Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - "partyzantka" trwa

Anonymous - 2006-04-20, 10:21
Temat postu: "partyzantka" trwa
Kochani, pesymizm wyczuwałam w temacie wątku "Rozpad związku trwa" Szczególnie dlatego, że to nie rozpad, tylko walka o uzdrowienie, pojednanie. Walka "partyzancka" bo częściowo w ukryciu. W naszych sercach- sam na sam z naszym Wodzem Jezusem, w gąszczach, krzakach w których ukrywa się nasz współmałżonek. Walka nie z mężem, WALKA O MĘZA, o rodzinę. Pracujemy nad sobą, szlifujemy swoje charaktery, dojrzewamy. Zmieniamy siebie, od czasu do czasu mąż zauważa, że jakoś tak jest inaczej , jakiś blask od nas bije, a my szlifujemy dalej. Chrystus mówi nam, jakim skarbem jesteśmy, jak drogocennym klejnotem, tylko ten SZLIF, kolejny ból, ale i kolejna iskra bijąca od nas więcej. Przypominajcie sobie czasem "Jak to ze lnem było" i w cichości wydobywajcie z siebie to co najlepsze. Mąż to zauważy, zapewniam ;-) mąż to zrozumie i doceni w odpowiednim momencie. Oni mają przed sobą swoją drogę do przejścia, wyprostowanie ścieżek. My bądźmy wyprostowane i świećmy. Pozwalajmy naszym małżonkom odczuwać konsekwencję oddalenia się, stanowczo, bądźmy proporcjonalne i sprawiedliwe w okazywaniu uczuć. Jeśli mąż daje całą wstecz lub zbacza z kursu, dajmy mu się potłuc o jakąś górę lodową, nie próbujmy gonić za nim i oświetlać mu drogi na siłę. My jesteśmy w miejscu, na SWOIM miejscu i czekamy.
Anonymous - 2006-04-20, 10:35

kasiu , mój jest ślepy i nie widzi mojego blasku . Trudno . Będę błyszczeć dla siebie samej . I dla Jezusa .
Anonymous - 2006-04-20, 10:49

Taaak,
Właśnie dostałam wiadomość- nie wracam- póki co jest to kwestia związana z pracą.
Póki co- nie wiem?

Anonymous - 2006-04-20, 10:57

Zuza, czy twój mąż napisał Ci że nie wraca bo nie moze na razie spełnić twojego warunku co do zmiany pokoju ? Czy dobrze zrozumiałam ?
Anonymous - 2006-04-20, 11:06

Nic nie pisał o warunku, napisał że w najbliższym czasie nie sądzi żeby cokolwiek się zmieniło z wielu powodów- jak zapytałam czy już mam prawo znac te powody to powiedział że na razie to tylko kwestia pracy. I tyle.
Anonymous - 2006-04-20, 11:25

Zuza, nie bardzo to rozumiem ale myślę żę jasną stroną tej wypowiedzi jest to, że nie pisze o niej . Skoro twój zdobył się na jakiś znak to moze mój też w końcu przemówi . Nie martw się . Twoje ciasto pracuje . A ty błyszcz jak proponuje kasia .
Anonymous - 2006-04-20, 11:32

Zuza , on nie powiedział Nie , a to najważniejsze . Nie jest jeszcze gotowy . Czekaj . Cierpliwi zostaną wynagrodzeni . Łatwo mi mówić gdy nie chodzi o mnie . Wiem . Ale , prosze nie załamuj się .
Anonymous - 2006-04-20, 11:37

Zuza, mam nadzieję, że nie odpowiadasz na te widomości w stylu: ok. On minimalistycznie, ty na razie też, badź w ogóle. Teraz czas na to, żeby nie dopytywać, tak sądzę. Jeśli przy Tobie powie, że nie wraca, można powiedzieć: "Jak chcesz". W końcu to chcą robić nasi marnotrawni - co chcą i wpływu w związku z tym na to nie mamy. Niech poczują wolność, bez naszego oddechu na ich karku. Dopiero w wolności można czuć odpowiedzialność za swoje czyny. Kobiety, ale piękna wiosna za oknem :mrgreen: i co? sama przyszła, żeby nie wiem co robić przyszłaby w swoim czasie, nie wcześniej ♥.
Anonymous - 2006-04-20, 11:41

Muszę to przetrawić. Ja chyba jednak rozumiem, bo wiem co oznacza jego narazie. Mimo że "koleżanka" wróciła do męża to nawet wczesniej jej bronił. Właściwie nie wiem przed kim- bo ja mam pewien poziom i kobicie mimo że ją znam nic nie zamierzam zrobić. Ona oczywiście nic nie jest winna bo go tylko lubi ale na moje pytanie czy gdyby złapał mnie za rekę przy takich smsach do "kolegi" z pracy to miałby żal zastanawiał się i powiedział że -sam nie wiem.
Co tu dużo gadać- dech mi zaparło dzisiaj.
wiem że jest uparty- pisałam kiedyś że jak chodzilo o bzdet to atakując wiedzial że źle robi juz w tzw. trakcie- a usłyszałam to jak po 6 miesiacach przy mnie opowiadał o tym koledze na imprezie. I taki jest.

Anonymous - 2006-04-20, 12:38

I żeby potwierdzic to potwierdzam, namawiac nie będe. Pozostawiam bez uwag.
Dech mi zaparło ale on o tym nie wie. Siedzi zły w pracy.Zakupy ciężkie wagowo zrobi i tak, bo obiecał w czasie świąt. Dziecko ofuknął że skrytykowało że nie oddzwonił wczoraj jak próbowali oboje( z bratem) połączyć się i porozmawiać. wie że robi im krzywdę tym brakiem kontaktu. To się czuje. Ja mam zajęcia wieczorem to jak doniesie zakupy pewnie dom będzie pusty. Chyba lepiej.
Ale mam cos do przemyslenia- myślałam że ta "bezduszność" dotyka tylko mnie. A to przenosi się na dzieci.

Anonymous - 2006-04-22, 11:31

Mój mąż był dzisiaj w naszym domu. Powiedział mi że to moja wina że dowiedziałam się o smsach bo on "to miał do mnie zaufanie". Niewiem co to z czym połączyć.
Stale mnie porównuje z nią- co robię ja a co robiła ona jak 3 razy ją mąż ospuszczał.
Oczywi,ście nie powiedział co ona robiła.

Wiszę sobie na kołku bo taka odwieszona jestem- może zupełnie wieszak powinnam zmienić.

Anonymous - 2006-04-22, 11:41

Głowa do góry!
Czemu to ma być Twoja wina?
Może rzeczywiście powinno się mieć zaufanie do partnera, ale ja nigdy w życiu bym się nie obraził, gdyby moja żona sprawdzała cokolwiek mojego! Nie wstydzę się swojej poczty (nawet, gdy piszę o niej ;-) ), nie ukrywałem też nigdy komórki. Wręcz przeciwnie - namawiałem, by korzystała z mojej, kiedy kończyły jej się darmowe minuty. Jeżeli miałbym się czegoś przed nią wstydzić, to chyba tylko tego, że mógłbym mieć przed nią coś do ukrycia. W końcu małżonkowie, to jedno ciało. (Pomijam oczywiście niespodzianki :-) ).
Myślę, że on próbuje Cię atakować, by troszkę umniejszyć swoją winę.
Pozdrawiam serdecznie!

Anonymous - 2006-04-22, 11:48

Mateuszu,
U nas też tak zawsze bywało. Kiedyś. A teraz to w domu nie ma nic co przyciąga- ja przytłaczam, niby ja atakuję.
Zastanawiam się- może powinnam napisać że rezygnuję. I tak nie zmieni to mojego położenia. A kochać- przecież bede dalej.
Bedzie to jakaś nowość w temacie.Dotychczas potwierdzałam że nie rezygnuję. I dalej obrywam.
Ona dalej na topie.

Anonymous - 2006-04-23, 07:14

O ile pamiętam z historii partyzanci siedzieli w lasach i tam planowali. Właśnie się zdecydowałam wejść do lasu. Posiędzę sobie teraz tam. Planów jeszcze mi brakuje ale samo wejście do lasu i zatrzymanie się w nim jest już chyba bardzo dobrym pomysłem. Dźungla miejska wybitnie mi nie służy. Przynajmniej teraz.
Anonymous - 2006-04-23, 08:44

Po miesiącach "atakowania" mojej żony SMS-ami, telefonami (i tak nie odbierała... :-( ) od kilku tygodni właśnie tak się schowałem i czekam... chciałem, by sama pokazała, że jej zależy. Niestety, cisza... sama nie dzwoni, unika kontaktów, do domu przychodzi, kiedy wie, że mnie nie będzie. Kiedyś potrafiła jeszcze sama zadzwonić, nawet odpowiedziała na moje zaproszenie i poszła ze mną do kina, czy knajpy. Teraz zaczęła mnie traktować prawie jak wroga. Ciekaw jestem, co z tego wyniknie. Obawiam się tylko, że nic dobrego...

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group