Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Co to jest właściwie "KRYZYS" ?

Anonymous - 2006-04-29, 11:29
Temat postu: Co to jest właściwie "KRYZYS" ?
Zadaję to pytanie, bo czytam forum od jakiegos czasu i bardzo chciałabym znaleźć tu kąt dla siebie, ale boję się, że moje problemy zostana zignorowane lub zbagatelizowane na takiej zasadzie, że "inni maja większe" :-(

Jest podforum o dziecku w kryzysie, o separacji i rozwodzie... a czemu nie ma działu w którym mogłybyśmy porozmawiać o małżeństwach, które nie są w rozpadzie, ale mimo to ich wzajemne relacje nie są najlepsze... przecież to w prostej linii prowadzi potem do takich smutnych historii jakie opisujecie. Dlaczego nie zadbać o związek jak najwcześniej? Kiedy jeszcze mieszka się pod jednym dachem i nie dopuszcza możliwości zdrady, ale jednak coś zaczyna się psuć... wkrada się jakiś chłód i samotność... :-(

Anonymous - 2006-04-29, 11:44

Dlaczego miałby być ignorowany Twój problem? Każdemu jego problem wydaje się najważniejszy i akurat może nie za bardzo wiedzieć, co w kontretnej sytuacji poradzić drugiej osobie w jej problemach. :-)
Bardzo dobrze, że założyłaś nowy temat w dziale o ratowaniu małżeństwa, bo wydaje mi się on w takim przypadku najodowiedniejszy. Zawsze możesz też napisać np. w dziale [Tematy różne]. Jeżeli autor strony uzna, że taki dział powinien się znaleźć na forum, to pewnie na prośby użytkowników go założy, ale musi się też kierować czytelnością forum, byśmy nie pogubili się od nadmiaru działów, gdyż i tak niektórzy twirdzą, że jest ich i tak za dużo. :-)

Odpowiadając na Twoje pytanie zawarte w temacie, to mi się wydaje, że kryzys jest wtedy, kiedy jedna ze stron ma wątpliwości, co do związku i nie czuje się w nim szczęśliwa.

Pozdrawiam serdecznie!

Anonymous - 2006-04-29, 11:55

W takim razie powinnam się zastanowić, czy mój status jest "szczęśliwa żona" czy "w kryzysie" :roll:

Czy takie definiowanie nie upraszcza za bardzo sprawy? Sugeruje ono, że kryzys jest wtedy, gdy przynajmniej jedno z dwojga jest z jakiegoś powodu niezadowolone... to tak jakby powiedzieć: "Albo jesteś zadowolona z tego jak jest, albo Ci nie pasuje".

A jeśli się kocha i czuje się kochanym i szczęśliwym a jednocześnie czegoś brakuje... jęśli poprostu chce się żeby było jeszcze lepiej. Bywaja dni, że jestem szczęśliwa, ale bywaja i takie, że cała noc płaczę i jestem zrozpaczona.

To oczywiste, że żaden zwiazek nie jest idealny, ale czy to znaczy, że nad tymi niedoskonałosciami nie trzeba pracować? Czy mamy się z nimi pogodzić?

Anonymous - 2006-04-29, 12:06

Kryzys - gospodarczy, na giełdzie w zakładzie pracy, w małżeństwie, rodzinie. Sytuacja, która następuje przy kolejnych stadiach rozwojowych, nie wykorzystana odpowiednio jest niestety często momentem rozpadu. Rzeczywiście, odpowiednie postępowanie, komunikacja może wpłynąć na daną "komórkę" w ten sposób, że rozwój będzie następował w miarę stabilnie, bez takiego wykresu sinusoidalnego a co za tym idzie bez osiągania "dna". Bądź z nami, walczymy o nasze małżeństwa i nie jest to ważne, czy jest dobrze, czy w danym momencie gorzej. Trzeba czuwać. Pracować, ćwiczyć się w Miłości.
P.S. Droga uzależniona od niego.. czy na prawdę czujesz się od niego uzależniona? Do pracy nad sobą! Pracujemy tutaj z takimi uzależnieniami, co to tak na prawdę oddychać drugiej osobie swobodnie nie pozwalają, a i nam normalnie funkcjonować ;-) Masz ochotę napisać dlaczego tak męża opisałaś :-|

Anonymous - 2006-04-29, 12:14

Oczywiście, masz rację!
Kryzysy mogą być różne. Mogą być takie malutkie, codzienne "kryzysiki" (nie mylić z "kaprysiki" ;-) ). Mogą też być b.poważne, kiedy dochodzi np. do zdrady i separacji.
W mojej wypowiedzi chciałem Ci przekazać, że ta strona została założona, by ratować mażłeństawa. Można to robić w przypadkach krytycznych, kiedy już doszło do podjęcia przez jedną ze stron jakichś kroków, a można też wtedy, kiedy pojawiają się nasze refleksje, że "warto coś zmienić", by nie doszło do kryzysu. Bardzo dobrze, że są takie osoby, jak Ty, które tak myślą, gdyż w większości przypadków zaglądają na to forum osoby, które ten etap przegapiły. Myślę, że znajdzie się więcej takich użytkowników, którzy będą chcieli zapobiegać, więc warto, byś pisała o swoich wątpliwościach, a może znajdziesz także coś w wypowiedziach innych, co pozwoli Ci uniknąć takich błędów.

Anonymous - 2006-04-29, 12:14

Dziekuję Ci kasiu za zaproszenie i za definicję, której niestety nie zrozumiałam, bo z ekonomii zawsze byłam "noga" :mrgreen:
Ja się tylko boję, że nie znajde zrozumienia z moimi "błachymi" probelmami z jednej strony, a z drugiej, że niewiele będę mogła pomóc czy doradzić jako ta która "co ona może wiedzieć skoro ma wiernego męża przy sobie" :-|

No własnie Mateusz, mam nadzieję, że znajdzie się jeszcze parę osób z taka motywacja jak ja, abysmy mogli się nawzajem rozumieć i wspierać.

Anonymous - 2006-04-29, 12:23

Jeśli masz ochotę, po prostu bądź bez żadnych obaw. Taak, ta ekonomia, ale myślę, że wiesz co miałam na myśli :mrgreen:
Anonymous - 2006-04-29, 12:24

Dlaczego ktoś, kto jest młodszy, mający krótszy staż małżeński, czy ktoś kto też nie przeżył "tego, czy owego" ma być z góry skreślony jako partner w dyskusji? Bardzo nie lubię takiego podejścia! Czasami może się okazać, że właśnie taka osoba wniesie do dyskusji coś, czego sami, zaślepieni rutyną nie zauważamy. :-)
Żaden problem nie jest błahy! Czasem mała drzazga, nie wyjęta w porę, może stać się przyczyną poważnego zakażenia.

Anonymous - 2006-04-29, 12:34

Bradzo Wam dziękuję! :-D
Trochę mnie ośmieliliście i chyba tu z Wami zostanę :-P

Anonymous - 2006-04-29, 13:03

A może to kwestia stanu w jakim jesteś?
Poród za miesiąc. Ja pamiętam że też mną "coś kręciło".

Ale jeżeli nie- to gratuluję. :lol:

Gdybym znalazła wcześniej tę stronę to być może byłoby inaczej.
Miłego weekendu.

Anonymous - 2006-04-29, 15:46

Chcialabym, żeby ten mój stan był jedyna przyczyną moich zmartwień... niestety problem w naszym zwiąku ciągnie się od czasów gdy nie byliśmy jeszcze małżenstwem.

Ale prawdą jest, że brak seksu mnie strasznie dołuje ;-)

Anonymous - 2006-04-29, 16:58

No właśnie - gdybym ja znalazła tę stronkę dwa lata po ślubie...Wtedy też oczekiwałam dziecka. Niby wszystko było ok., ale nie do końca. On nie chciał tego dziecka, bo czuł, że coś jest nie tak. Nasza córeczka miała naprawić nasze stosunki. Stało się inaczej. Gdybym wtedy wzięła się za nas, może byłoby cudownie. Dlatego bardzo dobrze, że tu trafiłaś - bądź z nami! Wspieraj nas, my wesprzemy Ciebie. Pytaj - nie bój się!
Anonymous - 2006-04-29, 21:49

Nasze pierwsze dziecko ma już półtora roczku... ponad. I akurat była wyczekiwana i wymarzona mimo, że przed ślubem. I to mąż szczególnie chciał dziecka i małżeństwa... inna sprawa, że może nie koniecznie ze mną, ale to inna bajka, dość długa ;)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group