|
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR :: Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
|
|
Życie duchowe - Kryzys - konieczny etap na drodze do zjednoczenia z Bogiem
Andrzej - 2006-06-16, 23:16 Temat postu: Kryzys - konieczny etap na drodze do zjednoczenia z Bogiem Droga do Boga jest drogą krzyżową. Jest drogą przekraczania samego siebie, żeby rozwijając się duchowo urodzić się na nowo - doświadczyć radości w jednoczeniu się z Bogiem. Droga do radości, do zjednoczenia z Bogiem wiedzie przez dezintegrację pozytywną - przez kryzys, wstrząs, chorobę, cierpienie, etc.
Aby wejść do życia wiecznego trzeba przejść proces oczyszczenia (czyściec). Bóg wyświadcza wielką łaskę człowiekowi, jeżeli go zaczyna oczyszczać, przekształcać, przebóstwiać już tu na ziemi poprzez bolesne doświadczenie Nocy Ciemnej...
O tym jaki ma sens cierpienie, doświadczanie kryzysu mówi karmelita o. dr Jerzy Skawroń:
http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=2263
http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=2264
Jakie refleksje budzą się w Was po wysłuchaniu tych nagrań z o. Jerzym?
Anonymous - 2006-06-18, 20:28
No tak- nie bardzo wierzę że drogą do Boga jest droga poprzez kryzys czyli nieszczęście. Znałam wielu szczęśliwych ludzi. Żyjących w zgodzie z wiarą, Bogiem i innymi ludźmi. I myslę że też są zjednoczeni z Bogiem mimo że przeszli inną drogę. Bardzo szczęśliwą drogę, otoczeni wiankiem bliskich i razem ze współmałżonkami. Do końca. Czyli wniosek- droga do Boga nie musi prowadzić przez nieszczęścia takie jak kryzys. Są również inne drogi.
Anonymous - 2006-06-18, 20:35
No tak - każdy ma swój krzyż - jeden cierpi w małżeństwie, inny znów z innego powodu
Anonymous - 2006-06-19, 10:27
Ja nie mama możliwości wysłuchania proponowanych audycji ale zgadzam się z tym , ze cierpienie , kryzysy są po to by nas zblizyć do Boga . Ja kiedyś byłam blisko Niego / nastolatka / potem oddaliłam się od Boga , zwłaszcza w małżeństwie . Codziennosć tak mnie przytłoczyła że relacje z Panem Bogiem były bardzo powierzzchowne i nie miały nic wspólnego z przeżyciami , z doświadczeniem spotkań z Bogiem z czasów młodzieńczych . Teraz wiem , jestem pewna że kryzys który mnie spotkal w zyciu byl potrzebny mnie , Bogu / nie wiem jak to z moim męzem / . Bóg karci swoje dzieci bo je kocha / jak rodzice karcą swoje by je dobrze wychować / . Dzieki tej burzy w moim życiu dokonuje się we mnie przemiana, jestem blizej Boga a przynajmniej staram się być . Nasze relacje stały się głębsze, odnalazłam sens mojego cierpienia . Mam nadzieję , ze moje modlitwy PAn Bóg wysłuchał i teraz czeka na odpowiedni moment by stały się one rzeczywistoscią . Oczywiście miewam zwątpienia , załmania, czasem ból rozdziera mi serce ale wiem że każdy dostaje tyle ile jest w stanie udźwignąć . Powsaję więc / często z pomocą ludzi poznanych tu na forum / , otrzepuje kolana , podnosze glowę do góry i idę dalej . W końcu ta wyboista droga zmieni się w tę łatwiejszą do przejscia , przynajmniej na jakimś odcinku . Wtedy nabiorę sił by dalej iść ...
Anonymous - 2006-06-19, 10:55
zuza napisał/a: | No tak- nie bardzo wierzę że drogą do Boga jest droga poprzez kryzys czyli nieszczęście. Znałam wielu szczęśliwych ludzi. Żyjących w zgodzie z wiarą, Bogiem i innymi ludźmi. I myslę że też są zjednoczeni z Bogiem mimo że przeszli inną drogę. Bardzo szczęśliwą drogę, otoczeni wiankiem bliskich i razem ze współmałżonkami. Do końca. Czyli wniosek- droga do Boga nie musi prowadzić przez nieszczęścia takie jak kryzys. Są również inne drogi. |
"Bardzo szczęśliwą drogę, otoczeni wiankiem bliskich i razem ze współmałżonkami."
Rzeczywiście są tacy ludzie.
Zapewne to jednak Pan Bóg decyduje "kiedy, jak i kogo" taką łaską obdarza.
Anonymous - 2006-06-19, 11:41
To jak myślisz Elu, czym się kieruje jak decyduje skoro wszyscy są równi przed jego obliczem i wszystkich kocha jednakowo?
Anonymous - 2006-06-19, 13:05
Czy równi? Nie wiem. Znam tylko te słowa z Pisma Świętego:
"Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim."(Mt 5:17-19)
Anonymous - 2006-06-19, 13:15
Zgadzam sie z Zuza. Tlumaczenie, ze Bog nas doswiadcza po to, abysmy sie do niego zblizyli, ze cierpimy bo tak trzeba jest jakims okrutnym zartem. Bog nie chce abysmy byli nieszczesliwi, chce dla nas szczescia juz tu na ziemi. Dlaczego rozpadaja sie nasze malzenstwa? Prosze nie mowcie,ze Bog tak chcial. To czesto my cos psujemy i jestesmy glusi lub nasi malzonkowie wybrali taka,a nie inna droge,a maja wolna wole. Bog jedynie ze zla jakim jest rozpad malzenstwa prouje wyprowadzic dobro.
Anonymous - 2006-06-19, 13:52
Panie otwórz moje oczy abym przejrzał, otwórz moje usta abym przemówił uwielbieniem, otwórz moje serce i oczyść je.. Wiecie, czasem jest tak, że chcemy osiągnąć szczęście na swój sposób, niby się modlimy ale chcemy robić to co nam się wydaje słuszne. W czasie Kryzysu Chrystus chce nas uzdrowić, mówi: oddaj mi w końcu wszystkie swoje troski, lęki, problemy, swoją więź z małżonkiem, z bliskimi. Oddaj, bo sam sobie nie poradzisz. Kiedy mi w końcu uwierzysz, że jestem Wszechmogący? Kiedy mi uwierzysz, że pokochałem Cię zanim jeszcze się począłeś? Kiedy mi uwierzysz, że dam Ci wszystko, o co z wiarą prosić będziesz? Niech Twoja wiara będzie choćby jak ziarnko gorczycy..
Kochani, czujecie tę Miłość??♥
Anonymous - 2006-06-19, 14:10
Elu,
Ja wiem co to są Przykazania.
Pytałam czym Bóg się kieruje przy podejmowaniu takiej decyzji ( że doświadcza kryzysem- zbliżyć do siebie chce- tego czy tamtego człowieka). Tak pytałam z czystej ,ludzkiej, być może źle pojętej ciekawości. Bo nadal uważam że to nie tak jak napisano. A ja mam tak że staram się zrozumieć świat otaczający mnie. I ludzi też.
Być może to by mi ułatwiło.
I też uważam że Bóg w swojej dobroci nie chce krzywdzić ludzi. Więc jedno nie pasuje mi nijak do drugiego.
Anonymous - 2006-06-19, 14:30
A mnie to się wydaje, że wszystko co nas spotyka jest po coś. I tym celem nie jest cierpienie samo w sobie. Ale może celu tego cierpienia nigdy nie poznamy. Niezbadane sa wyroki Boga, prawda? Kogo Zuza pytasz, czym się Bóg kieruje. Ludzi? A skąd ludzie mają to wiedzieć. To wie tylko On sam. A tylko czasem nam to objawia, jesli chce. A dlaczego ludzie się zabijają, torturują, giną w pożarach itp? Dlaczego rodzą im się upośledzone dzieci? A może Bóg dał Ci wielką łaskę, że nie urodziłaś się np. w Afryce i nie umierasz z głodu i pragnienia - Ty i Twoje dzieci. Zuza, od Ciebie "tylko" odszedł mąż. Czytałaś "Pamięć i Tożsamość?" MOże choć trochę ta książka pomoże Ci zrozumiec. Mnie pomogła. Wiem jedno, gdyby nie kryzys, jaki mnie spotkał , nie zmieniłabym się, z dnia na dzień traciłabym coraz bardziej siebie. I nie wiem, czy w końcu mojego życia mogłabym je podsumowac na plus. A tak - dostałam potężnego kopa. I staram się wyciągnąć z tego nieszczęścia coś pozytywnego. Czego pewnie bym nie dostrzegła, nie zrobiła, gdyby się to nie stało.
Anonymous - 2006-06-19, 14:43
Zuza, po pierwsze Pan Bóg jest Tajemnicą i TO dla każdego INNĄ. Każdy indywidualnie musi Go w sobie odszukać, w swoim wnętrzu, w swoim życiu. Dalej... Cierpienie.
Sam Jego Syn cierpiał Z MIŁOŚCI DO SWOJEGO OJCA (bo taka wola Jego Ojca, by cierpiał, a On tą wolę przyjął) I LUDZI (chciał zbawić, bo znów: taka wola i Miłosierdzie Ojca), więc jasną rzeczą, skoro wierzymy w Pana Boga i Jezusa, jest to, że miłość może być cierpieniem.
Problem NASZ polega tylko na tym, czy umiemy cierpieć dla Boga w swych problemach. Jeśli mamy na tyle siły, to możemy w swoim sercu cierpieć i trwać. I zapewniam Cię, patrząc na życie ludzi świętych, albo takich koło nas, którzy żyją jak święci, czyli - pokornie i cierpliwie -
Panu Bogu każde cierpienie znoszone z tą pokorą jest miłe.
A ci szczęśliwi o których pisałaś RZECZYWIŚCIE są, ale może oni właśnie
swoje cierpienie przeszli już w przeszłości - cierpieli, gdy Ty i ja tego nie widziałyśmy..
Anonymous - 2006-06-19, 14:59
No wlaśnie - każdy musi odkryć swoją drogę do Boga i odnaleźć sens w tym co go spotyka . Każdy inaczej . Jesteśmy tu by sobie w tym pomagać .
Anonymous - 2006-06-19, 15:46
Elu,
połowicznie doszłam do podobnego wniosku . Bóg jest tajemnicą, nikt z nas nie wie co robi lub zrobi. Więc może klęski i cierpienie to ludzie sobie fundują a nie ludziom Bóg.
W związku z tym przesadą jest usprawiedliwianie np. kryzysu wolą Boga.
Być może bowiem jest to zasługą tylko ludzi.
Być może, w tym samym czasie Bóg przygląda się nam- zranionym i obserwuje - jak też zareagujemy. Czy pozostaniemy ludzcy. I może to o to chodzi?.
Być może.
Anonymous - 2006-06-19, 20:30
Nadal podtrzymuje to co napisalam. Nie robmy z Boga okrutnika, nie zaslaniajmy naszego nieudacznictwa lub bliznich wola Boza. Dokladnie "ludzie sobie funduja takie a nie inny los".
|
|