Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Boje sie...

Anonymous - 2006-06-12, 19:30
Temat postu: Boje sie...
W tym tygodniu zaczynam szukac jakiejs taniej kawalerki, dowiem sie jak wyglada sprawa alimentow i zaczne wszystko zalatwiac. Chce sie z wami podzielic moim strachem, nie oczekuje rad, zapewnien o milosci Boga - ja to wiem, ale jestem na ziemi, nie zyje wsrod aniolow i jestem tylko czlowiekiem. Boje sie samotnosci, tego ze zostane zgorzkniala stara kobieta, zaborcza matka. Spotkalam tak wiele takich kobiet, zbyt wiele. Poradzily sobie bez meza, ale ich zycie jest przerazliwie puste i jalowe. Boje sie,ze umre jako bezdomna, ze moja coreczka teraz jest rozkoszna, ale kiedys odejdzie i ja zostane sama jak palec.
Anonymous - 2006-06-12, 19:43

Nie myśl w taki sposób. Postaraj się postrzegać te dobre strony życia. Pomyśl, ile jeszcze ludzi możesz poznać, ilu osobom możesz być potrzebna! Musisz mieć pozytywne nastawienie do przyszłości i nie bać się jutra. Na pewno Bóg postawi na Twojej drodze niejedną przychylnie Ci nastawioną osobę.
Głowa do góry! :-D

Anonymous - 2006-06-12, 19:44

Zosiu,jestem przy Tobie,ja też tak czuję,identycznie.Boję się samotności i to bardzo,fakt,że moje myśli aż tak w przyszłość nie wybiegają.
Ja dzisiaj sprawę alimentacyjną załatwiłam do końca,doniosłam popiery,uregulowałam pieniądze i "poszło".Boję się tego co będzie,ale trudno,co ma być to będzie,z Bogiem byłam,jestem i będę.

Anonymous - 2006-06-12, 19:46

Poprostu na dzień dzisiejszy poświęcam się dziecku.
Anonymous - 2006-06-12, 20:24

A ja staram się oddalać od siebie sprawy urzędowe. Pozew o alimenty miałam złożyć, ale tego nie zrobiłam. W tamtym miesiącu mąż zapłacił tylko 200 zł, ale w tym już zapłacił za przedszkole i powiedział, że wyrówna za poprzedni miesiąc. Narazie też nie dostałam wezwania na rozprawę rozwodową - tego się bardzo biję, ale staram się o tym nie myśleć. Wolę nie rozmawiać z mężem w ogóle, bo jeśli zaczynamy rozmowę, on wyjeżdża z rozwodem.
Też się boję samotności, ale pokładam wielką nadzieję w Bogu - dostrzegam tylu ludzi, którzy wciąż trwają przy mnie i wierzę, że nie pozwolą, bym kiedyś została sama. Sama staram się coś z siebie dawać - widzę, że są tacy, którzy mnie potrzebują. Można mieć męża, ale być nieużytecznym dla innych - a to bez sensu. Trzeba żyć z ludźmi - wówczas życie daje satysfakcję. Póki co mamy też dzieci - króre musimy wychować na porządnych ludzi. A o przyszłości lepiej nie myśleć - jeśli zaufamy Bogu - będzie dobrze.

Anonymous - 2006-06-13, 04:38

Ja też mam wokół siebie dużo dobrych i potrzebujących mnie ludzi.Przedewszystkim mam syna,całą najbliższą rodzinę i cieplutki dom,w którym jest inaczej,niż było,jak był mąż,ale nadal jest cieplutki.
Anonymous - 2006-06-13, 04:52

Wanboma,ja też długo się starałam odrzucać te myśli,bałam się i do teraz się boję,ale to moi najbliżsi mnie do tego zmobilizowali,głównie moja teściowa.Powiedziała dość tego,jeżeli on jest taki,ta nie ma innego wyjśćia,nawet jego siostra ciągle mi powtarza,że skorą on jest taką świnią(przepraszam,ale nie raz tak powiedziała,bo wiedzą jaki on jest niedobry i jak się zachowuje),to nie mam mieć żadnych wątpliwości,co do pójścia zgłoszenia o alimenty.
Anonymous - 2006-06-13, 07:17

Ja też się boję. Ale nie tyle samotności, ile tego, że kiedyś stanie na mojej drodze inny mężczyzna, inna miłość. I co wtedy? Powinnam ją odrzucić , tak? Ale czy starczy mi na to determinacji? Czy pragnienie ciepła, miłości, normalnego domu , zrozumienia, pieszczot, seksu itp nie będzie silniejsze, iż wierność .... Bogu, mojemu mężowi, który mnie nie chce? Ja wierzę , że to co jest jest po coś. Ale czy ja chcę "tego czegoś"? Nie. Chcę, że by mój mąż mnie znów kochał i ze mną spał. Bardzo niskie, prawda? Ale jesli czasem myśle, że jest inaczej, że chcę czegoś innego, to wcale nie prawda.
Anonymous - 2006-06-13, 09:12

Chciałabym bardzo podziękować Agnieszce 2 za pamięć o mojej rocznicy ślubu. Chociaż moja sytuacja wydaje się już być beznadziejna ponieważ jestem po rozwodzie ale wciąż trwam w nadziei i modlitwie. Myślę że odważę się kiedyś i opiszę swoją historię. Pozdrawiam Was wszystkich.
Anonymous - 2006-06-13, 09:12

Dla mnie najgorsze jest odrzucenie, czuję się taka niczyja-kiedyś myślałam dzieci podrosną, będziemy razem spędzac dużo pięknych chwil, będziemy rozmawiać-cieszyć się sobą. Rzeczywistość jednak jest inna, dziewczynki idą do koleżanek a ja ja siedzę w domu i ogarnia mnie niemoc, nie robię nic-poprostu nie mam siły już dbać, bo i dla kogo. A mój mąż jak wracam z pracy , poprostu ucieka-wychodzi. Mam tez takie pragnienia by być komuś potrzebna-tylko , że ja nie mam takiego prawa -zdaję sobie z tego sprawę. Tak bardzo potrzebuję czułości, rozmowy, ciepła.
Anonymous - 2006-06-13, 09:18

Aga. Jeśli boisz się tego, że ktoś o dobrym /lepszym niż ma mąż/ sercu zauroczy Cię, tym bardziej przylgnij do Jezusa.
Zobacz Go /ujrzyj Go/ mamy Jego wygląd na obrazie "Jezu, ufam Tobie", a do serca możesz Go zaprosić przez spowiedź i Komunię św. W Piśmie świętym Pan Bóg obiecał czuwać nad tymi, którzy kochają Jego Syna. Syn będzie ich strzegł.

Anonymous - 2006-06-18, 07:15

Bea, zupełnie Ciebie rozumiem. Teżboję się samotności. Tego, że dzieci mają jużswoje sprawy, wolą koleżanki, kolegów. Tak już jest. Samotność potrafi byc straszna. Jeżeli jest wymuszona. Chyba trzeba wyjść do ludzi. Przmóc się. I wydaję mi sie, że jesteś potrzebna. Twoim dziewczynkom. Inaczej, niż kiedyś, gdy były małe. Już sama obecność domu jest im potrzebna, miejsca, gdzie się wraca.
Gdzies kiedys przeczytałam, że to czy czujemy się szczęśliwi czy nie , zależy od nas samych. Ja niestety nie posiadłam tej sztuki. Mną rządzą emocje. Moje szczęście zależy od innych. Od męża, dzieci. A można byc szcżęsliwym w samotności.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group