Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Witajcie , odkąd trafiłam na to forum moje życie stało się choć trochę łatwiejsze. W zasadzie historia naszego małżeństwa rózni sie może paroma szczegółami. Jesteśmy 20 lat po ślubie.Mąż miał romans przez ostatnie trzy lata , z kobietą starszą o siebie. Zabrał mi wszysto miłość , godność . Za wszelka cene chciałm ratować to małżeństwo. Aż w czerwcu tego roku . powiedziałam dość , jak chce z ną być to nie będę im przeszkadzać. Pomimo że bardzo go kocham. Przez te trzy lata ona bawiła sie moim kosztem. Obrała taką strategię że ręce opadają.Wtedy kiedy odpuściłam bardzo gorąco sie modliłam ,o to żeby Bóg dał mi dobre rozwiązanie i poprowadził drogą która będzie dla mnie najlepsza. A Bóg przysłal mi Go zpowrotem. Mąż w lipcu przyszedł do mnie i poprosił abyśmy spróbowali jeszcze raz.Powidział że zakończył tamtą znajomość , że mnie jednak kocha i chce być ze mną .Ciągle sie pytam dlaczego Bóg tak chce........... Bo sama nie wiem czy to jest w tej chwili dobra droga.Postanowiłam spróbować jeszcze raz ale jaki wielki jest lęk we mnie . Mąż sie trochę zmienił , ale nie ufam mu . Boje się że on dalej utrzymuje kontakty z tamtą kobietą , jestem zrozpaczona . Jak się trzy lata temy dowiedziłam o jego romansie , to ja go prosiłam ale on był jak skała a teraz............. to wszystko jet taakie trudne.............
Agnieszka2 [Usunięty]
Wysłany: 2006-10-05, 10:31
Amelka, co to znaczy , że odpuściłaś. Co zrobiłaś, powiedziałaś konktretnie?
ANBA [Usunięty]
Wysłany: 2006-10-05, 16:14
Czytając Amelko Twoją historię, przypominam sobie swoje przeżycia z tego tak bardzo trudnego okresu. Uświadomiłaś mi, że dopóki prosiłam w modlitwach o odzyskanie męża, działo się źle. Dopiero, gdy tak jak Ty, poprosiłam o dobre rozwiązanie, właściwą drogę i siły do jej przebycia, zaczęła się poprawa. Bo prosiłyśmy o coś i dla siebie i jednocześnie dla naszych mężów, nie myślałyśmy wtedy tylko o sobie. Czy nie tak?? Myślę, że ból, który przeżyłaś, którego nie sposób zapomnieć, odbiera bezpowrotnie pełne zaufanie. Trzeba jednak zaufać, tym razem Bogu. Moje zaufanie do męża również różni się od tego, którym kiedyś go darzyłam. Myślę nawet, że było to bardziej uzależnienie niż zaufanie. Do dzisiaj reaguję niepokojem i czymś w rodzaju obawy na telefony od jego koleżanek, wśród których pracuje...ale to już nie boli. Myślę sobie wtedy, że skoro Bóg pozwolił na powrót, to dał nam szansę na poprawę...i jemu ale i mnie. Dał ją też Wam. Tobie. Kochasz męża i walczysz o coś najważniejszego w życiu każdego człowieka, o miłość i to przez duże M. Będę Cię wspierała modlitwą.
amelka00 [Usunięty]
Wysłany: 2006-10-06, 06:22
Agnieszka tzn że w tej calej sytuacji poddałam sie i postanowiłam być sama.
[ Dodano: 2006-10-06, 06:27 ]
Dziękuje Anu za dobre słowo. Modlitwa pomaga i to bardzo , ale wiecie jak to jest jak zaczyna sie "wkręcać film do głowy ". Pojawiają sie symptomy............. Jak odzyskac zaufanie ???????????????. Nie wiem , poprostu niewiem i zacząć normalnie żyć.
ANBA [Usunięty]
Wysłany: 2006-10-06, 08:01
Kochana Amelko. Nie wiem czy dzisiaj znajdziesz odpowiedź na swoje pytanie "Jak odzyskać zaufanie ???????????????". Ono pojawia się samo, nie proszone, pojawia się na podstawie doświadczeń, które niestety przychodzą z czasem. Znowu czas...Nie można zmusić serca ani zaplanować daty kiedy zakochasz się, kiedy zaufasz... Wiem, że to trudne ale możliwe. Modlitwa jest najlepszym lekarstwem, możesz mi wierzyć. To doświadczenie przetestowałam na własnym grzbiecie. Gdy napadają wątpliwości, gdy zaczynają nadciągać "czarne myśli" natychmiast uciekam do Koronki, do różańca. Można to nazwać bezmyślnym "klepaniem", zachęcam jednak byś mimo to spróbowała nawet wówczas gdy nie możesz się skoncentrować, gdy myśli podążają w jednym, tym bolesnym kierunku. Rozważając wkręcający się do głowy film, przeżywając wszystko od początku, napędzasz się tylko, sama zwiększasz swoją nieufność, podejrzliwość i wtedy zaczynają pasować elementy układanki, nawet te wymyślone, niechciane. Dopatrujesz się zła nawet tam gdzie go nie ma. Proszę Cię z całego serca, spróbuj...
Ada [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-17, 09:52
Aniu przeczytałam nasze wypowiedzi i muszę się przyznać , ze od nowa przeżywam zawirowania mojego męża. Po 8-o miesiecznym staraniu się znów mi moj ukochany maż dokopał.
Tym razem jeszcze do stałej przyjaciółki - choć przysięgał , ze juz z nią nie ma nic wspólnego doszły inne przygody. Założył sobie konto w "sympatii" i szukał kobiet w internecie. Trudno mi uwierzyć w to co sie dzieję wydaje mi sie, ze to zły sen. Dlaczego z tego snu nie można sie przebudzić?
Muszę się mocno zastanowić czy moje starania mają sens?. Coraz więcej we mnie lęku , że to nic nie da - coraz więcej we mnie niechęci aby ratować nasz związek.
Zastanawiam sie i to mocno czy nie otworzyć mu drzwi dla ratowania siebie.
Jestem bezsilna ale z drugiej strony zrobiłam wszystko aby moja Rodzina była razem.
Boże pomóż mi bo nie mam juz siły tego dalej sama ciągnąć.
przepraszam ale musiałam mój ból gdzieś wykrzyczeć.
Ada
[ Dodano: 2007-04-17, 15:39 ]
Moi Drodzy - wykrzyczałam mój ból i gdy tak potem kilka razy przeczytałam co napisałam sama nie mogę uwierzyć , że chciałam zrezygnować z człowieka, którego kochałam i nadal kocham. Czemu to takie trudne.
Mój mąż jest dobrym człowiekiem i czuje , ze mimo wszystko i on cierpi bo przecież kocha nasze dzieci i myślę , ze i ja jestem mu bliska zawsze podkreślał że jestem dobrą matką i dobrą żoną.
Przeczytałam dużo mądrych książek. Okazuje się, ze co czwarty mężczyzna w okresie andropauzy tak się zachowuje. Goni za utraconym czasem za utraconą młodością.
Modle sie o wytrwałość i abym z rozpaczy czegoś głupiego nie zrobiła.
Zawsze byłam silną kobietą ale jak przetrzymać ten trudny okres . On już trwa o wiele za długo.
Ada
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-17, 20:09
Ada.
Twój mąż BYŁ dobrym człowiekiem. Teraz jest tylko człowiekiem slabym i grzesznym.
I nie jestem pewna, czy tak bardzo cierpi. Gdyby cierpiał, choćby z powodu dzieci - nie wdawałby się w kolejne romanse, nie miałby kochanki.
On jest zupełnie innym człowiekiem, niż Ty chcesz go widzieć.
Bardzo mocno Cię przytulam.
Jo-anka [Usunięty]
Wysłany: 2007-04-18, 07:20
Dziewczyny kochane- jak ja Was dobrze rozumiem:(I ja mam problem z bandą "fanek" otaczających mojego męża i problemami z tym związanymi...
ANBO- jeszcze jakiś czas temu, tak sie cieszyłam z tego, ze dobrze Ci się układa w małżeństwie, kazdy Twoj post czytałam po 2 razy a teraz takie słowa. Tak mi przykro!
Wiecie mnie bardzo pomaga modlitwa i nowenna do sw. Rity- ona tak jak większośc z nas miała porywczego i trudnego męża i 2 takichze synów.JKochane dziewczyny- jak modlę sie do Sw Rity to dosłownie czuję się jakbym rozmawiała z przyjaciółką i czuje jej wstawiennictwo!
Nie wiem jak u mnie bedzie bo moj mąż to jedna wielka sinusoida, ale powtarzam wciąż JEZU UFAM TOBIE.Całkowicie powierzyłam los swojej rodziny Panu Bogu i jestem spokojniejsza.
Aniu, Ado, Amelko- ściskam Was jak najserdeczniej potrafię i dziękuję za Wasze słowa
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum