Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - To było tylko złudzenie

Anonymous - 2007-11-29, 20:47
Temat postu: To było tylko złudzenie
Troszkę mnie nie było na forum, tzn. byłam, czytałam ale nie pisałam.
Ale teraz zaczęło się dziać coś dziwnego w moim życiu, muszę Wam o tym opowiedzieć.

Tydzień temu mieliśmy badanie w RODK. Według mnie nie było to badanie tylko raczej mediacja. Panie próbowały mnie przekonać, żebym się zgodziła na to aby mąż zabierał dziecko "do siebie".
Zapytały również o to czy myślimy o tym aby do siebie wrócić.
Odpowiedziałam, że ja cały czas jestem na to otwarta, że chociażby dla dobra dziecka powinniśmy być wszyscy razem.
Mąż oczywiście skłamał, że chciał abym się wyprowadziła od rodziców a ja nie chciałam.
Kłamał jak z nut.
Przecież to on mówił o rozwodzie, przecież to on mówił że nic do mnie nie czuje, to w końcu on mówił, że nigdy do mnie nie wróci.
A teraz w obecności pań z ośrodka mówi, że możemy spróbować.
Minęło kilka dni a tu sms z pytaniem, czy chcę jeszcze z nim zamieszkać?
Później to samo pytanie w czasie rozmowy telefonicznej.

powiedziałam oczywiście, że tak, że powinniśmy spróbować, tylko nie w mieszkaniu jego siostry.

A on na to jak ja sobie to wyobrażam - zadrwił ze mnie.

I od razu stawia warunki - że mam się zmienić, że on chce jeżdzić na polowania, bo teraz jeszcze więcej poluje, niż przed naszym rozstaniem, i że do mojej rodziny nigdy nie pojedzie.

I jestem w kropce.
Dziwne jest jego zachowanie - bo tak nagle po tym wszystkim co mi zrobił, zaczął mówić o powrocie.
Boję się że to jakiś podstęp na okoliczność sprawy o ustalenie kontaktów.
Z drugiej strony, mówi że stracił pracę - czyżby nie miał z czego żyć i zgłosił się do mnie.

Bo przecież nie możliwe jest to, że wzbudziło się w nim jakieś uczucie, skoro tyle razy wcześniej zapewniał, że woli umrzeć niż do mnie wrócić.

Proszę pomóżcie mi.
Jak to wygląda z waszego punktu widzenia.
Co powinnam zrobić? Przyjąć jego warunki? Przecież przez te właśnie rzeczy m.in. rozpadło się nasze małżeństwo.
Jeżeli powiem, że nie zgadzam się na polowania itd. to on powie widzisz, nie zmieniłaś się, nie ma co próbować i tak się nam nie uda.

Ale to wszystko to takie drobnostki.
On o nich mówi. Boję się, że on nic nie zrozumiał jednak przez te 8 miesięcy.
Nadal jest tym niedojrzałym chłopczykiem dla którego hobby jest najważniejsze.

Co mam zrobić?
Czy nie uważacie, ze to ja powinnam stawiać warunki.

Nie wiem jak się teraz to wszystko potoczy.

Nie wiem co mam robić.....

Anonymous - 2007-11-29, 21:41

Aldo, chyba powinnaś z nim poważnie porozmawiać. Nie chodzi o to, że Ty masz stawiać warunki, bo wówczas byłoby to tylko odwrócenie ról. Macie budować - czyli współdziałać. On musi być na to gotowy i Ty również. On nie może stawiać warunków i Ty nie. Ale musicie być gotowi na akceptację niektórych rzeczy - np. Ty jego hobby a on tego, że to hobby nie może przysłaniac spraw ważniejszych.

Ja nieraz wyobrażałam sobie powrót męża i pierwsze, co mi się nasunęło to to, jak on to sobie wyobraża i czy zdaje sobie sprawę, że będzie na początku bardzo ciężko.

Tak czy siak, jedno jest pewne - najpierw trzeba wszystko porządnie obgadać.

Anonymous - 2007-12-03, 18:28

To było tylko złudzenie....
Tylko mi się wydawało, że on chce jescze spróbować.
To, że powiedział żebyśmy razem zamieszkali i spróbowali to było tylko po to zeby kolejny raz mnie zranić.

Dzis napisał mi, że jeśli chcę z nim być to mam do końca roku czas żeby coś zrobić np. wyprowadzic się od rodziców, i że wybór należy do mnie, bo jeśli nie to on składa pozew o rozwód.
Odpisałam mu więc, żeby szukał mieszkania, w którym moglibysmy razem zamieszkać.
On na to, że w styczmiu jednak złozy ten pozew, i że nie wyobraża sobie być ze mną, i żebym się z tym wreszcie pogodziła.

Ja już naprawde nie wiem czego on chce.
W ubiegłym tygodniu był miły, mówił żebysmy spróbowali jeszcze raz.
Już myślałam, że zrozumiał, przemyślał.

A dzis okazuje się to wszystko nieprawdą.
Dlaczego tak powiedział, chyba tylko po to żeby mnie zranić po raz kolejny.

I wbił mi po raz kolejny cios w serce.
Nie rozumiem jego zachowania.
Czy ktoś ma na niego taki wpływ.
Przecież chciał z nami mieszkać, a tu dziś mówi znów o rozwodzie.

Nie mam już na to sił.
Juz doszłam do siebie odzyskałam spokój, powiedziałam sobie niech będzie tak jak chce Bóg.
Zauważyłam światełko w tunelu.
On znów dziś przekreślił wszystko.

Tak mi strasznie źle i ciężko... To już ponad moje siły.
Mówił, że wybór należy do mnie, ale nie dał mi szansy.
Teraz to już pewne, że mój mąż już zdecydował, za mnie, że w Nowym Roku pierwsszym listem jaki dostanę będzie pozew rozwodowy.

Już nic nie mogę zrobić, zupełnie nic....

Pozostaje mi tylko czekać na wyrok wydany przez męża.
Mówił, że wybór należy do mnie, ale nie dał mi szansy.

Anonymous - 2007-12-03, 18:39

Aldo, czytam Twoje słowa i jestem po prostu wściekła! Ja wiem, ze dla miłości, dla rodziny można zrobić i poświecić wiele. Ale my chyba czasem przesadzamy. Ja też kochana przez ostatnie dwa tygodnie widziałam światełko w tunelu. Tez coś mi się wydawało..Niestety, po raz kolejny dostałam wielkiego kopa.
Może już czas, by przestać nadstawiać policzek.....Tak na dobre.
I nie pisz, ze nic nie możesz zrobić. Masz wybór : NIE ZGADZAJ SIĘ NA ZŁO!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group