Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Stare forum - archiwum 2004-2006 - brak sił i nadziei

administrator - 2006-06-01, 22:16
Temat postu: brak sił i nadziei
Wyslane przez: zawiedziona


Moje małżeństwo po 17 latach zgody runęło w przepaść. Powodem była m.in. zdrada. Odszedł z domu...ale nie do końca. Podobno nie jest z nią,przyjeżdża do dzieci, do mnie, dzwoni do domu i niby jest... ale go nie ma. Raz jest uśmiechnięty, jest z nami innym razem jest obcy, zamkniety w sobie. Ciągle obiecuje że wróci, nie chce zabrać reszty ubrań, Minęło 5 m-cy, ja stałam się bardziej nerwowa, wzajemnie sobie obcy a on ciągle jest niezdecydowany, ciagle się wacha i wynajduje coraz to nowe powody żeby nie wrócić.
Błągam pomóżcie mi przetrwać tą walkę nerwów, do tej pory wierzyłąm, że moja modlitwa o jego opamietanie i powrót do domu przyczyni się do tego, że on wróci, że zaczniemy od nowa. Teraz już w to wątpię, nie poszłam nawet na mszę św. bo i po co? Już nie mam sił i wiary.

--------------------------------------------------------------------------------

Wyslane przez: jeszcze_zona


Witam zawiedziona. Serdecznie Ci współczuję z powodu tego co się stało, czytając Ciebie przeżywałam na nowo wszystko co przechodziłam przez ostatnie miesiące, z tą różnicą, że mój mąż nie obiecuje powrotu, mieszka z inną kobietą i mówi, że jest szczęśliwy. Twój mąz zaś jest albo tak niedojrzałym człowiekiem albo tak zakłamanym, prawda wyjdzie za jakiś czas.
Nie możesz życ w ciągłej niepewności, sytuacja, w jakiej postawił Ciebie Twój mąż wymaga radykalnych posunięć. Wiem, że nie jest to proste, ale musisz postawić twarde warunki, mąż musi wybrać - w jedną albo drugą stronę. Jeśli on nie potrafi, Ty zdecyduj za niego. Ja też mam jeszcze wiele rzeczy swojego męża, który nie chce się wyprowadzic zupełnie, nie chce się wymeldować, nie chce wrócić.
Przede wszystkim koniecznie zadbaj o swoje zdrowie, o spokój Twoich dzieci. Może uda się nakłonić męża do wizyty w poradni rodzinnej? Jeśli nie, idź sama, poszukaj księdza, który Ci pomoże, wysłucha, poszukaj psychologa, zacznij od siebie ratowanie małżeństwa. Wiem, jak bardzo przeżywasz wizyty męża, może uda Ci się tak zorganizować jego spotkania z dziećmi, byś Ty nie musiała go widywać. Powie ktoś że jestem okropna, ale ja to też przechodziłam, każde spotkanie z mężem, każda z nim rozmowa - to było kolejne cierpienie. Być może oboje potrzebujecie rozłąki, odosobnienia, bez wzajemnych kontaktów. Daj mu zatęsknić za sobą, a przede wszystkim unikaj kłótni. Ja przez długi czas nie chciałam korzystać z pomocy leków, teraz biorę leki antydepresyjne, wizyta u psychiatry okazała się mniej bolesna niż myśłałam. A leki pomagają wyciszyć emocje, jednocześnie nie powodują otępienia. Teraz patrzę w przyszłość inaczej niź pól roku temu, pracuję, jestem bardziej spokojna, mniej wybuchowa, częściej się uśmiecham. Wychodzę do ludzi, u nich szukam wsparcia i pomocy, myślę, ze sama też trochę pomagam. Bardzo pomagają rozmowy z przyjaciółmi, przegadałam wiele dni i nocy, a to pozwoliło mi wyrzucic z siebie żal, ból, rozpacz, później w rozmowie z mężem jestem spokojniejsza.
Jeśli możesz, wychodź z domu, szukaj ludzi, a gdy ich nie będzie, idź po prostu do kościoła, w ciszy i skupieniu pomódl się, przemyśl swoje życie, postaraj się wybaczyć. Nie unikaj mszy św. , to nieprawda że nie masz sił i wiary. Jesteś silną kobietą, tylko bardzo cierpiącą. Mnie bardzo pomaga w ciężkich chwilach czytanie art, ze strony głównej "Jezu, Ty się tym zajmij" i "Szatan nie wybaczy ci modlitwy". Bywa, że czytam wiele razy w ciągu dnia, nie mogąc skupic się na modlitwie.
Może jest gdzieś w pobliżu wspólnota modlitewna, może poradnia rodzinna przy kościele, zajrzyj tam, szukaj pomocy, ratuj siebie i swoje dzieci. Nie odrzucaj jednocześnie męża, ale też nie pozwalaj mu na takie zachowanie, on w tej chwili jest jak dziecko - chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko. Tak się nie da, jego postępowanie bardzi Ciebie rani, zyjesz w ciągłej niepewności i to ma wpływ rózwnież na dzieci. One też chciałby mieć tatusia w domu,. a tatuś sam jak dziecko myśłi tylko o sobie. To nie może trwać przez lata, coś trzeba wybrać, może taka argumentacja do niego trafi - że przede wszystkim jest egoistą i myśli tylko o sobie, nawet nie o dzieciach, bo ich uczucia teź go nie obchodzą.
Przytulam Cię mocno wierząc, że jakoś oboje potraficie wyjść kryzysu, wspieram Cię modlitwą i myślami.
Pozdrawiam serdecznie


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group