Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Dyskusja - Jak rozgryżć swojego małżonka ?

Anonymous - 2006-05-28, 08:25

Moj problem nie polega na zdradzie meza, nie ma kochanki, pisalm juz o tym... Jezeli chodzi o Dobsona to akurat dla mnie w niczym nie byl pomocny takze zgadzam sie z Toba MAteuszu,zeby nie przesadzac z teoria dobsonowska, kazda sprawa jest indywidualna i potrzebuje indywidualnego podejscia.
Anonymous - 2006-05-28, 08:31

Ja napisałem ogólnie, że ta strona zdradzająca chce się usprawiedliwić, ale dotyczy to także tych, którzy idą na łatwiznę i zamiast ratować związek obarczają całą winą drugą stronę i odchodzą, czy znajdują sobie jakieś inne, wygodne dla nich rozwiązanie.
A wina przeważnie leży po obu stronach.

Anonymous - 2006-05-28, 09:21

Mateuszu,czy sadzisz,że wina leżąca po obu stronach jest na równi taka sama.Czy to,że ja widzę moją winę w tym,że miałam czasami za dużą buzię w niektórych sprawach,upoważnia mojego męża do tego,aby mnie zdradził,aby mnie poniżał,drwił,dlaczego uważasz,że wina jest zawsze po obu stronach.Ja tak nie uwarzam.
Anonymous - 2006-05-28, 09:26
Temat postu: odp.na pyt.wanbomy
Niestety,a moze stety,nie mamy dzieci.
Anonymous - 2006-05-28, 09:33

Weroniko!
Wiesz, ja mam umysł ścisły i wiem, że nie napisałem na równi (podobnie, jak nie ma większej i mniejszej połowy ;-) ). Napisałem, że wina leży zazwyczaj po obu stronach. Sama przyznajesz, że miałaś czasami "za dużą buzię", a on Cię zdradził, więc zarówno Ty ciut zawiniłaś, jak i on. Trudno mierzyć te dwie winy tą samą miarą, a że jego zdrada nie jest usprawiedliwiona Twoimi przywarami, to fakt.
Ja też przynaję, że nie jestem "aniołkiem" i mam swoje przywary lecz to chyba nie było wystarczającym powodem do odejścia mojej żony z domu... :-( Teraz ciągle słyszę: "Kiedy wreszcie zrozumiesz, że rozpad naszego małżeństwa, to tylko TWOJA wina" :-(

Anonymous - 2006-05-28, 09:43

Mateuszu,ja też słyszę ciągle,że to moja wina."Moja za duża buzia",to widocznie moja wada charakteru,ja Jego wady zaakceptowałam wszystkie,on mojej jednej nie potrafił,wolał rzucić się w ramiona innej i pisać do niej,że nigdy w łóżku nie miał takiej kobiety jak ona,że w seksie jest perfekcyjna.Dlatego może żle twierdzę,może jestem zarozumiała,ale tak bardzo mnie to boli,że swojej winy nie widzę wogóle,niestety.
Anonymous - 2006-05-28, 09:47

Doskonale wiem, jak to boli...
Ja swoją winę widzę, rozumiem... i myślałem, że żona jest od tego, by mi te moje "przywary" pomóc zlikwidować...
A co do zachowania Twojego męża, to po prostu poszedł na zwykłą łatwiznę! Znudziła mu się piaskownica, to poszedł do innej, z nowymi zabawkami...
Wiesz... ja bardzo kocham moją żonę, ale życzę jej, by szybko się przekonała o wadach swojego "przyjaciela" - może wtedy się czegoś nauczy. :-(

Anonymous - 2006-05-28, 10:21

A ja bym wolała, żeby kochanka mego męża przekonała się o jego wadach. Nie wiem, jak ona może akceptować mężczyznę, który zaniedbał zupełnie swoje dziecko, a żonę bije. Ona jest młoda, pełna ideałów - nie wiem jak się do tego ma mój mąż? Czy aż tak potrafi przed nią grać, czy ona jest tak ślepa?
Anonymous - 2006-05-28, 10:24

A mój mąż rzeczywiście poszedł na łatwiznę - zamiast popracować nad swoim małżeństwem, znalazł sobie dziewczynę "z czystym kontem" i tam zaczyna budować "coś"
Anonymous - 2006-05-28, 10:25

Zamki z piasku :lol:
Anonymous - 2006-05-28, 10:45

Dobrze to ujęłaś: zamek z piasku... oby ja najszybciej się rozsypał...
Anonymous - 2006-05-28, 12:49

Wiem,ze mój mąż poszedł na łatwiznę,ale dlaczego on non stop robi na złość,non stop nam przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu,nawet na weekend nie możemy wyjechać,bo zawsze coś wymyśli,że muszę przyjechać,albo nie mogę wcale jechać,a jeżeli nie dostosuję się do Jego "wymóg",to mnie straszy,że nie dostanę już nigdy samochodu.Ile on ma złości w sobie,a przecież człowiek szczęśliwy nie jest złośliwy,już nic z tego nie rozumiem.............
Anonymous - 2006-05-28, 14:18

Pytanie, czy naprawdę jest szczęśliwy... pewnie dręczą go gdzieś głęboko wyrzuty sumienia...
A zachowuje się jak rozkapryszone dziecko, które chce pokazać, co to nie on.
Pewnie chce się "dowartościować" tym, ile to od niego zależy...
Ty myśl o sobie i o swoim zdrowiu psychicznym!

Anonymous - 2006-05-28, 15:09

W końcu może mu się znudzi taka "zabawa".
Anonymous - 2006-05-28, 21:22

Mateuszu, bardzo podoba mi się to co napisałeś o Dobsonie, bo ja po przeczytaniu tej książki pomyślałam sobie, że u mnie to już wszystko stracone - przecież Dobson pisze o tym, że swoim zachowaniem można zdysić ten ostatni płomyk. A przecież my tu wszyscy wierzymy, że w każdej sytuacji jest szansa na odbudowanie. Moje zachowanie doprowadziło do tego, że mąż nie wyprowadził się z domu, ale nie rozmawia, a kiedy jeszcze coś mówił oznajmił mi że nie ma już między nami tego co było kiedyś - to to i ja wiem. Nie wiem natomiast, czy teraz lepiej stosować Dobsona, czy obrać jakąś inną metodę.
Wanboma, Twój znalazł z "czystym kontem", a mój z wypełnionym po brzegi - bidulki, za późno się spotkali.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group