|
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR :: Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
|
|
Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Świąteczne załamanie
Anonymous - 2007-12-24, 22:47 Temat postu: Świąteczne załamanie Wigilja... Dzień narodzin wielkiej Miłości. Dla mnie jest to chyba dzień, w którym przekonałem się jak wielka obojętność ze strony żony jest w stosunku do mnie. Jak wiecie mieszkamy osobno, dzieci są tydzień u mnie tydzień u niej, ale Święta spędziliśmy tak jak zawsze. U moich rodziców (gdzie aktualnie mieszkam) byli teściowie, moja zona , dzieci i dziadki. Wiązałem duże nadzieje z tym dniem, tymbardziej, że żona była w zeszłym tygodniu u spowiedzi. Niestety, jak zwykle zdołowała mnie. W trakcie łamania się opłatkiem suche i obojętne "zdrowia i szczęścia". Nie wspomnę o prezencie, którym było zdjęcie córki, które dostała w przedszkolu. Całą Wigilje czułem sie jakby nieobecny dla niej, poza sytuacjami, kiedy np. trzeba było synkowi wytrzeć nos, bądź umyć córeczkę. Najgorsze przyszło później. Nawet w taki dzień ona musiała rozmawiać z nim. Zamknęła się w łazience i prawie pół godziny rozmawiali, a jako, że ściany nie są zbyt grube każdy kto przechodził obok wiele słyszał. To strasznie boli. Później gdy jeszcze wszyscy byli, ona zamknęła się w pokoju i sobie czytała gazetę. Wiem, napiszecie, że ważne że bylismy razem itd., ale tak naprawdę to byliśmy razem tylko fizycznie, w jednym domu. Dla niej mnie tam jakby nie było.
Czy ja duzo oczekuję? Chce tylko móc znów się do Niej przytulić, mieć z kim porozmawiać, kłaść się z nią do łóżka i z Nią budzić. Po prostu chcę mieć znowu moją żonę. A jak jestem u niej, gdy dzieci są u niej, i wychodzi z łazienki, to tak okrywa się ręcznikiem, bylebym czegoś nie zobaczył. PRZECIEŻ TO JEST MOJA ŻONA! Ona ślubowała mi przed Bogiem, a teraz jestem dla Niej jedynie Ojcem jej dzieci. Zaufałem całkowicie Bogu, bo ja juz nic nie mogę zrobić.
Boję się stycznia, bo jest wielce prawdopodobne, że wtedy złoży pozew rozwodowy. Nie wiem jak sobie z tym poradzę. Napewno nie zgodzę się na rozwód. Ale czy musi do tego dojść?
Anonymous - 2007-12-24, 23:55
Witam!
Sluchaj... Ja wiem jak to boli co teraz opisujesz, to jej zachowanie. Powiem cos czego jestem absolutnie pewna, ze czasami jak sie przebywa na sile z druga polowka ktora tego nie chce to jest jeszcze gorzej, utwierdza to ja w przekonaniu ze nie moze z toba byc. Postaraj sie modlic na rozancu o to aby przejrzala na oczy, bo milosc kotra ja laczy z tym facetem to nie jest milosc, bo nie od BOga, wiec moze sie bardzo latwo rozpasc. Pomodle sie za was jak i za reszte opuszczonych malzonow.
Anonymous - 2007-12-26, 19:52
Dawid. Faktycznie trudno jest być z kimś tylko fizycznie, czuć się jak mebel. Cóż Ci mogę powiedzieć? Rozumiem Twoje pragnienia przytulenia żony, też tak miewam czasami. Jesteś mężem swojej żony, nadal, chociaż Ona ma inne zdanie. I będziesz nadal, bo ze złożonej przysięgi nikt Cię nie zwolni. W tej chwili nic nie możesz zrobić, tak "po ludzku". Ale Bóg ponoć może, więc pozostaje modlitwa.
Anonymous - 2007-12-27, 09:29
Dawidzie !
Sytuację mam podobną jak Ty. Moja Żona też zamyka się w łazience, tyle że pisze SMS-y. Święta spędziliśmy wogóle osobno. Mająć już pozew rozwodowy w ręku nie byłem w stanie siedzieć obok niej przy stole. To było zbyt bolesne. W głowie wciąż dzwonią mi słowa z pozwu "Powódka nie kocha pozwanego..."...
Moja Żona od dawna zakrywa swoje ciało, nawet nie ręcznikiem. Ona ubiera się całkowicie nawet gdy musi na moment wyjść z łazienki. Ona jakby krzyczy mi bez słów: moje ciało nie należy do ciebie i nie mogę ci go pokazywać...
To normalne w takich sytuacjach. To boli. Bardzo boli. Bolało gdy przeniosła się z sypialni do innego pokoju. Bolało gdy zdjęła obrączkę. Bolało gdy musiała zabierać to cholerną komórkę nawet na imprezy rodzinne np.wesele gdy jescze razem chodziliśmy. Bolało gdy łapałem ją na kłamstwach...
Piszę CI to wszystko abyś wiedział że to standard. Poczytaj sobie posty innych. I wiesz co nie ma co tego rozpamiętywać, trzeba się nauczyć żyć w nowych realiach !
Uwierz mi - wiem co piszę. Jakbyś poczytał moje pierwsze tutaj posty to byś zobaczył jak bardzo ja się zmieniłem. Bóg pozwolił mi przetrwać cięzkie chwile i mam nadzieję że pozwoli mi przetrwać sprawę rozwodową i wyprowadzkę z domu rodzinnego...
Im szybciej to zrozumiesz tym łatwiej CI będzie dalej walczyć o małżeństwo i więcej wygrać lub łatwiej znieść ew. porażki...
Powodzenia !
Anonymous - 2007-12-27, 21:40
Ja cały czas mam nadzieję, że do rozwodu nie dojdzie. Wprawdzie mieszkamy od 2 i pół miesiąca osobno i żona cały czas ma kontakt z tym trzecim, ale ja wierze, że w końce zobaczy jaką wartością jest rodzina, jaka budowalismy przez 5 lat.
Miesiąc temu żona powiedziała, że mam wrócić, postawiła jednak warunki na które nie przystałem. Najgorszy z nich to było to, że zastrzegła sobie że nie zerwie kontaktu z nim, bo go kocha, a poza tym pozostałe warunki sprowadzały się do tego że byłbym kimś w rodzaju niańki dla swoich dzieci, bo ja to już męczy. Dziś wiem, że dobrze postapiłem nie godząc się na to. Wem,że jeżeli teraz bedzie chciała mego powrotu, to wrócę jako mąż i ojciec, bo tak jej powiedziałem.
Od ponad miesiąca na ręce nosi obrączkę ślubną, po kilkumiesięcznej przerwie. I to nosi ją nie tylko jak gdzieś idzie ale również jak jest w domu.
Nie wiem jak to wszystko się skończy, modlę się codziennie do Boga by wszystko wróciło do normy. Nie jestem na całkowicie straconej pozycji. Częste łzy mojej żony przy rzadkich rozmowach o nas świadczą, że w Niej też toczy sie walka. Ostatnio była u spowiedzi, zaczęła chodzić do Kościoła, wprawdzie nie wiem na jak długo. Wierzę, że z pomocą Bożą wszystko się ułoży.
Dziękuje JAPI za rady, ale jestem jeszcze na etapie, w którym jeszcze nie jest wszystko przekreślone, więc żyję złudzeniami i nadzieją. Każda iskierka daje coraz większą nadzieje, a z drugiej strony każdy cios rani coraz bardziej. Bóg daje mi jednak siły i wiarę w sens mojej walki.
|
|