko... Tylko czasem ciężko tak patrzeć na swoje życie.
Macie siebie bez osób trzecich w małżeństwie i to też ogromny plus.
Pozdrawiam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9