Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Świadectwo Elaki

Anonymous - 2006-09-14, 13:05
Temat postu: Świadectwo Elaki
Tak długo się zabierałam do napisania mojego świadectwa, choć na początku tej mojej trudnej drogi marzyłam o tym, by już móc to zrobić. A kiedy już koszmar się zakończył, to strach i obawa, że to tylko sen nie pozwalał mi tego zrobić. Ale wiem, jak to pomaga. Kiedy trafiłam na forum od razu natknęłam się na świadectwo Agnieszki i bardzo mi to pomogło. Całe to forum i fakt, że tu trafiłam w tak trudnym momencie był (i tu nie będę oryginalna) wielkim cudem. Pomogliście mi to wszystko przetrwać i mam nadzieję, że wszystkim nam na tym forum dane będzie osiągnąć to, co dla nas najlepsze i żyć pełnią szczęścia.
Mój kryzys zaczął się 6 maja 2006, kiedy mąż oznajmił, że już mnie nie kocha, że wypaliło się, że będziemy razem, ale tylko dla dzieci. Zmieniła mu się mimika, gestykulacja, nie poznawałam go – wiem, że był opętany. Wyprowadził się z sypialni i zaczął wracać do domu tylko na noc. Rozmowy były pełne nienawiści, żalu i goryczy. Po drodze były też moje podejrzenia o kochankę, rozważanie sprzedaży mieszkania i kupna dwóch mniejszych, wystawienie oferty w Internecie, masa klientów, straszenie sądem w razie mojej niezgody na sprzedaż. A gdy ja zaczęłam się wycofywać, mąż oznajmił, że i tak nasze małżeństwo to fikcja i on i tak zacznie się spotykać z innymi kobietami i czy mi to nie będzie przeszkadzać i czy nadal będę chciała z nim mieszkać. To wszystko to były takie noże w serce, że rany trudno się goją. To tak pokrótce. Moja historia jest opisana w postach, więc nie będę się więcej powtarzać. Ale chcę tu zaświadczyć, że modlitwa ma moc przeogromną. Wierzę w jej siłę. Ja osobiście modliłam się (za Waszą przyczyną) do Św. Judy Tadeusza oczywiście, jak i do Św. Ojca Pio, do Jana Pawła II, do św. Patronów mojego i mojego męża. Uczęszczałam na msze o uzdrowienie. Spotkałam się z cudownym księdzem ze Skaryszewskiej. Przeczytałam Dobsona i dowiedziałam się, ze jestem osobą uzależnioną emocjonalnie. Popełniłam kilka błędów, dopiero Kasia mi otworzyła oczy, jak w moim przypadku należy stosować Dobsona – dziękuję. Po drodze były małe światełka, ale bardzo małe, nawet niedostrzegalne. Drobny przełom nastąpił po mszy w intencji naszego małżeństwa na Jasnej Górze – mąż zaczął spędzać popołudnia i wieczory w domu i ze mną rozmawiać. Ale całkowita odmiana nastąpiła 16 lipca, gdy swą sprawę powierzyłam mojemu znajomemu księdzu – koledze, autentycznemu uzdrowicielowi, który nawet mnie nie wysłuchał do końca, mówiąc „wiem, wiem, wszystko się da załatwić”. W trakcie mszy przez niego koncelebrowanej, w moim rodzinnym kościółku, mąż zadzwonił do moich rodziców zaniepokojony dlaczego nie odbieram od niego komórki i poprosił o oddzwonienie. Gdy oddzwoniłam, on prosił, bym wracała jak najszybciej do domu z dziećmi po tygodniowym pobycie u moich rodziców. Wróciłam. W domu czekał na mnie obiad, ale nie chciałam się cieszyć zawczasu. Potem odwiedziliśmy jego rodziców, choć jeszcze 2,5 miesiąca wcześniej zarzekał się, że nie życzy sobie naszych wspólnych wizyt u jego rodziców. Aż wieczorem odbyła się rozmowa, w której przeprosił mnie za wszystko co złe, ja też go przeprosiłam. Oczywiście, on miał do mnie wielkie żale, za moje dotychczasowe zachowanie, ja swoje błędy też dostrzegłam – już wcześniej, i co najważniejsze wyleczyłam się z uzależnienia emocjonalnego. Przyznał, że to co zrobił, to nie była najlepsza metoda, bo widzi ile zadał mi bólu, ale chciał w ten sposób zmienić nasz związek na lepszy. I myślę, że tak będzie, bo ja kocham miłością dojrzalszą i doskonalszą, a przede wszystkim zbliżyłam się do Jezusa i moja wiara jest pełniejsza. Mój podpis na „Już po kryzysie” jednakże postanowiłam zmienić dopiero w niedzielę 3.09, kiedy mąż z własnej nieprzymuszonej woli przystąpił do spowiedzi. Moje świadectwo postanowiłam dać, kiedy podczas mszy św. w rocznicę naszego ślubu przystąpiliśmy razem do komunii, oboje, razem, obok siebie – jak 5 lat temu – płakałam jak bóbr, ale widziałam Boskie działanie. Lęki jeszcze są, ale coraz mniejsze. Mąż zapewnia mnie, że tego więcej nie powtórzy, zapewnia o swojej miłości, nawet podczas kryzysu, w co trudno uwierzyć. Ja wierzę w jedno – z udziałem Was wszystkich, którzy wspominaliście mnie w modlitwie, którzy udzielaliście rad, z pomocą moich bliskich ubłagaliśmy Boga o powrót mojego męża na właściwą drogę. Dziękuję Wam.

Anonymous - 2006-09-14, 13:14

Elaka,
oby tak dalej :)
Gratuluje i ... zazdroszczę :))))
Bajka

Anonymous - 2006-09-14, 13:16

Elaka, kolejne cudowne świadectwo, świadczące o wielkiej mocy Boga. Kiedy tak czytam, z jakiego zła małżonkowie mogą się podnieść, daje mi to nadzieję, że i u mnie nie wszystko jeszcze stracone - a ważne tylko, aby trwać w modlitwie.
Niech Was Bóg nadal wspiera!!!

Anonymous - 2006-09-14, 13:28

Elaka!! Cieszę się Twoim, a raczej Waszym szczęściem. Smutno mi, że nie mogę być z Wami na forum tak często. Modlę się i ufam, że przyjdzie kolei na każdego z nas, by napisać swiadectwo.
Bądź szczęśliwa i zawsze radosna.

Anonymous - 2006-09-14, 13:36

Elaka.
Dobrze, że napisałaś. Każde świadectwo dodaje mi mocy i wiary.
Też się zbieram do napisania.

Pozdrawiam.

Anonymous - 2006-09-14, 13:52

Elaka takie postyukazuja moc modlitwy. tez postaram sie zamowic msze sw.
Anonymous - 2006-09-14, 13:57

i znowu mam wilgotne oczy! Pieknie, ciesze sie bardzo! :lol:
Anonymous - 2006-09-14, 14:16

No super . Super . Piękne to Elu . Ciesze się razem z WAmi :)

Zastanawiam się kto będzie następny ?? :)

Zauwazyłam ostatnio pewną prawidłowość :

Póki co to świadectwa pisza osoby z krókim stażem kryzysowym. Tylko :(
Chyba że coś przeoczylam ?

Elu , ale i tak GRATULUJĘ i życzę by wiara WAsza była taka co góry przenosi !!!!
A jak widać - przenosi .

Anonymous - 2006-09-14, 14:25

Anula.
A osiem lat? To krótki czy długi staż.

Anonymous - 2006-09-14, 14:50

Ina ja mam na mysli czas trwania takiego kryzysu w szczytowym stadium . No zastanawiam się czy ja po 10 mies rozłaki mam jeszcze jakieś szanse ? U naszych Swiadków to "zaledwie "kilka miesięcy .

[ Dodano: 2006-09-14, 15:53 ]
Kurcze ale myślałam ina że piszesz o swoim stażu .... no osiem lat - moze ja powinnam inny przelicznik zastosowac ? :) Mówię o okresie separacji - u mnie 10 mies. Kryzys dłuzszy . Można powiedziec jakieś 2,5 roku .

Anonymous - 2006-09-14, 14:59

No Ina, czekamy na Twoje świadectwo, by przerwać tę passę. :))) I na następne.
Anonymous - 2006-09-14, 15:25

Ważne jest, że komuś się udaje odbudować więź małżeńską, cieszę się razem z Wami. :-)
Anonymous - 2006-09-14, 19:55

Jak to dobrze , że jeszcze i ty dołączyłaś.
Gratuluję .
Oby tych świadectw i zmian w opisie - na - " po kryzysie" - coraz więcej przybywało.

Anonymous - 2006-09-14, 20:39

Elaka moje gratulacje. Wszystkie napisane świadectwa sa bardzo budujące dodają sił na przyszłość szczególnie gdy się jest w próżni. Niech Bóg obdarza Was łaską i prowadzi w dalszym życiu to kryzys wasz będzie tylko małym epizodem.
Anonymous - 2006-09-15, 06:24

Piękne to co napisałaś, ja poprostu chłonę każde świadectwo :), niech Bóg będzie ciagle z Wami .

U mnie to juz 15 miesiecy separacji... chyba nie mam na co liczyc i jeszcze jest ta kobieta... , ale trwam na modlitwie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group