Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - żona chce sie rozstać

Anonymous - 2006-05-03, 16:29
Temat postu: żona chce sie rozstać
to powiedziała mi 2 miesiące temu; nie powiem ,żeby nasze małżęństwo było cały czas zgodne; miewalismy wzloty i upadki, ale zawsze wracaliśmy do siebie i to z większym uczuciem; aż tu nagle 25.02.2006 powiedziała mi, że musimy sie rozstać; usiadłem na wersalce biorąc twarz w swoje dlonie; ból, szok, niedowierzanie; ona podeszła do mnie i biorąc moją głowę w swoje ręce i powiedziała, że jest jej tego wszystkiego żal i zaczęła plakać; 23 lata po slubie!!; dwójka studiujących dzieci; powiedziała, że ma dość takiego życia, że mi nie wierzy, ze nie chce budować ze mna przyszłości, bo mnie juz nie kocha; zawalił mi się w jednej chwili świat; myślałem jednak, że to jakaś próba, ze to sie da zawrócić, ale minęło ponad 2 miesiące i jest coraz gorzej; a przecież jeszcze 3 miesiące temu żyliśmy normalnie i do ostatka kochaliśmy sie namiętnie z obustronną satysfakcją; początkowo dużo rozmawialiśmy o tej sytuacji, ale była chlodna i wyrafinowana, kontrolując sie w każdym słowie; na początku kryzysu nawet współżylismy kilka razy, ale duchowo już jej chyba nie było; potem oddalała sie coraz bardziej duchowo i ostatnio już nie ma nawet rozmowy poza dzieńdobry i dowidzenia; ponadto od tygodnia przeniosła się na osobne łóżko, mimo, że i tak już nie chciała współżyć; powiedziała, że nie interesuje ją moje ciało, mimo ze już w kryzysie mówiła, że odpowiadam jej seksualnie i odpowiada jej zapach mego ciała, ale wypaliła sie miłość; jest to dla mnie bardzo zagadkowe i nie mogę tego rozwikłać; wg mnie nie dopuściła sie zdrady, ale tak naprawdę to tylko Bóg to wie; zresztą sama zapewnia, że nikt 3-ci nie istnieje a ona chce ułożyć sobie życie samotnie w spokoju, tym bardziej, że dzieci są już duże a jej w tym przeszkadzam; chce budować przyszłość beze mnie; twierdzi jednak, ze nikogo szukać nie bedzie ale jak któś ją znajdzie to może......; od 2 lat bardzo rzadko chodziła do kościoła i mimo, że przez całe małżeństwo była bardzo religijna, to widzę jak oddaliła sie od Boga; obecne dni są koszmarem; często nie ma jej w domu, ale wraca zawsze przed 22.00; ja zawsze na nią czekam, mimo całej okropności tej sytuacji; zainteresowanie sprawami domu wyrażnie spadło a moimi to nie interesuje sie wogóle; twierdzi, że najlepszy dla niej będzie rozwód a i ja powiem to samo po latach; chce jednak abym ja wniósł pozew; odparłem, że to jakieś nieporozumienie, ponieważ ja ją kocham i jest to bezsasadne; w tej sytuacji stwierdziła, że zrobi to sama jak już będzie wszystko wiedziała; jeżeli w tych koszmarnych dniach (chyba mam oznaki depresji) pojawiał sie nawet może przypadkowo przebłysk nadziei to ona kontrolowała się do tego stopnia, że niedługo potem wygłaszała tyrady aby to zniweczyc; 2 miesiące i żadnego cienia otuchy a wręcz przeciwnie; poradżcie Kochani, co w takiej sytuacji można jeszcze zrobić, jak postepować, jak żyć; mimo ze staram się czynami reperować to co ona uznaje za uhybienia czy wady, zapewniam, że na tyle sie znamy, że wiem co jest dla jej i rodziny szczęścia potrzebne; wszystko to jest na chłodno ignorowane; im barziej chce jej pomóć tym barziej odpycha moją wyciągniętą dłoń; dlaczego?? gdzie tkwi prawda, czego jeszcze nie wiem, pomóżcie
Anonymous - 2006-05-03, 17:04

Bardzo Ci wspolczuje. Poczytaj rady Blekitnej w dziale psychologicznym. Najtrudniej jest dopuscic do siebie prawde. Twoja zona ma najprawdopodobniej kogos. Na to rady nie ma.
Trzeba to godnie przeczekac, nie narzucac sie, nie panikowac, nie upokarzac sie. Podobno niektore kobiety wracaja. Podobno... Po upadku trzeba wstac i walczyc, walczyc o kobiete ktora sie kocha, walczyc mimo upokorzen, walczyc mimo ze rozum wskazuje na przegrana.
Jak? Sila ducha. Rada na dzis: wycofac sie, zajac sie soba, znalesc sobie absorbujace zajecie i nie wpadac w panike. Latwo komus radzic, w praktyce jest to bardzo bardzo trudne.
Duzo sil i wytrwalosci zycze.
Tomasz

Anonymous - 2006-05-03, 19:03

dziękuje za słowa otuchy bo naprawdę jest corazciężej kiedy widzisz jak ukochana osoba sie coraz bardziej oddala;rozmawiałem z nią teraz; była jak zwykle wyniosła ostra i zdecydowana na zakończenie małżeństwa;powiedziałem, że proponuję zycie obok tzn. ustalimy nasze role bez separacji czy rozwodu i tak bedziemy żyć a czas pokaże czy w tym przypadku jest dobrym lekarzem; powiedziała, że się zastanowi; jest skłonna również do separacji ale ja nie uwazam, że to lepsze niz rozwód; ponadto zaproponowałem katolicką poradnie małżeńska i powiedziała, że pójdzie w srodę; moze to i jkas iskierka, chociaż uparcie twierdzi, ze nie chce naprawy lecz zakończenia związku a więc dlaczego idzie?
Anonymous - 2006-05-03, 19:12

Prawdopodobnie zagubiła się i sama dokładnie nie wie, czego chce. Zaczęła się zastanawiać nad swoim życiem i pewnie doszła do wniosku, że chce coś w nim zmienić.
Anonymous - 2006-05-03, 19:18

ojejku, jak Ci współczuję. Nagle wali się cały świat. Ale Twoja żona ma zapewne jakiś problem, nie wiem jaki, ale ma. To, że wyraziła zgodę na pójście do poradni, to dużo. Oby to coś dało. Szkoda mi Ciebie, bo ja już jestem na etapie panowania nad sobą, ale gdy przypomnę czas, kiedy mój mąż powiedział "koniec", aż mi ciarki przechodzą...Ale nie damy Ci tu zginąć - bądź z nami. dziel się tym, co się dzieje. Bądź dobrej myśli.
Anonymous - 2006-05-03, 19:29

dzięki serdeczne; największy mój problem poza koszmarnym faktem to kłopot ze spaniem; średnia wychodzi ~2 godz./dobę; wyrażnie widać to po mnie; oznacza to tylko tyle, że jak to ładnie powiedziałaś nie panuję jeszcze nad sobą; ajutro ide do b. odpowiedzialnej pracy; ile czasu musi upłynąć lub co należy zrobić aby panować zacząć
Anonymous - 2006-05-03, 19:38

Na ludzkie reakcje nie ma reguły. Każdy reaguje indywidualnie. Pewnie, im bardziej ją kochasz i im bardziej jesteś uczuciowy, to będziesz mocniej to przeżywał. Ja miesiącami nie mogłem spać, chodziłem o 3 w nocy pod okna jej "przyjaciela", po prostu "nosiło mnie". Ponieważ nie piję i nie brałem żadnych leków, to pewnie dlatego tak mocno to przeżywałem ale z drugiej strony nie popadłem w żadne uzależnienie. Teraz już się uspokoiłem, zdałem sobie sprawę, że niewiele mogę zdziałać i czekam.
Anonymous - 2006-05-03, 20:38

też przechodziłam przez "niespanie". Znajomy ksiądz poradził mi ziołowe tabletki - z melisą. Są naprawdę świetne, nie uzależniają. Na pewno minie jakiś czas, zanim zaśniesz spokojnie - najpierw musisz "przetrawić" całą tę sytuację, wybadać, o co tak naprawdę chodzi, dojść do wniosku, co masz ze sobą zrobić i już potem będzie ok. Ja już śpię dobrze, ale zdarzają się momenty, kiedy budzę się w nocy i wymyślam takie tam. Wolę jednak spać spokojnie, bo moje nocne myśli bywają destrukcyjne. I jeszcze raz polecam te tabletki - naprawdę są dobre, ponadto tanie, biorę dwie na noc i jakoś funkcjonuję.
Anonymous - 2006-05-03, 23:26

Dobry Wieczór. Orland, nie tłumaczysz czemu żona mówi, ze już Ci nie wierzy? Może temu jej słowu warto jest się przyjrzeć.
Poza tym piszesz: "na tyle się znamy,że wiem, co jest dla jej i rodziny szczęścia potrzebne". Może jednak tylko Ci się wydaje,ze wiesz. Tak często się zdarza, że jestesmy o czymś głęboko przekonani, bo sami w to wierzymy, a druga osoba obok nas może mieć zupełnie inne potrzeby.
Pozdrawiam Cię serdecznie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group