Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - żona chce sie rozstać

Anonymous - 2006-05-03, 16:28
Temat postu: żona chce sie rozstać
to powiedziała mi 2 miesiące temu; nie powiem ,żeby nasze małżęństwo było cały czas zgodne; miewalismy wzloty i upadki, ale zawsze wracaliśmy do siebie i to z większym uczuciem; aż tu nagle 25.02.2006 powiedziała mi, że musimy sie rozstać; usiadłem na wersalce biorąc twarz w swoje dlonie; ból, szok, niedowierzanie; ona podeszła do mnie i biorąc moją głowę w swoje ręce i powiedziała, że jest jej tego wszystkiego żal i zaczęła plakać; 23 lata po slubie!!; dwójka studiujących dzieci; powiedziała, że ma dość takiego życia, że mi nie wierzy, ze nie chce budować ze mna przyszłości, bo mnie juz nie kocha; zawalił mi się w jednej chwili świat; myślałem jednak, że to jakaś próba, ze to sie da zawrócić, ale minęło ponad 2 miesiące i jest coraz gorzej; a przecież jeszcze 3 miesiące temu żyliśmy normalnie i do ostatka kochaliśmy sie namiętnie z obustronną satysfakcją; początkowo dużo rozmawialiśmy o tej sytuacji, ale była chlodna i wyrafinowana, kontrolując sie w każdym słowie; na początku kryzysu nawet współżylismy kilka razy, ale duchowo już jej chyba nie było; potem oddalała sie coraz bardziej duchowo i ostatnio już nie ma nawet rozmowy poza dzieńdobry i dowidzenia; ponadto od tygodnia przeniosła się na osobne łóżko, mimo, że i tak już nie chciała współżyć; powiedziała, że nie interesuje ją moje ciało, mimo ze już w kryzysie mówiła, że odpowiadam jej seksualnie i odpowiada jej zapach mego ciała, ale wypaliła sie miłość; jest to dla mnie bardzo zagadkowe i nie mogę tego rozwikłać; wg mnie nie dopuściła sie zdrady, ale tak naprawdę to tylko Bóg to wie; zresztą sama zapewnia, że nikt 3-ci nie istnieje a ona chce ułożyć sobie życie samotnie w spokoju, tym bardziej, że dzieci są już duże a jej w tym przeszkadzam; chce budować przyszłość beze mnie; twierdzi jednak, ze nikogo szukać nie bedzie ale jak któś ją znajdzie to może......; od 2 lat bardzo rzadko chodziła do kościoła i mimo, że przez całe małżeństwo była bardzo religijna, to widzę jak oddaliła sie od Boga; obecne dni są koszmarem; często nie ma jej w domu, ale wraca zawsze przed 22.00; ja zawsze na nią czekam, mimo całej okropności tej sytuacji; zainteresowanie sprawami domu wyrażnie spadło a moimi to nie interesuje sie wogóle; twierdzi, że najlepszy dla niej będzie rozwód a i ja powiem to samo po latach; chce jednak abym ja wniósł pozew; odparłem, że to jakieś nieporozumienie, ponieważ ja ją kocham i jest to bezsasadne; w tej sytuacji stwierdziła, że zrobi to sama jak już będzie wszystko wiedziała; jeżeli w tych koszmarnych dniach (chyba mam oznaki depresji) pojawiał sie nawet może przypadkowo przebłysk nadziei to ona kontrolowała się do tego stopnia, że niedługo potem wygłaszała tyrady aby to zniweczyc; 2 miesiące i żadnego cienia otuchy a wręcz przeciwnie; poradżcie Kochani, co w takiej sytuacji można jeszcze zrobić, jak postepować, jak żyć; mimo ze staram się czynami reperować to co ona uznaje za uhybienia czy wady, zapewniam, że na tyle sie znamy, że wiem co jest dla jej i rodziny szczęścia potrzebne; wszystko to jest na chłodno ignorowane; im barziej chce jej pomóć tym barziej odpycha moją wyciągniętą dłoń; dlaczego?? gdzie tkwi prawda, czego jeszcze nie wiem, pomóżcie

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group