Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  Chat  StowarzyszenieStowarzyszenie
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload  StatystykiStatystyki  PolczatPolczat
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Po wspólnym wyjeździe

Zostawic ja czy trwac nadal?
Zostawic
8%
 8%  [ 2 ]
Walczyć dalej
91%
 91%  [ 22 ]
Głosowań: 24
Wszystkich Głosów: 24

Autor Wiadomość
maciej
[Usunięty]

  Wysłany: 2006-04-25, 18:50   Po wspólnym wyjeździe

Jak pewnie niektorzy pamietaja moja historia ciagnie sie juz jakis czas:
( http://users.nethit.pl/forum/read/sychar/4000295/ )
Wlasnie wrocilem ze wspolnego wyjazdu na narty z zona. Bylo wydawalo sie "dobrze"
tzn. zachowywalismy sie prawie jak za starych dobrych czasow. Wspolne narty , luzne rozmowy na tematy ogolne. Co prawda bez seksu , ale wzajemne przytulanie w lozku, wydawalo sie ze jest ok, ze cos zaczyna sie w niej budzic. Staralem sie zgodnie z dobsonem nie poruszac tematu "jego". Ostatniego dnia jednak rozmowa zeszla na wiadomy temat . Zona stwierdzila ze jestem jakis taki dziwny (staralem sie dystansowac , byc mily ale bez przesady "slodki") i ze ona ten nasz wyjazd to traktuje jako jakis "uklad" z naszej strony, zeby otoczenie (rodzice znajomi) nie wysnuwali jakis przypuszczen i o co wlasciwie mi chodzi.
Powiedzialem jej wiec wprost: Ze cie po prostu KOCHAM ale nie chce byc z toba na siłę, jak ci się nie podoba to droga wolna. Stwierdzila ze traktuje mnie jak "przyjaciela" (byla zeczywiscie mila)) ale ze nie podniecam ja erotycznie i nie ma do mnie nadal zaufania (ze nic razem wg niej nie zbudowalismy przez te X lat) i ze to trwa wg niej znacznie wczesniej niz jej romans.
Szczerze mowiac mam juz coraz bardziej tego dosc. Zona wykazuje tu totalny egoizm i to w "meskim" stylu czyli "zamienie cie na nowszy model". Jak sobie przypomnie i przeanalizuje jej zachowania przez te lata malzenstwa to zawsze byly jakies konflikty wynikajace z jej strony.W łóżku nigdy nie była jakimś demonem ale stwierdziłem ze poczekam do 30 aż sie hormony obudzą , no i obudziły się ale nie dla mnie. Odnosze wrazenie ze wyszla za mnie za maz po to zeby uwolnic sie z domu i moc robic co chce, zas swoje cele zyciowe bedzie realizowac "po trupach" z kimkolwiek.
Zaczynam sie powaznie zastanawiac czy po prostu nie zostawic tego wszystkiego do wszystkich diablow, moja gorycz wobec zony jest coraz wieksza ;-(. Moze znalesc sobie jakas nowa kobiete (ciezkie to bedzie bo mysle caly czas o zonie) i moze nie sakramentalnie ale zaczac wszystko od nowa. W imie czego mam sie meczyc. Zasad? Wiary? Danego slowa ktore zostalo zbrukane?
Wydaje mi sie ze jestesmy teraz na etapie, ze razem jest zle ale nie wiemy czy osobno nie bedzie jeszcze gorzej. Kontrakt zony trwa do sierpnia i sam nie wiem co zdarzy sie potem ;-(. Chciałbym zeby znowu mnie pokochała, zeby chciała być ze mna , kochać się,dzielić radościami ale tu chyba nawet Juda Tadeusz nie pomoże ;-(
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-26, 06:52   

Macieju , wstań i walcz ! Czy wydawało Ci się , że ten wyjazd wszystko zmieni , jak za dotknięciem czarodziejskiej różdzki ? Miłosć to odpływy i przypływy . Czekaj na przypływ . Nie zniechęcaj się tak szybko . Poczytaj o naszych mężach . Wszyscy tu uzywamy słowa AMOK . Twoja żona jest pod wpływem złego ducha i trzeba się modlić o jej nawrócenie . Niedowiarku , a moze jednak spróbujesz z tym Sw. Judą Tadeuszem , co ?
 
     
maciej
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-26, 17:17   

No wiesz takim niedowiarkiem to ja nie jestem ;-) . Do Judy Tadeusza modle sie regularnie, a pierwszym efektem bylo znalezienie zeczy ktora myslalem ze stracilem ;-) wiec cos w nim jest . Walcze juz praktycznie 9 miesiecy odkad sie dowiedzialem o sytuacji, a romans zony trwa juz ponad rok ;-(, zas przed jej wyjazdem tez nasze stosunki byly kryzysowe. Moja sytuacja z innymi parami wydaje sie w sumie dobra bo z zona regularnie rozmawiamy, moje odsuniecie od 2 miesiecy (rzadsze telefony, kontakty) zostalo przez nia zauwazone i nurtowalo ja caly nasz wspolny pobyt. Teraz wybieram sie znowu na dlugi weekend tym razem jednak nie na teren neutralny tylko na "jej" tereny, zobaczymy jak to bedzie wygladac.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-26, 17:28   

Maciej,
A może te wspólne wyjazdy to za wczesnie?
Może trzeba jeszcze trochę tego odsunięcia?
 
     
maciej
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-26, 22:03   

hmm zona tez chciala tego wyjazdu i generalnie naprawde bylo nam razem bardzo milo, i gdyby nie ta rozmowa na koncu to naprawde pomyslal bym ze najgorsze juz minelo ;-(.

Sam nie wiem co robic, bede z nia znowu przez dlugi weekend i zobaczymy co z tego wyjdzie. Nie wiem wlasnie jak sie zachowywac w trakcie. Na ile byc milym a na ile zdystansowanym. Najgorsze ze w czasie tego wyjazdu mam miec tez spotkanie zwiazane z ewentualnymi rozmowami o prace dla mnie. Decyzja o tym czy rzucic stabilna prace w Kraju na rzecz nowego wyzwania (tez w zawodzie) na zachodzie jest dosc strategiczna dla mojej (naszej) przyslosci, a nie moge tego podejmowac nie wiedzac czego wlasciwie chce moja zona.
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-27, 10:22   

:shock: no to masz zagwozdkę, chociaż taka sytuacja z pracą + Twoje zdystansowanie mówi żonie wyraźnie wóz albo przewóz... Duchu Święty przyjdź!...
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-04-28, 07:16   

Maciej,
Będę trzymac kciuki za ciebie. Tak to jest że wszystko ma tendencje do gromadzenia się w tym samym czasie. Przynajmnie u mnie. U ciebie też. Trzymaj się spokojnie i staraj rozmawiać. Moim zdaniem to najlepsze co można zrobić. Mam nadzieję że uda sie rozmawiać spokojnie i "konstruktywnie". Jak napisałes - jest o czym. I staraj się być sobą.
Jeśli żona sama chciała wyjazdu- to może to jest ten znak i sygnał. Ta szansa.
 
     
maciej
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 15:55   No i po wspolnym tygodniu

No i wrocilem po tygodniu razem. Uczucia mam mieszane, znowu zona byla bardzo mila, chociaz udalo nam sie troche poklocic , ale na tradycyjne "malzenskie" tematy.
Staralem sie jak moglem, na tematy kochanka nie rozmawialem (poza moze 2 uwagami)
pichcilismy razem kolacje ,wieczorne "przytulanie" (bez seksu) itd....
Rozmowa o prace jak na razie nad wyraz pozytywnie (mam miesiac na podjecie decyzji)
Pojawily sie z jej strony zwroty typu "Przyzwyczajam sie do ciebie", pewne zwroty na temat przyszlosci.
Na koniec tradycyjnie stwierdzilem ze jej nie trzymam i jest wolna jak nie chce ze mna byc.
A ona zadala wtedy ciekawe pytanie : "A co jak chce z toba byc?"
Nie wiem co o tym sadzic , z jednej strony patrze optymistycznie na przyszlosc, z drugiej
mimo wszystko przeraza mnie egoizm mojej zony i jej pewne zachowania.
Staram sie zapomniec o zeczach ktore wiem na temat jej romansu (a jak pewnie pamietacie z poprzednich post-ow wiem "za duzo") ale czasami jak sobie przypominam az mi serce "zamiera"
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 21:15   

Macieju, Macieju,
No to może małżonka widzi że się lekko wymykasz. A kobiety oprócz przekory mają rozwinięte poczucie własności ( no niektóre wybitnie).
To może to jest ta szansa?
Wymykaj się lekko dalej. Pomyśl. Może zona zacznie zdobywac coś co traci?
Co by nie było- nadal trzymam kciuki i cieszę się bo czuję że jesteś bardziej "zadowolony" jak ostatnio.
 
     
maciej
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 22:12   

Dzieki Zuza ;-) .
Zawsze milo czuć czyjeś poparcie, a to forum naprawde mi je daje. Żona jest bardzo ambitna i wydaje mi się że zaczeła myśleć o tym wszystkim inaczej po moim stwierdzeniu że "zawsze wygrywam" które jej powiedzialem wprost czyli :że jak bedziemy razem to bedzie "glowna wygrana" zas gdy mnie zostawi to znaczy ze nie byla mnie warta wiec tez jakos "wygralem" bo mam szanse ułożyć sobe życie. Stwierdzenie może brutalne ale wydaje mi się że zgodne z naszym ulubionym autorem ;-) .
Nie wiem jak to się dalej rozwinie, jestem dzisiaj dobrej myśli ale jak bedzie naprawde zobaczymy. W każdym razie rada dla tych co są "na początku" nie dajcie się zwariować, dbajcie o siebie, czymś się zajmijcie, spotykajcie się ze znajomymi żeby tylko głupio "nie myśleć" w samotności. No i módlcie się do Judy Tadeusza !!!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10